Zygmunt Zaremba
Demokracja społeczna
[1944]
Na całej przestrzeni historii można obserwować stałe ścieranie się dwóch przeciwstawnych sobie tendencji, ujawniających się w sposobie rządzenia ludzką gromadą. Od pierwotnego konfliktu między wiecem wolnych kmieci a władzą kneziów opierających się o drużyny wojowników, po ostatnie walki między parlamentaryzmem a dążnościami dyktatorskimi, ciągle występuje ten sam antagonizm między demokracją a autokracją wszelkiego typu. I jedna, i druga tendencja w miarę rozwoju stosunków przybierała różne postacie. Treść społeczna zmieniała się i nadawała tym systemom coraz to inny kształt i szatę ideologiczną. Toteż demokracja pierwotnej gromady, przechowująca tradycję wiecu wszystkich członków społeczeństwa, będącego najwyższym prawodawcą – była czymś różnym od demokracji przedstawicielskiej, ukształtowanej i utrwalonej przez Rewolucję Francuską. Również wszechwładza księcia średniowiecznego nie wiele miała cech wspólnych z charakterem władzy absolutnej cara czy kajzera. Ale poprzez wieki przeniesiona została zasadnicza dla obu systemów idea, która wciąż powtarza się w nowych wcieleniach, idea samorządu obywateli, idea prawa każdego członka społeczeństwa do współdecydowania w sprawach gromady, z drugiej zaś strony idea władzy nad obywatelem, idea podporządkowania jego woli władzy autokratycznej, władzy mniej lub bardziej absolutnej, sprawowanej przez większą lub mniejszą liczbę jednostek uprzywilejowanych.
Forma demokracji mieszczańskiej, rozwijająca się łącznie z ustrojem kapitalistycznym, służąca mu do rozbijania starego społeczeństwa feudalnego i usuwania różnych hamulców występujących w postaci przeżytków stanowych, nie była ani ostatnim, ani najdoskonalszym wcieleniem idei demokratycznej. Nierówność klasowa i panowanie kapitału nad całym życiem społecznym od razu ograniczyły demokrację mieszczańską do czysto formalnego znaczenia. Proklamowała bowiem równość obywateli wobec prawa, nie dopuszczając faktycznie do rozwinięcia rzeczywistego współudziału obywateli w rządzeniu państwami czy składającymi się na państwo zbiorowiskami ludzkimi. Toteż od pierwszych dni triumfu demokracji mieszczańskiej życie społeczeństw zostało zatrute obłudą formalnych praw, pokrywających wręcz sprzeczne z nimi stosunki społeczne. Formalnie obowiązywała demokracja, na jej cześć śpiewano hymny i wznoszono pomniki, a w rzeczywistości władza spoczywała w rękach oligarchii kapitalistycznej. Ta sprzeczność wewnętrzna rozsadzała ustroje polityczne XIX i początku XX wieku i na długo jeszcze przed tzw. kryzysem demokracji wzbudziła i burzącą, i wnikliwą krytykę, wskazującą, że cały system formalnej demokracji nie rokuje trwałości i musi zamrzeć wraz z ustrojem społeczno-gospodarczym, który ideę demokracji ograniczył do sfery czysto formalnych praw człowieka. Gdy ustrój ten za naszych dni wpadł w śmiertelną chorobę kryzysu kapitalizmu, a sami kapitaliści u schyłku swej władzy odrzucili nawet frazeologię demokratyczną, nawracając ku zwalczanej ongiś autokracji i opowiedzieli się za dyktaturami totalistycznymi – nic już nie jest w stanie utrzymać przy życiu dotychczasowej formy ustrojowej. Na jej miejsce w sposób naturalny przyjdzie po obaleniu faszyzmu nowy system demokracji, opierający się o nowy ustrój społeczno-gospodarczy i odpowiadający naszym nowym potrzebom i zadaniom zorganizowanych społeczeństw. Po usunięciu zapór kapitalistycznych, krępujących swobodny rozwój wszystkich obywateli i wynaturzających instytucje demokratyczne z czasów przedwojennych w ten sposób, że stały się one aparatem obcym i wrogim masom ludowym, demokracja będzie mogła przeniknąć wszystkie dziedziny życia, nabierając nowej treści i nowych blasków. Dlatego też w odróżnieniu od demokracji formalnej dawnych czasów, dla nowej demokracji będzie słusznym przyjąć nazwę demokracji społecznej, by uwypuklić, że obejmuje ona całe życie społeczeństw, organizując na zasadach wolności współdziałanie obywateli w pracy dla wspólnego dobra.
