Kazimierz Pużak
Nowa ustawa o ochronie lokatorów
[1924]
Ustawa o ochronie lokatorów należy do rzędu ustawodawstwa okresu wojennego i powojennego. Ogranicza ona prawo własności posiadaczy nieruchomości, zwłaszcza w dziedzinie samego wynajmu, jako i też określania jego wartości. Słowem, właściciel domu nie może samowolnie lokatora usunąć z mieszkania, ani też nie może domagać się dowolnie oznaczonego komornego.
Te dwie zasady z małymi chyba zmianami były u podstawy ochrony lokatorów w poszczególnych krajach Europy, a nawet Ameryki. Tak pomyślana ustawa, wprowadzająca cały przewrót do stosunków absolutnego władania prywatną własnością, stała się możliwą, a nawet konieczną dopiero w okresie wojny wszechświatowej i po jej zakończeniu, a więc w momencie kryzysu budowlanego, zmniejszenia się zapasu wolnych mieszkań i zniszczenia wielu domów wskutek działań wojennych. Gdy zatem wojna się skończyła, a w ślad za nią rozpoczęła się odbudowa gospodarcza, wówczas właściciele nieruchomości, a z nimi klasy posiadające w ogóle, wszczęły zaciekły atak na całe prawodawstwo czasu wojny, jako ograniczające własność prywatną, w szczególności zaś na znienawidzoną ustawę o ochronie lokatorów.
W Polsce, gdzie ustawa o ochronie lokatorów wynikła z dekretu rządu Moraczewskiego – walka przeciw tej ustawie i w jej obronie skoncentrowała się około trzech głównych zagadnień: nienaruszalności prawa lokatora do dachu nad głową, a więc obrony przed wyrzuceniem na bruk, ustawowego oznaczenia wysokości czynszu komornianego z usunięciem tak zwanej dobrowolnej umowy i rozciągnięcia dobrodziejstw ustawy także na sublokatorów.
Walka, o której mowa, toczyła się z nadzwyczajną zaciętością i uporem w ciałach ustawodawczych zarówno w Sejmie, jak też i Senacie. Szeroki ogół, jakkolwiek mocno tą sprawą zainteresowany, mało przykładał uwagi do pojedynczych etapów walki parlamentarnej. Tutaj zaznaczyć musimy, że ustawa przedstawiana przez rząd Sejmowi na jesieni 1921 r. została uchwalona dopiero w kwietniu 1924 r. Ten okres czasu świadczy wymownie o niepomiernym wysiłku posłów socjalistycznych, którzy będąc czołowymi obrońcami praw lokatorskich w komisjach Sejmu i Senatu nie pozwolili raz nabytych przez lokatorów w ustawie praw, tak jak tego sobie życzyli rzecznicy interesów właścicieli nieruchomości –uszczuplić. Walkę obronną stoczono w warunkach nadzwyczaj niepomyślnych, na jakie składały się przede wszystkim ogólne tendencje powrotu do stosunków przedwojennych, którym hołdował zarówno rząd, jako też większość stronnictw burżuazyjnych i chłopskich, a zwłaszcza dążność do wprowadzenia zasady wolnohandlowej także do stosunków mieszkaniowych. I jakkolwiek rzeczywisty stan sprawy mieszkaniowej zadawał kłam frazeologii wolnohandlowej – to jednak dzięki stanowisku rządu, który w ogóle zbagatelizował doniosłość samej sprawy nie przedstawiwszy Sejmowi dostatecznego materiału rzeczowego, ani odnośnych danych statystycznych, samowola i apetyty kamieniczników mogły bardzo łatwo uzyskać moc ustawy. Jeżeli to się nie stało, jeżeli ustawa zachowała w ważniejszych postanowieniach swój dotychczasowy charakter, przypisać to należy pracy ustawodawczej posłów robotniczych, którzy umieli zapędy większości antylokatorskiej Sejmu okiełznać argumentacją cyfr i faktów.
A więc ustalono, jaki był w ciągu kilku lat stosunek zarobków robotniczych do komornego, a zwłaszcza do tzw. świadczeń, dalej jaką pozycję zajmowało komorne powojenne we wzroście drożyzny, wreszcie przeprowadzono na specjalnej subkomisji Sejmu całe obliczenie postępu drożyzny i spadku waluty, na wypadek, gdyby komorne miało zadowolić „sprawiedliwe” pretensje kamieniczników. Jednak mimo tych wysiłków, nowa ustawa, która zacznie obowiązywać w dniu 1 czerwca br. jest w porównaniu z dotychczasową ustawą znacznie pogorszoną.
