Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Mieczysław Niedziałkowski

PPS w czasie I wojny światowej

[1933]

Cztery lata wojny światowej stanowią odrębną, zamkniętą w sobie epokę tak samo w dziejach Polskiej Partii Socjalistycznej, jak i w dziejach całej Polski. Rozpoczęła się ta epoka w pamiętnych dniach lipcowych i sierpniowych r. 1914 – dobiegła końca w listopadzie r. 1918 w chwili, gdy powstał Tymczasowy Rząd Lubelski pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego. Rząd, który położył kres i konserwatywno-aktywistycznej koncepcji budowania Państwa Polskiego pod flagą Rady Regencyjnej i – zarazem – przeświadczeniu obozu narodowo-demokratycznego, że on właśnie, a nie kto inny jest naturalnym spadkobiercą klęski polityki reprezentowanej przez obóz aktywistyczny – polityki związanej nierozerwalnie z tzw. orientacją na rzecz zwycięstwa wojennego mocarstw centralnych.

W szkicu niniejszym dzielę cztery lata wojny na trzy okresy:

  1. Okres pierwszy od sierpnia r. 1914 do 5 listopada r. 1916; jest to okres odbudowy Polskiej Partii Socjalistycznej jako samodzielnego czynnika politycznego; obejmuje on z kolei dwa „podokresy”: a) dwanaście miesięcy władzy rosyjskiej w Warszawie; b) piętnaście miesięcy okupacji niemiecko-austriackiej na ziemiach dawnej Kongresówki aż do dnia proklamowania „wspaniałomyślnego manifestu dwóch cesarzy”;

  2. Okres drugi – pod względem czasu bardzo krótki – od 1916 r. do wybuchu rewolucji rosyjskiej w marcu r. 1917; jest to w całej polityce polskiej okres wahań, niepewności, „przewartościowywania wszelkich wartości”; symbolizuje go niejako Tymczasowa Rada Stanu;

  3. Okres trzeci od marca r. 1917 do listopada r. 1918, okres zaostrzającej się nieustannie walki PPS przeciwko okupacji niemiecko-austriackiej wraz z coraz to bardziej stanowczym występowaniem na plan naczelny zagadnień społecznych; rewolucja wisi w powietrzu; radykalizuje się POW; nowy powiew idzie przez świat; Henryk Barbusse marzy o „powszechnym powstaniu ludów”; PPS staje się znowu, jak w latach 1905-1906, partią masowego ruchu rewolucyjnego; i – wreszcie – wybucha rewolucja w Berlinie i w Wiedniu; Tymczasowy Rząd Ludowy w Lublinie otwiera nową epokę – epokę Polski Niepodległej w świecie powojennym, w świecie kryzysu kapitalizmu.

 

OKRES PIERWSZY

LIPIEC 1914 – LISTOPAD 1916

Tygodnie zamętu

Myśl teoretyczna Polskiej Partii Socjalistycznej obydwu odłamów: i odłamu CKR (J. Piłsudski, W. Jodko, L. Wasilewski) i odłamu „opozycji” (F. Perl, Wł. Kunowski, T. Arciszewski, J. Krzesławski) przewidywała od r. 1908 nieuniknioną – obiektywnie – konieczność wybuchu, w danych warunkach, wojny światowej. Mimo to, jak zawsze bywało w historii, wojna wybuchła „niespodzianie”; stopień przygotowania do niej opinii publicznej Polski okazał się bardzo nikły. Miarodajne instancje polityczne spóźniły się w stosunku do biegu wypadków. Polityka świadoma ustąpiła na razie w cień; odruchy zajęły pierwsze miejsce.

Odruchy zasadnicze były dwa: w Małopolsce Zachodniej – przeciwko Rosji, w Kongresówce i w Wileńszczyźnie – przeciwko Niemcom. W dn. 6 sierpnia strzelecka kompania kadrowa przekroczyła, idąc od Krakowa, granicę dawnego zaboru rosyjskiego; Piłsudski powziął decyzję samodzielnie, wyzwalając się w drodze niejako „zamachu stanu” spod kierownictwa politycznego Komisji Tymczasowej skonfederowanych stronnictw niepodległościowych (PPS, PPSD Galicji i Śląska, NZR, Związek Chłopski, Narodowy Związek Chłopski, Polskie Stronnictwo Ludowe Stapińskiego, Polskie Stronnictwo Postępowe Śliwińskiego i Lisiewicza), ogłaszając zarazem – zupełnie niepotrzebnie – o powstaniu jakiegoś fikcyjnego „Rządu Narodowego” w Warszawie. Strzelcy zajmują Kielce. Naczelna Komenda armii austriacko-węgierskich (AOK) zapowiada represje; następuje powołanie do życia Naczelnego Komitetu Narodowego; oddziały powstańcze Piłsudskiego wchodzą pod nazwą Legionów polskich w skład armii austriacko-węgierskich. Polska Organizacja Narodowa (PON), ad hoc stworzona organizacja polityczna oddziałów powstańczych Piłsudskiego, zawiera niefortunną umowę z dowództwem niemieckim w południowo-zachodniej połaci byłej Kongresówki (podpisali umowę W. Jodko i M. Sokolnicki).

„Od strony Krakowa” następują fakty dokonane, zaciemnione i pogmatwane na skutek tragicznej i dziwacznej jednocześnie epopei tzw. Legionu Wschodniego, rozwiązanego z inicjatywy działaczy narodowo-demokratycznych b. Galicji w drodze ze Lwowa do Krakowa. W każdym bądź razie wkroczenie „kompanii kadrowej” do Kielc miało za sobą:

a) PPS i PPSD, tzn. cały socjalizm niepodległościowy;

b) cały obóz tzw. narodowo-niepodległościowy (NZR, Narodowy Związek Chłopski, grupę „Zarzewia”, Organizację Młodzieży Narodowej);

c) część ludowców, całość demokratów i całość konserwatystów „krakowskich” w b. Galicji. Inaczej zupełnie rzecz się przedstawiała w Warszawie.

Podjęto wczesną jesienią r. 1914 próbę stworzenia „jednolitego frontu polskiego” (na zebraniu przedstawicieli wszystkich stronnictw PPS była reprezentowana przez Artura Śliwińskiego), ale nie dala ona z natury rzeczy żadnego wyniku; Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne, Stronnictwo Polityki Realnej (konserwatyści) przyjęły już bezwzględnie tzw. orientację rosyjską; obie warszawskie grupy postępowe (Zjednoczenie Postępowe i Polska Partia Postępowa) wypowiedziały się również za stanowiskiem przeciwko mocarstwom centralnym, chociaż bez ideologii słowianofilskiej, i z dużymi zastrzeżeniami, z powoływaniem się na państwa demokratyczne Europy Zachodniej. Koniec końców ustaliły się na ziemiach dawnego zaboru rosyjskiego dwie „orientacje”: rosyjska, bezsprzecznie dominująca, i legionowa, zamknięta na razie w drobnych stosunkowo pod względem liczebnym organizacjach ściśle zakonspirowanych.

W obozie socjalistycznym

Nie jest dziś żadną tajemniczą, że PPS w owym sierpniu, wrześniu i październiku r. 1914 nie zdołała jeszcze wrócić do sił po klęsce rewolucji 1905-1907 r. Znaczna część czynnych działaczy partyjnych przebywała w katordze, w więzieniach, na zesłaniu; część inna mieszkała na „bliskiej emigracji” w b. Galicji, część jeszcze inna na „emigracji dalekiej” w Europie Zachodniej. W samym „kraju” istniały tu i ówdzie kółka robotnicze, bądź związane nićmi konspiracyjnymi z CKR, bądź z „opozycją”; czerwcowe i lipcowe robotnicze ruchy rewolucyjne w Petersburgu nie odbiły się żywszym echem w Kongresówce. Związki zawodowe prawie nie istniały; jedyna legalna instytucja oświatowa – Towarzystwo Szerzenia .Wiedzy Przemysłowej i Handlowej – znajdowała się pod niemal wyłącznymi wpływami „lewicy” z T. Rechniewskim na czele.

W ciągu miesięcy jesiennych pierwszego roku wojny nastąpiło zjednoczenie ponowne sieci organizacyjnej CKR z siecią organizacyjną „opozycji”; Biuro Unii Młodzieży Postępowo-Niepodległościowej przysłało na uniwersytety rosyjskie grono młodych akademików, z których kilku stanęło od razu do „roboty” partyjnej; odnalazło się nieco dawnych stosunków; w Kielecczyźnie i w Zagłębiu Dąbrowskim wszczęli propagandę i pracę organizacyjną towarzysze z PPS i z PPSD, którzy wkroczyli na terytorium Kongresówki wraz z oddziałami strzeleckimi. Łączność poprzez fronty mogła być utrzymywana, rzecz prosta, z największymi tylko trudnościami.

Powoli organizacja zaczęła się rozszerzać i odbudowywać. Politycznie podporządkowywała się w pełni kierownictwu z tamtej strony frontu; w Warszawie powstał Tymczasowy Komitet Wykonawczy (Artur Śliwiński, Jadwiga Jaworowska, od wiosny r. 1915 Bolesław Czarkowski); Warszawski Okręgowy Komitet Robotniczy składał się z przedstawicieli kilku dzielnic oraz ze wspomnianej grupy młodzieży akademickiej (Br. Ziemięcki, T. Hołówko, M. Niedziałkowski, J. Czarnocki, J. Gromadzki, J. Tomorowicz). Zarysowujące się różnice pomiędzy I Brygadą a Komendą Legionów i NKN dochodziły w formie niejasnych jeszcze pogłosek; pojęcie „polityka legionowa” obejmowało wszelkie odcienie obozu niepodległościowego; Piłsudskiego, Sosnkowskiego, Sokolnickiego uważano jeszcze nieomal za ścisłych towarzyszy partyjnych.

Cztery inne ugrupowania socjalistyczne – SDKPiL, podzielona na dwa odłamy: tzw. Zarządu Głównego i tzw. Zarządu Warszawskiego – „lewica” PPS oraz Bund – w pierwszych miesiącach po wybuchu wojny nie wykazywały również żadnej większej aktywności politycznej; część „lewicowa” emigracji, przebywającej w b. Galicji i ma Zachodzie, przyłączyła się do ruchu legionowego; kierownictwo naczelne SDKPiL (R. Luxemburg, Tyszko) i Bundu było na razie zupełnie odcięte od Warszawy... I w tych środowiskach panowało z natury rzeczy zamieszanie. Po pewnym czasie utworzono rodzaj bloku czy porozumienia grup wymienionych; zajęły one postawę zasadniczo antywojenną, co oznaczało w praktyce „neutralność” w stosunku do powszechnych sporów „orientacyjnych”; główną energię skierowały na próbę legalnego i apolitycznego – przynajmniej pozornie – organizowania grup robotniczych dokoła akcji filantropijno-gospodarczej Komitetów Obywatelskich, dokoła ocalałych spółdzielni, zwłaszcza w okręgu łódzkim itp.

Cieniutka jeszcze i luźna sieć organizacyjna PPS związała się najściślej z Komendą POW, zwłaszcza od chwili, gdy objął ją zdolny, rozumny i kryształowo ideowy ob. Barski (Żuliński) po przedarciu się do Warszawy z ramienia sztabu Piłsudskiego. Politycznie utworzono zimą r. 1914-1915 „Komisję Porozumiewawczą lewicy niepodległościowej” (PPS, Związek Chłopski, który ogarniał „zaraniarzy” konspiracyjnie zorganizowanych i nieco socjalistów, należących jednocześnie do PPS, jak na przykład Związek Patriotów ze St. Thuguttem na czele, Unią Młodzieży Postępowo-Niepodległościowej); do Komisji    wchodził niejako z urzędu Komendant POW. Od wiosny r. 1915 zaczęła ona z inicjatywy Organizacji Warszawskiej PPS akcentować coraz silniej moment radykalizmu społecznego w swoich odezwach i hasłach; WOKR PPS, bądź co bądź odbudowany już, jak powiedziałem, w pewnym stopniu, w odezwie na dzień 1 maja 1915 r. wystąpił z programem Niepodległej Republiki Demokratycznej i radykalnych reform społecznych, przypominając niejako klasie robotniczej, że dawny, istotny program Partii trwa w dalszym ciągu w odróżnieniu od „ogólno-narodowych” i wyłącznie „orientacyjnych” deklaracji, dochodzących do Warszawy z tamtej strony frontu. Było to pierwsze, bardzo jeszcze słabiutkie, podkreślenie samodzielności ideowo-politycznej Polskiej Partii Socjalistycznej w stosunku do dowództwa I Brygady, uważanego wciąż jeszcze mocą tradycji i mocą... braku dokładnych i stałych informacji za kierownictwo polityczne całego ruchu, nieomal za część składową świata socjalistycznego.

Komitet Narodowy Polski

Ogromna – bez żadnej kwestii – większość społeczeństwa w dawnym zaborze rosyjskim stała swymi sympatiami aż do wczesnej wiosny r. 1915 po stronie polityki narodowej demokracji i Stronnictwa Polityki Realnej; obydwa te obozy utworzyły „Komitet Narodowy Polski”, reprezentujący w pierwszym stadium orientację wyraźnie rosyjską w imię programu zjednoczenia ziem polskich pod berłem cesarza Wszechrosji z mniej lub więcej szerokim ustrojem autonomicznym; krańcowe odłamy narodowej demokracji, jak „Gazeta Poranna 2 grosze”, galopowały aż do zupełnego prawie utożsamiania sprawy polskiej ze sprawą rosyjską i ze sprawą słowiańską (deklaracja Kół Polskich w Dumie Państwowej i w Radzie Państwa, popieranie zupełnie zresztą poronionej próby tworzenia tzw. legionów Gorczyńskiego, słynny artykuł pt. „Do łopaty” p. A. Sadzewicza, ogłoszony w lipcu r. 1915); na możliwość rewolucji rosyjskiej nie liczono podówczas w tych kołach wcale i zresztą nie życzono jej sobie; o interwencji na rzecz Polski ze strony mocarstw Zachodu nie mogło być mowy w okresie zwycięskiej ofensywy armii rosyjskich w głąb monarchii Habsburgów w okresie zwycięskiego odparcia pierwszej ofensywy Hindenburga na Warszawę; Komitet Narodowy Polski „stawiał” bez reszty na odezwę wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza, na wpływy dworskie, na grę z wyższą biurokracją piotrogrodzką; do liberalizmu rosyjskiego odnosił się nieufnie i niechętnie, między innym także na tle kwestii żydowskiej. Toteż narodowa demokracja dała KNP tłum, wolę, myśl, ale znaczną część reprezentacji i dyplomacji przekazała konserwatystom z margrabią Wielopolskim w pierwszym szeregu, jako ludziom mającym łatwiejszy dostęp do sfer dworskich. Były to krótkie miesiące oszałamiającego triumfu myśli politycznej ugodowców warszawskich...

