Feliks Gross
Rodzina robotnicza
[1937]
W ciągu tysiącleci rozwoju społecznego zmieniał człowiek często zewnętrzne formy ustrojowe i sposób gospodarczego bytowania.
Zmieniło się oblicze miast i osad, zniknęły ustroje cechowe, warsztaty rzemieślnicze jako forma wytwórczości, do historii przeszły dawne ustroje polityczne.
A przecież zewnętrzny, formalny ustrój rodziny od wieków pozostaje niezmieniony, śmiało powiedzieć możemy, że od kilku tysięcy lat współczesna nam rodzina, pod prawno-formalnym kątem widzenia – w stosunku do innych, zasadniczych przemian społecznych, nieznacznym tylko uległa zmianom.
Do dziś dnia jej ustrój opiera się na patriarchalnej (ojczystej) rzymskiej formie prawnej.
Wedle norm, przyjętych zwyczajowo, a potem wedle brzmienia ustaw, władza, decyzja w obrębie grupy rodzinnej, należy do ojca, po nim dziecko otrzymuje nazwisko, jego stosunek prawny do dziecka decyduje o ślubności i nieślubności, co po dziś dzień, mimo licznych zdobyczy postępowych, w wielu wypadkach niesłusznie tak znaczną odgrywa jeszcze rolę. Zniknęła, zapewne, tzw. wielka rodzina (Grossfamilie), charakterystyczna dla czasów rzymskich, związana ściśle z momentem gospodarczym. Rzymska „familia” obejmowała i domowników, władza ojca była znacznie silniejsza, niż obecnie, w związku z tym specjalne było jego stanowisko społeczne. Ale pozostało wiele cech istotnych rodziny patriarchalnej, pozostała przede wszystkim jej zasada, a poza tym sama forma rodziny patriarchalnej, monogamicznej, wykazuje niezwykłą siłę i trwałość.
Moment ten przejawia się przede wszystkim w przepisach prawnych, nie mniej i w ogólnie przyjętych zwyczajach i poglądach ludowych, w ludowym poczuciu prawnym.
Znamy inne formy rodzinne. Systemów familijnych na świecie jest dużo. Wspomnę chociażby ustrój macierzysty, o silnym wpływie matki.
W okresie historycznym kultury europejskiej, w ostatnich kilku tysiącach lat rodzina nie przeszła jednak zasadniczej formalno-prawnej ewolucji, tj. nie wyszła poza granicę wyznaczoną przez monogamiczno-ojczysty ustrój prawny.
A więc forma zewnętrzna, prawna, nieznacznym tylko uległa zmianom, przy trwałej zasadzie. Inaczej przedstawia się sprawa treści społecznej, społecznej rzeczywistości.
Rewolucja przemysłowa XIX stulecia zniszczyła dotychczas panujące systemy wytwórcze, upadł dotychczasowy ustrój gospodarczy. Z powstaniem fabryk zjawia się i proletariat fabryczny. Dotychczas rzemieślnik był właścicielem warsztatu, dzień cały spędzał u siebie w domu oraz z rodziną, gdyż i warsztat w domu się znajdował. Teraz warsztaty zaczynają się gwałtownie wyludniać, zapełniają się hale fabryczne. Przemysł ściąga do pracy wszystkich, zarówno mężczyzn, jak i kobiety czy dzieci. Brak wszelkiego ustawodawstwa ochronnego w pierwszych okresach kapitalizmu objawiał się silnie właśnie w rekrutacji sił roboczych i w czasie pracy.
Karol Marks w „Kapitale” (rozdział dotyczący dnia pracy) przytacza ciekawe materiały z współczesnego mu okresu.
Przy produkcji koronek w Nottingham, w 1860 roku, dzieci 8 i 10-letnie pracowały od 2, 3, 4 rano do 10, 11, 12 w nocy, w przemyśle ceramicznym od 6 rano do 9 wieczorem. Nie lepiej działo się i w innych gałęziach. Przytaczamy dla ilustracji dwa tylko przykłady.
