Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Remigiusz Okraska

Między liberalizmem a komunizmem [Stanisław Miłkowski]

Cóż my możemy przeciwstawić /.../ komunizmowi czy nacjonalizmowi? Tamte kierunki wychowują swoich ludzi na bogatej literaturze, a my /.../ w kółko powtarzamy, że chłop powinien rządzić państwem, bo stanowi większość, chłop potęgą jest i basta... siła leży w ludzie... i na tym koniec. /.../ Ruch ludowy bez naukowego opracowania swych podstaw nie osiągnie tego, do czego dąży. Czas więc najwyższy podjąć pracę w tym kierunku – pisał w 1932 r. zaledwie 27-letni Stanisław Miłkowski. W ciągu kilku następnych lat stworzył jedną z najciekawszych doktryn ideowych w historii Polski.

***

Urodził się 6 czerwca 1905 r. we wsi Sikorzyce nieopodal Dąbrowy Tarnowskiej. Jego rodzice byli niezamożnymi właścicielami 3-hektarowego gospodarstwa. Mimo to zdecydowali się na wyrzeczenie, jakim było finansowanie nauki syna. W 1926 r. ukończył gimnazjum w Tarnowie i zaczął studiować polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po trzech latach zrezygnował z niej na rzecz prawa, którego absolwentem został w 1934 r.

Tuż po rozpoczęciu studiów został członkiem Polskiej Akademickiej Młodzieży Ludowej – organizacji studentów sympatyzujących z ruchem ludowym, pochodzących z rodzin wiejskich. W oddziale krakowskim był jednym z liderów sekcji pracy społecznej, przewodniczącym komitetu prasowego, a w roku akademickim 1929/30 wybrano go prezesem. Współpracował także z Ludowym Związkiem Artystyczno-Literackim „Promieniści”. Grupa stawiała sobie za cel „oświecanie” środowisk wiejskich przez pochodzących z nich inteligentów, którzy po studiach mieli wracać na wieś i propagować wzorce ogólnonarodowe. Dość anachroniczny, bo odtwarzający wzorce z początków wieku, program szybko przestał wystarczać Miłkowskiemu. W 1929 r. na łamach „Promienia”, organu grupy, odwracał tę optykę: Lud nasz ma swoją bardzo wartościową kulturę, której twórcą był on sam, bo nie przejął jej znikąd. /.../ kultura ludowa niezawodnie stanie się tworzywem przyszłej kultury polskiej. Ta dość naiwna wizja, była zapowiedzią bardziej dojrzałych rozważań.

W 1929 r. Miłkowski należał do osób, które poparły secesję młodych ludowców z Małopolskiego Związku Młodzieży, opanowanego wówczas przez sanację. Utworzyli oni wojewódzką strukturę Związku Młodzieży Wiejskiej RP, zwanego „Wiciami”. W latach 1930-31 był wiceprezesem krakowskiego ZMW, po przekształceniu go w spółdzielnię pełnił w l. 1931-32 funkcję wiceprezesa rady nadzorczej, a kolejne dwa lata – prezesa zarządu. Wchodził także w skład redakcji organu prasowego, pisma „Znicz”. W roku akademickim 1930/31 był prezesem Ogólnopolskiego Związku Akademickiego Młodzieży Ludowej. Wreszcie, w latach 1932-34 ukończył Wyższy Naukowy Kurs Spółdzielczy na Wydziale Rolnym UJ.

Był to okres fermentu ideowego wśród młodych ludowców. „Dorosły” ruch ludowy nie miał im nic do zaoferowania – najpierw podzielony na trzy skłócone ugrupowania, a po zjednoczeniu w Stronnictwie Ludowym nie potrafiący wyjść poza zaklęty krąg doraźnego politykierstwa, które po maju 1926 r. pozbawione było nawet roli, jaką posiadało w zwykłej demokracji. Miłkowski negatywnie ocenił brak wizji ideowej. „Dorosły” ruch ludowy koncentrował się na wyborach, obsadzeniu posad, na hasłach i obietnicach, natomiast nie formułował koncepcji i szczegółowych propozycji rozwiązań konkretnych problemów.

Druga przyczyna fermentu wśród młodej inteligencji ludowej była ważniejsza niż spór ze „starymi”. Wielki kryzys gospodarczy przełomu lat 20. i 30. postawił pod znakiem zapytania sens liberalnego kapitalizmu. W Polsce kryzys nie tylko skutkował znacznym spadkiem poziomu życia, a w przypadku wsi dotkliwą nędzą, ale także obnażył skutki ślimaczego tempa przeobrażeń prospołecznych. Kapitalizm okazał się niewydolny, a polski w dodatku archaiczny.

***

W takich realiach Miłkowski został czołowym ideologiem niezależnej młodzieży wiejskiej. Różnym kierunkom polityczno-społecznym, jak liberalizm, socjalizm, komunizm itp. przeciwstawiamy kierunek nowy, rodzący się obecnie z żywiołową siłą /.../; kierunkiem tym jest agraryzm – pisał w 1930 r. w pierwszym numerze „Znicza”. Wkrótce miał stać się najbardziej oryginalnym ideologiem tego nurtu.

Agraryzm był popularny m.in. w Szwajcarii, Niemczech, do pewnego stopnia w krajach skandynawskich. Najsilniej rozwinął się jednak w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie warstwa chłopska była liczniejsza, kultura ludowa wciąż żywa, w kształtowaniu tożsamości młodych narodów ważną rolę pełniły rozmaite „chłopomańskie” wizje, istniało także poczucie odrębności od „starych”, przemysłowych narodów Europy Zachodniej. Agraryzm bułgarski, jugosłowiański i czechosłowacki eksploatował właśnie takie wątki, wzbogacone o przekonanie o szczególnej roli i wartości warstwy chłopskiej jako tej, która stanowi większość obywateli, zapewnia narodowi pożywienie oraz żyje z „uświęconej” pracy na roli, w harmonii z przyrodą, kultywuje „odwieczne” obyczaje itp.

Starsze pokolenie polskich ludowców przyjęło agraryzm w postaci zbliżonej do czechosłowackiej, czyli „centrowej”, natomiast młodzież ludowa szybko nadała mu rys bardziej radykalny i mniej idealistyczny. Kryzys gospodarczy końca lat 20. pchnął twórców polskiej wersji „na lewo”. Głównym ideologiem tego nurtu stał się właśnie Miłkowski. Działając we wspomnianych organizacjach, pełnił m.in. funkcję prelegenta i organizatora dyskusji ideowych. Został wówczas przez współpracowników nakłoniony do stworzenia syntezy tego, co ustalono podczas licznych debat. Oczywiście jego osobisty wkład w formułowanie propozycji programowych był znaczny. Latem 1933 r. Miłkowski wygłosił referat zawierający wstępną wersję przemyśleń środowiska krakowskiego ZMW na ogólnopolskiej konferencji „wiciarzy” w Kępie Celejowskiej. Tam przekonano go do opublikowania referatu w „Młodej Myśli Ludowej” (czołowe teoretyczne pismo ruchu ludowego), a dodatkowe koncepcje złożyły się na zawartość wydanej w 1934 r. książki Miłkowskiego pt. „Agraryzm jako forma przebudowy ustroju społecznego”. Wkrótce przyszły kolejne teksty, natomiast rok 1936 przyniósł publikację jego drugiej książki, „Walka o nową Polskę”.