Postępowcy pozostali na uboczu... Nie chcieli angażować się aż tak dalece po stronie orientacji zbyt jaskrawo rosyjskiej. Szczupła garstka inteligencji postępowej pod kierunkiem Stanisława Thugutta należała do obozu lewicy niepodległościowej (właściwie Związek Patriotów); ponadto istniały grupki bądź sympatyzujące – z zastrzeżeniami – z ruchem legionowym,

bądź po prostu niechętne jaskrawościom zwolenników orientacji rosyjskiej; słowem obóz warszawskiej inteligencji postępowej, o ile pragnął trwać w środku pomiędzy NKN i Legionami a KNP, nie odgrywał faktycznie roli politycznej.

Komitet Narodowy Polski osiągnął punkt kulminacyjny swojej przewagi w społeczeństwie w dniu zdobycia Przemyśla przez wojska rosyjskie. Ale i w owym już czasie rozczarowanie do owoców jego polityki żłobiło dla siebie drogi w opinii publicznej pod wrażeniem postępowania władz administracyjnych Kongresówki, hr. Bobrińskiego, generał-gubernatora Galicji Wschodniej, we Lwowie, pod wrażeniem faktu, że odezwa wielkiego księcia przebrzmiała, niby pusty dźwięk bez echa.

Wycofanie się Rosji z Kongresówki i z Wileńszczyzny

Miesiące letnie r. 1915 przyniosły ze sobą pierwszą głęboką zmianę w sytuacji ogólnej.

Przerwanie frontu pod Gorlicami rozpoczęło nową fazę wielkiej wojny na wschodzie. Fala milionowych armii rosyjskich jęła odpływać niepowstrzymanym potokiem i z Galicji i z Kongresówki. Wiara w zwycięstwo oręża rosyjskiego załamała się jakoś prawie od razu. Komitet Narodowy Polski musiał szykować się do ewakuacji. Polityka orientacji rosyjskiej, jako czynna polityka mas, traciła możność bytu. Z natury rzeczy ożywiła się równolegle propaganda antyrosyjska; masy zajmowały postawę coraz bardziej wyczekującą; obawa przed Niemcami, nerwowa ciekawość, co jutro przyniesie, niechęć do ustępującej Rosji – wszystko to połączone zostało ze sobą kreśląc obraz jedynej w swoim rodzaju atmosfery, którą uchwycił świetnie Edward Słoński w wierszu o „ziemi bezpańskiej, bez granic i bez miedz”,

W dniu, kiedy ostatnie patrole kozackie przejeżdżały cwałem przez mosty na Wiśle (o świcie 5 sierpnia 1915 r.), układ sił politycznych w Warszawie, a pośrednio i w całej Kongresówce wyglądał następująco;

  1. Komitet Narodowy Polski przebywał już w Rosji centralnej; na miejscu pozostawały, rzecz oczywista, masy organizacyjne Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego i część zwolenników Stronnictwa Polityki Realnej, z odmiennymi wszakże, niż przed niespełna rokiem hasłami politycznymi; nie pozytywna koncepcja czynnego poparcia Rosji, ale negatywna biernego oporu wobec ewentualnych prób popierania mocarstw centralnych występowała na plan główny;

  2. w tym punkcie następowało ponowne zbliżenie narodowych demokratów i realistów z odłamem inteligencji postępowej, skupionej w Zjednoczeniu Postępowym i w Polskiej Partii Postępowej; ułatwi to niebawem powołanie do życia Międzypartyjnego Koła Politycznego, reprezentacji wspólnej obozu tzw. pasywistów;

  3. obóz niepodległościowy, antyrosyjski, wzrósł na siłach, mógł już uchodzić za ruch masowy, zwłaszcza w Lublinie i dalej na południu Kongresówki; ogniskował się dokoła dwóch ośrodków:

a) lewica niepodległościowa w tym samym składzie, który wskazałem powyżej;

b) Konfederacja polska, organizowana trochę na wzór głośnej przed wojną idei F. Młynarskiego (J. Brzozy) o „państwie konspiracyjnym” przez część tzw. frondy („Goniec Poranny i Wieczorny”), przez działaczy NZR, Narodowego Związku Chłopskiego (A. Zawadzki), grupy „Zarzewia” (K. Popiel; tzw. młodzi „zarzewiacy”).

POW utrzymywała nadal kontakt najściślejszy z lewicą niepodległościową,

***

Do Lublina wkroczyły wojska austriackie, poprzedzane przez ułanów Beliny; do Warszawy wkroczyli Niemcy, nie poprzedzani przez żaden oddział legionowy. Barski zarządził mobilizację warszawskich oddziałów POW; kilkuset peowiaków zajęło Pałac Namiestnikowski, wywieszając na nim chorągiew narodową; WOKR PPS półjawnie zaczął urzędować w niewielkim lokalu przy ul. Bednarskiej; „Widnokrąg” Rzymowskiego i Hołówki oraz „Goniec” Grużewskiego wyszły bez cenzury. Jednego oczekiwano zewsząd: wyjaśnień, wskazań, aktów politycznych.

Kule rosyjskie dolatywały jeszcze na Krakowskie Przedmieście; próby, podjęte z inicjatywy, o ile mnie pamięć nie zawodzi, A. Śliwińskiego, by nastąpiła deklaracja zbiorowa przedstawicieli społeczeństwa na rzecz Niepodległości, spaliły na panewce. Od Piłsudskiego nadeszło wezwanie do nieprowadzenia werbunku do Legionów. Po krótkich wahaniach, po przełamaniu pewnych oporów, PPS i pozostałe grupy lewicy niepodległościowej wydały odpowiednią odezwę. Inna kwestia, że werbunek nie powiódłby się w ówczesnej sytuacji i mimo żadnego wezwania.

Pierwszy okres okupacji

Sytuacja prawna PPS ustaliła się na jakiś czas dość szybko, ale w formach niezbyt określonych. Partia nie stała się legalną organizacją polityczną w sensie pozycji Socjalnej Demokracji Niemiec albo Austrii nawet w dobie stanu wojennego – przestała jednak być organizacją ściśle zakonspirowaną, spiskową, jak przed dniem 5 sierpnia. Życie polityczne całej Kongresówki przybrało swoistą postać „pół-jawności”, umożliwiającej kształtowanie pewnych rodzajów ruchu masowego (zalążki związków zawodowych, uniwersytet ludowy, powstały na miejsce Towarzystwa Szerzenia Wiedzy Przemysłowej i Handlowej) z zachowaniem trochę dziwacznych „dekoracji” (nie wolno było, na przykład, ogłaszać jakichś deklaracji imieniem PPS, ale wolno było to czynić imieniem „socjalistów polskich”, albo „lewych marksistów” zamiast SDKPiL itp.). Istniała cenzura prasowa – prewencyjna i na ogół dość surowa. Polityka niemieckich władz okupacyjnych w tym pierwszym okresie forytowała w gruncie rzeczy postawę „lojalnej neutralności”, zajętą przez Komitet Obywatelski m. Warszawy z Ks. Zdz. Lubomirskim na czele, odnosiła się niechętnie, a nawet wrogo, do każdego przejawu publicznego samodzielnej polskiej działalności politycznej, chociażby wyraźnie antyrosyjskiej. Na południu Kongresówki, pod władzą austriacką, stosunki ułożyły się z punktu o wiele liberalniej pod każdym względem.

Warszawa dopiero po wkroczeniu wojsk niemieckich zdała sobie sprawę naprawdę z rozdźwięku wewnętrznego w obozie legionowym, ze znaczenia wzajemnej wojny podjazdowej między I Brygadą a Komendą Legionów i Departamentem Wojskowym NKN, z historii PON i jej likwidacji na rzecz NKN itd. Część inteligencji warszawskiej i prowincjonalnej stanęła od razu prawie po stronie tzw. orientacji austriackiej (Liga Państwowości Polskiej); drobna garsteczka pod egidą Wł. Studnickiego i grupy „frondy” („Goniec Poranny i Wieczorny”) przyjęła bezwzględną „orientację niemiecką” (niepodległe Państwo Polskie, choćby w bardzo szczupłych granicach, nie związane z Austro-Węgrami, „oparte” o Cesarstwo Niemieckie); jednolity politycznie obóz antyrosyjski rozdwoił się. PPS bez wahań akceptowała taktykę I Brygady, w istocie opozycyjną już w stosunku do okupantów, chociaż bez wyraźnego jeszcze planu politycznego, który by mógł określić w miesiącach jesiennych r. 1915 dalsze perspektywy dziejowe; a przede wszystkim skierowała energię i wysiłek na tworzenie masowego ruchu robotniczego w ramach ówczesnych „półjawnych” możliwości i, co stąd wynikało, na odbudowę własnej samodzielności politycznej, jako partii socjalistycznej, a nie tylko, jako „przybudówki” do dowództwa I Brygady.

Nastąpiła reorganizacja kierownictwa Partii na podstawie tradycyjnych zasad organizacyjnych. Centralny Komitet Robotniczy istniał już na kilka miesięcy przed zajęciem Warszawy przez Niemców pod kierunkiem Feliksa Perla, Tomasza Arciszewskiego, Mariana („Wojtka”) Malinowskiego; wchłonął on warszawski Tymczasowy Komitet Wykonawczy w osobie Bolesława Czarkowskiego („Leona”), kooptował bodaj F. Turowicza (A. Śliwiński przyłączył się do grup inteligencji postępowo-niepodległościowej); powstały prawidłowe, wybrane na konferencjach Okręgowe Komitety Robotnicze w Warszawie, wcześniej w Lublinie, Piotrkowie, Radomiu, Zagłębiu Dąbrowskim, w Łodzi, nieco później w Płocku, we Włocławku, w Siedlcach; Partia jęła zakładać lub wznawiać klasowe bezpartyjne związki zawodowe, rychło po krótkiej walce z „lewicą” i SDKPiL zdobyła większość w Uniwersytecie Ludowym Warszawy, w grudniu 1915 r. rozporządzała już na terenie Kongresówki przeszło 3000 zorganizowanych towarzyszek i towarzyszy. W pierwszych dniach stycznia r. 1916 odbył się w Piotrkowie tajny zjazd partyjny, który ustalił ostatecznie organizację Partii w nowych warunkach, jako „półjawnego” masowego stronnictwa klasy robotniczej, potwierdził konieczność ścisłej współpracy z PPSD Galicji i Śląska, wybrał nowy Centralny Komitet Robotniczy (F. Perl, T. Arciszewski, M. Malinowski. B. Czarkowski, Br. Ziemięcki) i nakreślił, nie zmieniając programu przedwojennego, bezpośrednie zadania polityczne Partii w danej sytuacji. Treść uchwał politycznych Zjazdu wyglądała następująco:

  1. PPS dąży do zdobycia w wyniku wojny Polski, jako państwa zupełnie niepodległego, a więc nie związanego organicznie z Austro-Węgrami i nie będącego taktyczną kolonią Niemiec;

  2. PPS popiera całkowicie akcję zbrojną Legionów, jako samodzielnego polskiego czynu orężnego, wymierzonego przeciwko caratowi rosyjskiemu;

  3. PPS rozwinie masową propagandę socjalistyczną, by stworzyć świadomą siłę z polskiego ludu pracującego, zdolną do skierowania kraju na drogę ustroju demokratycznego i radykalnych reform społecznych;

  4. PPS nie utożsamia się w swej polityce ani z NKN, ani z żadną inną instytucją z tzw. ogólno-narodowych, istniejącą, bądź też powstać mogącą w przyszłości. W ten sposób Zjazd dał wyraz swojej woli, by Partia stanowiła czynnik samodzielny w ogólnej polityce polskiej, zwłaszcza zaś w polityce obozu niepodległościowego, czy też lewicy niepodległościowej; przypieczętował zarazem fakt, że część dawnych przywódców (Piłsudski, W. Jodko, T. Filipowicz i inni) odeszła od ruchu socjalistycznego, przerzucając się do tak zwanej podówczas „roboty ogólno-narodowej”.

Na Zjeździe przebijały bardzo silnie momenty klasowe; jeszcze mocniej zaakcentowała je pozjazdowa Konferencja Warszawska w marcu 1916 r.; ona też sformatowała pierwsza ostrą rezolucję przeciwko postępowaniu władz okupacyjnych, w szczególności przeciwko niszczącej kraj polityce gospodarczej okupacji.

Przed aktem 5 listopada

Tymczasem w polityce niemiecko-austriackiej zachodziły pewne zmiany. Katastrofa armii rosyjskich w drugiej połowie r. 1915 przewyższyła, sądząc z dokumentów i wspomnień, drukowanych już po wojnie, najśmielsze nadzieje niemieckiego naczelnego dowództwa; z drugiej znowu strony sytuacja na froncie zachodnim budziła coraz dale idące obawy; w tych warunkach kierownicze koła wojskowe Niemiec jęły traktować sprawę Kongresówki nie tylko jako zagadnienie strategiczne i okupacji wojskowej, ale również jako zagadnienie polityczne, przede wszystkim pod kątem widzenia wyzyskania rezerwuaru ludzkiego w „guberniach Królestwa Polskiego” w charakterze siły zbrojnej, walczącej przeciwko Rosji po stronie mocarstw centralnych. Generał-gubernator Warszawy von Beseler, zachęcany usilnie i co do możliwości wojskowych przesadnie informowany przez szczupłe grono polityków polskich – zwolenników „orientacji niemieckiej” – działał bardzo energicznie w tym kierunku od marca-kwietnia 1916 r.

Jednocześnie po ofensywie wiosennej gen. Brusiłowa na Łuck i po klęsce, jaką poniosły wtedy wojska austriackie, waga gatunkowa Austro-Węgier w polityce wschodniej mocarstw centralnych spadła; toteż – wbrew wysiłkom Wiednia – tzw. rozwiązanie austriackie sprawy polskiej (przyłączenie Kongresówki do Galicji w roli trzeciego zasadniczego członu monarchii Habsburgów) ustępowało stopniowo z placu na rzecz koncepcji małego Państwa „samodzielnego” pod protektoratem niejako obydwu mocarstw centralnych. Zaznaczyła się pewna „konkurencja w liberalizmie” (bardzo zresztą „delikatnym”) i w Warszawie, i w Lublinie – siedzibie naczelnych władz okupacji austro-węgierskiej.

W dn. 3 maja 1916 r. zezwolono na obchody publiczne i nawet na pochody związane z rocznicą Konstytucji majowej. PPS postanowiła skorzystać ze sposobności, by policzyć swe siły w legalnym wystąpieniu masowym i zorientować się w nastrojach „ulicy” w stosunku do Partii. Według naszych obliczeń ówczesnych, pochody pod czerwoną chorągwią PPS skupiły w całej Kongresówce do 15 000 robotników i robotnic; publiczność przyjmowała je bardzo gorąco.

