Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Dorota Kłuszyńska

Przemówienie w Senacie RP dnia 21 czerwca 1928 r.

Wysoki Senacie! Sytuacja, jaka wytworzyła się w Senacie, to jest zwierciadło, w którym przegląda się Polska polityczna od dwóch lat.

Nie będziesz wiedział dnia ani godziny, musisz być na wszystko przygotowany. Senat, który do soboty jeszcze miał przyprawione skrzydła orle, szedł na zdobycie wszystkich pozycji przez Sejm uchwalonych w preliminarzu budżetowym, przedłożonym przez Rząd, dziś wygląda jak małe, słabiutkie orlątko, które macha skrzydłami, ale o locie nie może być mowy, odjęto mu skrzydła. Niejeden z siedzących tutaj Panów pociesza się w głębi duszy. Odegramy się na jesieni. Trzeba żyć nadzieją, bo gdyby nie nadzieja, ludzie, którzy wierzą w Senat, musieliby popełnić polityczne samobójstwo nieraz.

Ale, Szanowni Panowie, ta sytuacja byłaby może zabawna, gdyby nie była tragiczna. W Państwie przedstawicielstwo narodu musi cośkolwiek bądź wiedzieć. A jeżeli któremukolwiek z Panów zdaje się, że stoi przy wielkim ołtarzu, to są złudzenia optyczne. Gdybym się zapytała, co wie o planach najbliższej przyszłości, musiałby odpowiedzieć, że wie to, że nic nie wie.

I to jest prawda dzisiejszej Polski. Tak wygląda rzeczywistość w Polsce.

Nic nie znaczy, że na arenie życia politycznego spotykamy w tej chwili kilka czy kilkanaście nazwisk wysokiej arystokracji. Jest to na bardzo krótką metę obliczona polityka. „Jakieś magiczne słowo” mogło sprowadzić chwilową zmianę, ale przecież ta klasa społeczna wielkiej roli politycznej w Polsce odegrać nie może.

Minionych kształtów żaden cud i cudotwórca nie wrócą do istnienia na dłuższą metę. Dlatego przyszłość Polski musi być na zupełnie innych podstawach oparta, jeżeli mamy wierzyć w trwałość tej Polski. Zupełnie nowe siły wystąpiły na arenę życia społeczeństw w całym świecie. W Polsce nie może być inaczej jak gdzie indziej, a tymi siłami to warstwy pracujące miast i wsi. One są historycznie powołane do tego, ażeby odegrać tę rolę w Polsce.

Każda siła polityczna w Polsce, która temu naturalnemu rozwojowi stawia przeszkody, niedobrze przysługuje się Ojczyźnie. Gromadzi na firmamencie chmury, które w takiej czy innej chwili mogą spaść w formie oberwania się chmury czy ulewnego deszczu, czy czego innego, ale odbije się to bardzo boleśnie na Polsce.

Proszę Panów, miałam referować budżet Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Budżet Ministerstwa Pracy jest budżetem nowożytnym w całym tego słowa znaczeniu. Nie ma przeszłości, a przynajmniej bardzo krótką przeszłość. To jest budżet, który w każdym Państwie zdobywać sobie musi pozycje w ciężkiej walce, ponieważ ma do czynienia z przeciwnikiem bądź co bądź silnym ekonomicznie, ma do czynienia z klasami posiadającymi. Kapitalizm po wojnie został boleśnie zraniony. Kapitalizm po wojnie powiada, że nie ma pieniędzy, przychodzi do Rządu i woła: Rządzie, daj pieniądze, a my będziemy kapitalistami. Łatwo jest być kapitalistą, jeżeli ktoś z kas rządowych ma być kapitalistą, to nie jest żadna sztuka. Kapitalizm w Polsce z patriotyzmem nie ma nic wspólnego, bo to nie jest kapitał polski, to są kapitały francuskie, angielskie, niemieckie. Kapitały często wrogie.

Jest sprawą wielkiej wagi, że rząd niektóre przedsiębiorstwa prowadzi w zakresie państwowym. A więc monopole, Chorzów, Tarnów, koleje, saliny [kopalnie soli] itd., że nie oddaje tego prywatnym kapitalistom i prowadzi sam. (Głos z sali: I dopłaca). Nie, nie dopłaca, monopole dają podstawowe dla Państwa dochody, a nawet najsłabsze przedsiębiorstwa dają jeszcze 1% zysku, który by kapitaliści schowali do kieszeni i powiedzieliby, że budują w Polsce przemysł. Nie jest tak, jak się zdaje Panu, że co jest pod kierownictwem państwowym – ja bynajmniej nie jestem zachwycona, i nikt tutaj z pp. senatorów z pewnością nie podejrzewa mnie, że z entuzjazmem odnoszę się do tego Rządu, ale każdy musi przyznać, że to jest droga, po której się idzie do uspołecznienia wszystkich narzędzi pracy i warsztatów pracy.

Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, oczywista rzecz, ma w swoim zakresie obronę interesów ludzi pracy. W jakim zakresie może bronić ludzi pracy. Ma 60 milionów budżetu nie na swoje cele, bo z tej sumy 25 mln (w poprzednim budżecie 34 miliony) są przeznaczone na utrzymanie bezrobotnych. Kto by uważał, że bezrobocie jest w Polsce przejściowe, to by się grubo pomylił. Najlepszy dowód, że przecież gospodarstwo ruszyło się, życie gospodarcze płynie troszeczkę szerszym korytem, a bezrobocie jest. Zapomina się o jednym rezerwuarze – o wsi polskiej, o tej wsi, na której jest nędza, o jakiej Panowie nie mają wyobrażenia. Bardzo bym pragnęła, żeby ktoś postawił wniosek, ażeby stworzyć komisję senacką, aby Panowie byli łaskawi pofatygować się na wieś i popatrzeć prawdzie w oczy, jak wygląda wieś polska, jaka jest bezgraniczna nędza na wsi polskiej. Ci ludzie żyją jakby jeszcze w okresie jaskiniowym, jakieś 300-400 lat odsunięci od kultury, o której może się mówić w Polsce. To jest dowód, dla którego bezrobocie w Polsce się nie zmniejsza. W tej chwili mamy na wsi 1 400 000 najemnych ludzi przy warsztatach pracy, a 6 250 000 członków rodziny, a my wiemy, że członek rodziny na wsi, kiedy podrośnie, chce uciec z tego piekła, jakie jest na wsi, idzie do miasta. I liczba ta nie będzie się zmniejszać, a przynajmniej pozostanie na tym samym poziomie.

Wysoka Izbo, można włożyć szkiełko różowe i patrzeć na świat różowo i można się pocieszać, że to bezrobocie nie jest groźne. Ale Szanowni Panowie, statystyka, którą prowadzi Ministerstwo w sprawach bezrobotnych, to jest wielka komedia omyłek. Kto tam jest bezrobotny? Na moją ocenę, a ja mam prawo powiedzieć, że znam Polskę robotniczą, jest w tej chwili w Polsce przeszło 1 500 000 ludzi, którzy nie mają egzystencji. Pracują na wsi w sezonowych robotach po 3, 4 miesiące i poza tym nie mają żadnych dochodów. (Głos z sali: Po 60 halerzy dziennie dostają). Ja już nie mówię o wynagrodzeniu, ale oni nie mają warsztatu pracy, nie mają możności zarobienia. Szanowni Panowie, i czy można sobie wyobrazić, że to jest możliwe na długą metę, że ci ludzie będą ze spokojem znosili piekło tych udręczeń. Jest to krótkowzroczna polityka obliczona nawet nie na jedno pokolenie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Ministerstwo Pracy ma faktycznie na wszystkie swoje potrzeby 35 milionów, to jest kropla w morzu potrzeb tego Ministerstwa. To jest markowanie, że się coś robi, wobec zagranicy, no i wobec tej opinii w kraju, która się tymi sprawami interesuje.

135 inspektorów pracy ma zwiedzić wszystkie zakłady, które stoją poniżej wszelkiego dopuszczalnego poziomu. To są warsztaty, w których się wylęga gruźlica, które są siedliskiem chorób, warsztaty bez światła, w podziemiach. Wiem, że człowiek w Polsce nic nie znaczy; rodzi się pół miliona ludzi co roku, więc każdy wie, że w tym wypadku podaż i popyt ma uzasadnienie, skoro tego towaru jest tak niesłychanie dużo. Oczywista rzecz, że o niego nie potrzeba się troszczyć, dlatego że armia zawsze znajdzie rekruta, fabrykanci swych robotników, a wszyscy inni mogą żyć tak czy inaczej. Urządza się w Polsce wprawdzie „Dzień Matki”, urządza się różne uroczystości, daje się kwiatki, lilijki, ale przecież to nie jest poważna sprawa, w ten sposób tego załatwić nie można.