Niskie zarobki zmuszały całą rodzinę do pracy fabrycznej. Pracował więc ojciec, matka, a najczęściej i starsze dzieci. W tym stanie rodzina ulegała automatycznie procesom rozkładowym. Czas pracy dochodził często do 16 godzin na dobę, niskie zarobki zmuszały do zatrudniania rodziców i dzieci. Do tego wszystkiego dodajmy biedę, a w wielu krajach i ucisk polityczny.
Jak mogło wyglądać w takich warunkach życie robotnicze? Rodzina stała się tylko zespołem „odświętnym” – w święta i w niedziele widywali się za dnia dzieci, mąż i żona. Poza tym, w powszedni dzień, noc tylko pozostawała dla wspólnego pobytu. A więc treść społeczna rodziny zmieniła się, a węzły rozluźniły.
Rozwój przemysłu, warunki pracy i płacy stworzyły nowe warunki, które oddziaływały na wszystkie dziedziny życia społecznego, a więc także i na rodzinę. Swoisty kryzys rodziny robotniczej nie pozostał bez wpływu na resztę społeczeństwa. Ale tu inne warunki ekonomiczne wpływały też na kierunek kształtowania się wewnętrznych socjologicznych stosunków.
Tworzy się też nowa obyczajowość, skłaniająca kobiety do samodzielności. Obyczajowość ta stoi w silnym związku z rozwojem nowej warstwy – inteligencji.
***
Zarysowuje się przed nami w tym momencie problem ściśle polityczny. Stronnictwa reakcyjne zarzucają z reguły natrętnie ruchowi robotniczemu, że „rozbija” rodzinę. Jakże wiele haseł rzucano z tej właśnie strony w „obronie rodziny”!Otóż stwierdzić możemy, że sam rozwój przemysłu i wyzysk przyczynił się do rozluźnienia węzłów rodzinnych – a zdobycz praw ochronnych w stosunku do pracy kobiet i młodocianych, przedłużenie wieku szkolnego itd., a więc zdobycze ruchu robotniczego, wzmocniły jej węzły. To są czynniki zupełnie niezależne od walki o utrzymanie odwiecznej instytucji czy o jej rozluźnienie, które mają daleko większe znaczenie, niż akcja propagandowa w tej dziedzinie.
Niezależnie od tego, stanowisko naszego ruchu w stosunku do rodziny jest wysoce pozytywne – wypływa ono zarówno z przekonania o celowości instytucji, jak i z faktu, że instytucja rodziny zaspokaja istotne potrzeby psychiczne człowieka, i to potrzeby wyższego rzędu.
Kongres radomski PPS dał temu wyraz w jasnym sformułowaniu programowym zagadnienia:
PPS stwierdza równe prawa do wolności politycznej, społecznej i gospodarczej zarówno mężczyzn, jak kobiet; niezależność twórczej myśli rozwijać się może tylko w społeczeństwie, które w imię nowej kultury otoczy prawdziwą opieką jednostkę i rodzinę, wprowadzając:
1) reformę prawa małżeńskiego, opartą o zasadę utrzymania rodziny, jako komórki społecznej, budowanej przez mężczyznę i kobietę za ich obojga zgodą, ze stosowaniem także i ślubów cywilnych;
2) prawo o rozwodach, regulujące bardzo surowo obowiązki małżonków rozwiedzionych wobec dzieci i wobec tego z małżonków, który pozostałby wskutek rozwodu bez należnych mu środków utrzymania;
3) prawdziwą i skuteczną opiekę Państwa i Gminy nad macierzyństwem i nad dzieckiem. Program streszcza tylko dotychczasowe stanowisko ruchu w tej sprawie, słuszne zarówno z punktu widzenia ekonomiczno-społecznego, psychicznego, jak i wychowawczego.
Trwałość formy rodzinnej, bo człowieka odosobnionego, jako zasady, w ogóle w dziejach nie spotykamy, wskazuje, że spełnia ona istotną funkcję społeczną.
Podobnie sprawa przedstawia się i dzisiaj.