W miesiącach letnich władze obydwu obszarów okupowanych zarządziły wybory do rad miejskich na podstawie kurialnego systemu wyborczego; kuria czwarta, niekiedy piąta, obejmowała szersze warstwy pracujące (kurie „wyższe” składały się z różnych grup klas posiadających). Tu po raz pierwszy partie socjalistyczne zmierzyły się ze sobą i z Narodowym Związkiem Robotniczym oraz z działającym wtedy solidarnie obozem chrześcijańsko-narodowo-demokratycznym w mniej więcej jawnej kampanii wyborczej. Odbywały się wiece; przemawiano na nich z równą w zasadzie, chociaż mocno ograniczoną, swobodą; aresztowań mówców było stosunkowo niewiele; nikt nie dosypywał i nie kradł nikomu głosów. Przewagę ogólną miały listy „narodowo-chrześcijańskie”; ale w samym obozie socjalistycznym PPS, kandydująca pod nazwą „lista socjalistów polskich”, odniosła walny triumf; liczba głosów, oddanych na PPS okazała się prawie wszędzie, z wyjątkiem części okręgu łódzkiego, podwójną w stosunku do liczby głosów uzyskanych razem przez obydwa odłamy SDKPiL, przez „lewicę” PPS i przez Bund. W Warszawie myśmy mieli okrągło 12 000, tamte cztery partie 6000. Tow. tow. T. Arciszewski i N. Barlicki weszli do pierwszej stołecznej Rady Miejskiej.

Do prób natomiast masowej akcji klasowej władze okupacyjne odnosiły się bardzo wrogo. W manifestacji 1 maja 1916 roku, zorganizowanej przez OKR PPS, w Warszawie w Alejach Ujazdowskich, wzięło udział kilkuset robotników, rozpędzonych bardzo gwałtownie przez policję niemiecką przy pomocy wojska. Strajk tramwajowy, prowadzony przez PPS w Warszawie w maju 1916 r., spowodował surowe represje i bardzo liczne aresztowania; wtedy wysłano – między innymi – do obozu jeńców Br. Ziemięckiego; ja wykręciłem się trzema tygodniami Pawiaka, głównie dzięki samorzutnej interwencji Wł. Studnickiego.

Pod koniec sierpnia „decyzje polityczne” wisiały w powietrzu. Było rzeczą jasną, że nie zapadną one w myśl życzeń Wiednia; przewaga Niemiec w koalicji mocarstw centralnych nie podlegała już żadnej, nawet zakulisowej, dyskusji.

We wrześniu zebrała się w Dąbrowie Górniczej Konferencja krajowa PPS. Ustaliła ona pogląd Partii na zarysowującą się sytuację:

  1. ewentualne proklamowanie przez mocarstwa centralne w takiej czy innej formie niepodległości Polski należy rozumieć jako etap w toczącej się walce o niepodległość rzeczywistą;

  2. nie należy pod żadnym pozorem akceptować jakichkolwiek decyzji jednostronnych mocarstw centralnych w sprawie granic przyszłej Polski niepodległej ;

  3. PPS wysunie hasło Polskiej Republiki Ludowej i zasadę, że tylko Sejm wybrany w głosowaniu powszechnym, równym, tajnym, bezpośrednim i stosunkowym, może być pełnoprawnym gospodarzem kraju i szafarzem polskiej krwi;

  4. PPS zaostrzy i pogłębi propagandystycznie hasła społeczne, w szczególności wysunie hasło reformy rolnej z wywłaszczeniem ziemi obszarniczej bez odszkodowania, częściowo przez oddanie jej we władanie małorolnym i bezrolnym. Centralny Komitet Robotniczy został uzupełniony przez wybór M. Niedziałkowskiego i A. Landy’ego. Nieco później CKR na mocy upoważnienia Konferencji kooptował Wł. Kunowskiego, który świeżo wrócił z Rosji, przywożąc szereg wiadomości o wzrastającym w państwie carów ruchu rewolucyjnym; B. Czarkowski natomiast stopniowo usunął się od pracy w CKR; inni członkowie CKR, wybrani na zjeździe piotrkowskim, pozostali ci sami.

***

Minęły niespełna dwa miesiące i nadszedł 5 listopad r. 1916.

 

OKRES DRUGI.

OD DN. 5 LISTOPADA R. 1916 DO WYBUCHU REWOLUCJI ROSYJSKIEJ

Proklamowanie tzw. aktu dwóch cesarzy z dn. 5 listopada 1916 r. poprzedzone zostało przez wyjazd do Berlina i Wiednia „delegacji” z kilku działaczy społecznych i politycznych b. Kongresówki z dr Brudzińskim, rektorem świeżo odbudowanego – właśnie pod tchnieniem owej „liberalnej” fali w polityce mocarstw centralnych – uniwersytetu polskiego w Warszawie i zarazem pierwszym prezesem Rady Miejskiej stolicy na czele. „Delegacja” reprezentowała koła „aktywistyczne”. Czy władze okupacyjne prowadziły uprzednio jakieś rokowania z tą grupą polityków w sposób odpowiedzialny? Czy były jakiekolwiek obopólne zobowiązania? Te kwestie historyczne nie są jeszcze dotychczas ustalone i wyjaśnione. W każdym bądź razie Polska Partia Socjalistyczna w rokowaniach takich, o ile one istniały, udziału nie brała, deklaracja zaś, złożona przez Brudzińskiego wobec kanclerza Rzeszy Niemieckiej i wobec wspólnego ministra spraw zagranicznych Austro-Węgier, zawierała w formie dość ogólnikowej stwierdzenie, że jedyne rozwiązanie sprawy polskiej – to niepodległość, po czym wypowiadała się wyraźnie przeciw Rosji, trochę mniej wyraźnie na rzecz oparcia przyszłej Polski o mocarstwa centralne. Odpowiedzi ministrów były także ogólnikowe. Ze stanowiska Berlina i Wiednia chodziło tu najwidoczniej o posunięcie propagandowe wobec opinii publicznej krajów neutralnych, a zwłaszcza Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, nie zaś o „sojusz” z państwem w danej chwili nie istniejącym nawet na papierze.

Dzień 5 listopada

Sama uroczystość ogłoszenia „niepodległości Królestwa Polskiego” odbyła się urzędowo w .Warszawie i w Lublinie jednocześnie. Tu gen. Beseler, tam gen. Kuk. generał-gubernator okupacji austriackiej, odczytali tekst manifestu dwóch cesarzy w obecności licznie zebranych przedstawicieli społeczeństwa polskiego – partii politycznych, zrzeszeń zawodowych i oświatowych, samorządów itp. W Warszawie wołano w odpowiedzi: „Niech żyje Polska!”. W Lublinie p. J. Stecki, wódz ziemiaństwa, uważany wtedy za bojowego narodowego demokratę, późniejszy, po przewrocie majowym z r. 1926 wybitny senator BBWR, wyrwał się z okrzykiem na cześć „wspaniałomyślnych monarchów”.

Manifest proklamował „Królestwo Polskie jako monarchię dziedziczną”. Jednakże podczas popołudniowych manifestacji ulicznych i w Warszawie, i na prowincji, padały wciąż – zgodnie z wezwaniem CKR PPS – hasła: „Niech żyje Republika demokratyczna!”. Na placu teatralnym w stolicy w czasie uroczystego posiedzenia Rady Miejskiej ogromny tłum śpiewał „Czerwony Sztandar”.

Bo właśnie dzień 5 listopada wykazał, że PPS w ciągu kilkunastu miesięcy ubiegłych zdołała już wytworzyć w warunkach półlegalnych prawdziwy ruch masowy i że w miastach stanowi jedyną realną siłę lewicy niepodległościowej, której odłamy tzw. inteligenckie nie wykroczyły, względnie wykroczyć nie umiały, poza pewne, na ogół zamknięte w sobie środowiska inteligencji zawodowej. POW obejmowała wtedy prawie wyłącznie młodzież akademicką i wyższych klas szkół średnich. Toteż entuzjazm – dość szeroki – który wybuchł w dn. 5 listopada wśród części wcale znacznej ludności miejskiej (miał on swe źródło w naiwnym przeświadczeniu, że niepodległość stanie się niezwłocznie faktem oczywistym), skupił się z natury rzeczy dokoła PPS, jej haseł i jej postulatów. Hasła te i postulaty, nakreślone podczas wrześniowej Konferencji krajowej w Dąbrowie Górniczej – sformułował Centralny Komitet Robotniczy w specjalnym manifeście do polskiego ludu pracującego z datą również 5 listopada; były to:

  1. niepodległa prawdziwie Republika demokratyczna;

  2. radykalne reformy społeczne;

  3. Sejm z wyborów pięcioprzymiotnikowych – jedyny gospodarz Polski niepodległej;

  4. Rząd, powołany przez Sejm i odpowiedzialny przez nim;

  5. Rząd tymczasowy celem objęcia administracji, raczej – dla stworzenia jej i dla zwołania Sejmu. Żywioły skupione dokoła Międzypartyjnego Koła Politycznego, przyjęły akt 5 listopada niechętnie, nawet wrogo, jako „jednostronne przesądzanie sprawy polskiej”. Entuzjazm bez zastrzeżeń ujawnili w swoich wystąpieniach publicznych „aktywiści orientacji niemieckiej”; zwolennicy orientacji austriackiej akceptowali manifest dwóch cesarzy na zewnątrz radośnie, w istocie zaś nie zamierzali rezygnować ze swej zasadniczej koncepcji.

Trzeba – wreszcie – przypomnieć, że równocześnie ukazała się zapowiedź cesarza Austrii wyodrębnienia Galicji.

Pierwsze starcia

Nastąpiły one dosłownie nazajutrz po uroczystościach 5 listopada. By je ocenić właściwie i zorientować się w ich charakterze dzisiaj – po upływie szesnastu przeszło lat – należy, choćby bardzo pokrótce, uprzytomnić sobie ówczesną sytuację polityczną na podstawie znanych teraz dokumentów, pamiętników, wspomnień osobistych, monografii. Kierownikiem oficjalnym polityki nie tylko Niemiec, ale – od miesięcy letnich 1915 r., a zwłaszcza od czasu ofensywy wiosennej z r. 1916 Brusiłowa w stosunku do Wojsk austro- węgierskich – i pozostałych mocarstw centralnych był kanclerz Rzeszy, wtedy jeszcze Bethmann-Hollweg. Faktycznie wzrastał z każdym nieomal dniem wpływ polityczny Naczelnego Dowództwa niemieckiego. Bethmann-Hollweg zdawał sobie jednak sprawę, że położenie ogólne Niemiec wygląda, mimo zwycięstwa militarne, wręcz tragicznie. O ile sądzić wolno, oceniał on w dużym stopniu wszystkie niebezpieczeństwa, tkwiące w fakcie załamania się pierwotnego niemieckiego planu strategicznego na wybrzeżach Marny jesienią r. 1914; sam popełnił w pierwszych dniach wojny błąd kolosalny i katastrofalny, przypuszczając lekkomyślnie, że Wielka Brytania zachowa neutralność. W r. 1916 działał gorączkowo, nerwowo i niekonsekwentnie. Atakowano go ze wszelkich stron. On – człowiek bardzo ambitny – bronił swojej pozycji u steru rządów. Bronił, przystosowując się w miarę możności do żądań i projektów Naczelnego Dowództwa. Naczelne Dowództwo pod wrażeniem dziwacznie optymistycznych raportów gen. Beselera domagało się takich kroków politycznych w stosunku do Kongresówki, które by dały w rezultacie mocarstwom centralnym silną armię polską na froncie wschodnim, co by dało z kolei odpowiednie wzmocnienie sił niemieckich na froncie zachodnim. Naczelne Dowództwo liczyło podobno na 200 000 do 300 000 ludzi w owej przewidywanej „sojuszniczej” armii polskiej pod dowództwem gen. Beselera. Bethmann-Hollweg poczynił „kroki polityczne” w postaci aktu 5 listopada, odrzuciwszy tzw. rozwiązanie austriackie, jako zbyt wzmacniające monarchię Habsburgów i groźniejsze w jego przekonaniu – dla Poznańskiego. Decyzja zapadła poza plecami Reichstagu. Do jakich granic kanclerz Rzeszy nie przemyślał jej nieuniknionych konsekwencji – dowodzi tego okoliczność, że prawie równolegle podejmował próby skłonienia Rosji Stuermera i Rasputina do pokoju odrębnego, jak gdyby nie rozumiał, że jedno posunięcie przeczy beznadziejnie drugiemu.

Gen. Beseler znowuż był może świetnym zdobywcą twierdz, ale bardzo kiepskim mężem stanu. Nie znał i nie rozumiał historii, stosunków, układu sił, psychologii narodu, którego losami pragnął kierować. Opierał swoją koncepcję militarno-polityczną na zapewnieniach mniej lub więcej ogólnikowych, zawsze nieodpowiedzialnych, paru polityków polskich ze skrajnie „aktywistycznego” odłamu; wierzył całkiem na serio, że akt 5 listopada powoła ludność Kongresówki pod broń i pogna ją do okopów. On także – prawie równocześnie z proklamowaniem niepodległości – zarządził akt wręcz przeciwstawny – przymusową brankę robotników polskich na roboty do Niemiec w myśl „teorii generalskiej”, że „bezrobotny – to po prostu leniuch”.

Tak więc polityka niemiecka ruszyła z miejsca sprawę polską – „najbardziej zawikłany i najbardziej brzemienny w skutki” problemat europejski – wyłącznie z punktu widzenia doraźnych korzyści wojskowych; gen. Beseler pragnął tedy przystąpić z punktu do tworzenia wojska pod kierunkiem niemieckim, osłaniając niedbale cel istotny jakimiś humorystycznymi pomysłami o „Sejmie”, powstałym z kurialnych rad miejskich i sejmików powiatowych.

PPS, POW, lewica niepodległościowa i Międzypartyjne Koło Polityczne powiedziały tak samo z punktu, chociaż każde z odmiennych założeń wychodząc: nie.

Tym razem gen. Beseler cofnął się od razu. Nastąpiły przewlekłe rokowania o Tymczasową Radę Stanu.

Polityka PPS

PPS ustaliła swój pogląd na dalsze wysiłki własne na dwóch posiedzeniach CKR, zwołanych do Warszawy zaraz po 5 listopada.