Wysoki Senacie, chciałabym, ażeby Panowie na jedną chwilę chcieli pomyśleć kategoriami w tej chwili obowiązującymi każdego odpowiedzialnego człowieka. Gromadzi się bez przerwy w ciągu 10 lat wielki rezerwuar niezadowolenia. Szanowni Panowie, mogę z całą powagą powiedzieć, że spokój, który jest w Polsce, to jest zasługa lewicy polskiej. Wszyscy rozumieją bardzo dobrze – PPS, stronnictwo „Wyzwolenie” i Stronnictwo Chłopskie, że niepodległość i byt Państwa Polskiego to jest kwestia życia i śmierci klas robotniczych, dlatego ta polityka, która może niejednemu nie bardzo obeznanemu z życiem politycznym wydawać się za mało radykalną, ale z naszej strony jest to polityka salwowania interesu Państwa, które dla klasy robotniczej jest podstawowym interesem. Kapitaliści wszędzie się będą czuli dobrze, ale robotnicy mogą tylko w wolnym demokratycznym kraju czuć swoją przyszłość i łączność z tym krajem.

I dlatego na przedstawicielach klasy robotniczej spoczywa ta ciężka troska o byt i istnienie Państwa i to jest tytuł, że powiadam: mamy dosyć tego lizania cukru przez szybę, bo nikt nie wie, jak taki cukier lizany przez szybę smakuje, nie wie, czy jest słodki czy kwaśny. My powiadamy, że chcemy w Polsce rządzić, że mamy prawa w Polsce z tytułu wsi i miasta, z tytułu pracy, jaką temu Państwu dajemy, i z tytułu całej walki o niepodległość. Dlatego najwyższy czas skończyć ze skromnością. Panowie muszą zrozumieć, jak w tej chwili sprawa się przedstawia i dlatego wszelkie zakusy odegrania się na jesieni, wszelkie zakusy zmiany konstytucji, zmiany ordynacji wyborczej mogą wywołać w Polsce burzę, o jakiej się naprawdę nikomu nie śniło. Tej pozycji bronić będziemy do upadłego, bo to jest pozycja, po której klasa robotnicza chce iść drogą rozwoju tam, gdzie jest jej historyczne przeznaczenie. Tej pozycji żadnym czarodziejskim słowem, żadnym frazesem o zgodzie narodowej nie pozwolimy zaciemnić. Byłabym bardzo zadowolona, ażeby mogła zaistnieć jedność narodowa. Nie jestem osobiście bojownikiem w tym znaczeniu, że chciałabym wszystko burzyć. Chciałabym budować. Moja partia jest partią budującą Państwo, ale na naszych grzbietach nie pozwolimy ludziom i grupom społecznym, które do tego nie mają żadnego tytułu, żeby przez zmianę Konstytucji i ordynacji wyborczej mogli zabrać stanowiska, które im się wcale nie należą. Budżet Ministerstwa Pracy jest zwierciadłem tego, że klasa robotnicza w tej chwili w Polsce nie ma ani cienia władzy w ręku. Wprawdzie nikt nie ma władzy, ale i klasa robotnicza jej nie ma. Ministerstwo nie może rozwinąć żadnej absolutnie działalności. Mogłabym tutaj zagrać na strunach liryzmu i rozczulić wszystkich Panów do łez, bo jak się mówi o dziecku, to wszyscy są ogromnie wrażliwi, nie mam jednak tych zamiarów. Powiem tylko, że z funduszów Ministerium Pracy i Opieki Społecznej na utrzymanie jednego dziecka w zakładzie prywatnym idzie aż 16 groszy na dzień, jeżeli instytucje się zgłaszają i proszą o subwencję; powiem dalej, że w zakładach prowadzonych przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej 3400 dzieci na 42 000 jest chorych na gruźlicę, dlatego że nie mają odpowiedniego pożywienia, to oczywista rzecz ta ludzi wzrusza. Ale proszę Panów, jesteśmy świadkami takiej nędzy, chodzimy po Warszawie, na każdym kroku spotyka się tu dziada, tam żebraka, inwalidę bez nogi lub bez ręki, do tego przyzwyczailiśmy się i nikogo to już tak bardzo nie rozczula. Ale proszę Panów, procent budżetu w Min. Pracy i Opieki Społecznej jest dowodem, jak do tych spraw najżywotniejszych ustosunkowują się w tej chwili sfery rządzące.

