Adam Ciołkosz
Rewizjoniści
[1958]
W październikowym numerze paryskiej „Kultury” p. Juliusz Mieroszewski wytyka aparatczykom antykomunizmu, iż popełniają w płaszczyźnie ideologicznej katastrofalny błąd: „uważają, że im ktoś bardziej na prawo, tym jest lepszym antykomunistą”, a tymczasem „zwycięstwo nad komunizmem może przyjść tylko od lewicy”. Zgadzamy się tu z Mieroszewskim. Najgroźniejszymi dla komunizmu – pisze on dalej – są „lewicowi rewizjoniści”. I to jest prawda, bo zamęt we własnych szeregach w czasie walki, to prawie pewna przegrana. Wcale stąd jednak nie wynika, że wielki, kluczowy konflikt ideologiczny rozgrywa się pomiędzy komunizmem a rewizjonizmem. Wielki, kluczowy konflikt ideologiczny rozgrywa się pomiędzy komunizmem a socjalizmem demokratycznym. Rewizjoniści są groźni dla dyktatury o tyle, o ile potwierdzają słuszność dawnych i nowych analiz komunizmu, przeprowadzonych przez socjaldemokratów, przez Kautsky’ego, Limanowskiego, Niedziałkowskiego, Czapińskiego, Dallina.
Przede wszystkim jednak ustalmy, co to są rewizjoniści w ogóle, a rewizjoniści polscy w szczególności. Współczesny rewizjonizm – wbrew temu, co mówią i piszą o nim w Moskwie – nie ma żadnych powiązań z rewizjonizmem dawnym, z końca XIX i początku XX stulecia. Dawny rewizjonizm był sporem wewnątrz socjaldemokracji, nowy rewizjonizm jest rozłamem wśród komunistów. Zagadnienia, które określają nową linię podziału, zostały skatalogowane w deklaracji dwunastu partii komunistycznych, ogłoszonej w Moskwie w dniu 22 listopada 1957 roku. Zagadnienia te, to (1) dyktatura proletariatu, (2) kierownicza rola partii „marksistowsko-leninowskiej”, (3) „centralizm demokratyczny”, czyli zakaz tworzenia frakcji wewnątrz partii komunistycznej i (4) „internacjonalizm proletariacki”, czyli „braterska pomoc wzajemna” państw, w których władzę sprawują partie komunistyczne. Kto jedną z tych zasad odrzuca lub ją podaje w wątpliwość, ten już jest rewizjonistą. Wynika stąd, że są rewizjoniści różnego rodzaju: tacy, co odrzucają jedną, dwie, trzy lub cztery z powyższych zasad. Kto wszystkie te zasady odrzuca, pozostając jednak wierny ideałowi społeczeństwa bezklasowego, egalitarnego – ten staje się po prostu socjaldemokratą, socjalistą demokratycznym, jak Milovan Dżilas.
Rewizjoniści polscy nie przeszli na pozycje socjalizmu demokratycznego. Szukali komunizmu odnowionego, oczyszczonego i odmłodzonego. W manifeście „Co robić?”, ogłoszonym w tygodniku „Po prostu” z dnia 1 kwietnia 1956 roku, zespół redakcyjny tego pisma podał następującą „konkretyzację aktualną” „rewolucyjnego programu młodej inteligencji”: „Walka wraz z całą naszą partią o przywrócenie i rozwinięcie komunistycznych norm życia”. Tak było na początku. W numerze z dnia 2 czerwca 1957 roku, kiedy „Po prostu” było już dobrze pod obstrzałem Komitetu Centralnego PZPR, ten sam zespół redakcyjny wciąż jeszcze deklarował swą lojalność wobec Października i wobec Gomułki, odrzucając koncepcję demokracji integralnej jako rzekomą koncesję dla „konserwy klasycznej”, to jest dla prawicy społecznej. Błąd polskich rewizjonistów polegał na tym, że oczekiwali od Gomułki, iż odetnie się gruntownie od przedpaździernikowej przeszłości PZPR i od „konserwy” partyjnej; nigdy nie zamierzał on uczynić ani jednego, ani drugiego. Natomiast wielki dorobek intelektualny polskich rewizjonistów polega na tym właśnie, co im najbardziej za złe wzięła rezolucja IX Plenum KC PZPR z dnia 18 maja 1957 roku: iż zakwestionowali oni socjalistyczny charakter stosunków społecznych w Związku Sowieckim i socjalistyczny charakter przemian społecznych, dokonujących się w Polsce – chociaż nie chcieli czy też nie umieli czy też nie mogli wyciągnąć praktycznych wniosków z tego rozpoznania. Przy tym, podczas gdy w Jugosławii Dżilas był samotny w swej ewolucji intelektualnej, polscy rewizjoniści stali się ruchem masowym, który zatoczył szerokie kręgi wśród polskiej młodzieży. Dzisiaj, po dwóch latach, można powiedzieć, że w dziedzinie ideologicznej „polska rewolucja październikowa” była rewolucją bez rewolucyjnych następstw, rewolucją wielkich nadziei i wielkich rozczarowań – ale nie była daremna. Zapłodniła umysły i przygotowała grunt dla następnego podniesienia się nastrojów rewolucyjnych, już na wyższym poziomie świadomości.