Pogląd ten można streścić następująco:

  1. manifest dwóch cesarzy nie rozwiązuje – rzecz prosta – sprawy polskiej, ale stawia ją na porządku dziennym, jako zagadnienie międzynarodowe i właśnie w sensie zasady niepodległości;

  2. tu leży wartość pozytywna manifestu, ale też na razie tylko tu;

  3. gdyby się udało na podstawie manifestu zbudować w Kongresówce własny polski, niezależny od okupantów, aparat państwowy, pełny lub chociażby częściowy, i równie niezależną polską siłę zbrojną – byłby to duży następny krok naprzód;

  4. gdyby natomiast sprawa polska miała być naprawdę rozwiązana w wyniku wojny według idei przewodniej manifestu (szczupłe Królestwo Kongresowe z monarchą dziedzicznym Hohenzollernem lub Habsburgiem pod egidą i opieką zwycięskich mocarstw centralnych) – rozwiązanie takie byłoby katastrofą;

  5. nie wolno zatem realizować własną wolą państewka – wasala w stosunku do Berlina; nie wolno oddawać ewentualnej armii polskiej pod dowództwo niemieckie; nie wolno wysyłać jej na front w innym wypadku, niż gdyby groził bezpośrednio powrót wojsk caratu.

By ocenić właściwie ówczesny punkt widzenia PPS, należy wziąć pod uwagę z kolei jeszcze parę rzeczy:

a) w Rosji istniał jeszcze carat i koalicja zachodnio-europejska musiała, chcąc nie chcąc, zwłaszcza po paru nieudanych próbach interwencji w latach 1914-1915, zgodzić się na traktowanie sprawy polskiej jako sprawy wewnętrzno-rosyjskiej;

b) rezultat wojny przewidywano podówczas w kołach kierowniczych PPS – zgodnie z poglądem panującym na ogół w obu obozach walczących – w tym sensie, że mocarstwa centralne będą zmuszone do pokoju, że poniosą porażkę, że poczynią ustępstwa, może znaczne – nie przewidywano jednak zupełnego rozgromienia tych mocarstw; zresztą przed wkroczeniem na scenę Stanów Zjednoczonych Ameryki Półn. i rewolucji rosyjskiej, jako czynnika budzącego znużone i zakute w żelazne karby dyscypliny wojskowej ludy, nie było danych faktycznych do takiego przewidywania; pesymizm wewnętrzny niektórych polityków niemieckich, austriackich i węgierskich, między innymi samego Bethmanna-Hollwega, był starannie ukrywany; militarnie mocarstwa centralne trzymały się doskonale. Czy PPS liczyła się już wtedy z możliwością rewolucji rosyjskiej? Owszem; na wspomnianych właśnie posiedzeniach CKR możliwość tę brano poważnie w rachubę. Wysuwanie jej natrafiało na pewne trudności psychologiczne. W PPS przedwojennej grupa dawnych towarzyszy, związana najściślej z Piłsudskim, przejęta była jego swoistą doktryną o beznadziejności rosyjskiego ruchu rewolucyjnego, przynajmniej w przyszłości dającej się przewidzieć. Był to rodzaj antytezy w odniesieniu do obaw, że rewolucja polska „utożsami się” z rewolucją rosyjską. Doktryna okazała się z gruntu fałszywą; ale wywarła ujemny wpływ na całość polityki lewicy niepodległościowej w latach 1914-1916, ponieważ nie doceniano czynnika, którego rychłe nadejście należało w listopadzie r. 1916 przewidywać bardzo realnie. Kierownictwo PPS, jak wspomniałem, wyzwoliło się już spod nacisku tej sugestii politycznej; ale nie spotkało żadnego oddźwięku w „sąsiednich” środowiskach lewicowo-niepodległościowych.

Inne obozy polityczne

Zasadniczy kierunek myśli Centralnego Komitetu Narodowego, wspólnej jeszcze w pewnych wypadkach reprezentacji całej lewicy niepodległościowej, wyglądał mniej więcej podobnie – bez uwzględnienia wieści o narastającym wrzeniu rewolucyjnym w Rosji i z większą na ogół dozą optymizmu w stosunku do wartości pozytywnej aktu 5 listopada, jako „etapu” na drodze do niepodległości prawdziwej. Dla CKN i dla komendy POW zagadnienie wojska koncentrowało się wyłącznie dokoła osoby Piłsudskiego, który po dymisji ze stanowiska komendanta I Brygady przebywał w Krakowie w roli symbolu niezależności armii polskiej od dowództwa obcego. POW stawiała kwestię krótko: dopóki Piłsudski nie zostanie wodzem, nie ma mowy o pójściu do szeregów; politykę niech prowadzi wódz; część znaczna „inteligencka” CKN nie odbiegała daleko od tego zapatrywania. W praktyce bezpośredniej wychodziło to wszystko na jedno, tzn. dawało jednolity front oporu przeciwko planom gen. Beselera i Naczelnego Dowództwa niemieckiego.

Dla Międzypartyjnego Koła Politycznego akt 5 listopada był bądź co bądź porażką tak samo, jak i poprzednie fakty w rodzaju odbudowy uniwersytetu polskiego w Warszawie itp. Integralna „orientacja rosyjska” niewątpliwie załamała się. Polityka czynna w jej duchu mogła być prowadzona w Piotrogrodzie, w Moskwie, poniekąd w Paryżu i w Londynie – w każdym bądź razie nie w Warszawie. Stąd hasła bierności, „pasywizmu”, z natury rzeczy mało pociągające.

Toteż rok 1916 jest świadkiem pewnego osłabienia tego obozu, któremu przewodziła faktycznie narodowa demokracja. Część elementów konserwatywnych porzuciła Stronnictwo Polityki Realnej, tworząc wraz z młodszym pokoleniem ziemian Stronnictwo Narodowe (A. Ronikier, J. Targowski i inni); niektóre grupy liberalne bądź zasiliły szeregi „inteligenckiej” lewicy niepodległościowej (Stronnictwo Niezawisłości Narodowej, nieco później tak zwany mocno przesadnie Związek Stronnictw Demokratycznych), bądź też – szeregi Ligi Państwowości Polskiej – zwolenniczki „rozwiązania austriackiego”, Stronnictwo Narodowe niebawem rozwinęło chorągiew „orientacji na mocarstwa centralne”, raczej na Niemcy, niż na Austro-Węgry, o barwach wcale jaskrawych.

Pozostały rdzeń – zresztą o wiele silniejszy liczebnie – Międzypartyjnego Koła Politycznego zastrzegł się, jak pisałem, przeciwko manifestowi dwóch cesarzy w sposób dość wyraźny; zagraniczne kierownictwo faktyczne obozu ogłosiło protest uroczysty. Wroga postawa wobec projektów wojskowych gen. Beselera wynikała już stąd sama przez się.

Na placu znaleźli się tedy tylko „aktywiści”, podzieleni na stronników dwu „orientacji szczegółowych”, zasileni w tzw. warstwach górnych społeczeństwa przez uciekinierów spod znaku „pasywizmu”, gotowi do współpracy wzajemnej na „platformie 5 listopada”, przy czym Liga Państwowości Polskiej nie rezygnowała – przypomnę raz jeszcze – z ewentualnego ponownego nawrotu ku „rozwiązaniu austriackiemu”, dającemu w ramach monarchii Habsburgów zjednoczenie Kongresówki z Galicją.

Ale u „dołu” „aktywiści” nie reprezentowali żadnej siły. Plany i nadzieje Naczelnego Dowództwa niemieckiego po kilku dniach upadły bez reszty. Gdyby zresztą przystąpiono do ich realizacji, i ,,aktywiści” zgłosiliby zapewne wiele zastrzeżeń w wielu punktach.

Tymczasowa Rada Stanu

Tymczasowa Rada Stanu była ostatnią próbą współpracy politycznej między lewicą niepodległościową i „aktywistami” wszelkiego rodzaju, była zarazem ze strony PPS doświadczeniem jedynym, czy nie można by wyzyskać aktu 5 listopada nie tylko jako „etapu” na drodze do niepodległości jeszcze w dobie wojny. Doświadczenie dało wynik bezspornie negatywny. Dla PPS nie stanowiło to żadnego dramatu, ponieważ sama próba została podjęta niejako „na wszelki wypadek”, bez przypisywania jej roli centralnej w biegu zdarzeń.

Władze okupacyjne akceptowały milcząco fakt, że Piłsudski obejmie departament wojskowy; początkowo czyniono zabiegi, jak się zdaje, z inicjatywy Piłsudskiego, by Międzypartyjne Koło Polityczne wzięło udział w Tymczasowej Radzie Stanu. Zabiegi nie odniosły skutku, pozostała więc skala rozpiętości od PPS do skrajnych „aktywistów”. PPS dokonała przy tej sposobności ostatecznego wyodrębnienia siebie spośród obozu lewicy niepodległościowej; Wł. Kunowski wszedł do TRS wyłącznie w charakterze przedstawiciela PPS, nie zaś jako część składowa wspólnej reprezentacji Centralnego Komitetu Narodowego. Wyjaśniły się też ostatecznie stosunki z Piłsudskim; Partia zaczęła traktować i Piłsudskiego i jego otoczenie, złożone przeważnie z dawnych towarzyszy, jako czynnik polityczny samoistny i odrębny; Piłsudski zrozumiał tak samo, że w stosunku do Partii nie wystarczają dyrektywy, które wystarczały najzupełniej w stosunku do CKN – że Partia jest już odrębnym, niezależnym i samodzielnym czynnikiem polityki polskiej. Poszczególne jednostki zachowały jeszcze długi czas ową swoistą „postawę służbową” wobec „rozkazów Komendanta”, ale... tylko jednostki, nie – odpowiedzialne kierownictwo.

Tymczasowa Rada Stanu powstała więc; dalsze jej losy przypadają na okres następny według schematu tego szkicu; tu podkreślę, że zaważyła ona na szali bardzo a bardzo nieznacznie.

Budowanie ruchu masowego

Podczas manifestacji w dniu 5 listopada PPS ujawniła, jak pisałem, że jest już ruchem masowym w całym kraju. Kurialne wybory samorządowe okresu poprzedniego stwierdziły przewagę jej wpływów w porównaniu do SDKPiL oraz „lewicy”, a także w porównaniu do Narodowego Związku Robotniczego. Teraz PPS trwała nadal – na równi z innymi stronnictwami o charakterze masowym – w sytuacji pół-legalnej, ale bądź co bądź warunki polityczno-policyjne pracy stały się na przeciąg kilku miesięcy znacznie łatwiejsze. Warunki społeczno-gospodarcze natomiast pogarszały się nieustannie.

W kraju panował głód. Przemysł zamarł prawie zupełnie. Środki żywnościowe, konie, bydło, miedź, żelazo, części maszyn fabrycznych –  wszystko to wędrowało w głąb Niemiec, a przedtem Rosja ewakuowała całe zakłady przemysłowe. Tysiące robotników wyjechały do Niemiec dobrowolnie w poszukiwaniu pracy, tam zaś, na miejscu, znalazły się w położeniu niewolników w dosłownym znaczeniu wyrazu. Tysiące zabrano przemocą, przy czym władze okupacyjne niemieckie organizowały w myśl dekretu Beselera o... „zwalczaniu wstrętu do pracy” formalne obławy na ludzi.

Mimo to PPS zdołała stworzyć szereg instytucji skupiających szerokie koła robotnicze i pracownicze; stopniowo wkraczała i na wieś, gdzie rozwijał się równolegle ruch ludowy pod kierunkiem „starych zaraniarzy”, ruch mający się przeistoczyć w PSL „Wyzwolenie”. Robota partyjna, prowadzona przez CKR z Warszawy, z natury rzeczy przybierała nieco inne kształty na terenie okupacji austriackiej, a nieco inne – w niemieckiej. Tam legalność partii politycznych była nieomal całkowita w granicach stanu wojennego; tam też wychodził jakiś czas legalnie „Robotnik”, tak jednak kiereszowany przez cenzurę wojenną, że koniec końców daliśmy temu spokój. W Warszawie wydawaliśmy legalny tygodnik – „Jedność Robotniczą” pod pseudonimem „organu socjalistów polskich”; redagował go F. Perl, później ja go zastąpiłem. „Lewica” wydawała podobnie pseudonimowo „Głos Robotniczy”, SDKPiL – „Sprawę Robotniczą”. Cenzura była w okresie omawianym dość surowa, ale nie orientowała się prawie zupełnie w napomknieniach, alegoriach, aluzjach itp. Sprawowali ją jacyś młodsi oficerowie – bodaj Ślązacy.

W zakresie oświatowym funkcjonował sprawnie Uniwersytet Ludowy. Związki zawodowe w zamarłych gałęziach przemysłu wegetowały; rozwijały się dobrze w zakładach użyteczności publicznej i w tych nielicznych fabrykach, które przecie jako tako się ruszały. Spółdzielczość robotnicza stawiała pierwsze kroki w nowej i niezwykłej sytuacji gospodarczej. Tak zwane kuchnie robotnicze, w zasadzie samorządne pod względem kierownictwa, stanowiły oryginalną, nie zawsze szczęśliwą w wykonaniu, formę samopomocy proletariatu na podłożu filantropijnym. Wszystko razem wzięte pozwala nazwać stan PPS na początku r. 1917 stanem ruchu już naprawdę masowego, ujmowanego coraz ściślej w ramy organizacyjne, ruchu, który miał w sobie mnóstwo młodzieńczego entuzjazmu ludzi, odczuwających codziennie, że są uczestnikami kolosalnych zdarzeń dziejowych. Pozostaje jeszcze stwierdzić, że współpraca starszego pokolenia z F. Perlem i T. Arciszewskim na czele i pokolenia młodego, które stanęło do „roboty krajowej” – z małymi wyjątkami, dopiero od jesieni r. 1914 – odbywała się bez najmniejszych zgrzytów, chociaż to młode pokolenie zajmowało postawę bardzo krytyczną wobec ostatniej przedwojennej fazy polityki ówczesnego CKR jeszcze z Piłsudskim i Jodką u steru. Jednakże z tamtej przedwojennej grupy kierowniczej właściwie tylko M. Malinowski („Wojtek”) pozostał całkowicie w pracy partyjnej. Inni starsi kierownicy u progu r. 1917 – Perl, Arciszewski – należeli dawniej do tzw. opozycji; ich zastrzeżenia co do niedawnej przeszłości wyglądały zgoła podobnie, jak i zastrzeżenia młodych. Wnioski wysuwali takie same. Toteż asymilacja wzajemna nastąpiła od razu niepostrzeżenie.

Z innych kierunków ówczesnego ruchu robotniczego Kongresówki „lewica” PPS i SDKPiL nie uczestniczyły właściwie w bieżącej polityce krajowej, przyjąwszy platformę Konferencji Zimmerwaldzkiej, nie odrzucając niepodległości i nie wypowiadając się za niepodległością; NZR. roli większej także nie odgrywał; ChD trwała wiernie przy boku narodowej demokracji.

 

OKRES TRZECI.