***

Już referat z Kępy Celejowskiej zawiera tezę kluczową w doktrynie Miłkowskiego: nowożytny ustrój, powstały po rewolucji francuskiej, teoretycznie zagwarantował równość polityczną, ale w praktyce nie oferuje jej wskutek dysproporcji ekonomicznych. /.../ tylko drogą urzeczywistnienia demokracji gospodarczej – można stworzyć trwałe podstawy dla demokracji politycznej i społecznej. Demokracja bowiem nie zbankrutowała, jak to z triumfem głoszą zwolennicy różnych form dyktatury – lecz /.../ nie miała dotychczas odpowiednich warunków do ugruntowania się.

Kapitalizm bazuje na wyzysku, gdyż – Miłkowski upraszcza tezę Marksa – pracownik najemny otrzymuje tylko część owoców pracy w postaci wynagrodzenia, resztę zagarnia właściciel środków produkcji. Idąc dalej: Teoretycy liberalizmu twierdzili, że będzie to ustrój najsprawiedliwszy, albowiem jest w nim zachowana zasada równości szans. Każdy ma możność czynnego brania udziału w życiu gospodarczym i bogacenia się. Było to jednak fałszywe postawienie sprawy, albowiem w punkcie wyjściowym /.../ stawali jedni z większym lub mniejszym kapitałem – drudzy zaś z gołymi rękami, zdolni najwyżej do wynajmowania się tym pierwszym – pisał na łamach „Agronomii Społecznej i Szkolnictwa Rolniczego”. O ile wczesny, „liberalistyczny” kapitalizm faktycznie oferował pewne pole manewru wskutek swobodnej konkurencji wielu podmiotów oraz ścierania się interesów pracowników, konsumentów i pracodawców, o tyle kapitalizm, w którym nastąpiły procesy koncentracji własności i zdominowanie rynku przez potentatów, pozostawia tej swobody nieporównanie mniej. Następuje „bogacenie się jednostek i zubożenie mas”, te ostatnie są skazane na warunki dyktowane przez koncerny, kartele i monopole. Jeśli państwo dokonuje interwencji w rynek, to wspiera albo wielkich producentów, albo w najlepszym razie zorganizowane grupy społeczne. Wieś pozostaje jedynym obszarem, gdzie występuje wciąż „pierwotny” wolny rynek i dlatego traci najbardziej. Chłop jako samodzielny, drobny producent nie ma szans w starciu z gigantami. Jest też bezsilny jako konsument. W efekcie sprzedaje tanio, a kupuje drogo.

Miłkowski nie negował podziałów majątkowych wśród chłopstwa, jednak stwierdzał, iż różnice te są stosunkowo niewielkie, a w okresie kryzysu jeszcze maleją, zatem zasadne jest traktowanie całej warstwy jako jednolitej. Stymulowanie w jej łonie podziałów byłoby szkodliwe również z punktu widzenia potencjału współdziałania i siły politycznego nacisku. Zresztą, w sytuacji panującego „głodu ziemi” i powolnej industrializacji kraju, nawet stosunkowo zamożni chłopi muszą dzielić gospodarstwa między potomków, co sprawia, że jedyny „kapitał” rolników podlega rozproszeniu, nie zaś koncentracji.

Ideologie konkurencyjne wobec kapitalizmu – socjalizm czy komunizm – operują kategoriami dostosowanymi do realiów przemysłu. Rozpatrując rolnictwo wedle tych prawideł, nie biorą pod uwagę, że znacznie większą rolę odgrywają w nim czynniki niezależne od człowieka (siły natury) oraz niematerialistyczne (emocje, nastawienie psychiczne etc.). W produkcji przemysłowej, /.../ prawie zupełnie zmechanizowanej, maszyna jest wszystkim, a człowiek tylko dodatkiem. W produkcji rolniczej zachodzi stosunek odwrotny, tj. człowiek jest wszystkim, a maszyna tylko dodatkiem. /.../ o ile w przemyśle jest stosunkowo łatwo przeprowadzić uspołecznienie /.../ środków produkcji, o tyle w rolnictwie nastręcza się szereg zasadniczych trudności – mówił Miłkowski w Kępie Celejowskiej. Wniosek ten, bazujący na czysto „wiejskich” przesłankach, stał się ważnym elementem ogólnoustrojowej teorii agrarystycznej.

Specyfika pracy chłopów przekłada się na sferę etyczną. Właściciel gospodarstwa rolnego nie jest ani kapitalistą, ani proletariuszem. Jest czymś pośrednim /.../ – samodzielnym wytwórcą. /.../ w tej /.../ komórce gospodarczej [gospodarstwie rolnym] możemy się doszukać elementów przyszłego ustroju, znoszącego wyzysk społeczny, a równocześnie dostosowanego do natury ludzkiej. Chłop bowiem nikogo nie wyzyskuje /.../, wszystko zaś co ma, zdobywa ciężką pracą – przekonywał w referacie. Choć rolnik posiada środki produkcji, inaczej niż robotnik, to jednak pracujący sam wraz z rodziną /.../, tylko wyjątkowo posługujący się obcą pomocą – jest bliższy robotnikowi, należy do świata pracy. Podlega również wyzyskowi wskutek dysproporcji między znikomą własną siłą a potęgą „zmów kapitalistycznych”. Chłop i robotnik /.../ należą do świata pracy, chociaż pracują w różnych gałęziach wytwórczości. /.../ te dwie warstwy świata pracy winny iść solidarnie w walce o nowy, sprawiedliwy ustrój społeczny – przekonywał na łamach „Agronomii Społecznej...”.

Agraryzm zatem, głosił referat Miłkowskiego, jest kierunkiem pośrednim między liberalizmem gospodarczym a socjalizmem. Jest niejako syntezą dodatnich stron tych dwu kierunków, jest złotym środkiem, którym zwykle idzie życie. /.../ Głównym [jego] założeniem jest postulat zniesienia wyzysku człowieka przez człowieka /.../. Chodzi więc o realizację demokracji gospodarczej, o dostarczenie każdemu pracy bądź to na warsztacie swoim, bądź też wspólnym, aby każdemu dać podstawę do życia, a zarazem znieść rażące nierówności na punkcie posiadania. W „Agronomii Społecznej...” dodawał, że w przyszłym ustroju społecznym każdy człowiek winien żyć tylko z własnej pracy.