Dotyczy to w pierwszym rzędzie sposobów określania czynszu i jego wysokości, dalej opłat zwrotnych na dozorcę, za dostarczoną wodę, oświetlenie, wywóz śmieci itd. Dalej warunków określających rozwiązanie umowy najmu (eksmisja), wreszcie położenia prawnego sublokatorów.
O ile zatem chodzi o czynsz, to ustawa przewiduje, iż kamienicznik może z lokatorem, posiadającym mieszkanie od 5 pokojów począwszy, zawrzeć dobrowolną umowę, ustalającą czynsz dowolnie umówiony. I dopiero wtedy, gdy umowa nie dojdzie do skutku, wtenczas ma obowiązywać komorne ustawowe.
Powyższą zasadę chciano narzucić wszystkim lokatorom, zajmującym jedno, 2, 3 i 4-pokojowe mieszkania. Nie trzeba chyba dowodzić, czym w praktyce byłaby ta dobrowolność umów. Kamienicznik, będąc ekonomicznie silniejszym i opierając się na nieznajomości ustawy szerokich warstw pracujących, potrafiłby, prawie w każdym wypadku, dowolny czynsz narzucić. Po prostu dla świętego spokoju zawierano by dobrowolne umowy. A ponieważ nikt nie jest w stanie przewidzieć, ile będzie jego zarobek w najbliższej przyszłości wynosić, przeto pierwsza zaległość dobrowolnego czynszu, zwłaszcza w okresie obecnego kryzysu gospodarczego, dałaby możność kamienicznikowi wyrzucenia lokatora na bruk. Nie pomogłoby tutaj odwoływanie się nieszczęśliwego lokatora do ustawowego komornego. Sąd, stosując się do litery ustawy, brałby pod uwagę tylko komorne wynikające z dobrowolnej umowy, a zatem nakazywałby eksmisję.
Niebezpieczeństwo to obecnie dla mieszkań niniejszych, a zwłaszcza dla robotniczych, nie istnieje, jednak tylko pozornie. Albowiem nawet ustawowe komorne (5% przedwojennego komornego dla mieszkań jednoizbowych i 10% dla mieszkań z dwóch i trzech pokojów) będzie wzrastało co kwartał o 4%, czyli już przy końcu obecnego roku będzie, zwłaszcza w obecnym ciężkim okresie gospodarczym, niepomiernym ciężarem dla szerokich warstw pracujących. Toteż częste eksmisje z powodu nieopłacenia w terminie czynszu, będą zjawiskiem niemal codziennym. Wprawdzie ustawa uniemożliwia eksmisję bezrobotnych, jednakowoż nie uwzględnia tych okoliczności zarobkowych, dzisiaj bardzo częstych, które narzucając robotnikowi skrócony tydzień roboczy, nie czynią go wprawdzie bezrobotnym, a jednak wybitnie uszczuplają jego pracę zarobkową, narażają go na niemożność płacenia nawet ustawowego komornego.
A przecież obok komornego lokator musi płacić tzw. świadczenia, które dzięki niczym nieskrępowanej praktyce oszukańczych rachunków, wystawianych każdorazowo przez kamienicznika, wynoszą w najlepszym razie tyle, co ustawowe komorne. Komorne, wzrastając co kwartał, siłą rzeczy pociągać będzie za sobą takie same powiększenie świadczeń. Zatem z każdym nowym kwartałem będzie coraz ciężej płacić komorne. A ustawa nie żartuje, lecz z całą bezwzględnością za zaległość czynszu, wraz ze świadczeniami, przewiduje eksmisję.