OD WYBUCHU REWOLUCJI ROSYJSKIEJ DO POLSKIEJ REWOLUCJI LISTOPADOWEJ

W pewien dżdżysty i mglisty poranek marcowy r. 1917 wszystkie wystawy reklamowe dzienników warszawskich „zaczerwieniły się” raptem od brzmienia krótkiego komunikatu urzędowej niemieckiej ajencji telegraficznej:

„W Piotrogrodzie wybuchła rewolucja. Władzę objął Komitet Wykonawczy Dumy Państwowej pod przewodnictwem Rodzianki i z udziałem socjalistów Kiereńskiego i Czcheidzego. Powstał Rząd Tymczasowy. Car Mikołaj II zrezygnował w Pskowie dobrowolnie z tronu. Szczegółów na razie brak”.

W tych kilku słowach powiadomiono nas – zamkniętych na siedem spustów w piwnicy okupacyjnego systemu rządzenia – że odwróciła się nowa karta historii, decydująca dla losów sprawy polskiej, decydująca dla dalszego biegu wojny, ciężarna nieobliczalnymi konsekwencjami dla świata.

Więc przecie przyszła – oczekiwana od całych pokoleń, wymarzona, wyśniona, legendarna!... carat runął wbrew wszelkim mędrkowaniom i sceptycyzmom! Chodziliśmy tego dnia – według wyrażenia Witolda Jodki – tak, jak gdybyśmy, każdy z osobna, „obchodzili swoje własne imieniny”.

Bezpośrednie skutki rewolucji

Skoro pierwsze wieści zostały potwierdzone i sprawdzone, skoro proklamowano uroczyście pierwsze akty urzędowe rewolucji rosyjskiej – kierownictwo Polskiej Partii Socjalistycznej zdało sobie sprawę z przełomowego znaczenia wypadków, które zaszły i zachodziły nadal. W końcu marca Centralny Komitet Robotniczy sformułował ocenę nowej sytuacji i wynikające stąd wnioski. Sformułowanie to ujmowało dobrze, jak wykazała przyszłość, sens zdarzeń. Streszczę je znowuż w kilku punktach.

A) Ze stanowiska sprawy polskiej:

  1. Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, a w ślad za nią i Rząd Tymczasowy ks. Lwowa, zadeklarowały prawo Polski do niepodległości państwowej w granicach określających się na podstawie prawa każdego narodu do stanowienia o własnym losie; w ten sposób zagadnienie niepodległości przestało być „etapowym” – z punktu widzenia polskiego –narzędziem politycznym w rękach mocarstw centralnych, przeobraziło się w zagadnienie bezspornie międzynarodowe, uznawane za takie przez obydwie strony walczące (Francja, Wielka Brytania i Włochy powitały radośnie deklarację o niepodległości Polski rosyjskiego Rządu Tymczasowego);

  2. W tych warunkach problemy orientacji na rzecz mocarstw centralnych (na zasadzie manifestu dwóch cesarzy z dn. 5 listopada) lub na rzecz Rosji (na zasadzie manifestu Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza) przestają w ogóle istnieć; byłoby nonsensem, gdyby Polska chciała organizować armię pod komendą niemiecką i wysyłać ją na front wschodni przeciwko rewolucji rosyjskiej; powstaje natomiast tym pilniejsza potrzeba niezależnej armii polskiej, jako siły realnej, służącej do poparcia programu niepodległościowego w dobie przyszłej Konferencji Pokojowej;

  3. Cel narodowy polityki PPS został więc w teorii, w idei osiągnięty; chodzi o realizację praktyczną; zwycięstwo militarne mocarstw centralnych nad Rosją nie leży już w interesie polskim; polityka, prowadzona od sierpnia r. 1914 do marca r. 1917, zostaje zamknięta; sprawa polska będzie odtąd płynęła na fali rewolucyjnej, zgodnie z tradycjami XIX stulecia. B) Ze stanowiska ogólno-socjalistycznego:

  4. lawina wojenna uruchomiła z kolei lawinę rewolucyjną; skutki wojny przekroczyły granice zakreślone w lipcu i sierpniu 1914 r. przez najbardziej przenikliwych mężów stanu obydwu stron; likwidacja caratu nastąpiła; likwidacja monarchii środkowo-europejskich jest więcej niż prawdopodobna; światowy prąd radykalno-demokratyczny wydaje się nieunikniony; będzie on połączony z równie radykalnym pędem mas ku gruntownym reformom społecznym;

  5. w tych warunkach hasło Polski Niepodległej, jako Republiki Demokratycznej, zdolnej do przeprowadzenia reformy rolnej, zdolnej do stworzenia ustawodawstwa społecznego, sprzyjającego interesom klasy robotniczej, staje się hasłem na wskroś realnym, staje się już nie propagandowym, ale bezpośrednio praktycznym zadaniem Polskiej Partii Socjalistycznej. By ocenić należycie i bezspornie wartość stanowiska zajętego wtedy przez PPS – trzeba ciągle pamiętać, że był to marzec 1917, że podobny zasięg możliwości bezpośrednich wyobrażali sobie podówczas i przywódcy rewolucji rosyjskiej do bolszewików (Kamieniew, Stalin) włącznie i kierownicy ruchu socjalistycznego w Berlinie (zarówno „większościowcy”, jak i „mniejszościowcy”), w Wiedniu, w Paryżu, w Londynie, w Sztokholmie i w Hadze. Socjalizm nie wykraczał w marcu 1917 r. w swych planach i nadziejach poza granice republiki demokratycznej w ramach ustroju kapitalistycznego, chociaż poddanego kontroli. Kapitalizm przeżywał kryzys wojenny; nie przeżywał jeszcze kryzysu ustrojowego.

Trudności i przemiany

Streszczony przed chwilą pogląd CKR PPS, przyjęty ze szczerym entuzjazmem przez partyjną elitę robotniczą, napotkał jednak na dość znaczne trudności psychologiczne nawet w kołach lewicy niepodległościowej. Przełamywanie nawyków myślowych, usposobień, nastrojów uczuciowych nie następuje z reguły ani od razu, ani łatwo. Utrwalana przez lata orientacja antyrosyjska wytworzyła głęboką nieufność do wszystkiego, co rosyjskie; osoba Milukowa, wodza rosyjskiego imperializmu liberalnego i pierwszego zarazem ministra spraw zagranicznych w Rządzie Tymczasowym, dostarczała mnóstwa rzeczowych argumentów zwolennikom trwania na razie przy taktyce poprzedniej. Lewica niepodległościowa pozostała więc chwilowo w Tymczasowej Radzie Stanu; pozostał w niej Piłsudski; pozostał i tow. Kutnowski, ponieważ PPS nie chciała, w sytuacji bądź co bądź bardzo niejasnej i chwiejnej, tworzyć na własną rękę faktów dokonanych. Pozory współpracy z aktywistami wlekły się jeszcze siłą inercji przez parę miesięcy, coraz bardziej beznadziejne, coraz mocniej utykające na sprzecznościach zewnętrznych.

Obóz aktywistyczny bowiem zgoła inaczej pojmował treść i znaczenie wypadków rosyjskich.

Nie zrozumiał zupełnie ich wartości najgłębszej – społecznej i politycznej. Przecenił ich powierzchowny rezultat militarny, tj. osłabienie frontu rosyjskiego, jako członu koalicji antyniemieckiej; nie docenił jednocześnie potęgi wojskowej państw Europy Zachodniej, nie umiał zorientować się w rozwoju stosunków politycznych w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Tym gwałtowniej tedy uchwycił się orientacji europejskiej, przekonany, że mocarstwa centralne odniosą teraz łatwiej zwycięstwo ostateczne, i że sprawa polska zostanie tym bardziej na stałe „w ich orbicie”.

Wstępował też na widownię czynnik klasowy – obawa polskich sfer konserwatywnych przed prądami rewolucyjnymi, chęć oparcia Polski o dwie ostatnie ostoje konserwatyzmu społecznego, o monarchie Hohenzollernów i Habsburgów; czynnik ten ujawni się w całej pełni dopiero po przewrocie bolszewickim w Rosji, w okresie Rady Regencyjnej; rzuci on wtedy w objęcia aktywizmu i orientacji niemieckiej ogromną większość polskich klas posiadających i prawie jednomyślnie polskie środowisko konserwatywne, ulegające poprzednio w dużym stopniu wskazaniom narodowej demokracji.

Z punktu widzenia polityki Międzypartyjnego Koła Politycznego i jego kierownictwa, przebywającego poza granicami kraju, orientacja rosyjska w sensie realizacji „zjednoczenia ziem polskich pod berłem monarchy rosyjskiego”, oczywiście, runęła. Wszelkie posunięcia dyplomatyczne mrgr. Wielopolskiego, niby-rokowania Dmowskiego ze Stuermerem, zabiegi w kołach dworsko-biurokratycznych itp. okazały się najzupełniej bezwartościowe. Sam Dmowski, sądząc z jego wspomnień, uległ już nieco wcześniej rozczarowaniu. Po rewolucji, po manifestach Rady Delegatów i Rządu Tymczasowego, idących bez porównania dalej, niż najśmielsze postulaty Komitetu Narodowego Polskiego sprzed paru jeszcze miesięcy – obóz narodowo-demokratyczny wraz z drobnymi grupami z nim związanymi, przerzucił się do orientacji koalicyjnej, rozumianej jako bezwzględna solidarność wojenna narodu polskiego z „wielkimi demokracjami Zachodu”; program szerokiej autonomii został – rzecz prosta – porzucony; zastąpiło go hasło niepodległości, z ostrzem skierowanym przeciwko mocarstwom centralnym.

Pasywistyczna taktyka w kraju Międzypartyjnego Koła Politycznego nie uległa zmianie.

Ten odłam społeczeństwa, tak samo jak aktywiści, nie zdołał również uchwycić treści społeczno-politycznej rosyjskiego ruchu rewolucyjnego oraz jej kolosalnych konsekwencji dla całej Europy środkowo-wschodniej. Stawiał wyłącznie na kartę zwycięstwa militarnego Zachodu.

Do walki z okupantami

W miesiącach następnych, po marcu 1917 r., PPS przechodziła do coraz to ostrzejszej opozycji w stosunku do okupantów i do całej polityki polskiej mocarstw centralnych. Ten sam proces przechodził równocześnie Piłsudski wraz z POW i z pułkami I Brygady Legionów, ludowcy, wreszcie lewicowo- niepodległościowe grupy inteligencji. Piłsudski wysuwał na pierwszy plan problem niezależności wojska polskiego, tuszował raczej w swoich wystąpieniach na posiedzeniach Tymczasowej Rady Stanu zagadnienie gruntownego przełomu w całej sytuacji politycznej. Dalsze pozory współpracy z obozem aktywistycznym, dalsze szukania kompromisów z jego polityką stały się jawnie niecelowe, więcej – szkodliwe. Po pewnych tarciach, wynikłych na skutek szczątkowych resztek owej specyficznej psychologii antyrosyjskiej, o której wspomniałem wyżej, Piłsudski, tow. Kunowski i inni lewicowi członkowie Tymczasowej Rady Stanu wystąpili z niej kolejno. Odtąd kadłubowa TRS grała rolę zamierającej w bezsile reprezentacji li tylko obozu aktywistycznego, bez oparcia w społeczeństwie i bez głosu faktycznego wobec władz okupacyjnych. Trzeba zresztą przyznać bezstronnie, że „mąż stanu” gen. Beseler ani trochę nie ułatwił jej życia.

Jednocześnie zaciskały się z powrotem coraz mocniej tryby policyjne dokoła PPS i dokoła POW. Pierwsza fala surowych represji uderzyła w szeregi partyjne na terenie okupacji niemieckiej z powodu demonstracji ulicznej w dniu 1 maja, rozpędzonej w sposób bezwzględny i brutalny. PPS zaczęła schodzić ponownie w podziemia. Centralny Komitet Robotniczy przewlekał nieco ten proces z całą świadomością, chcąc umożliwić sobie przerzucenie ludzi, rozkonspirowanych w danej miejscowości, do okręgów innych, gdzie ich nie znano i gdzie występowali już pod przybranymi nazwiskami. Na początku lata odpowiednie prace organizacyjne zostały zakończone. Doskonale obesłany Zjazd partyjny, odbyty w Warszawie w czytelni zacnej p. Ostrowskiej przy ul. Marszałkowskiej w warunkach bardzo ścisłej konspiracji, nie tylko ratyfikował bez sprzeciwu nową politykę Partii, ale ją rozwinął i pogłębił, ustalając zarazem metody organizacyjne w zmienionej sytuacji, uchwalając wznowienie prasy nielegalnej i kładąc podwaliny pod gospodarkę finansową.

Zjazd akceptował całkowicie bieg myśli, który próbowałem streścić w rozdziale pt. „Bezpośrednie skutki rewolucji”. Walka o niepodległość Polski łączy się organicznie z wielkim międzynarodowym prądem rewolucyjnym, który powstał w Piotrogrodzie w dniach marcowych. Punktem wyjścia, mającym na celu zakreślenie granic przyszłego Państwa Polskiego, jest zasada, że każdy naród ma prawo sam stanowić o własnym losie. Takie ujęcie sprawy oznaczało, naturalnie, zjednoczenie wszystkich ziem polskich wraz z zaborem pruskim, nie mówiąc już o zaborze austriackim – zjednoczenie w ramach Niepodległej Rzeczypospolitej Demokratycznej, nie pod żadnym berłem żadnego „Wspaniałomyślnego monarchy”. Osiągnięcie tego celu wymaga silnego wzrostu ruchów rewolucyjnych w skali międzynarodowej. Ze stanowiska wojskowego, zjazd przewidywał porażkę ostateczną mocarstw centralnych, ale nie mógł – na podstawie danych ówczesnych – przewidywać ich pogromu. Istniały też możliwości pokoju kompromisowego (socjalistyczna Konferencja sztokholmska, zabiegi papieża, zakulisowe oferty Austro-Węgier itp.).

Zadania bezpośrednie PPS w zakresie polityki narodowej – to zerwanie wszelkich nici, które by łączyły w oczach świata sprawę polską z reakcyjnymi monarchiami Hohenzollernów i Habsburgów, skupienie dokoła czerwonej chorągwi oporu czynnego przeciw okupantom oraz ich postępowaniu, doprowadzenie w razie możliwości obiektywnej do likwidacji okupacji w Kongresówce i obcego panowania w dzielnicach pozostałych, własnym wysiłkiem polskiego ludu.