Wniosek stąd taki, że agraryzm /.../ w dużym stopniu godzi we własność prywatną i wysuwa postulat zniesienia jej wszędzie tam, gdzie ona stwarza podstawę do wyzysku człowieka przez człowieka. Natomiast własność prywatną zatrzymuje tam, gdzie zjawisko wyzysku nie występuje – pisał w „Agronomii...”.

W wizji Miłkowskiego, produkcja rolna i drobne rzemiosło miały pozostać w rękach prywatnych również z tego względu, że osobiste „doglądanie” pracy skutkuje wyższą wydajnością. Człowiek w swojej naturze ma dość głęboko wkorzeniony instynkt posiadania i zazwyczaj inaczej pracuje, gdy ma świadomość, że owoce tej pracy przypadną w udziale jemu samemu. /.../ nie wierzymy, by dało się zmienić pewne cechy natury ludzkiej, które się przejawiają w niej od wieków – pisał w „Agraryzmie...”.

Przemysł drobny i średni powinien zostać domeną spółdzielczości, czyli przybrać formę oddolnej, dobrowolnej współwłasności, co pozwoli wyeliminować wyzysk, a jednocześnie emocjonalnie powiąże zatrudnionych z ich warsztatem pracy. Natomiast wielkie przedsiębiorstwa, szczególnie o znaczeniu strategicznym, miałyby zostać upaństwowione, jednak pod społeczną kontrolą.

W tym duchu przeprowadzona przebudowa ustroju gospodarczego otworzy /.../ okres rozwoju /.../ opartego na zasadach sprawiedliwości społecznej. Agraryzm /.../ ma szanse skupienia na wspólnej platformie całego świata pracy, a więc chłopa, robotnika, rzemieślnika i pracownika umysłowego – wieś i miasto – przekonywał w Kępie Celejowskiej.

***

W pierwszej książce pisał: Głównym celem działalności gospodarczej w ustroju kapitalistycznym jest osiągnięcie zysku, podczas gdy sama produkcja i kwestia zaspokojenia ludzkich potrzeb jest tylko środkiem do celu. /.../ Kapitalizm wytworzył swoją odrębną etykę, która stara się uzasadnić wszelkie rozboje, dokonywane w pogoni za zyskiem. /.../ W etyce kapitalizmu brak jakichkolwiek momentów natury moralnej, jak sprawiedliwość społeczna /.../. W artykule „Pożniwne rozważania” z „Wici” w 1936 r. dodawał: Wszystkiego jest pod dostatkiem, wszystkiego jest za dużo – a milionom ludzi głód zaziera w oczy. Czy to nie jest największym oskarżeniem pod adresem dzisiejszego porządku społecznego?

Alternatywy nie stanowi komunizm. Pomijając nawet wspomniany jego „defekt” w postaci błędnej oceny charakteru pracy rolnej, a także naiwność i utopijność tej doktryny, posiada on również inne wady. Wskutek braku powiązania człowieka z efektami pracy, ustrój komunistyczny jest nieefektywny, czego przykładem sowieckie kołchozy i sowchozy – mniej wydajne niż latyfundia, a daleko ustępujące drobnym gospodarstwom. Prowadzi też do nowej formy wyzysku i jeszcze większego podporządkowania mas pracujących – tym razem kaście biurokratycznej. W ustroju komunistycznym, mając pod rozkazami wszystkie warstwy pracujące, można oczywiście dokonywać /.../ wielkich rzeczy, można budować Magnitogorski i Dnieprostroje. Ale czy to jest miarą wartości tego ustroju? Do dziś dnia przetrwały liczące tysiące lat piramidy egipskie, dzieła potężne jak na ówczesny stan techniki /.../, wzniesione rękami /.../ niewolników – a mimo to nikt nie stawia /.../ ówczesnego ustroju Egiptu za ideał – pisał w „Agraryzmie...”.

W „Agronomii...” podkreślał etyczno-personalistyczny wymiar agraryzmu: Przy formalizowaniu przyszłych form ustrojowych należy mieć na uwadze to, aby one swoim ciężarem nie przygniatały człowieka i nie przekształcały go w bezwolne tylko narzędzie. /.../ Nie człowiek dla doktryny, ale doktryna dla człowieka! /.../ W okresie prawych i lewych dyktatur i miażdżenia jednostki – agraryzm podejmuje walkę o wolność społeczną /.../.

Akcentował konieczność porzucenia wiary w samoistność przemian ustrojowych lub upatrywania jedynych przyczyn negatywnych zjawisk w kwestiach materialnych. Podkreślał dwutorowość zmian – nie tylko „technicznych” (formy polityczne i organizacyjne), ale także moralnych. Pisał w „Zniczu” w 1933 r., iż /.../ musimy być świadomi, /.../ że agraryzm jest najtrudniejszą formą gospodarowania /.../, jako że /.../ koniecznym jest wysoki stopień uświadomienia i uspołecznienia każdego obywatela. Przeto z krystalizowaniem nowych form ustrojowych musi iść w parze kształcenie naszego umysłu i przeobrażenie duszy naszej /.../.

***

Kluczowym zagadnieniem dla działacza ludowego i teoretyka agraryzmu (zakładającego prymat chłopów w społeczeństwie) była reforma rolna. Ówczesna Polska to kraj, gdzie kilka milionów gospodarstw było zbyt małych, aby zapewnić produkcję pozwalającą na godziwe dochody czy choćby pełne zaspokojenie biologicznych potrzeb właścicieli. Kolejne kilka milionów stanowili bezrolni mieszkańcy wsi. Uwzględniając utrzymanie kilku osób z jednego gospodarstwa, odpływ ludności do przemysłu i miast, procesy demograficzne itp., Miłkowski szacował liczbę „ludzi zbędnych” wśród mieszkańców wsi na ok. 9 mln.

Logicznym wnioskiem było żądanie rozparcelowania wielkich majątków ziemskich – prywatnych, państwowych i kościelnych (oraz niekatolickich związków wyznaniowych) – i rozdzielenie ich między bezrolnych i małorolnych chłopów. Reforma miała także oczywiście cele polityczne – m.in. ograniczenie roli ziemiaństwa, które zdaniem Miłkowskiego stanowiło warstwę blokującą rozwój i modernizację Polski. Pozostawienie w rękach ziemian części areałów (od 20 do 50 ha) związałoby tę warstwę z pracą i mentalnie zbliżyło do innych grup społecznych. Upowszechnienie własności rolnej wzmocniłoby natomiast państwo polskie, gdyż dotychczasowi biedacy mieliby w posiadaniu „swój kawałek” ojczyzny.

