„Równość”
Samo płacenie składek niewiele znaczy!
[1897]
„Sama woda nic nie znaczy”, powiada katechizm ewangelicki o chrzcie, i my też tak powiadamy: „Samo płacenie składek nic nie znaczy!” – jeżeli się chce być dobrym towarzyszem, świadomym swych obowiązków członkiem organizacji.
Samo płacenie składek na nic się nie przyda, trzeba koniecznie całym swym jestestwem poświęcić się ruchowi, trzeba wszystkie swe siły i zdolności obrócić na to, aby ten odpowiedział swym zadaniom.
Nasze organizacje są zupełnie czymś innym aniżeli owe rozmaite kasyna, kluby, czytelnie lub „Soky” miejskich kołtunów lub pańskich lubowników stajni. Tam chodzi przede wszystkim o to, aby w kasie było dużo pieniędzy, aby pan prezes, wydział lub inni macherzy mogli „działać” i błyszczeć. Nasze organizacje to pułki i bataliony armii bojowej, walczącej za wyzwolenie ludu pracującego z jarzma kapitalistycznego. Walkę tę twardą potrafimy jednak prowadzić ze skutkiem i zwycięsko wtedy dopiero, kiedy każdy będzie stał jak mur na swoim stanowisku, jeżeli ofiaruje ochotnie na cele tej walki nie tylko część swojego zarobku, ale jeżeli przede wszystkim odda sprawie z zapałem całą swą osobę, jeżeli przejęty doniosłością i powagą tej ciężkiej i zażartej walki stanie z odwagą w pierwszych szeregach walczących i nigdy nie ustąpi ani na krok.
I dzisiejsze państwo klasowe nie zadowala się samym tylko płaceniem podatków przez obywateli, lecz każdy musi dźwigać tornister i karabin, musi nabyć wykształcenia wojskowego i odbywać uciążliwe ćwiczenia wojskowe, aż do późnych lat.
Uczmy się tedy od państwa klasowego, wszak i od przeciwnika i wroga można się czegoś nauczyć. Podatki płacić – składki płacić nie wystarcza! Każdy musi być także żołnierzem, żołnierzem idei, wyćwiczonym i należycie wyszkolonym członkiem wielkiej, świetnej armii wolności.
Wcale nie myślimy przez to obniżać wartości opłacania składek – pod żadnym względem; albowiem z jednej strony tak jak według dowcipnego przysłowia Napoleona, do prowadzenia wojny potrzebnymi są po pierwsze pieniądze, po drugie pieniądze i po trzecie pieniądze, tak też i w walce klasowej środki pieniężne są niezbędnymi, bez nich obejść się nie można; a owe hasło „Przez oświatę do wolności”, moglibyśmy snadnie przetłumaczyć: „Przez pełną kasę do wolności!”. Z drugiej natomiast strony umiemy ocenić wysoką wartość tych groszy, które każdy z nas ze swoich marnych zarobków składa w ofierze na wspólną sprawę. Lecz mimo to powtarzamy: Samo płacenie składek nic nie znaczy!
Każdy Towarzysz powinien, może, mógłby być agitatorem – i musi nim być, jeżeli nie w wielkim, to przynajmniej w małym. Każdy ma obowiązek w swoim kółku starać się o rozszerzenie naszych idei, kolegów swoich i towarzyszów pracy pouczać, uwiadamiać, zjednywać nowych zwolenników dla naszej sprawy.
Nie tylko czynem, za pomocą bezpośredniej propagandy można działać: dobry przykład znaczy czasem znacznie więcej aniżeli najżarliwsza agitacja. Każdy z naszych towarzyszów powinien o tym ciągle pamiętać, że przeciwnicy nasi ze szczególną złośliwością śledzą każdy nasz krok. Dlatego każdy powinien zawsze i wszędzie dbać o to, aby zachować się przykładnie, z powagą i godnością – bo przez to zmusimy wrogów naszych do tego, że nie tylko będą się nas obawiali, jako zorganizowanej masy, lecz będą musieli uszanować także każdego z osobna. W kopalni, fabryce czy warsztacie, czy gdziekolwiek przy pracy, należy zawsze występować solidarnie, bronić pokrzywdzonego, choćby był naszym przeciwnikiem politycznym – nie pozwalać nigdy na uszczuplanie swoich praw, ale obowiązki swoje wypełniać należycie. Towarzysze, robotnicy polscy, powinni ogromnie wiele trudu i pracy poświęcać temu, aby wytępić raz na zawsze dwie wielkie wady, które polskiemu robotnikowi dużo szkody wyrządzają.