Tu właśnie przechodzimy do zapytania: co dalej? Mieroszewski twierdzi, że jeśli odrzucić likwidację komunizmu na drodze zwycięskiej wojny przeciwko Związkowi Sowieckiemu, pozostaje tylko nadzieja na powolną ewolucję komunizmu, na przemianę i przebudowę ideologii komunistycznej – i że w takim wypadku na front walki wysuwają się ci, którzy dążą do reformy komunizmu: rewizjoniści; trzeba im dopomóc, trzeba im otworzyć na Zachodzie możliwości działania, także działania propagandowego. O co jednak chodzi? O zwyczajną dywersję wśród komunistów, czy o wypracowanie może bardzo ogólnego, ale przecież konkretnego programu i wyraźnej ideologii dla antykomunistycznej lewicy? Tylko to ostatnie może mieć trwały sens i być godne zachodów. Mieroszewski zarzuca prawicy, że w walce z komunizmem jest zawsze gotowa do kompromisu, do ułożenia się, interesuje ją bowiem tylko aspekt polityczny konfliktu, a nie ideologia. Cóż zaś czyni sam Mieroszewski? Mówi o przebudowie komunizmu w socjalizm, ale jak gdyby rezygnuje z miejsca z wysuwania najbardziej podstawowego i najpotężniejszego czynnika ideologicznego: postulatu wolności, demokracji integralnej, tak przez komunistów wyszydzanej. Nie on pierwszy i nie on jedyny. Już w dniu 25 października 1956 roku Czesław Miłosz, związany z grupą „Kultury”, pisał w paryskim tygodniku „Demain”: „Ewolucja bloku wschodniego może dokonywać się tylko w ramach istniejących struktur politycznych, wykluczone jest, aby na scenę polityczną powróciło kilka partii”. Z końcem 1957 roku w liście do krajowych czytelników „Kultury” pisał redaktor tego pisma, Jerzy Giedroyć: „Nie domagaliśmy się całkowicie wolnych wyborów w obecnych warunkach..., demokratyzację i uspołecznienie można przeprowadzić i bez pełnych wyborów”. Otóż – nie można.
Zadanie lewicy antykomunistycznej nie może polegać na głoszeniu ideologii demokratyzacji, bo to nie jest ideologia, a tylko taktyka, a nawet manewr taktyczny (zastosował go Gomułka, z dużym dla siebie powodzeniem). Ideologią jest demokracja i socjalizm demokratyczny. Kto z tych założeń ideologicznych rezygnuje albo je przemilcza, ten się sam rozbraja i musi przegrać wszystko w starciu z dyktaturą komunistyczną, także z dyktaturą typu jugosłowiańskiego czy polskiego. Nie odpowiada rzeczywistości, jakoby polscy emigracyjni lewicowcy – jak to nam zarzucił Mieroszewski w kwietniowym zeszycie „Kultury” – dzielili pogląd najskrajniejszych prawicowców, że albo „liberation”, albo nic. Najmniej skłonny do takiego stawiania sprawy jest ruch robotniczy, który krok po kroku przetwarzał świadomość ludzką i zmieniał warunki bytu robotniczego w żmudnej pracy dziesiątków lat. Chodzi jednak o to, co mamy sobie stawiać za cel dążeń i wysiłków? Otóż tym celem dla antykomunistycznej lewicy może być tylko integralna demokracja i demokratyczny socjalizm. Naszym celem nie jest reforma komunizmu, lecz likwidacja dyktatury komunistycznej. Jeżeli celu tego nie można w chwili obecnej osiągnąć w Kraju, należy z zewnątrz wytężyć wszystkie siły, aby „obecne warunki” zmienić. W dniu 1 października br. kongres Labour Party w Scarborough uchwalił przez aklamację postulat stopniowego wycofania się wojsk obcych, wszystkich rodzajów broni i w całości, z Polski i z innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Można zarzucić, że postulat ten jest w chwili obecnej nierealny. Być może. Wolimy jednak postulat ten razem z socjalistami brytyjskimi głosić i kształtować w tym kierunku opinię publiczną świata, niż pogodzić się z pozostawaniem wojsk sowieckich w Polsce. Można też zarzucić, że postulat wolnych wyborów w Polsce jest w chwili obecnej nierealny. Być może. Mimo to nie zaniechamy go. Bez spełnienia obu tych postulatów nie ma bowiem nadziei na przejście do demokracji i socjalizmu demokratycznego. Ich głoszenie nie może być odkładane na jakąś dalszą czy bliższą przyszłość. Winny być one głoszone teraz, stale, bez przerwy – i to nie jako przejaw donkiszoterii: oba te postulaty są naszym zdaniem osiągalne i wykonalne.
Mamy pełny szacunek dla rewizjonistów, dla trudu intelektualnego, jaki w najcięższych warunkach wykonali, ale podać im rękę możemy tylko w jeden sposób: dopomagając im do dalszej ewolucji ideologicznej w kierunku socjalizmu demokratycznego i pracując w wolnym świecie nad wytworzeniem warunków, w których możliwe będzie w Polsce zbudowanie demokracji i demokratycznego socjalizmu.
Adam Ciołkosz
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w emigracyjnym londyńskim miesięczniku „Robotnik” nr 10/1958. Następnie zamieszczono go w zbiorze tekstów Autora pt. „Walka o prawdę. Wybór artykułów 1940-1978”, Polonia Book Fund, Londyn 1983. Przedrukowujemy go za tym ostatnim źródłem.