Nie mniej ważny cel stanowiło polepszenie efektywności rolnictwa. Polska produkcja rolna w stosunku do istniejącego areału ziem uprawnych nie była imponująca ani z uwagi na potrzeby rynku wewnętrznego, ani pod względem możliwego potencjału eksportowego. Miłkowski, bazując na badaniach m.in. Władysława Grabskiego i szwajcarskiego naukowca prof. E. Laura, udowadniał, że drobna własność w rolnictwie jest najbardziej efektywna, gdyż chłop pieczołowicie dba o to, żeby z ziemi „wycisnąć” jak najwięcej w taki sposób, by nie wyeksploatować jej zasobów. Drobny rolnik jest z konieczności najbardziej racjonalnym użytkownikiem ziemi.

Miłkowski nie idealizował wsi. Nie traktował zatem reformy rolnej jako panaceum na wszelkie bolączki chłopstwa. Wiedział, że znaczna część drobnych gospodarstw jest zacofana. Dlatego chciał „obudować” reformę przemianami technicznymi i organizacyjnymi. Miało temu służyć szkolnictwo rolnicze, tworzenie stacji doświadczalnych, kursy zawodowe, upowszechnianie nowoczesnej techniki rolnej, kredytowy system finansowania innowacji, a także rozwój infrastruktury wiejskiej – ogólnej (elektryfikacja, sieć transportowa) i branżowej (zakłady przetwórcze, punkty skupu płodów rolnych).

Po zagospodarowaniu wszelkich zasobów ziemi, pozostaną na wsi jeszcze 2-3 miliony osób pozbawionych warsztatu pracy. Jednym ze sposobów rozwiązania problemu byłoby tworzenie etatów związanych z rolnictwem pośrednio – wszelkiej maści zakładów przetwórczych. Osobna kwestia to rozwój nowatorskich form zarobkowania, np. chałupnictwa wiejskiego (rzemiosło, rękodzieło użytkowe i artystyczne). Trzeci kierunek rozwoju to swoista migracja gospodarki nie tyle na wieś, ile na prowincję – Miłkowski jako jeden z pierwszych postulował, aby polityka państwa wspierała sytuowanie zakładów produkcyjnych także w mniejszych ośrodkach.

Czwarty wreszcie sposób, to uprzemysłowienie kraju. W przeciwieństwie do wielu ludowców, Miłkowski dostrzegał konieczność skoku cywilizacyjnego poprzez rozwój przemysłu. Choć miał świadomość negatywnych aspektów urbanizacji i industrializacji – dlatego postulował odejście od „koszarowego” budownictwa na rzecz domów z ogródkami, zwiększenie ilości zieleni w miastach czy tworzenie tzw. miast-ogrodów – niemal wolny był od nierzadkich w ruchu ludowym ciągot „stagnacyjnych”. Przyszły rozwój życia gospodarczego winien być nastawiony na stopniowe przesuwanie nadmiaru ludności wiejskiej do innych gałęzi /.../, głównie do przemysłu, robót publicznych itp. Polska jest krajem, który ma do wykonania olbrzymią ilość pracy. Poza rozbudową przemysłu /.../, musimy budować drogi, przeprowadzać regulację rzek, meliorować grunty, /.../ budować nowe linie kolejowe, mosty itd. – pisał w „Wiciach” w 1935 r.

Oczekiwał zatem od państwa aktywnej roli w przeobrażeniach gospodarczych. Był jednak ostrożny w kwestii etatyzmu. /.../ upaństwawianie życia gospodarczego nosi niewątpliwie w sobie /.../ niebezpieczeństwo rozrastania się polipa biurokracji, który w pewnych warunkach może się rozrosnąć do takich rozmiarów, że potrafi nawet zastąpić kapitalistycznych wyzyskiwaczy – zauważał w „Walce...”.

***

Kluczową rolę przyznawał natomiast spółdzielczości. Agraryzm, pragnący urzeczywistnić demokrację gospodarczą i oprzeć rozwój życia gospodarczego na dobrowolności, w spółdzielczości musi znaleźć główne oparcie – pisał w pierwszej książce.

Ta forma posiada same zalety z punktu widzenia ideałów agraryzmu, a także realiów społecznych. Uczy współpracy, nie przekreślając jednak zalet indywidualizmu. Pewne formy upaństwowienia, uspołecznienia czy kolektywizacji z reguły będą działać hamująco na rozwój indywidualności człowieka, natomiast spółdzielczość jest /.../ formą zbiorowego działania, która z istoty swej rozwija jego samodzielność. /.../ jakkolwiek jest kolektywną formą działania, to jednak nie unicestwia jednostki /.../ – przekonywał w „Walce o nową Polskę”.

Łączy też ona rozproszone wysiłki wielu podmiotów i sprawia, że nabierają dodatkowej mocy – pojedynczy chłop nie posiada żadnej siły w negocjacjach z hurtowym odbiorcą płodów rolnych, nie jest też w stanie przetwarzać ich samodzielnie; podobnie rzecz ma się z zakupem kosztownych urządzeń zwiększających rentowność gospodarstw. Trzecia grupa zalet spółdzielczości to jej dobrowolność, oddolność i równość – każdy spółdzielca ma jeden głos (inaczej niż np. w spółkach akcyjnych), każdy ma interes w dbałości i zaangażowaniu w działania spółdzielni, a jednocześnie nie istnieje tu zorganizowana forma przymusu. Ma też spółdzielczość silny walor moralny – jej głównym celem nie jest wąsko pojęty zysk, który należy za wszelką cenę eskalować, lecz szerzej rozumiany dobrobyt członków, czyli np. dbałość o ich zdrowie, rozrywki kulturalne, okolicę, którą zamieszkują etc.

Spółdzielczość dla Miłkowskiego to jednak nie tylko idealna forma gospodarowania, czym była w wizjach różnych pięknoduchów. Miała rozwiązać kluczowy problem chłopów. /.../ jedną z najważniejszych bolączek trapiących wieś jest prywatne pośrednictwo handlowe. Chłop w pocie czoła wypracowany produkt oddaje pośrednikowi, który bardzo często w jednym dniu na nim tyle zarabia, co wytwórca za szereg miesięcy znojnej pracy. Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie zachowały się formy „dzikiego” handlu jeszcze z czasów średniowiecza – pisał w „Wiciach” w 1936 r. Chłop sprzedaje własne produkty za niewielkie kwoty, co utrzymuje go w stanie ubóstwa i uniemożliwia rozwój gospodarstw; jest też całkowicie zależny od „kaprysów” pośredników. Ten sam problem dotyczy nabywania przez chłopów produktów przemysłowych – trafiają one na wieś z wysoką marżą. Dlatego docelowo – pisał w „Wiciach” – wszystko to, co rolnik ma do zbycia – winien zbywać sam przy pomocy przez siebie zorganizowanych placówek spółdzielczych, /.../ wszystko to, co rolnik kupuje, winien nabywać przez własne spółdzielnie zakupów, a to: rolnicze, handlowe i spożywców.