Pierwszą z nich jest pijaństwo. Trunek dobry i miernie używany: kieliszek jeden dobrej wódki, szklanka piwa lub wina – to nie tylko nie jest szkodliwe, ale przeciwnie, nawet zdrowe dla człowieka wycieńczonego po pracy. Ale pół kwarty wódki – śmierdzącego kwitu, nadmierna ilość lichego piwa, te wyrządzają straszne spustoszenie w organizmie człowieka: spalają wnętrzności (mówiąc prostym językiem), ziębią kiszki i żołądek, odbierają ochotę do jedzenia, ogłupiają człowieka i czynią go podobnym do zwierzęcia. Pijaństwo musimy wytępić bez miłosierdzia. Tu każdy może i musi działać, namową i dobrym przykładem – ciągle, bez strudzenia.
Drugą wadą wielką jest wzajemne niedowierzanie sobie, brak zaufania we własne siły i ciągłe płaszczenie się przed lada pankiem, lada durniem, mającym tytuł dozorcy, majstra lub innego przełożonego. Tu trzeba koniecznie, aby robotnicy więcej i lepiej się pomiędzy sobą poznawali, aby postępowali nawzajem wobec siebie szczerze, a wobec przełożonych, to już powiedzieliśmy: obowiązki swoje wypełniać, ale w kaszę nie dać sobie dmuchać.
Ażeby jednak każdy był zdolnym do tego, ażeby z każdym dniem stawał się coraz to zdolniejszym, trzeba koniecznie regularnie uczęszczać na zgromadzenia, o ile ważne powody nie stają temu na przeszkodzie.
Gdzieś w cyrku, przy muzyce, w propinacji lub najobskurniejszym szynku albo przed budą pierwszego lepszego wykpigrosza, który się pojawił z jakimś muzeum amerykańskim – tam zawsze można spotkać tłumy ciekawych. Na zgromadzenie żadnemu z nich nie spieszno, chociaż tam usłyszeliby z pewnością coś mądrzejszego i ważniejszego. Zwłaszcza zaś na prowincji można by bardzo wielu naliczyć takich robotników, którzy nawet należą do organizacji, opłacają składki, ale na zgromadzenie zjawiają się wtedy tylko, jeżeli przyjedzie jakaś „primadonna”, jakiś sławny obcy referent, którego się jeszcze nigdy nie słyszało, albo jeżeli ich zwabi jakiś nowy szczególnie ciekawy porządek dzienny. Ale z tego właśnie powodu bardzo wielu towarzyszy nie mają najmniejszego pojęcia o najważniejszych sprawach partyjnych lub zawodowych, a jeżeli potem nagle wydarzy się potrzeba, aby i oni coś zrobili, to wówczas albo wcale do niczego ich użyć nie można, albo też co zrobią, to zrobią źle, bo im brak wprawy i wyszkolenia.
Szkody z takiego zaniedbywania zgromadzeń są większe, aniżeli jakby sobie ktoś myślał. Dlaczego niejeden strajk albo bojkot upadł marnie? Dlaczego teraz, kiedy się nasza partia zaczęła nagle tak potężnie rozrastać, to nam braknie odpowiednich sił agitacyjnych, mówców, a nawet zwykłych funkcjonariuszy na zgromadzenia? Dlaczego klerykałowie i narodowcy mogą swoje bezczelne kłamstwa tak bezkarnie rozszerzać i nikt się często nie znajdzie, który im bodaj jednym słowem odpowiedział? Dlaczego tak wielu towarzyszy nie jest w stanie najgłupszego nawet przeciwnego paplacza należycie, za pomocą przekonywujących argumentów odprawić? Dlaczego niejeden nawet własnej żony nie jest wstanie uświadomić? Dlaczego pisma nasze i broszury nie są tak rozszerzane, jakby to być powinno? Temu wszystkiemu są winni ci, którym się wydaje, że jeżeli zapłacą od czasu do czasu składkę do stowarzyszenia, to już wypełnili wszystkie swoje obowiązki i powinności.