W zakresie polityki społeczno-gospodarczej Zjazd zatwierdził program radykalnej reformy rolnej, ustalony na Konferencji krajowej w Zagłębiu Dąbrowskim w jesieni r. 1916, wysunął – oprócz aktualnych wtedy haseł 8-godzinnego dnia pracy, ubezpieczeń społecznych, osobnego Ministerium Pracy itd. – postulat kontroli nad produkcją i uspołecznieniem dojrzałych do tego gałęzi przemysłu oraz upaństwowienia środków komunikacji. Był to plan reform dla pierwszego Rządu i pierwszego Sejmu Polski niepodległej naprawdę.

W dziedzinie zagadnień organizacyjnych scentralizowano znacznie aparat techniczny Partii ze względu na przewidywany okres walki konspiracyjnej. Zjazd rozszerzył kompetencje CKR, dodając do niego instytucję Rady partyjnej, która miała być zwoływana w razie konieczności powzięcia decyzji bardzo odpowiedzialnych, przywrócono oficjalnie i ujednostajniono instytucję okręgowców jako kierowników z ramienia CKR roboty w okręgach poszczególnych z dużymi uprawnieniami w stosunku do Okręgowych Komitetów Robotniczych. Takimi okręgowcami byli w następstwie, na przykład, Al. Napiórkowski w Łodzi, Al. Bień we Włocławku i w Płocku.

Zjazd wybrał wreszcie nowy CKR (T. Arciszewski, N. Barlicki, A. Landy, M. Malinowski, M. Niedziałkowski, F. Perl, Br. Ziemięcki), zalecając mu, by zachował zupełną niezależność Partii od jakichkolwiek ciał nadrzędnych w rodzaju CKN; współpraca PPS ze stronnictwami i grupami lewicy niepodległościowej winna być organizowana na stałych wspólnych posiedzeniach przedstawicieli wszystkich stronnictw; forma ciała nadrzędnego przeżyła się i jest zbyteczna, a dla samej Partii szkodliwa i nawet niebezpieczna.

***

Miesiące letnie przyniosły słynną „odmowę przysięgi”, aresztowanie i wywiezienie do Magdeburga Piłsudskiego i Sosnkowskiego, ogromną falę represji i aresztowań. Masa oficerów i żołnierzy, przeważnie z I Brygady, znalazła się w Szczypiornie i w Beniaminowie; obywatele austriaccy powędrowali na front włoski; wielu zaczęło pędzić żywot konspiracyjny; aresztowania uderzyły mocno w PPS i w POW; jeśli chodzi o PPS, to owe środki zapobiegawcze, przedsięwzięte zawczasu (przerzucenie ludzi do innych okręgów, gdzie nie byli znani i meldowali się na podstawie fałszywych paszportów) ogromnie zmniejszyły jednak skutki uderzenia. Jakakolwiek forma jakiejkolwiek współpracy między najbardziej umiarkowanymi grupami inteligenckimi, zaliczającymi siebie do lewicy niepodległościowej, a obozem aktywistycznym stała się czymś nie do pomyślenia. Niektóre z tych kół, nie mogąc sobie widocznie wyobrazić innej sytuacji, niż współpraca z kimkolwiek, przemyśliwały już o zbliżeniu do Międzypartyjnego Koła Politycznego.

Opis wypadków, związanych z odmową przysięgi i zakończeniem w ten sposób epopei legionowej, nie należy do zakresu tego szkicu. Podkreślę więc tylko fakty pomijane dzisiaj milczeniem w urzędowych wydawnictwach pamiętnikarskich i na oficjalnych uroczystościach Związku Legionistów. We wspaniałym zorganizowaniu solidarnego protestu legionistów w pułkach, rozkwaterowanych od grudnia r. 1916 na ziemiach Kongresówki, wielką rolę odegrały Rady oficerskie, podoficerskie, oficersko-żołnierskie, powstające wszędzie nieomal spontanicznie, pełne swoistego, ofiarnego do ostatnich granic, entuzjazmu. Te Rady miały bardzo wyraźne oblicze ideowe. Ich odezwy mówiły o Polsce ludowej, o Polsce robotników i chłopów, o radykalnych reformach społecznych, o związku nierozerwalnym sprawy polskiej ze sprawą Rewolucji. Wtedy przeżywaliśmy okres największego zbliżenia ideowego i psychicznego PPS z ruchem legionowym. Oficerowie ukrywali się w izbach robotniczych. Nazywali siebie głośno socjalistami. Niektórzy stanęli do dyspozycji CKR jako funkcjonariusze Partii. Z tej „ekipy” otrzymaliśmy nieodżałowanej pamięci Al. Napiórkowskiego. I prasa „aktywistyczna”, i wyżsi oficerowie Legionów – „wierni Tymczasowej Radzie Stanu” – nazywali to zjawisko publicznie „wiatrem od Wschodu”, „posiewem anarchii rewolucyjnej” itp. Szczególnie ostro występował dzisiejszy generał Berbecki, senator BBWR Wyrostek i inni.

Pułki legionowe, które nie odmówiły przysięgi, skupiono w tzw. Polskim Korpusie Posiłkowym.

Rada Regencyjna

Tymczasowa Rada Stanu, w swej postaci kadłubowej, uzyskała po wielu targach, rokowaniach i dowodach lojalności przekazanie rękom polskim szkolnictwa i wymiaru sprawiedliwości z bardzo zasadniczym wyjątkiem spraw politycznych i spraw nawet karnych osobistości, związanych tak lub owak z Władzami okupacyjnymi. Jednakże dni TRS były już policzone. Mocarstwa centralne nie mogły już – po zdarzeniach rosyjskich – wycofać się z polityki polskiej, wszczętej w dniu 5 listopada przez Bethmanna-Hollwega i przez Naczelne Dowództwo pod wpływem optymizmu gen. Beselera. Musiały więc brnąć dalej wbrew rozczarowaniom. Tymczasowa Rada Stanu nie wystarczała ponad wszelką wątpliwość. Wystąpiła zatem na scenę koncepcja Rady Regencyjnej, salwująca zasadę monarchiczną manifestu dwóch cesarzy i odpowiadającą zarazem nastrojom i poglądom polskich sfer konserwatywnych, które stopniowo objęły kierownictwo polityki aktywistycznej.

Bo rozwój rewolucji rosyjskiej przeraził z natury rzeczy przez swoje straszliwe uderzenie w ziemiaństwo polskie Białorusi i Ukrainy – tak samo i ziemiaństwo Polski rdzennej. Fala pierwszych uciekinierów z tamtej strony frontu, przyniosła ze sobą wstrząsające opowieści o przejawach buntu chłopskiego – nieuniknionej konsekwencji poprzednich stuleci. Strach rzucił konserwatystów polskich w objęcia orientacji niemiecko-austriackiej – w objęcia ostatniej osnowy europejskiej idei monarchistycznych i hierarchiczno-społecznych. Toteż zjazdy delegatów sejmików powiatowych, wybieranych na podstawie cenzusu majątkowego, zjazdy organizowane periodycznie przez p. Z. Chrzanowskiego, przewodniczącego Międzypartyjnego Koła Politycznego, wykazywały za każdym razem rosnący wpływ aktywizmu w kołach ziemiańskich.

W październiku Rada Regencyjna stała się faktem. Nazwisko dał jej ks. Zdz. Lubomirski, symboliczny wódz konserwatyzmu polskiego podówczas, człowiek uczciwy i szczery, który w roli prezydenta m. st. Warszawy zdobył dużą i zasłużoną popularność. Arcybiskup – metropolita Kakowski reprezentował niejako tradycje prymasa Polski. Stary i schorowany p. Ostrowski, również konserwatysta, był raczej figurantem. Właściwą sprężyna polityki Rady Regencyjnej i twórcą zmiany frontu obozu konserwatywnego jako takiego, stał się ks. prałat Chełmicki, polityk zdolny, trochę cyniczny, urzędowo sekretarz generalny wszystkich trzech regentów.

Uroczystość obwołania Rady Regencyjnej połączono z uroczystością wmurowania na ratuszu warszawskim tablicy pamiątkowej ku czci Tadeusza Kościuszki. PPS skorzystała z tego, zorganizowała własną demonstrację. Nad tłumami zgromadzonymi na Placu Teatralnym, powiewały czerwone sztandary. Mowy ks. Lubomirskiego, w której wspomniał o Piłsudskim, wysłuchano w zupełnej ciszy. W odpowiedzi wszakże na okrzyki „Niech żyje rada regencyjna!”, wzniesione przez paru oficerów aktywistycznych, tysiączne tłumy zaczęły śpiewać „Rotę” Konopnickiej, później „Gdy naród do boju...”, wreszcie „Czerwony Sztandar”. Pochód ruszył ku Krakowskiemu Przedmieściu; tam rozproszyły go niemieckie oddziały wojskowe i policja niemiecka; dokonano licznych aresztowań.

***

Rada Regencyjna miała być teoretycznym piastunem władzy zwierzchniej Państwa Polskiego. Powoływała gabinet ministrów. Powołała niebawem Radę Stanu, parodię instytucji parlamentarnej, częściowo mianowaną przez nią samą, częściowo wybieraną przez cenzusowe sejmiki powiatowe i kurialne rady miejskie. W rzeczywistości nie mogła, naturalnie, uczynić kroku naprzód bez zgody władz okupacyjnych, w szczególności gen. Beselera, który zaczął tworzyć pod swoim dowództwem ,,Polską Siłę Zbrojną” (Polnische Wehrmacht), niezależnie od Polskiego Korpusu Posiłkowego. Nawet powołanie „prezydenta ministrów” wymagało akceptacji okupantów. Rada Regencyjna nie zdołała, na przykład, przeforsować na to stanowisko hr. A. Tarnowskiego, znanego dyplomatę austriackiego, ponieważ Niemcy nie życzyły sobie zdecydowanego zwolennika tzw. rozwiązania austro-polskiego. Opierała się Rada Regencyjna – pod względem politycznym – na „siłach” obozu aktywistycznego, to znaczy na konserwatystach i szczuplutkiej grupce inteligencji zawodowej. Wzmocniła chwilowo swoją pozorną podstawę społeczną w dniu, kiedy Międzypartyjne Koło Polityczne postanowiło – wbrew własnemu programowi i wbrew zasadzie własnej taktyki politycznej – wziąć udział w Radzie Stanu w charakterze jakiejś lojalnej opozycji. W rezultacie ogólnym jednak i sama Rada Regencyjna i Rada Stanu z jej ramienia przeminęły w dziejach w dziejach polskich bez żadnego pozytywnego śladu.

W podziemiach

PPS na terenie okupacji niemieckiej stała się od lipca-sierpnia r. 1917 partią ściśle konspiracyjną. Legalnymi pozostały niektóre formy samopomocy gospodarczej („kuchnie robotnicze”), niektóre związki zawodowe i – wreszcie – wydawnictwo „Jedności Robotniczej”. „Jedność Robotnicza” trzymała się na powierzchni tylko dzięki swoistej niemieckiej psychologii politycznej. Agenci policji politycznej okupantów dokonywali rewizji w lokalu redakcji i administracji, w drukarni Maślankiewicza i Zajączkowskiego (dzisiejszego dyrektora drukarni „Robotnika”), ustawicznie poszukiwali członków redakcji „Jedności”, ale zawsze o tyle lojalnie, że zapowiadali zawczasu swoje przybycie w dniach określonych, redakcja zaś „urzędowała stale w dniach akuratnie innych”. Cały kłopot zmagań z policją spadał na ofiarne barki tow. L. Woliniewskiej, administratorki „Jedności”, przy czym nie przychodziło agentom do głowy, że mają do czynienia z osobą bardzo niebezpieczną, bo z działaczką organizacji bojowej, odbudowanej pod nazwą Pogotowia Bojowego PPS.

Na terenie okupacji austriackiej było nieco łatwiej. Ale i tam przeszły przez partię fale masowych represji, zwłaszcza po strajku kolejowym, którym kierował tow. J. Gromadzki.

W Warszawie partia wydawała nielegalnie „Robotnika”, „Gazetę Ludową” dla mas włościańskich i „Przedświt”, jako organ teoretyczny – wydała też parę numerów „Do Czynu”, jako organu Warszawskiego Okręgowego Komitetu Robotniczego. W dniu 1 maja r. 1918 odbyła się demonstracja uliczna w Warszawie na ul. Marszałkowskiej, rozpędzona po bardzo ostrym starciu już nie przez policję, ale przez oddziały kawalerii i piechoty w pełnym rynsztunku bojowym. Coraz częściej następowały starcia z okupantami i podczas tych starć zaczynały niekiedy padać strzały również ze strony robotników polskich.

Był to okres wyjątkowy z wielu punktów widzenia. Partia nielegalna i konspiracyjna potrafiła zachować i rozwinąć charakter partii masowej. Narastała dokoła niej atmosfera sympatii powszechnej. A policja niemiecka, zbyt obca stosunkom miejscowym, nie umiała dać sobie rady z tym zjawiskiem konspiracyjnej masowości, nieskończenie dalekim od doświadczeń i obyczajów cesarstwa Wilhelma II.

A jednak represje rosły. I rosła nędza w miarę wywożenia wszelkich zapasów żywności, niezbędnych dla mocarstw centralnych, które przeobraziły się już – według wyrażenia b. kanclerza Rzeszy von Bülowa – w „twierdzę, oblężoną całkowicie ze wszystkich stron”. Aparat niemieckiej policji politycznej nabierał stopniowo doświadczenia. Obławy na ludzi, przymusowe werbowanie robotników na przymusowe roboty w głąb Niemiec, trwały w dalszym ciągu. Partia postanowiła użyć starej broni z lat rewolucyjnych 1905-1908 – broni terroru politycznego.

Pogotowie bojowe

Decyzję zasadniczą powziął Centralny Komitet Robotniczy wskutek dobrowolnych zgłoszeń z inicjatywy grona towarzyszek i towarzyszy. Zresztą i przedtem zdarzały się samorzutne, sporadyczne wypadki oporu zbrojnego w czasie rewizji i aresztowań oraz karania śmiercią agentów policyjnych i prowokatorów. Decyzję CKR zatwierdziła ostatecznie Rada Partyjna, odbyta w Piotrkowie. Nowa organizacja bojowa przybrała nazwę Pogotowia Bojowego PPS. Na zewnątrz występowała niekiedy pod nazwą Samoobrony Robotniczej. Kierownictwo objął z ramienia CKR T. Arciszewski; spośród czynnych działaczy Pogotowia wymienię T. Szturm de Sztrema, Korczaka (poległ w r. 1920), L. Woliniewską, A. Purtala, St. Jareckiego, Tułodzieckiego, H. Hełmicką-Jaroszewiczową; łącznikami z oddziałami bojowymi POW byli Korczak i T. Hołówko. Akcja Pogotowia w stosunku do szpiegów i prowokatorów ogarnęła cały kraj. Kiedyś będzie z pewnością opisana dokładnie i szczegółowo. Podejmowano też akcje ekspropriacyjne. Aktem najbardziej głośnym Pogotowia było zabójstwo szefa niemieckiej policji politycznej w Warszawie, dr. von Schnitze, dokonane przez tow. A. Purtala, dzisiaj ławnika Magistratu m. Łodzi (tow. A. Purtal opisał śmierć Schultzego w jednym z zeszytów „Niepodległości”). Ponadto Pogotowie magazynowało broń.