Rozpatrując rzecz szerzej, pisał rok później na tych samych łamach: Ustrój rolny oparty o drobny i indywidualny warsztat chłopski – tylko w takim wypadku okaże się korzystny, o ile zdoła wytworzyć silną /.../ nadbudowę spółdzielczą, /.../ skupić rozproszone siły chłopskie w silne organizmy gospodarcze /.../ Na tej jedynie drodze wieś może się usamodzielnić gospodarczo. Czyli doprowadzić do tego, że chłop w końcu zacznie robić tylko na siebie – a nie składać wiecznego haraczu na rzecz coraz to nowych wyzyskiwaczy. Na tej drodze widział także rozwiązanie podnoszonego przez endecję problemu zdominowania handlu przez Żydów – uważał, że to problem mechanizmu ekonomicznego, nie zaś struktury etnicznej. Rzecz nie w tym, by kupców żydowskich zastąpili polscy, lecz aby pośrednictwo z rąk prywatnych przeszło w sferę spółdzielczą.

Poza handlem, spółdzielczość wiejska powinna w następnym etapie objąć znaczną część przetwórstwa płodów rolnych, a nawet część produkcji (wspólne gospodarowanie na zasadach dobrowolności) oraz innowacyjności technicznej (zbiorowy zakup i użytkowanie maszyn i urządzeń) czy wręcz infrastrukturalnej (np. elektryfikacja). Taka forma gospodarowania miałaby jeszcze inny ważny wymiar – chodzi /.../ o zagadnienie odciążenia człowieka wsiowego od nadmiaru pracy fizycznej, o to, aby mógł on znaleźć trochę więcej czasu na życie rodzinne, na odpowiednie wychowanie swoich dzieci, na sprawy kulturalne, na rozwijanie swojego umysłu itp. – pisał w „Agraryzmie...”.

Tak, jak spółdzielczość może wzmocnić indywidualne gospodarstwa rolne, tak samo daje szansę na poprawę doli rzemiosła. W tym sektorze – częściej bazującym na pracy najemnej, nierzadko w formie archaicznych zależności personalnych – miałaby również humanizować stosunki pracy i ograniczyć skalę wyzysku. Spółdzielczość to także szansa poprawy kondycji ekonomicznej mieszkańców miast jako konsumentów – członkostwo w spółdzielczości spożywców pozwala zarazem nabywać tańsze produkty, jak i własnymi pieniędzmi wspierać bardziej „ludzkie” formy zatrudnienia.

***

Upowszechnienie własności w rolnictwie oraz uspółdzielczenie średnich podmiotów wytwórczych, usługowych i handlowych pozwoliłoby też zabezpieczyć interesy narodowe i zapewnić stabilność systemu gospodarczego. Jak bowiem trafnie zauważył Miłkowski w „Walce o nową Polskę” na wiele lat przed epoką globalizacji, kapitał obliczony na zysk w sentymenty patriotyczne nigdy się nie bawił. Gdy interes przestanie się opłacać /.../, bardzo szybko ulotni się tam, gdzie coś będzie można jeszcze zarobić.

Ten sam rodzaj względów przemawia za ograniczeniem własności prywatnej w wielkim przemyśle. W rękach państwa powinien znaleźć się przede wszystkim przemysł związany z jego obroną oraz tego rodzaju przedsiębiorstwa jak kolej lub poczta, których znaczenie dla całej gospodarki społecznej nie podlega dyskusji – przekonywał w „Walce...”. Obawiał się jednak biurokracji, omnipotencji państwa i marnotrawstwa, które towarzyszyłyby „zwykłej” i powszechnej nacjonalizacji przemysłu. Wypowiadając się przeciw nadmiernej etatyzacji warsztatów pracy – stoi[my] na stanowisku uspołecznienia wielkiego przemysłu w formie przejęcia go przez zorganizowane społeczeństwo /.../ – pisał w 1935 r. w PPS-owskim „Robotniku”. Proponował zatem jeszcze inną formę własności, mianowicie samorząd gospodarczy.

Składałby się on z demokratycznie wybieranych przedstawicieli samorządu terytorialnego, spółdzielczości i związków zawodowych, wspartych o delegatów państwa, którzy czuwaliby nad legalnością przedsięwzięcia. Samorząd gospodarczy byłby wielostopniowy – gminny (każdy zakład pracy z terenu gminy delegowałby przedstawicieli), powiatowy, wojewódzki i ogólnopolski. Na każdym szczeblu nadzorowałby i koordynował działalność gospodarczą. Najwyższy szczebel samorządu gospodarczego, Naczelna Izba Gospodarcza, miałby także prerogatywy ustawodawcze, zastępując zlikwidowany Senat. NIG byłby również formalnym właścicielem tych przedsiębiorstw.

W ten sposób ujęta organizacja życia gospodarczego /.../ gwarantowałaby udział czynnika fachowego w dziedzinie gospodarczej, oraz co najważniejsze, wciągałaby całe społeczeństwo do pracy twórczej /.../. /.../ społeczeństwo przyzwyczajałoby się do samodzielnego podejmowania działań gospodarczych, do brania swoich spraw w swoje ręce bez oglądania się na państwo /.../ Miałoby to również olbrzymie znaczenie wychowawcze. Ustrój /.../ który wszystko składa na barki biurokracji państwowej, a społeczeństwo odsuwa od wpływu na rozwój życia gospodarczego, nie może wytworzyć dla siebie silnych i trwałych podstaw – pisał w „Agraryzmie...”.

W systemie tak pomyślanego uspołecznienia gospodarki należałoby zadbać nie tylko o udział pracowników w podejmowaniu decyzji, ale także o ich utożsamienie się z zakładami pracy. Pierwsze rozwiązanie to zasada udziału w corocznych zyskach, która skłaniałaby do pracy bardziej wydajnej. Z upokarzającego stanowiska najmitów, pracujących dla zysków prywatnych jednostek, przeszliby do roli wytwórców pracujących dla siebie /.../ – pisał w pierwszej książce. Drugim ze sposobów byłby mniejszościowy akcjonariat, oparty o egalitarną zasadę jednego udziału, co dawałoby połowiczne uspółdzielczenie przemysłu pozostającego poza właściwą spółdzielczością.