W dobie kryzysu rodzina stała się głównym oparciem bezrobotnych. Wskazały na to badania naukowe. Wspomnę chociaż wnioski Instytutu Spraw Społecznych (Ludwik Landau – „Bezrobocie i stopa życiowa”, ISS, Warszawa 1936, s. 11):
„W fakcie istnienia pomocy rodzinnej dla bezrobotnych znajdujemy więc częściowo odpowiedź na dręczące pytanie, z czego żyje tak znaczna masa bezrobotnych w piątym roku kryzysu światowego”. Nie uważamy za objaw zdrowy faktu, że w miejsce pomocy społecznej, w miejsce społecznej walki z bezrobociem funkcję tę spełnia rodzina. Nie mniej sam fakt wskazuje, mimo wszystko, na znaczenie ekonomiczne pomocy rodzinnej, na wartość społeczną pomocy wzajemnej.
Ważna funkcja wychowania rodziny nie da się zastąpić przez publiczne ogniska wychowawcze. Mogą one mieć tylko znaczenie posiłkowe. Mieliśmy sposobność skonfrontowania poglądów robotnic. Nawet te nieliczne o poglądach zupełnie skrajnych, opowiadały się za wychowaniem rodzinnym, uznając zastępczą tylko formę w wychowaniu publicznym.
Podobne stanowisko zajmuje współczesna pedagogika. Wymienię ostatni wykład prof. Z. Mysłakowskiego. Wychowanie musi być planowe, odpowiednio kontrolowane i kierowane przez odpowiednie czynniki fachowe. Wreszcie moment psychiczny. Instytucja rodziny jest potrzebna także i dlatego, że czyni zadość naszym potrzebom posiadania ludzi bliskich, pokrewieństwa itd. Tej potrzeby, niezależnej od momentów gospodarczych, odwiecznie tkwiącej w naszej psychice, lekceważyć nie możemy.
Polityka opieki nad rodziną staje się niejako pewną nową dziedziną działalności naszej, wspartą wyłącznie na racjonalistycznych przesłankach. Linia jej musi być pozytywna, amortyzowane muszą być przyczyny.
Wymaga to dwutorowości w robotniczym ustawodawstwie ochronnym, co zresztą zostało już zapoczątkowane, a więc większego skrócenia czasu pracy kobiet i dzieci, niż mężczyzn, oraz dalej idącej ochrony.
W ten sposób usunięta zostanie jedna z przyczyn rozkładu rodziny, przy zachowaniu pełnej samodzielności gospodarczej kobiety, z uwzględnieniem jej stosunkowo słabszych sił fizycznych i dodatkowej pracy domowej.
Rozbudowa poradnictwa wychowawczego i zdrowotnego uwolni dotychczasowe tradycjonalne wychowanie z ciężaru przesądów i skoślawień.
Odpowiednia organizacja wypoczynków, wczasów i urlopów przez zrzeszenia społeczne, jako czynnik odprężenia, odegra też niemałą rolę.
Oto parę tylko problemów i zadań, które wyłaniają się w związku z programowym sformułowaniem kwestii ważnej zarówno społecznie, jak i politycznie.
Feliks Gross
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w socjalistycznym miesięczniku „Światło” nr 6/1937, od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Feliks Gross (1906-2006) – profesor socjologii, doktor prawa, badacz kultury robotniczej, działacz ruchu socjalistycznego. Przed wojną pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego, działacz krakowskiego Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego, kierował jego Szkołą Nauk Społecznych. Był wówczas autorem pracy naukowej „Proletariat i kultura” (1938) oraz inicjatorem i wydawcą – wraz z Z. Mysłakowskim – książki „Robotnicy piszą”, będącej zbiorem autobiografii robotników. W trakcie wojny wyjechał do USA, skąd nie wrócił do Polski. Związany z niepodległościowym, antysowieckim emigracyjnym ruchem socjalistycznym, nie uznawał legalności władz komunistycznych. Był pracownikiem naukowym kilku uniwersytetów, m.in. Columbia, badał społeczności rezerwatów indiańskich. Wszedł w skład jednego z ciał doradczych prezydenta Lyndona B. Johnsona. Współpracownik paryskiej „Kultury” i londyńskich „Wiadomości Literackich”, autor wielu rozpraw naukowych.