Ze stanowiska politycznego partia ujmowała działalność bojową podwójnie; chodziło – po pierwsze – o rzeczywistą samoobronę przed siecią szpiegowską, następnie zaś o takie akty terrorystyczne, które by budziły i podniecały zbiorową energię mas oraz dawały jaskrawe świadectwo, że Polska nie pogodziła się ze stanem okupacji, z polityką władz okupacyjnych i z polityką obozu aktywistycznego, szukającego rozwiązania sprawy polskiej w oparciu o mocarstwa centralne ze swoistym zapaszkiem interesu klasowego sfer najbardziej posiadających spod chorągwi konserwatywnej.

Towarzyszki i towarzysze uczestniczący w Pogotowiu w Warszawie i na prowincji, rozumieli doskonale, że w razie aresztowania grozi prawie nieunikniona kara śmierci. Nie było w dziejach Pogotowia ani zdrady, ani wypadku czyjegoś chwiania się.

Wrzenie rewolucyjne

Wrzenie rewolucyjne pogłębiło się tymczasem i rozszerzało nieustannie. Kilka razy wybuchały strajki (wspomniany kolejowy na terenie okupacji austriackiej, tramwajarzy w Warszawie) o przebiegu gwałtownym, przy tym okupanci wprowadzali w grę znaczne siły wojskowe. Podpisanie pokoju brzeskiego rozpętało burzę na wielką skalę.

Pokój brzeski z delegacją ukraińskiej Rady Centralnej, zawarty wbrew staraniom rosyjskiej delegacji sowieckiej, oddający – w teorii – Ukrainie ziemię Chełmską, był jeszcze jednym przykładem lekkomyślnej krótkowzroczności „świetnych generałów niemieckich, ale bardzo kiepskich mężów stanu” – Ludendorffa i Hoffmanna – oraz dowodem paniki, która ogarnęła cesarza Karola i wszechwładnego chwilowo ministra hr. Czernina na skutek katastrofy gospodarczo-żywnościowej monarchii austriackiej, fali strajków robotniczych w Wiedniu i w Budapeszcie oraz nabierającej sił opozycji węgierskiej pod wodzą hr. Karolyi.

Całą politykę ukraińską mocarstw centralnych z roku 1918 można nazwać bez przesady ekspedycją wojskową po żywność dla „oblężonej twierdzy”. Ludendorff i Hoffmann poświęcili na tym ołtarzu wszelkie zabiegi pokojowe sekretarza stanu von Kuehlmanna, lojalną opozycję socjalnej demokracji „większościowej” (Scheidemanna) i resztki sympatii w krajach neutralnych. Hr. Czernin poświęcił politykę polską monarchii Habsburgów, szanse austriackiego rozwiązania sprawy polskiej. Całe Koło Polskie w wiedeńskiej Radzie Państwa przeszło do bezwzględnej opozycji – ku rozpaczy stańczyków krakowskich. Słynna uchwała z maja 1918 r. o Polsce niepodległej i zjednoczonej nabrała natychmiast zabarwienia anty-austriackiego. Opozycyjność PPSD Galicji i Śląska, ludowców, narodowych demokratów brzmiała już niby fanfara rewolucyjna. Stańczycy, jak zawsze niepoprawni, próbowali później nawiązać z powrotem zerwane nici, ale bezskutecznie; pokój brzeski zadał orientacji na rzecz mocarstw centralnych cios śmiertelny, cios ostatni: szczupły ilościowo obóz aktywistyczny stał się odtąd dla wszystkich w Polsce obozem beznadziejnych bankrutów politycznych. Los chciał, że ulokowała jego przywódców ponownie na świeczniku dopiero epoka sanacji moralnej, ulokowała rękami dawnych działaczy... POW.

Bezpośrednią odpowiedzią na pokój brzeski był demonstracyjny jednodniowy strajk powszechny, proklamowany przez PPS, poparty czynnie przez całe społeczeństwo, strajk, który ogarnął dosłownie wszystko. Władze okupacyjne w b. Kongresówce i władze cesarsko-królewskie w dawnej Galicji, zaskoczone i zdezorientowane, unikały tym razem gwałtownych starć, wybierając raczej taktykę przetrwania. Po kilku dniach oddziały Polskiego Korpusu Posiłkowego przeszły częściowo, z bronią w ręku, pod dowództwem gen. J. Hallera, na tamtą stronę frontu, rozpoczynając nowy okres własnej epopei, nie wyzyskany należycie wskutek szeregu okoliczności zewnętrznych, niedorośnięcia jednostek do poziomu kolosalnych zagadnień – i wskutek urastających wpływów „orientacji na Radę Regencyjną” wśród klas posiadających społeczeństwa polskiego na Ukrainie, poniekąd i w Rosji centralnej. Jaskrawym wyrazem i i skutkiem tej orientacji była tragiczna likwidacja I Korpusu Polskiego pod wodzą gen. Dowbór-Muśnickiego.

Ostatnie miesiące

Wiosna i lato roku 1918 dawały obraz następujący ogólnej i specjalnie polskiej sytuacji politycznej.

Rosja bolszewicka wyszła chwilowo z wielkiej gry wojennej, szalała natomiast na jej niezmierzonych obszarach wojna domowa na różnych frontach. Ukraina znajdowała się pod okupacją niemiecko-austriacką, niedbale osłonięta parawanikiem bardzo przejrzystym „dyktatury” hetmana Skoropadskiego; Białoruś – pod okupacją niemiecką... bez jakiegokolwiek parawanu.

Na froncie zachodnim zawiodła ostatecznie bezwzględna walka łodzi podwodnych i zawiodły tzw. wiosenne ofensywy gen. Ludendorffa. Posiłki Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej przybywały na europejską linię bojową falą niepowstrzymaną; gabinet Clemenceau we Francji i gabinet Lloyd George’a w Wielkiej Brytanii były dowodem, iż zakończyły się wszelkie nadzieje na „pokój biały”, tj. na pokój kompromisowy, bez zwycięzców i bez zwyciężonych. Przewaga techniczna i liczebna armii Ententy, mających wspólnego naczelnego dowódcę – Focha, stawała się najzupełniej jasną nawet dla laików.

Z drugiej strony prąd rewolucyjno-demokratyczny, zbudzony przez rewolucję rosyjską, zalewał cały świat. Mocarstwa Ententy usiłowały płynąć niejako na nim, uchwycić jego rytm; urzędowe deklaracje Paryża, Londynu, Rzymu, Waszyngtonu brzmiały jak proklamacje Rewolucji powszechnej: „ostatnia wojna”, „obalenie monarchii środkowo-europejskich”, „samostanowienie narodów”, „Polska niepodległa i zjednoczona z dostępem do morza”... w zastosowaniu do mocarstw centralnych ten sam prąd musiał – w danych warunkach – przybrać charakter wrogi wobec własnych rządów, rozsadzający je od wewnątrz.

W monarchii Habsburgów cesarz Karol prowadził nerwową, chwilami paniczną, politykę ustępstw – przypadkowych, nieskoordynowanych, nieprzemyślanych; „monarchia rozłaziła się, niby szmat zgniłego sukna”. W monarchii Hohenzollernów istniała w gruncie rzeczy dyktatura generalnego kwatermistrza Naczelnego Dowództwa Ludendorffa; cesarz Wilhelm II był „cieniem cienia”; marsz. Hindenburg – symbolem; w polityce wewnętrznej panował chaos; wraz z Kuelmannem zniknęły resztki rozsądku w polityce zagranicznej. Los dziejowy mocarstw centralnych toczył się w dół po równi pochyłej w tempie zawrotnym.

***

Rozumieli to mniej więcej wszyscy na świecie z wyjątkiem otoczenia hetmana Skoropadskiego w Kijowie, litewskich „mężów stanu” z „Taryby” wileńskiej i... polskich polityków aktywistycznych.

Politykę obozu aktywistycznego w tych ostatnich miesiącach przed końcem okupacji można określić jako beznadziejną szarpaninę w ślepym zaułku. Politykę tę prowadzili prawie wyłącznie konserwatyści polscy z coraz wstrzemięźliwszym udziałem grona inteligencji zawodowej spod chorągwi Ligi Państwowości Polskiej i Klubu Państwowców Polskich (ten ostatni był „opozycją” wobec Rady Regencyjnej raczej ze stanowiska ultra-aktywistycznego; zarzucał Radzie Regencyjnej przesadną kompromisowość w stosunku do PPS, do POW, w ogóle do lewicy i do Międzypartyjnego Koła Politycznego). Aktywizm w okresie omawianym nabrał wszelkich cech klasowego obozu tzw. sfer posiadających; był, jak podkreślałem kilka razy, wyrazem strachu wielkiej własności rolnej w pierwszym rzędzie przed postępami owego prądu rewolucyjno-demokratycznego. Czepiano się kurczowo tonącego okrętu monarchii środkowoeuropejskich; na szczęście udało się ocalić sprawę polską przed niebezpieczeństwem jednoczesnego utonięcia.

Różne „gabinety ministrów” Rady Regencyjnej próbowały nadal „realizować” akt 5 listopada, „rozbudowywać” Królestwo Polskie pod egidą mocarstw centralnych; jeździły wszelakie delegacje do Berlina i Wiednia – jeździły... bez konkretnego rezultatu; szkolono szczupłe kadry „Polskiej Siły Zbrojnej”, co zresztą dało pewien skutek praktyczny w listopadzie i w grudniu r. 1918, skutek nie mający nic wspólnego z założeniami i z celami polityki aktywistycznej. Słowem, obóz aktywistyczny – obiektywnie drobniutka garstka ludzi – brnął dalej, co nie przesądza, z punktu widzenia historyka, subiektywnej szczerości i bezinteresowności tych czy innych jego przedstawicieli (na przykład ks. Zdzisław Lubomirski, Wład. Studnicki).

***

Międzypartyjne Koło Polityczne pozostawiało nadal ster swojej polityki zasadniczej w rękach rezydującego już stale w Paryżu Komitetu Narodowego Polskiego, pracującego pod kierownictwem R. Dmowskiego. W krają posunęło się na lewo w swej propagandzie i w swoich deklaracjach; próbowało dotrzymać kroku prądom światowym i rosnącej popularności ideałów prezydenta Stanów Zjednoczonych W. Wilsona.

MKP formułowało dość wyraźnie stanowisko republikańskie; pisało i mówiło o prawach ludowych; potępiało politykę rodów magnackich; wydawało czasopisma nielegalne; jeszcze latem 1917 r. podpisało oświadczenie, że polski program narodowy w stosunku do ziem b. Wielkiego Księstwa Litewskiego zawiera się w zasadzie federacyjnej w myśl idei „wolni z wolnymi, równi z równymi”, hasła zaś antysemickie zniknęły prawie zupełnie nawet z publikacji narodowo-demokratycznych.

***

SDKPiL oraz Lewica PPS stopniowo – nie od razu – szły w kierunku ideologii bolszewickiej. W samej Lewicy na tle zagadnienia niepodległości powstał zatarg wewnętrzny, który przybrał niebawem charakter masowy; silna grupa robotnicza, zwłaszcza w okręgu łódzkim, reprezentowana w CKR Lewicy przez A. Szczerkowskiego, domagała się coraz natarczywiej, by cała partia zajęła wyraźnie postawę na rzecz niepodległości Polski. Po nieudanych próbach przekonania większości kierownictwa Lewicy, grupa opozycyjna oderwała się od niej i przystąpiła do PPS, zasilając w okręgu łódzkim bardzo wydatnie nasze szeregi. Tow. A. Szczerkowski wszedł do CKR.

***

W tych ostatnich miesiącach r. 1918 PPS otrzymała duży dopływ świeżych sił z Rosji; powrócili do kraju mniej lub więcej legalnie Z. Zaremba, K. Pużak, później J. Kwapiński, wcześniej J. Libkind (W. Kielecki), kilku młodych, którzy później odeszli od PPS, bo wrócili już pod urokiem bolszewizmu (T. Żarski, Z. Maciejowska). Na terenie Rosji i Ukrainy PPS powstała po zwycięstwie rewolucji, jako partia masowa, działająca wśród wychodźstwa polskiego i stałych, istniejących od wielu lat przed wojną, tzw. kolonii polskich. Na czele PPS w Rosji stanęli starzy katorżnicy, zwolnieni z więzień, bądź towarzysze, których los wojny zagnał na tamte obszary. Organizacja była z konieczności autonomiczna w stosunku do Warszawy, odciętej podwójnym kordonem – wojskowym na froncie i policji okupantów na granicy wschodniej b. Kongresówki; odbywała własne konferencje, miała własny Centralny Komitet Wykonawczy; politycznie przystosowywała się zawsze do nielicznych wskazań, dochodzących rzadko z kraju: uczestniczyła w rozwoju rewolucji rosyjskiej, zachowując niezmiennie samodzielność ideową i organizacyjną: pracowali w niej czynnie, oprócz wymienionych przed chwilą, Br. Siwik, K. Domosławski, Al. Prystor, W. Korsak, St. Tołwiński, przez pewien czas późniejszy wiceminister skarbu Jastrzębski. Historia tego ciekawego pod każdym względem okresu w dziejach PPS wymaga osobnego opracowania. Tu ograniczam się do tych kilku słów. PPS w Rosji wydawała własne pismo – „Głos Robotnika i Żołnierza” w Piotrogrodzie; na prowincji i na Syberii ukazywały się sporadycznie wydawnictwa lokalne. Na Ukrainie uczestniczyła PPS w Radzie Centralnej aż do chwili jej rozpędzenia przez niemieckie wojska okupacyjne.

Początek końca okupacji

W pierwszych dniach września r. 1918 stało się rzeczą jasną, tym razem już ponad wszelką wątpliwość, że klęska wojenna mocarstw centralnych – to kwestia kilku, najwyżej kilkunastu tygodni. Rewolucja pukała równolegle i w sposób równie oczywisty do okien „środkowo-europejskiej twierdzy oblężonej”. W Niemczech tętniło jeszcze pod ziemią. Ale w Wiedniu otoczenie cesarza Karola nie ukrywało paniki ostatecznej. W Budapeszcie noszono na rękach hr. Karolyi, który ogłaszał bez ceremonii, że jest przyjacielem Ententy, minister zaś aprowizacji, ks. Windischgrätz, próbował „uzgodnić” ze sobą cesarza Karola i hr. Karolyi, jak gdyby dwie potencje niezależne. Turcja broniła się resztkami sił, Bułgaria nie liczyła na nic. Słowem, katastrofa wisiała w powietrzu. Nie widzieli jej w dalszym ciągu konserwatywno-aktywistyczni „mężowie stanu”, jedyni już bodaj podówczas w całej Europie... z wyjątkiem wciąż tym samym hetmana Skoropadskiego w Kijowie.