Jeżeli weźmiemy fundusze, jakie Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej ma na cele emigracyjne, to znowu musimy przyjść do przekonania, że lud roboczy jest w Polsce traktowany w całym tego słowa znaczeniu po macoszemu. Zdaje mi się, że leży w interesie całego narodu, ażeby te sprawy uległy gruntownej zmianie. Ale one nie mogą ulec zmianie żadnym frazesem, żadnym zaklęciem. I gdybym ja do Panów mówiła złotymi słowami, to takie sprawy nie zmieniają się na płaszczyźnie rozmów, to są sprawy, które się zmieniają na płaszczyźnie sił społecznych. Klasa robotnicza musi wytworzyć i wytwarza taką siłę i idzie po tej drodze siły i te wszystkie frazesy nie mają żadnego znaczenia, bo klasa robotnicza rośnie w siłę na wsi i w mieście, budzi się ten żywioł ogromny, silny i idzie tylko o to, aby on doszedł do władzy drogą demokracji, naturalnego rozwoju, żeby mu nie stawiać zapór i zatorów, bo rozbijanie przeszkód nie odbywa się już z termometrem w ręku, tylko w daleko gorszych, cięższych warunkach, których oby Polska nigdy nie potrzebowała przeżywać. To jest życzenie, które wypowiadają wszyscy ludzie odpowiedzialni, ale nie widzimy absolutnie, aby ze strony Rządu w tym kierunku były czynione pociągnięcia, które by klasie robotniczej dały rzeczywiście tę nadzieję zmiany, tę nadzieję, że będzie jej lepiej i że rzeczywiście stopa zarobkowa nie będzie wynosiła 100 zł miesięcznie.

Zapytuję Szanownych Panów Senatorów, czy można żyć za 100 zł miesięcznie. (Głos z sali: Nie można). 14 milionów ludzi w Polsce to są ludzie pracy, a z tego 3/4 to są nędzarze, w ścisłym tego słowa znaczeniu, nędzarze straszliwi. Dzieci ich żyją w nieprawdopodobnej nędzy. A kto jest za to odpowiedzialny? I dlatego Szanowni Panowie sprawa ta wymaga bardzo głębokiego przemyślenia; ona wymaga bardzo prędkiej naprawy; żeby nie była za późno. Polska wieś nie jest dziś tą cichą polską wsią, opisaną przez naszych poetów; tam wre tak, jak z tego Panowie nie zdają sobie sprawy. Ta ludność bezrobotna wsi, która nie może wyjechać, która nie może wyemigrować, to jest element w tej chwili groźny, ale dlatego, że nie ma co jeść.

Podczas akcji wyborczej, kiedy przejeżdżałam wsie i miasta, widziałam taką nędzę, o której ja, która całe życie swoje związałam z klasą robotniczą, nie miałam pojęcia, ponieważ mieszkałam na Śląsku, gdzie stopa życia jest wyższa, i powiedziałam sobie, nie, to są święci ludzie, każdy z nich powinien dostać order, order Odrodzenia, albo jakiś inny specjalny order. (Głos z sali: Połowę nieba zapełnią). To jest daleka droga, nim się dostaną do nieba. Ja wolę realne rzeczy na ziemi. Ci ludzie powinni być specjalnie dekorowani.

Miałam mówić w sprawie resortu, ponieważ ta przecież nie ma właściwie dyskusji budżetowej, jest tylko, że tak się wyrażę, roztrząsanie sumień, tak można by nazwać tę debatę, uważałam za swój obowiązek w imieniu klubu, do którego mam zaszczyt należeć, tych kilka słów powiedzieć w tym przekonaniu, że jednak znajdą się może tutaj odpowiedzialni ludzie, którzy będą rozumieli, że do rozgrywki na szkodę klasy robotniczej iść nie wolno, ponieważ ta rozgrywka mogłaby przynieść Polsce ciężkie, niepowetowane szkody.

Dorota Kłuszyńska


Powyższy zapis przemówienia Doroty Kłuszyńskiej pierwotnie ukazał się w piśmie „Głos Kobiet”, wydawanym przez PPS, nr 7/1928, lipiec-sierpień 1928 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Rysunek wykorzystany w tekście pochodzi z PPS-owskiego czasopisma „Tydzień Robotnika”.

 
↑ Wróć na górę