Marian Nowicki
Przemówienie sejmowe w sprawie podatków
[1928]
Wysoki Sejmie! Związek Parlamentarny Polskich Socjalistów w sprawie wszelkich podatków nie może traktować rzeczy z punktu widzenia politycznego. Zdobycie przez Państwo funduszów, które są Skarbowi potrzebne, jest dla nas zawsze zagadnieniem, do którego podchodzimy z punktu widzenia rzeczowego. Sprawa równomiernego rozłożenia podatków na wszystkie gałęzie produkcji w Polsce jest dla nas bardzo ważna. Nie możemy też uznać tej argumentacji, że Polska, jako kraj rolniczy, powinna właśnie rolnictwo uwolnić prawie całkowicie od podatków i że 9/10 wszystkich podatków winne pokrywać miasta. Takie stanowisko, naszym zdaniem, jest najzupełniej nieuzasadnione i z tego względu wszelkie projekty, zmierzające do zreformowania w ogóle systemu podatkowego zawsze z radością witamy.
Jeżeli chodzi o podatek gruntowy, to naszym zdaniem wymaga on już od dłuższego czasu zreformowania. W podatku tym widzieliśmy bardzo wiele wad. Najważniejszą z nich jest przestarzała klasyfikacja gruntów, która powoduje, że za grunta bardzo liche nieraz płaci się bardzo wysoki podatek, i odwrotnie. Prócz tego za minus podatku gruntowego uważamy jego charakter kontyngentowy, tj. że gminy, mając przydzielony kontyngent podatku, rozkładają go na poszczególne gospodarstwa. Następnie, w ustawie gruntowej zauważamy brak ustalenia minimum wolnego od podatku, wskutek czego włościanie, którzy nie mogą się na swoim skrawku ziemi utrzymać, a podatek gruntowy muszą płacić, muszą poza swoim gospodarstwem zarabiać, ażeby wnieść opłaty podatkowe. Dalej, dużą wadą obecnego podatku gruntowego jest zbyt szybki spadek degresji i zbyt powolny wzrost progresji, wskutek czego dochody z tego podatku ma Skarb Państwa zbyt małe i niewystarczające.
Gdy Rząd wystąpił z projektem zmiany systemu podatku gruntowego, przypuszczaliśmy, że będzie to rzeczywiście zmiana systemu, ale okazuje się, że w projekcie rządowym o zmianie systemu i o usunięciu wad w ogóle nie ma mowy.
Proszę Panów! Przede wszystkim motyw, którym się Rząd kierował, zgłaszając dodatkową nową ustawę o podatku gruntowym i o podatku budynkowym, motyw ten naszym zdaniem całe to przedłożenie spycha na tory wybitnie polityczne. Twierdzenie, że Rząd musi podwyższyć podatek gruntowy i wprowadzić podatek budynkowy dlatego, że urzędnicy mają zbyt niskie płace i że właśnie z tego podatku chce podnieść płace urzędnicze, naszym zdaniem nie wytrzymuje najmniejszej krytyki. Bo Skarb Państwa jest jeden i nie można myśleć np. o tym, aby dochody z folwarków pokrywały rozchody Ministerstwa Rolnictwa, aby dochód z produkcji węgla pokrywał rozchody Ministerstwa Przemysłu i Handlu itp.
Nie można wyznaczać pewnych kategorii podatków, które by pokrywały specjalne wydatki państwa. Uważam, że Skarb Państwa jest jeden i wszystkie wydatki państwowe, jakie są konieczne, muszą być robione z tego Skarbu. Ale Rząd przychodzi do nas i powiada: albo Panowie uchwalicie ustawy krzywdzące włościaństwo, a za to my podwyższymy płace urzędnikom, albo Panowie tego nie uchwalicie, a wówczas płac urzędnikom nie podwyższymy, zwalając odpowiedzialność za to na Sejm; Rząd powie, że Rząd chciał, tylko Sejm nie chciał.
Gdyby nawet Sejm, kierując się tymi motywami, a bojąc się rozpętania agitacji przeciw temu lub innemu klubowi, w większości swej przychylił się do propozycji Rządu, to zapytuję się, co z tego będą mieli urzędnicy państwowi? Przecież ten podatek byłby rozpatrywany na jesieni, w środku zimy może byłby uchwalony, a tymczasem płace urzędników są dzisiaj tak niskie, iż podniesienie ich od zaraz jest rzeczą absolutnie konieczną. Czyż urzędnicy przy stałym wzroście drożyzny aż do środka zimy mieliby czekać na podwyższenie płac? Niewątpliwie wówczas znaleźliby się w jeszcze cięższym położeniu.