Synteza samorządu, udziału w zyskach i pracowniczej kontroli wyeliminowałaby nie tylko zagrożenie zbiurokratyzowaniem, lecz także uchroniłaby przed niebezpieczeństwami, jakie niesie faszystowski korporacjonizm. Na pierwszy rzut oka jest on podobny, lecz ze względu na brak demokracji, silną rolę państwa i prywatnego biznesu stanowi przeciwieństwo agraryzmu, będąc natomiast metodą ubezwłasnowolnienia pracowników najemnych i wyeliminowania konfliktów klasowych bez wykorzenienia ich przyczyn.

Dziś brzmiącym jak herezja aspektem wizji Miłkowskiego, swoistym jej zwornikiem, był postulat ogólnokrajowego planowania gospodarczego. Nam kojarzy się to z absurdami gospodarczymi i niedogodnościami społecznymi „centralnego planowania” realnego socjalizmu. Miłkowski nie miał jednak na myśli planowania w stylu ZSRR, gdzie wyalienowani biurokraci i przywódcy polityczni decydują, co i jak produkować – przeciwnie, od modelu sowieckiego odcinał się ze względów tyleż pragmatycznych (niewydolność gospodarcza), co etycznych (pogwałcenie swobód społecznych). W jego wizji, wspomniana Naczelna Izba Gospodarcza miałaby w demokratyczny sposób i w oparciu o to, co dziś nazwalibyśmy „badaniem rynku”, wytyczać ogólne kierunki rozwoju gospodarczego i stymulować je (np. zwiększając okresowo środki kredytowe). Pozwoliłoby to podejmować niezbędne inwestycje infrastrukturalne, wyrównać regionalne różnice ekonomiczne, wspierać branże i inwestycje społecznie potrzebne, lecz nie przynoszące szybkiego zwrotu nakładów, reagować na doraźne oraz długofalowe tendencje gospodarcze (np. poprzez rozwój kształcenia kadr w kluczowych sektorach) i cywilizacyjne (wzrost wydajności technologii mógłby skutkować skróceniem ustawowego czasu pracy). Tak pomyślane planowanie byłoby odpowiednikiem dzisiejszej polityki gospodarczej państwa – tyle że w większym stopniu poddanym społecznej kontroli.

Gdyby chcieć krótko określić wizję Miłkowskiego, można użyć terminu, którym on sam się posługiwał – uspołeczniony indywidualizm. Można ją nazwać również „państwem minimum – społeczeństwem maksimum”. W doktrynie agrarystycznej kluczowe było bowiem włączenie szerokich rzesz w procesy decyzyjne i oddolną kontrolę, ale także rozbudzenie odpowiedzialność ludzi za ich postawy. Miłkowski był zwolennikiem „rdzennej” demokracji, nie ograniczonej do sporadycznych wyborów parlamentarnych. Demokracja jest przede wszystkim systemem życia – a nie tylko formą ustroju politycznego państwa. /.../ Bardzo często zdarza się, że całe obozy polityczne, głoszące obronę demokracji, w życiu praktycznym za rzecz najważniejszą uważają zdobywanie mandatów bez głębszej troski o to, co ci wybrańcy mają robić, nie mówiąc już o wyborcach, których zostawia się w spokoju aż do następnych wyborów /.../. Rzecz naturalna, że tak /.../ stosowana demokracja musi się po pewnym czasie załamać, przynosząc rozczarowanie dotychczasowym jej wyznawcom, którzy w tym nastroju stają się mało odporni na uderzenia propagandy totalistycznej – pisał w 1939 r. w „Młodej Myśli Ludowej”.

Powstrzymać tendencje autorytarne może zjednoczony front świata pracy: Gdy do warstwy chłopskiej dołączy się warstwa robotnicza i kategoria pracowników umysłowych /.../, to powstanie potężny obóz społeczny, poza którym pozostanie zaledwie kilka procent społeczeństwa. To jest droga do zmontowania granitowych podstaw dla trwałości rządów demokratycznych, wykonujących władzę w imieniu całego prawie ogółu i nastawionych na dobro całości, a nie drobnej uprzywilejowanej grupki /.../. W dodatku, Sprawiedliwy ustrój społeczny i demokratyczny ustrój państwa, mające potężną podbudowę w warstwach pracujących, wyzwolą uśpioną i ujarzmioną dzisiaj w masach energię narodową, ujawnią niewyzyskane dotychczas talenty i siły twórcze /.../. One to dopiero nadadzą właściwy sens odbudowanemu państwu polskiemu – stwierdzał w „Walce...”.

***

W 1934 r. przeniósł się do Warszawy, gdzie został zatrudniony w Związku Izb i Organizacji Rolniczych, dwa lata później podjął pracę w Związku Spółdzielni Rolniczych i Zarobkowo-Gospodarczych. Od 1933 r. do wybuchu wojny był członkiem Zarządu Głównego ZMW RP, a w latach 1935-38 (i od kwietnia 1939 r. ponownie) pełnił funkcję pierwszego wiceprezesa tej organizacji. Od 1935 r. wchodził w skład redakcji „Młodej Myśli Ludowej”. W roku 1936 wybrano go przewodniczącym Głównej Komisji Gospodarczej ZMW RP i redaktorem „Wici Gospodarczych” – tematycznego dodatku do organizacyjnego tygodnika.

Po zjednoczeniu partii chłopskich został członkiem Stronnictwa Ludowego. Odegrał bardzo ważną rolę w neutralizacji rozłamu w dopiero co osiągniętej jedności – gdy w 1935 r. część działaczy w sprzeciwie wobec decyzji o bojkocie wyborów postanowiła odejść i pod nowym szyldem kandydować do parlamentu, Miłkowski był jednym z pomysłodawców i sygnatariuszy listu potępiającego ich. W ramach zacieśniania współpracy „starego” i „młodego” ruchu ludowego, najpierw został wybrany zastępcą członka Naczelnego Komitetu Wykonawczego SL, a na Kongresie SL w 1935 r. powołano go do Rady Naczelnej ugrupowania.

W ZMW RP i SL odegrał bardzo ważną rolę w formowaniu założeń programowych. Na Walnym Zjeździe ZMW RP w październiku 1935 r. był autorem przyjętej deklaracji społeczno-gospodarczej (już deklaracja programowa z 1933 r. nosi wyraźne piętno jego poglądów). Na Kongresie SL w grudniu tego roku był jednym z dwóch referentów założeń programowych partii. Deklaracje stronnictwa i związku odzwierciedlają niemal w całości tezy Miłkowskiego, w przypadku SL sformułowane nieco mniej radykalnie i bardziej ogólnikowo. Szczególnie w łonie „Wici” Miłkowski zdobył „rząd dusz” swoimi poglądami. Nie było to łatwe, bowiem w organizacji oprócz opcji „konkretnej”, akcentującej kwestie społeczno-gospodarcze, istniał też starszy i początkowo silniejszy nurt „mistyczny”, reprezentowany głównie przez Józefa Niećkę. Miłkowski, bazując na konkretach i racjonalnych argumentach, lepiej trafił do „chłopskiego rozsądku”, lepiej wyczuł też nastroje związane z kryzysem gospodarczym.