Jeżeli ogólnie biorąc możność eksmitowania lokatora jest ograniczona do ściśle określonych wypadków (nieopłacanie czynszu, zakłócanie porządku w domu, sprzedaży mieszkania, przebudowy lub rozbiórki domu) – o tyle możność eksmisji sublokatora jest przez nową ustawę nadmiernie rozszerzoną. Nowy sublokator będzie mógł być zmuszony do zawierania umowy najmu, w której będzie musiał na żądanie najmującego wyrazić zgodę, że w pewnych określonych warunkach dobrowolnie wyprowadzi się. Warunki te należą do dziedziny „okoliczności, mających doniosłe znaczenie dla najemcy”. Co to jest okoliczność, mająca doniosłe znaczenie dla najemcy – tego ustawa nie określa, o tym decydować będzie tylko fantazja zainteresowanego najemcy. Stąd, jak to zapewnili autorzy tego pogorszenia losu sublokatorów, powiększenia się zapasu pomieszczeń mieszkalnych i jego płynności – zapanuje wszechwładny handel paskarski na razie mieszkaniami sublokatorów. To jedno. Po drugie, ochrona sublokatorów faktycznie przestanie istnieć.
Rzecz znamienna. Senat zaproponował zastosowanie tego przepisu także do lokatorów. Lecz Sejm nie poszedł w tym wypadku za rewolucyjnym Senatem, gdzie zastępstwo własności nieruchomej jest bardzo silne i gdzie niewątpliwie hołduje się zasadzie zniesienia w ogóle znienawidzonej i „bolszewickiej” ochrony lokatorów.
Lecz rzeczywistość jest silniejsza i reformatorom, którzy chcieli ochronę lokatorów znieść, dała dotkliwie po łapach. Stało się to między innymi we Włoszech, gdzie faszyści musieli swój dekret o zniesieniu ochrony lokatorów bardzo rychło skasować. Niewątpliwą ulgą i ważną zdobyczą dla warstw pracujących jest przepis o ochronie w domach służbowych (kopalnianych, fabrycznych). Przedsiębiorcy i w ogóle pracobiorcy nie będą mogli w wypadkach redukcji, lokautu – tak dzisiaj modnego – równocześnie z wydaleniem z pracy zastosować także eksmisji. Jest to dla samowoli fabrykanckiej cios bardzo dotkliwy. Świadczy o tym namiętne przemówienie prezesa „Lewiatana”, p. Wierzbickiego (klub Związku Ludowo-Narodowego) w pełnym Sejmie, który do ostatka zwalczał ten rozumny przepis ustawy. Przepis ten dotyczy także mieszkań służbowych zajmowanych przez funkcjonariuszy państwowych.
Tak się przedstawiają w zarysie ważniejsze postanowienia nowej ustawy.
Przepisy proceduralne, w szczególności działania urzędów mieszkaniowych – pozostały prawie niezmienione.
Słówko jeszcze o wpływie ustawy na sprawę rozbudowy miast, na uruchomienie przemysłu budowlanego i na konserwację niszczejących domów.
Utarło się bardzo popularne w kołach przeciwników ustawy twierdzenie, iż ustawa o ochronie lokatorów jest bezpośrednim powodem zastoju w budownictwie mieszkań, a zatem ogólnie odczuwanego głodu mieszkaniowego. Motyw ten brzmiał we wszystkich przemówieniach posłów zwalczających ustawę.
Jest to oczywiście tylko manewr. Gospodarcza rzeczywistość powojenna (spekulacja kapitału finansowego, unikającego lokaty w budowie nieruchomości jako mało procentującej) przekonała wszystkich, że w dzisiejszych zwłaszcza warunkach prywatna inicjatywa w dziedzinie mieszkaniowej – jest prawie nie do pomyślenia. O tym świadczą zjazdy międzynarodowe, poświęcone sprawie rozbudowy miast, które jednomyślnie wyniosły pogląd, iż inicjatywa w tym względzie może być podjęta tylko przez państwo, samorządy i kooperatywy. Pogląd ten ucieleśnia się we Francji, Austrii, Belgii i Anglii, gdzie Partia Pracy ze sprawy mieszkaniowej zrobiła swój program wyborczy.
Walkę z kryzysem mieszkaniowym podjąć musi społeczeństwo przez swoje organizacje państwowe i samorządowe, obóz zaś pracy przez swoje kooperatywy. W granicach tedy powyższych instytucji może ucieleśnić się ideał miast-ogrodów, miast przybytku kultury mieszkaniowej i zdrowia. Dla urzeczywistnienia tego ideału klasa robotnicza nie może skąpić swoich wysiłków.
Kazimierz Pużak
Powyższy tekst ukazał się w piśmie „Robotniczy Przegląd Gospodarczy” (wydawanym przez Związek Robotniczych Spółdzielni Spożywców i Komisję Centralną Związków Zawodowych) nr 5/1924 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł, ze zbiorów Remigiusza Okraski.