Przedłożenie rządowe przewiduje z dwóch podatków: gruntowego i budynkowego, całkowity dochód 164 milionów zł. Nie potrzebuję już mówić chyba, że w przedłożeniach rządowych te minusy, te wady, jakie istnieją w starej ustawie o podatku gruntowym, bynajmniej nie zostały zlikwidowane. Szukaliśmy choćby jednego punktu zaczepienia, ażeby można było traktować przedłożenie rządowe jako odskocznię, która by nam pozwoliła w komisji zaproponować zmiany zmierzające do udoskonalenia podatku gruntowego. Ale niestety ani jednego punktu w tym przedłożeniu nie znaleźliśmy, który by mógł posłużyć właśnie za taką odskocznię. Rząd nie tylko nic w swoim przedłożeniu nie reformuje, ale przeciwnie wprowadza bardzo szkodliwe, moim zdaniem, zmiany.
Przede wszystkim w dalszym ciągu podatek jest rozciągnięty na wszystkich właścicieli gruntów tak, że nawet właściciele kilku metrów gruntu, którzy całe swoje życie muszą spędzać na pracy u jakiegoś przedsiębiorcy czy większego właściciela rolnego, musieliby podatek gruntowy opłacać.
Następnie przedłożenie rządowe znosi całkowicie degresję i progresję podatku. I proszę sobie teraz przeliczyć. Włościanom ma się znacznie podwyższyć stawki podatku przez zniesienie progresji i degresji, tak, że od razu zasadnicze stawki podniosą się o około 150%, natomiast ziemianie jednocześnie mają otrzymać stawki zasadnicze obniżone w przybliżeniu o 25%. Otrzymane w ten sposób stawki zasadnicze mnoży się przez 2, lub dodaje się 83% zależnie od dzielnicy. Widzimy więc, że w podatku gruntowym ma nastąpić znaczne obciążenie drobnej własności rolnej, z uwolnieniem od tego obciążenia wielkich obszarników.
Proszę Panów, przedłożenie rządowe przewiduje, że przeciętny podatek gruntowy, po zniesieniu degresji i progresji, ma wynosić 5 zł 54 gr., podczas gdy ziemianie w tej chwili według zdania p. Jana Steckiego płacą przeciętnie około 8 zł z 1 ha. Ale płyną z tego jeszcze dalsze konsekwencje. Podatek gruntowy jest tym podatkiem podstawowym, według którego wymierza się wszystkie inne podatki. Nowa ustawa przewiduje, że wszystkie inne podatki, tak państwowe, jak i komunalne mają wynosić maksymalnie 125% podatków gruntowych. Zresztą do tych 125% innych podatków nie wchodzą niektóre podatki, jak np. na poprawienie dróg, na leczenie ubogich itd., itd. Jeżeli teraz do tego znacznie podwyższonego podatku gruntowego dla małorolnych doliczymy jeszcze wzrost innych podatków w tym samym stosunku, co wzrost podatku gruntowego, to wtedy będzie chyba dla nas jasne, że przedłożenie rządowe [Głos z sali: Jest prowokacja]… prowokacją tego nie nazwę, ale bądź co bądź dowodzi ono po raz nie wiem który, że rząd obecny prowadzi politykę interesów wielkiego kapitału. Jeżeli chodzi o podatek gruntowy, to jest to wyraźnie polityka na korzyść ziemian.
Proszę Panów, zbyt mało miałem czasu, ażeby sobie przeliczyć dokładnie, jak wysoki musiałby być podatek gruntowy, aby całkowicie pokryć te 160 milionów złotych, których Rząd od Sejmu zażądał. Przeliczenie moje stosuje postulaty, zgłoszone przez nas, a mianowicie: że pewne minimum posiadania byłoby wolne od tego podatku, następnie, że degresja spadałaby stosunkowo wolno, a progresja wzrastałaby stosunkowo szybko. Wziąłem za podstawę, że średnio do 5 ha będzie tym minimum, które powinno być wolne od podatku gruntowego, ponieważ nie daje ono możności utrzymania, i uwzględniałem tylko gospodarstwa ponad 5 ha ziemi, obciążając je od 2 zł do 25 zł, zależnie od wielkości gospodarstw. Za podstawę do obliczenia wziąłem wyłącznie grunty orne. Otóż obliczony w ten sposób podatek dałby Skarbowi Państwa wprawdzie nie 119 000 000 zł, jak Rząd proponuje, ale 113 000 000 zł. Ale też w obliczeniach swoich nie wziąłem zupełnie pod uwagę łąk, sadów, lasów, nie wziąłem też pod uwagę nieużytków, które także powinny być opodatkowane, aby w ten sposób skłonić rolników do uprawy tych nieużytków. Gdybyśmy jednak obliczenia należności i z tych gruntów przeprowadzili, to by się okazało, że nie trzeba by wprowadzać już podatku budynkowego, bo już z danego podatku gruntowego mielibyśmy dochód, który by nie tylko pokrywał sumę proponowaną przez Rząd, ale dałby jeszcze sumę znacznie wyższą. Dlatego pragnęlibyśmy, aby projekt rządowy, zmierzający do powiększenia dochodu z podatku gruntowego, poszedł właśnie w tym kierunku, o którym tutaj mówiłem.