We wrześniu odbył się ostatni nielegalny Zjazd Polskiej Partii Socjalistycznej dawnego zaboru rosyjskiego. Obrady trwały przez parę dni w Warszawie w podziemiach gospody robotniczej na dzisiejszym Placu Unii Lubelskiej. Partia określiła już tym razem w zarysach ogólnych konkretny plan likwidacji ówczesnego obcego panowania na wszystkich ziemiach polskich, licząc w pierwszym rzędzie – i, jak się niebawem okazało, zupełnie słusznie – na wybuch rewolucyjny w mocarstwach centralnych. Zjazd odrzucił koncepcję „Rządu narodowego”, tj. koalicji PPS, ludowców, inteligencji postępowej oraz Międzypartyjnego Koła Politycznego (udział aktywistów nie wchodził w ogóle w grę), wychodząc z założenia, że przewrót dojdzie do skutku nie tylko w imię haseł polityczno-narodowych, ale i w imię bardzo radykalnych postulatów społecznych, dojrzałych całkowicie do urzeczywistniania; społeczny charakter oczekiwanego przewrotu był dla nas wszystkich koniecznością i zarazem potrzebą nieuniknioną; zresztą koncepcja „Rządu narodowego” nie została wysunięta formalnie; napomykał o niej Jędrzej Moraczewski, przedstawiciel PPSD Galicji i Śląska, uznający podówczas zasadę współdziałania z narodową demokracją na gruncie Koła Polskiego w Wiedniu i poniekąd konspiracyjnie w kraju – napomykał, ale nie nastawał.

Nastąpiło za to pewne starcie pomiędzy znaczną większością zjazdu i grupką zwolenników idei dyktatury proletariatu w rozumieniu bolszewickim (T. Żarski, A. Landy, Z. Żarska); Zjazd stanął wyraźnie na gruncie socjalizmu demokratycznego, przesądzając w ten sposób późniejszą politykę PPS w Polsce Niepodległej; Zjazd zdawał sobie sprawę, że przyjęcie formułki owej grupy, ilościowo szczupłej, oznaczałoby włączenie Polski u progu niepodległości z powrotem do obszaru Rosji, chociaż Rosji sowieckiej.

Zwyciężyła więc bez trudu koncepcja pozytywna – Rzeczypospolitej Ludowej i Rządu, wyrażającego koalicję trzech czynników, które stanowiły w okresie poprzednim wspólnie tzw. lewicę niepodległościową: ruchu socjalistycznego, ruchu ludowego i ruchu peowiackiego, podówczas demokratycznego i radykalnego społecznie, wraz z różnymi odłamami inteligencji, podówczas bardzo postępowej, nieomal socjalizującej. Rząd ten miał wziąć na siebie stworzenie faktów dokonanych w dziedzinie ustawodawstwa robotniczego i reformy rolnej, powołanie Sejmu Ustawodawczego (konstytucyjnego) na podstawie pięcioprzymiotnikowego prawa głosowania, likwidację Rady Regencyjnej, oparcie przyszłego Państwa Polskiego bezpośrednio o masy pracujące.

Zjazd wybrał nowy CKR w składzie: T. Arciszewski, M. Malinowski, M. Niedziałkowski, Z. Zaremba, Br. Ziemięcki; N. Barlicki pozostawał wtedy w twierdzy modlińskiej, jako więzień stanu; miał wejść do CKR z chwilą powrotu na wolność; do najściślejszej współpracy z CKR powołano osobno J. Libkinda (W. Kieleckiego), niejako w charakterze męża zaufania PPS w Rosji. Ustalono bezpośredni kontakt stały, konspiracyjny, z PPSD Galicji i Śląska i stałą formę kontaktu z lewicą niepodległościową niesocjalistyczną oraz z POW.

***

Wypadki toczyły się odtąd, jak lawina...

Ostatnia próba Rady Regencyjnej

W Niemczech został kanclerzem ks. Maks Badeński. Socjalny demokrata Scheidemann wszedł do jego rządu jako minister bez teki. Gen. Ludendorff słał paniczne depesze do Berlina, domagając się niezwłocznego zawieszenia broni na całym froncie zachodnim, Turcja, Bułgaria, Austro-Węgry załamywały się. Polski obóz aktywistyczny ujrzał raptem u stóp swoich przepaść. Rada Regencyjna i jej otoczenie najbliższe podjęły wtedy ostatnią próbę odseparowania się od dotychczasowej polityki aktywistycznej, by utrzymać się tą drogą na fali i zapewnić niejako bezpośrednie przejście od konserwatywno-aktywistycznej koncepcji budowy Państwa Polskiego aż do dnia zwołania Sejmu Ustawodawczego.

Rada Regencyjna ogłosiła dekret o Polsce Niepodległej i Zjednoczonej, rozstała się z gabinetem aktywistycznym, zapowiedziała zwołanie Sejmu z wyborów powszechnych i... mianowała gabinet pp. Świeżyńskiego i Chrzanowskiego, złożony z przywódców Międzypartyjnego Koła Politycznego; Rada Stanu znikła jak kamfora; nikt się nie upomniał o jej losy, nikt palcem nie ruszył w jej obronie.

Historia tego ostatniego gabinetu Rady Regencyjnej, gabinetu o niedwuznacznym zabarwieniu narodowo-demokratycznym, nie została, jak dotąd, dokładnie wyjaśniona. W jaki Sposób doszło do takiej koordynacji Międzypartyjnego Koła Politycznego z Radą Regencyjną? Jakie wpływy tu oddziałały? Czy strach przed rewolucją społeczną? Czy też wkroczyło na widownię pasmo jakichś nieporozumień, fałszywych informacji z zagranicy? W każdym bądź razie minister spraw zagranicznych w gabinecie p. Świeżyńskiego – prof. St. Głąbiński, przywódca narodowej demokracji w zaborze austriackim, w swoich pierwszych wystąpieniach publicznych odwoływał się już do państw koalicji zachodnio-europejskiej i amerykańskiej, ale nie zrywał jeszcze z lojalnością w stosunku do mocarstw centralnych. Zdarzenia następowały jedne po drugich w tempie gorączkowym; odbierało się wrażenie, że i kierownictwo Międzypartyjnego Koła Politycznego i sama Rada Regencyjna straciły panowanie, przede wszystkim nad własnymi nerwami.

Turcja kapitulowała; front bułgarski pękł; rewolucja węgierska obejmowała władzę w Budapeszcie; masy robotnicze Wiednia wyszły na ulice; w Niemczech rewolucja stała tuż u samego progu... Gabinet p. Swieżyńskiego dokonał wówczas nieco groteskowej, trochę mglistej próby „zamachu stanu”, który miał widocznie usunąć na bok Radę Regencyjną, stworzyć podstawy dla koalicji lewicy niepodległościowej i Międzypartyjnego Koła Politycznego. Gabinet p. Swieżyńskiego ogłosił mianowicie rodzaj manifestu, proklamującego Republikę Ludową, potrzebę odpowiedniego udziału w Rządzie mas ludowych w osobach ich rzeczywistych przedstawicieli oraz zapowiadającego reformy społeczne. Rada Regencyjna udzieliła gabinetowi dymisji; gabinet podporządkował się bez protestu temu zarządzeniu. Rada Regencyjna powołała „gabinet urzędniczy” i... jęła oczekiwać z najwyższą niecierpliwością na powrót Józefa Piłsudskiego z Magdeburga.

Skąd się wziął ów „zamach stanu”? Na co liczono? Do czego zmierzano? Ten epizod wymaga znowuż osobnego zbadania, które stanie się wykonalne z chwilą, gdy ówcześni aktorzy dziejowego dramatu zabiorą głos i opublikują dokumenty, jeżeli takie w ogóle istnieją. O ile sądzić mogę, grały tu rolę liczne nieporozumienia, przypadkowe rozmowy z poszczególnymi politykami grup inteligencko-postępowych, i – przede wszystkim – znowuż... nerwy. Koniec końców epizod ten nie zaważył ani trochę na szali wypadków. Prace przygotowawcze dla powołania Rządu Ludowego w Lublinie, jako Rządu samoistnej Rewolucji Polskiej, były już w pełnym toku. Dla historii warto stwierdzić, że odpowiedzialne kierownictwo Polskiej Partii Socjalistycznej nic nie wiedziało o projektowanym „zamachu stanu” gabinetu p. Swieżyńskiego; gdyby jednak wiedziało o nim – sytuacja nie uległaby zmianie. Rząd Lubelski był logiczną konsekwencją wrześniowych uchwał Zjazdu PPS; żadne kombinacje i żadne posunięcia taktyczne nie mogłyby „wstrzymać strumienia w biegu”.

Rząd lubelski

Dzieje Rządu Lubelskiego nie należą już do zadań tego szkicu. Faktem historycznym pozostanie, że pierwszy Rząd naprawdę niepodległy na ziemiach dawnego zaboru rosyjskiego – to był właśnie Rząd współpracy polskiego ruchu socjalistycznego i polskiego ruchu ludowego z udziałem ówczesnej „demokracji wojskowej”, związanej wtedy na śmierć i życie z masami pracującymi. Ów początek listopada r. 1918 rozstrzygnął wielki spór historyczny pomiędzy różnymi klasami społecznymi Polski i pomiędzy różnymi kierunkami jej myśli politycznej. Zreasumujmy w kilku zdaniach poszczególne etapy w rozwoju zdarzeń i w rozwoju stanowisk grup społeczno-politycznych w ciągu czterech przeszło lat wojny światowej.
  1. Obóz – powiedzmy dla skrótu – narodowo-demokratyczny (narodowa demokracja wszystkich trzech zaborów, początkowo całe Stronnictwo Polityki Realnej, później jego drobniejsza część, pewne odłamy warszawskiej inteligencji postępowej, w okresie okupacji – Międzypartyjne Koło Polityczne) rozpoczął na jesieni r. 1914 od orientacji rosyjskiej; zawiódł się na niej; nie przewidział rewolucji rosyjskiej; po rewolucji przyjął orientację koalicji zachodnio-europejskiej i amerykańskiej; nie docenił możliwości i skutków rewolucji wewnętrznej w mocarstwach centralnych; na jesieni r. 1918 dokonał spóźnionego „skoku na lewo” (,,zamach stanu” gabinetu p. Świeżyńskiego; przeciwko Rządowi Ludowemu występował już pod znakiem konserwatyzmu społecznego, co należy do okresu następnego, wykraczającego poza temat tego szkicu;

  2. Obóz aktywistyczny (konserwatyści galicyjscy i poznańscy, później większość konserwatystów b. Kongresówki i ziem wschodnich, pewne koła inteligencji – Liga Państwowości Polskiej, grupa Wł. Studnickiego) postawił na kartę zwycięstwa wojennego mocarstw centralnych; próbował stworzyć konserwatywno-monarchiczne Państwo Polskie pod egidą monarchii środkowo-europejskich, nie zrozumiał istotnego układu sił w toku wojny światowej; nie zrozumiał roli i wagi rewolucji rosyjskiej; załamał się i rozsypał w listopadzie r. 1918;

  3. nie-socjalistyczna lewica niepodległościowa (ludowcy, POW, inteligencja postępowa) utożsamiała się z akcją zbrojną Legionów i z polityką Józefa Piłsudskiego; ludowcy zaczęli stopniowo żyć życiem samodzielnym; do lutego r. 1917 – front antyrosyjski z ustawiczną walką o samodzielność w stosunku do mocarstw centralnych; od zwycięstwa rewolucji rosyjskiej – front antyokupacyjny z coraz to ostrzejszym zabarwieniem rewolucyjno-społecznym; niechęć do orientacyjnego ujmowania sprawy polskiej;

  4. Polska Partia Socjalistyczna pracowała od jesieni r. 1914 do końca r. 1916 nad ustaleniem własnej roli, jako czynnika samodzielnego i odrębnego w polityce polskiej; popierała taktycznie i bez zastrzeżeń front antyrosyjski, dopóki trwał carat; z chwilą upadku caratu oceniła należycie zmianę zasadniczą w całej sytuacji światowej, jaka stąd wynikła; wówczas PPS uczyniła wszystko, by wyrwać sprawę polską z zaklętego koła sporów wojenno-orientacyjnych; rzuciła na stół kartę Rewolucji, ta właśnie karta koniec końców wygrała w listopadzie r. 1918; PPS uchwyciła w porę sens międzynarodowy fali rewolucyjnej, zapoczątkowanej w Piotrogrodzie w marcu 1917 r.; zrozumiała, że zaczyna się nowy okres historii, okres bezpośredniej walki o socjalizm (według określenia Zjazdu z września r. 1918), że Polska może powstać i utrzymać się jako państwo niepodległe o tyle, o ile powstanie jako Państwo mas pracujących, samoistne i wobec zwycięskiej Ententy i wobec Rosji sowieckiej.

Takie były słuszne przesłanki społeczno-polityczne idei i programu Rządu Lubelskiego. Późniejsze wypadki, gwałtowny opór sił reakcyjnych, na razie pod wodzą narodowej demokraci, po maju r. 1926 pod wodzą obozu sanacyjnego, zepchnęły kraj z nakreślonego wtedy szlaku dziejowego. Powrót na szlak właściwy musi wszakże nastąpić, tym bardziej, że kryzys kapitalizmu posunął się od tamtych czasów kolosalnie naprzód pod każdym względem;

  1. SDKPiL i „lewica” PPS „zaczęły” wojnę od jej negowania, zakończyły ją, tworząc wspólnie Komunistyczną Partię Polski, zależną całkowicie i bezwzględnie od rozkazów Moskwy.

***

Rząd Lubelski w dniu proklamowania swego manifestu zamyka okres wojenny w dziejach Polskiej Partii Socjalistycznej. W ciągu owych czterech lat mała garstka pogrobowców 1905 r. rozrosła się w wielki ruch masowy i wycisnęła swoją pieczęć niezatartą na pierwszych dniach polskiej niepodległości. Wysiłek tych czterech lat zapewnił PPS rolę samodzielną w życiu polskim, stwierdził, że socjalizm polski nie może być nigdy i w żadnych okolicznościach niczyją przybudówką.

Mieczysław Niedziałkowski


Powyższy tekst, pierwotnie zatytułowany „1914-1918”, opublikowano w „Księdze Jubileuszowej Polskiej Partii Socjalistycznej 1892-1932”, Spółka Nakładowo-Wydawnicza „Robotnik”, Warszawa 1933. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
↑ Wróć na górę