Jako sojusznika ruchu ludowego postrzegał Polską Partię Socjalistyczną, reprezentanta miejskiej części świata pracy. Wielokrotnie podkreślał konieczność współpracy z socjalistami, przekonywał do tego innych działaczy chłopskich, a w drugiej połowie lat 30. zarówno on sam, jak i PPS-owcy konstatowali zbliżenie programowe i ideowe obu środowisk. Przeciwny był natomiast sojuszowi – nawet na gruncie doraźnej opozycji wobec obozu sanacyjnego – z ugrupowaniami endeckimi i prawicowymi, które zajmowały stanowisko antyegalitarne i krytykowały postulaty reform socjalnych.

Warto wspomnieć o praktycznych działaniach Miłkowskiego na rzecz spółdzielczości. Był popularyzatorem tej formy gospodarowania, w ZMW RP utworzono pod jego kierownictwem specjalną sekcję, która kierowała pracami spółdzielczymi (efektem był znaczny wzrost liczby spółdzielni założonych lub współtworzonych przez młodzież wiejską), w 1936 r. wraz z Janem Duszą opublikował broszurę „Chłopi na front gospodarczy”. Propagował także „inwazję” spółdzielczości w nowych sektorach. Dotychczas koncentrowała się ona głównie w handlu spożywczym, mleczarstwie i sektorze oszczędnościowo-kredytowym, autor „Agraryzmu...” proponował zaś poszerzenie jej zasięgu m.in. o różne rodzaje rzemiosła i chałupnictwa, nowatorskie wówczas sektory gospodarki rolnej czy takie formy, które mogą bazować na lokalnych zasobach, co umożliwi działanie bez ponoszenia dużych wydatków (wikliniarstwo, pszczelarstwo, rybne stawy hodowlane itp.). W 1938 r. opublikował broszurę „Spółdzielczość przemysłowa wiejska”, a rok później „Spółdzielczość ogrodnicza w Polsce”.

Najlepszym podsumowaniem postawy Miłkowskiego z międzywojnia są jego własne słowa z „Wici” z 1936 r.: Jeżeli chcemy dojść do Polski Ludowej – to /.../ musimy mieć świadomość tego, że nie spadnie nam ona sama z obłoków, ale jej osiągnięcie będzie wynikiem naszej walki, naszej pracy i naszego trudu – podejmowanych celowo i świadomie na wszystkich polach.

***

Po nastaniu hitlerowskiej okupacji, Miłkowski włączył się w działalność podziemnego ruchu ludowego. Wiosną 1940 r. z jego inicjatywy zorganizowano konspiracyjną konferencję ZMW RP, która zadecydowała o zjednoczeniu z działaczami SL. Powierzono mu funkcję przewodniczącego struktur podziemnego Stronnictwa Ludowego „Roch” w woj. warszawskim. W kwietniu 1940 r. został również przewodniczącym Komisji Programowej Centralnego Kierownictwa Ruchu Ludowego. Miała ona wypracować wytyczne na czas po rychłym, jak się spodziewano, zakończeniu wojny – uwzględniające przyczyny i skutki przedwojennej słabości Polski oraz reformy, które miały rozwiązać te problemy.

Już w sierpniu 1940 r. ukazała się I część „O formę i treść przyszłej Polski”, druga miesiąc później, w kwietniu i lipcu 1941 r. – dwie ostatnie. Głównym autorem dokumentu był Miłkowski, choć sygnowano go nazwą komisji, a w treści uwzględniono także uwagi innych osób (aczkolwiek londyńską edycję z 1943 r. sygnowano pseudonimem Miłkowskiego – W. Starzak). Wizja ta nie różniła się w istotny sposób od wcześniejszych koncepcji Miłkowskiego, nieco bardziej akcentując jedynie społeczną kontrolę nad upaństwowionymi przedsiębiorstwami strategicznymi oraz wzmocnienie roli związków zawodowych w tych zakładach, które pozostaną prywatną własnością. W kwestii reformy rolnej nastąpił odwrót od postulatu bezpłatnego rozdysponowania wielkich gospodarstw pomiędzy chłopów – stwierdzono, że powojenne ciała ustawodawcze powinny zdecydować, czy ziemia trafi do nich za darmo, czy też za niewygórowane ceny i przy wsparciu państwowych kredytów. Uznano natomiast, że niezbędne będzie organizacyjne i finansowe wsparcie państwa dla gospodarstw tworzonych na części rozparcelowanych majątków, szczególnie na zachodnich i północnych obszarach kraju, łącznie z dofinansowaniem tworzenia zabudowy mieszkalnej i technicznej.

Jednym z elementów prac Komisji była edycja teoretycznego miesięcznika ruchu ludowego „Przebudowa”, którego pierwszy numer ukazał się w listopadzie 1941 r. Miłkowski pełnił funkcję redaktora naczelnego, był też jednym z czołowych publicystów pisma. Ze względów konspiracyjnych niejasne jest, które artykuły napisał, pismo wyrażało jednak poglądy niemal identyczne jak przedwojenne publikacje Miłkowskiego. Silniejszy nacisk kładło jedynie na rolę państwa, co w sytuacji przewidzianej powojennej odbudowy kraju było zrozumiałe. W numerze z listopada 1942 r. redakcyjny artykuł stwierdzał: /.../ ustrój liberalistyczny oparty na wolnej konkurencji i nieograniczonym prawie prywatnej własności musi ustąpić miejsca ustrojowi opartemu o system gospodarki planowej. /.../ Znaczy to, że państwo weźmie na siebie bezpośrednie kierownictwo nad całością rozwoju życia gospodarczego. Nie stanowiło to jednak odwrotu od wcześniejszych koncepcji, ani pochwały etatyzmu i biurokratyzmu. W tym samym numerze deklarowano: Rząd /.../ ma tylko /.../ zatwierdzić ostateczny plan gospodarowania. Ale przygotowanie tego planu, jego przepracowanie i przedyskutowanie przeprowadzi samorząd gospodarczy, który także będzie jedynym wykonawcą tego planu.

W koncepcji samorządu gospodarczego dla Polski powojennej pojawiły się natomiast dwa nowe elementy – likwidacja szczebla gminnego (podstawowym miał być szczebel powiatowy) oraz stworzenie dodatkowej instancji świata pracy. Izby pracy powstaną na szczeblu wojewódzkim jako wyraziciel interesów pracowników najemnych (z wszystkich przedsiębiorstw, niezależnie od formy własności), a ich krajowa struktura będzie funkcjonowała jako autonomiczny podmiot w łonie Naczelnej Izby Gospodarczej. Oprócz uczestnictwa w formułowaniu ogólnych zadań i zasad gospodarki, stanowiła będzie ona kluczowy podmiot w kwestii regulacji stosunków pracy, przejmie również zadania inspekcji pracy. Taka zmiana miała być odpowiedzią na rosnącą rolę – także liczebną – pracowników najemnych.