Proszę Panów. Czy wielka własność ziemska wytrzyma wyższe opodatkowanie gruntu? Moim zdaniem, bezwzględnie tak.
Pan Minister Reform Rolnych na posiedzeniu Komisji Budżetowej mówił nam o bardzo ciekawej ankiecie, przeprowadzonej w majątkach ziemskich. Mniej więcej połowa wszystkich gruntów ornych należących do wielkich właścicieli ziemskich została przez nich zgłoszona jako grunty nie podlegające parcelacji z tego względu, że są one uprzemysłowione. A więc jeżeli połowa wszystkich gruntów obszarniczych jest tak bardzo uprzemysłowiona, że nawet parcelowana być nie powinna, to chyba jest jeszcze jeden argument za tym, że podatek wyższy nie byłby uciążliwy [Głos z sali: Pan fałszywie zrozumiał]. To możliwe, ale jeżeli ja fałszywie zrozumiałem, a Pan dobrze zrozumiał, to proszę przyjść i powiedzieć, jak Pan zrozumiał. Jeżeli nawet staniemy na stanowisku, że dochodowość małej własności ziemskiej jest taka sama, jak wielkiej własności ziemskiej, czyli, że z 1 ha ziemi po opędzeniu wszystkich kosztów pozostaje na czysto 1 cetnar metryczny zboża, toć przecież ten, kto ma pół hektara, ma na czysto pół cetnara i oczywiście każde obciążenie podatkami jest dla niego bardzo ciężkie. Ten zaś, kto ma 100 hektarów, zbiera 100 cetnarów i wszelkie obciążenia podatkowe łatwiej może znieść, a ten, kto ma 1000 hektarów – ma 1000 centnarów, i znajduje się w znakomitym położeniu. A jak wygląda ten właściciel, który posiada 20 000 hektarów ziemi? [Głos z sali: Siedzi w Monte Carlo]. Mnie się wydaje, że rozpięcie podatku gruntowego ściąganego od małej własności w stosunku do ściąganego z wielkiej własności musi być bardzo znaczne, bo to tylko byłoby sprawiedliwe i to tylko dałoby nam możność dopływu do Skarbu Państwa zwiększonego dochodu z rolnictwa.
Jeżeli chodzi o podatek budynkowy, to będziemy głosowali przeciwko temu przedłożeniu rządowemu. Podatek ten w r. 1924 Sejm uznał za nieżyciowy i zniósł go. Jakie motywy przytacza Rząd, chcąc obecnie przywrócić ten podatek? Rząd dowodzi, że ten podatek został zniesiony ze względów polityczno-wyborczych, Nie wiem, czy tak było, ale do wyborów jeszcze było wówczas bardzo daleko.
We wszystkich stronnictwach od najbardziej lewicowych do najbardziej prawicowych zawsze zwracało się na to uwagę, że podatek budynkowy hamuje rozbudowę wisi, że powoduje budowę coraz mniejszych mieszkań, aby jak najmniej płacić tego podatku. Nie można go uznać za uzasadniony, gdyż płaciłby go nawet ten, kto ma nędzną lepiankę, a nie ma piędzi ziemi i wskutek tego rokrocznie przez całą zimę skrajnie nędzne życie prowadzi, ba, nawet ziemiankę można uznać za budynek. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że często przy lepiankach są bardzo nędzne skrawki ziemi, to przecież takich właścicieli budynków nie możemy uznać za powołanych do płacenia tego lub jakiegokolwiek innego podatku.
Proszę Panów, mnie się wydaje, że daleko słuszniejsze jest nakładanie podatku w stosunku właśnie do ilości posiadanych hektarów ziemi i nieporównywanie lepianek z pałacami, bo to byłoby w najwyższym stopniu niesprawiedliwe.
