Zygmunt Zaremba
Odpowiedź mordercom
[1948]
W ciągu ostatnich tygodni potworne wiadomości doszły nas z Polski: o męczeńskiej śmierci Antoniego Zdanowskiego i Janiny Pajdak. To ostatnie nazwisko mało jest znane. Żona starego działacza PPS, który, aresztowany wraz z piętnastoma przywódcami Polski Podziemnej, cierpi męki więzienia sowieckiego, weszła do szeregów walczących dopiero podczas konspiracji i uwięziona została w czasie aresztowania starej gwardii PPS. Za to Antoniego Zdanowskiego znała cała klasa robotnicza w Polsce przed wojną i po wojnie jako niezmordowanego pracownika dla sprawy robotniczej. Dziś stoimy wobec wstrząsającej tragedii śmierci tych dwojga ludzi z rąk oprawców Bezpieki.
Bezpieka warszawska mówi o samobójstwie Zdanowskiego. Bezpieka krakowska tak samo opowiada, że Pajdakowa wyskoczyła z okna w czasie badania. Wobec tych twierdzeń pozostaje tylko: albo tortury zastosowane przez katów Radkiewicza były tak straszne, że ofiary ich nie przeżyły, albo też udręka badań w kazamatach urzędów bezpieczeństwa jest tak potworna, że doprowadza ludzi do samobójstwa. A nie byli to ludzie słabi. Przeszli całe piekło okupacji niemieckiej, nie opuszczając na chwilę szeregów walczących, nie dając się złamać ani grozie codziennych rozstrzeliwań, ani też nastrojom beznadziejności, jakie ogarniały nieraz nasz kraj w czasie triumfów Hitlera. Byli to ludzie silni i wierzący w ostateczne zwycięstwo.
Odrzucamy więc opowieści Bezpieki o samobójstwie. Tym bardziej, że nie ma na to wiarygodnych świadectw lekarskich, a ciała zapieczętowano pośpiesznie w trumnach i równie pośpiesznie a po cichu je pogrzebano. Chociaż więc ponura tajemnica długo jeszcze osnuwać będzie ostatnie męczeńskie chwile życia tych ludzi do ostatka wiernych sprawie socjalizmu i niepodległości, nie ulega wątpliwości, że zbrodnia ta spada całym ciężarem na zbirów Radkiewicza i na rząd warszawski, którego członkiem i główną sprężyną jest ten agent sowiecki.
I nie ma chyba nikogo, kto by wraz z nami nie pochylił czoła przed ofiarą życia złożoną na ołtarzu sprawy wolności. Nie ma nikogo, kto, myśląc o tej tragedii, nie zastanowiłby się nad potwornym losem naszego kraju, którego najlepsi synowie i córki poddawani są ciągle najstraszniejszym próbom. Ale nie wystarczy tylko pomyśleć o losach kraju lub uczcić poległych w walce. Ich męka i śmierć powinny wskazać każdemu, że nie wolno stać bezczynnie. Trzeba walczyć ze złem w Polsce. Trzeba pracować dla sprawy i nie ustawać, aż przepędzimy z Polski katów Radkiewiczów i ich lokai.
„Nikt dla idei nie ginie marnie” – mówi nasza pieśń bojowa. Na miejsce poległych dla sprawy staje zawsze zdwojona gromada bojowników. Niechaj i ta śmierć podwoi szeregi PPS, podwoi nasz zapał do walki o sprawę, dla której zginęli i Zdanowski i Pajdakowa, jak ongiś ginęli Okrzeja czy Mirecki.
Zygmunt Zaremba
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w wydawanym w Paryżu „Robotniku w walce”, piśmie Polskiej Partii Socjalistycznej, w marcu 1948 roku. Nazwa nawiązywała do podziemnego pisma WRN, wydawanego w latach 1943-1944. Od tamtej pory nie był wznawiany. Na potrzeby Lewicowo.pl tekst przygotował Przemysław Kmieciak.
Antoni Zdanowski (1895-1948), działacz PPS, lider lewicowych związków zawodowych w okresie Polski międzywojennej, zmarł 19 stycznia 1948 roku w Warszawie, w wyniku tortur Urzędu Bezpieczeństwa.
Janina Pajdak (1893-1947), żona Antoniego Pajdaka, nauczycielka, zmarła w niejasnych okolicznościach w Krakowie, 24 listopada 1947 roku, niedługo po aresztowaniu przez Urząd Bezpieczeństwa.