Innym ważnym polem podziemnej aktywności Miłkowskiego była współpraca z polskimi antykomunistycznymi socjalistami skupionymi w PPS – Wolność, Równość, Niepodległość. Pierwsze jego kontakty z przedstawicielem PPS-WRN, Zygmuntem Zarembą, datują się już na początek roku 1940, a od wiosny działacz ludowców miał dla nich mandat ze strony swego ugrupowania. Zintensyfikowano je jesienią, dążąc do opracowania wspólnego programu. W pracach czołową rolę odegrał Miłkowski, nieco mniejszą Zaremba, wsparł ich Teofil Wojeński ze Stronnictwa Demokratycznego. Efektem stał się „Program Polski Ludowej”.

Dokument zawierał zapowiedź przeobrażeń społeczno-ustrojowych po zakończeniu wojny i okupacji. W dziedzinie gospodarczej zawierał tezy niemal bliźniacze w stosunku do przedwojennych koncepcji Miłkowskiego. Deklarował przeprowadzenie reformy rolnej poprzez rozparcelowanie wielkich majątków ziemskich bez odszkodowania, niezależnie od ich formy własności, wywłaszczenie i przekazanie państwu, samorządowi i spółdzielczości znacznej części przemysłowej własności prywatnej, szeroko rozwinięty system demokratyczny, bezpłatne szkolnictwo, swobodę wyznania i wolność słowa. Zapowiadano zniesienie wszelkich form wyzysku, a jedynym źródłem utrzymania miała stać się praca. Niestety, tuż przed oficjalnym podpisaniem i edycją „Programu”, w marcu 1941 r. kierownictwo polityczne ruchu ludowego wycofało się z tej inicjatywy. Przyczyny nie są jasne – pretekstem uczyniono współpracę socjalistów ze środowiskami sanacyjnymi, z kolei Zaremba wskazywał na destrukcyjną personalną rolę J. Niećki, który był przed wojną czołowym oponentem Miłkowskiego w „Wiciach”. Ostatecznie PPS-WRN uznał „Program Polski Ludowej” za swój manifest i opublikował trzy wydania (pierwsze w sierpniu 1941; opublikowano także angielski przekład) w łącznym nakładzie 30 tys. egz., zaznaczając, że jest on wynikiem rozważań i dyskusji, przeprowadzonych przede wszystkim w obozie robotniczym i chłopskim /.../. /.../ wyraża dojrzałe poglądy, będące wspólnym dorobkiem zarówno zorganizowanych mas chłopskich, jak i robotniczych. Dokument ten stał się jednym z najbardziej znanych i popularnych podziemnych manifestów politycznych.

Miłkowski nie zaprzestał też działalności w ruchu spółdzielczym. Z ramienia SL „Roch” wszedł do Tymczasowej Konspiracyjnej Rady Spółdzielczej. Jego poglądy w kwestii kluczowej roli spółdzielczości w zreformowanej gospodarce nie zmieniły się ani na jotę, czego dowodem są okupacyjne dokumenty Komisji Programowej CKRL. Wyraźne piętno ideowe, ale także stylistyczne, odcisnął Miłkowski na wydanym w 1943 r. „Programie spółdzielczości polskiej”, sygnowanym przez Komitet Spółdzielczy, utworzony w porozumieniu z Delegaturą Rządu przez Miłkowskiego i lidera spółdzielczości spożywców, Mariana Rapackiego. Również Wydział Planowania CKRL, powstały w miejsce Komisji Programowej, opublikował „Tezy ruchu spółdzielczego w Polsce” oraz „Program ruchu spółdzielczego”, których głównym autorem był Miłkowski. Nie odbiegały one zbytnio od przedwojennych koncepcji w tej dziedzinie, jedynym istotnym novum było zaakcentowanie roli, jaką w wyzwolonej Polsce powinna odegrać spółdzielczość mieszkaniowa. W czasie okupacji autor „Agraryzmu...” wszedł także w skład władz Spółdzielczego Instytutu Wydawniczego, utworzonego jesienią 1941 r.

***

Stanisława Miłkowskiego aresztowało Gestapo 26 sierpnia 1944 r. Najpierw przewieziony do obozu koncentracyjnego w Stutthofie, a w marcu 1945 r. trafił do obozu w Bergen-Belsen. Zmarł tam z wycieńczenia tuż przed końcem wojny.

Zygmunt Zaremba w swych wspomnieniach „Wojna i konspiracja” pisał: Idea stworzenia podstaw programowych współpracy robotniczo-chłopskiej znalazła w Miłkowskim entuzjastę. Czy można właśnie do niego zastosować takie określenie? Zawsze pozostawał chłodnym /.../ – nie pamiętam jednego uniesienia czy poddania się rojeniu o przyszłości – zawsze realistyczny, przy tym uparty i konsekwentnie zdążający do swego. A jednak, czy upór w przeprowadzaniu swej idei nie jest swoistym wyrazem wewnętrznego entuzjazmu? /.../ kiedy później opracowany przez nas obu „Program Polski ludowej” nie stał się dla ludowców tym, czym był dla nas, Miłkowski cierpiał i nie krył tego przede mną. Ale nie tracił swego uporu: Mimo wszystko zrobiliśmy rzecz trwałą. Nie dziś, to jutro muszą nasze ruchy znaleźć wspólny język.

Miłkowski propagował ideał Polski Ludowej – sprawiedliwej, egalitarnej i nowoczesnej – i do niego dążył. Po roku 1945 zwycięscy komuniści przejęli ten termin przedwojennych ludowców i socjalistów. Wymownym, ni to gorzkim, ni to ironicznym faktem jest to, że po kilku dekadach szkalowania agraryzmu jako ideologii bądź to burżuazyjnej, bądź to zbyt mało postępowej, w roku 1988, czyli tuż przed końcem PRL-u, wznowiono oficjalnie przedwojenne prace Miłkowskiego. Pięć lat wcześniej „Agraryzm jako forma przebudowy ustroju społecznego” i „Walka o nową Polskę” zostały wydane przez podziemne wydawnictwo związane z „Solidarnością”. Tyle właśnie miał PRL wspólnego z Polską Ludową Miłkowskiego i socjalistów.

Remigiusz Okraska


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Obywatel” nr 1 (45)/2009.

Bibliografia (ważniejsze pozycje):

↑ Wróć na górę