Przeciwko podatkowi budynkowemu opowiadamy się jeszcze z tego powodu, że dla wsi wielką bolączką jest rozproszkowanie podatków. Co kilka tygodni włościanin otrzymuje wezwanie, ażeby się stawił do zapłacenia podatku. Traci cały dzień roboczy, marnuje swoje siły na wystawanie w urzędzie w ogonku, ażeby zapłacić podatek. Scalenie podatków jest naszym zdaniem jednym z najważniejszych postulatów.
Proszę Panów, gdy jest mowa w ogóle o reformie całego systemu podatkowego, to nie ma bodaj stronnictwa politycznego w Polsce, które by nie domagało się scalenia podatków. Tymczasem w projekcie rządowym właśnie się je rozprasza. Z tych też względów Polska Partia Socjalistyczna nie może głosować ani za jednym, ani za drugim projektem.
Mam wrażenie, że umotywowałem dość jasno stanowisko Polskiej Partii Socjalistycznej. W związku z tym pozwolę sobie przedłożyć dwie rezolucje: ,,Sejm przechodzi do porządku dziennego nad przedłożeniem rządowym o podwyższeniu i wyrównaniu stawek podatku gruntowego i o podatku budynkowym”.
Ale ponieważ uważamy, że reforma podatku gruntowego jest konieczna, i że dochody Skarbu Państwa z tego źródła muszą się zwiększyć, przeto zgłaszamy drugą rezolucję:
„Sejm wzywa Rząd, by w najkrótszym terminie przedłożył nowy projekt ustawy o podatku gruntowym, który by przewidywał: 1) podwyższenie dochodów z podatku gruntowego, 2) zwolnienie od podatku włościan, których gospodarstwa nie wystarczają na utrzymanie rodziny, 3) stosowanie degresji i progresji tego podatku, 4) zniesienie systemu kontyngentowego tego podatku w b. zaborze rosyjskim, 5) przeklasyfikowanie gruntów co do ich wartości” [Głos z sali: Bardzo mądrze!].
Proszę Panów, na wypadek, gdyby Rząd w krótkim czasie podobnej ustawy wnieść nie zdołał, jestem upoważniony w imieniu mego klubu oświadczyć, że klub nasz sam postara się wnieść do Sejmu ustawę taką.
Marian Nowicki
Powyższy tekst to zapis przemówienia posła PPS Mariana Nowickiego na posiedzeniu Sejmu RP w dniu 22 maja 1928 r. Przedrukowujemy go za broszurą „PPS przeciw niesprawiedliwym podatkom. Mowy wygłoszone w sejmie imieniem Klubu PPS przez posłów Mariana Nowickiego i Zygmunta Piotrowskiego”, Nakładem Okręgowych Komitetów PPS w Koninie i Włocławku, brak daty wydania. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Publikowaliśmy już inny tekst Mariana Nowickiego: Robotnicza spółdzielczość mieszkaniowa
Marian Nowicki (1893-1960) – działacz społeczny, polityczny, związkowy i spółdzielczy. Jako 17-latek został członkiem PPS – Frakcja Rewolucyjna. Podczas I wojny światowej działał w PPS – Opozycja. Aresztowany i uwięziony przez władze carskie, uwolniony po trzech latach wskutek wybuchu rewolucji lutowej. Działał w Rosji w polskich strukturach socjalistycznych, wrócił do Polski jesienią 1918 r. Po odzyskaniu niepodległości działacz PPS, m.in. członek Rady Naczelnej przez całe międzywojnie, poseł na sejm, sekretarz utworzonego z inspiracji partii Związku Zawodowego Robotników Rolnych, redaktor naczelny PPS-owskiego dwutygodnika dla ludności wiejskiej – „Chłopska Prawda”, w roku 1933 współautor programu rolnego PPS. Działacz i teoretyk ruchu spółdzielczego, aktywny m.in. w robotniczej spółdzielczości spożywców, wybrany do 6-osobowej Sekcji Spółdzielczej Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego. Od roku 1932 prezes zarządu Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej – najbardziej znanego i udanego w międzywojniu projektu polskiej spółdzielczości mieszkaniowej, który łączył aspekt socjalno-bytowy z głęboką ideowością oraz konsekwentnym wcielaniem w życie idei demokratycznych i prospołecznych. Po zakończeniu okupacji hitlerowskiej zwolennik niezależności ruchu socjalistycznego od środowisk komunistycznych i sowieckich, współtwórca pomysłu Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej. Ostatecznie wstąpił jednak do „odrodzonej” PPS, został zastępcą przewodniczącego jej Rady Naczelnej. W latach 1947-1952 poseł na sejm. Na fali „odwilży” w 1956 r. został członkiem Komisji Gospodarki Komunalnej i Budownictwa przy KC PZPR oraz przewodniczącym Związku Spółdzielni Mieszkaniowych.