W bardzo wielu miejscowościach nie możemy dostać wcale żadnego lokalu na zgromadzenia (np. w Białej, Karwinie, Orłowej, Stonawie, Trzyńcu, Cieszynie nawet itd.). Otóż obowiązkiem po prostu każdego zorganizowanego robotnika jest unikać, jak zapowietrzonych, takich lokalów, w których nie ma pism robotniczych, w których nam nie wolno odbywać zgromadzeń.
Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się! Robotnicy i robotnice, organizujcie się! Na setkach zgromadzeń i w artykułach głosi się to, wykazuje się potrzebę, cele i korzyści organizacji. Do organizacji należy jednak także, aby każdy osobiście brał udział w całym życiu tych organizacji, ażeby każdy czytał pisma, korzystał z biblioteki, chodził regularnie na zgromadzenia i odczyty i brał sam czynny udział w dyskusji. Na zgromadzeniach mówi się nie tylko o rzeczach naukowych – daleko częściej porusza się sprawy żywotne, kwestie dnia bieżącego, obmyśla się sposoby przeprowadzenia jakiejś akcji, urządza się demonstracje lub protestuje się przeciwko krzywdom ludowym albo zamachom na prawa ludu. I jakżeż można załatwić jakąś sprawę korzystnie i z energią, jeżeli większość towarzyszów jest ospałą i na zgromadzenia wcale się nie pokazuje? Jak śmiesznie wygląda demonstracja, na której zamiast tysięcy, zjawią się tylko setki! Kto zrozumiał należycie znaczenie organizacji, kto chce być naprawdę „zorganizowanym”, ten musi sobie postawić jako pierwsze przykazanie: nie opuszczać, o ile możności, nigdy żadnego zgromadzenia.
Przeciwnicy nasi niejednego się od nas nauczyli, małpują nas na każdym kroku: zwołują zgromadzenia, zakładają pisma i stowarzyszenia, urządzają kongresy, a nawet i demonstracje. Aby tylko przedłużyć nić żywota „głupoty mas”, która jest matką nędzy i ucisku tych mas, pracują na wszystkich punktach zażarcie. Zwłaszcza pachołkowie klerykalizmu uwijają się niestrudzenie, aby jeno proletariatowi zasłonić czarną sutanną światło prawdy i w ten sposób na nowo przykuć go na wieki do swojego rydwanu i wydać, jak jagnię związanego, w ręce klasy panującej.
Burzliwe i ciężkie nastały teraz czasy; każdy dzień może nam przynieść niezwykłą niespodziankę. Może już jutro będziemy musieli stanąć do nowej walki wyborczej. Dzika i bezmyślna walka narodowościowa, podsycana zbrodniczą ręką tych, którzy są nauczeni od dawna w mętnej wodzie ryby łowić, rozpasała najniższe, zwierzęce instynkty bratobójczej nienawiści rasowej i ukuła z nich – przy pomocy głupoty ludzkiej z jednej strony, a fałszu, kłamstwa i oszczerstw najpodlejszych z drugiej – broń przeciwko nam.
Nie ma obawy jednak! Socjalna demokracja z tych zapasów wyjdzie zwycięsko! Tylko potrzeba: „Kto żyw, na wały! Nikt nie śmie się ociągać!”. Do walki ekonomicznej, zarówno i do politycznej, musi każdy żołnierz stanąć na swej placówce, jeżeli chce bojować za swą ideę. Każdy, kto sam siebie dumnie nazywa socjalnym demokratą, musi też całą swą osobą poświęcić się na usługi naszej partii.
A więc: „Precz z gnuśnością! Kto żyw, na wały!”.
Albowiem jeszcze raz powtarzamy: „Samo płacenie składek nic nie znaczy!”.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Równość – organ partii socjalno-demokratycznej” numer 5, z 9 września 1897 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł. „Równość” była jednym z kilku organów prasowych Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej, obejmowała zasięgiem Śląsk Cieszyński i okolice.
- Kategorie:
- Partie polityczne
- Publicystyka
- Teksty