Zwycięstwo zasad gospodarki rzeczywiście społecznej nad anarchią gospodarki kapitalistycznej, zniweczy zależność obywateli od klasy kapitalistów i rozszerzy ogromnie równość obywateli. Równość nie tylko formalno-prawną, ale także gospodarczą, co uczyni zbędnym przeżytkiem wszystkie te skrępowania swobody obywateli i ich możności wglądu w sprawy publiczne, jakie poza zasłoną frazesów demokratycznych wytworzyły klasy kapitalistyczne gwoli utrzymania swych przywilejów i władzy. Znikną przyczyny powodujące odsuwanie obywateli od spraw publicznych – przeciwnie, postęp gospodarki społecznej będzie wymagał jak najsilniejszego związania mas z wszelkimi poczynaniami społecznymi. W tym tkwi siła twórcza o ogromnych, niezmierzonych wprost możliwościach. Siłę tę starały się wydobyć również i ustroje autokratyczne, rozwijając propagandę we wszystkich dziedzinach, by związać ludność ze swymi poczynaniami i uzyskać jej ochocze współdziałanie. Dla demokracji społecznej będzie to naturalnym zjawiskiem, wynikającym z samego faktu oddania wszelkich przejawów życia pod pieczę ludności i władzy tworzonej przez obywateli i pozostającej pod ich ciągłą kontrolą. Bez usunięcia jaskrawych nierówności społecznych, stwarzających sytuację zależności materialnej dla ogromnej większości społeczeństwa, to zespolenie ogółu obywateli z wysiłkiem społecznym, organizowanym przez państwo, byłoby nie do pomyślenia. Warstwy uprzywilejowane musiały ukrywać właściwe cele swej działalności i maskować metody przeprowadzania ich w życie. Dopiero usunięcie przewagi kapitalistycznej i wprowadzenie metod jawnego i szczerego stawiania celu wysiłku zbiorowego i organizowania go na podstawie świadomego udziału mas w tym procesie, umożliwi pełne wykorzystanie źródeł energii kryjącej się w społeczeństwie, torując jednocześnie drogę demokracji do wszystkich komórek życia społecznego, drogę dla świadomego wysiłku.
W takim ujęciu problemu organizacji społecznej i politycznej jedną z najważniejszych, wprost podstawową instytucją musi się stać samorząd demokratyczny w każdej gminie i w każdym środowisku społecznym, organizowanym dla spełniania zadań specjalnych, jak np. ubezpieczenia lub też przedsiębiorstwa skupiające większą ilość pracowników. Samorząd terytorialny, samorząd instytucji społecznych i samorząd gospodarczy – to trzy gałęzie podstawowe gmachu demokracji społecznej. Względy nakazujące krępować zakres samorządu w tych dziedzinach lub zgoła nie dopuszczać jego powstania, jak miały się sprawy w dziedzinie gospodarczej, znikają przy systemie gospodarki społecznej.
Samorząd terytorialny będzie mógł i musiał znacznie rozszerzyć zakres swego działania. Dotychczas traktowany jako podrzędny i zawsze podejrzany organ administracji, teraz będzie mógł stać się terenem realizacji bezpośredniej inicjatywy społecznej w zakresie spraw najbliżej związanych z życiem obywateli. Zdrowotność, higiena ogólna, a specjalnie kwestia mieszkaniowa, zrealizowana przez kapitalizm na poziomie współczesnych nor jaskiniowych dla ludności ubogiej, środki komunikacji lokalnej, urządzenia rozrywkowe i artystyczne, przedsiębiorstwa użyteczności publicznej – oto niektóre zadania samorządu terytorialnego, które rozwiązywane będą pod kątem widzenia interesów powszechnych bez centralistycznego krępowania. Jednocześnie cały szereg innych funkcji, sprawowanych dotąd przez państwo, będzie mógł przejść na samorząd, gdy zginie sprzeczność między interesami państwa i społeczeństwa i odbudowane zostanie zaufanie do obywateli. Wszystkie funkcje związane z ruchem ludności, bezpieczeństwo publiczne (poza pewnymi działami specjalnymi, zwalczania przestępczości, dla których potrzebna jest państwowa policja), oświata wszelkiego typu i poziomu – będą mogły z większą korzyścią dla obywateli, bo przy bezpośrednim ich udziale, być przeprowadzane przez samorząd, niż przez scentralizowane organy państwowe. Rola tych ostatnich w dziedzinach przekazanych samorządowi może być doskonale sprowadzona do zadań koordynacji wysiłków i kontroli wykonania. Co najważniejsze zaś w okresie odbudowy i przebudowy życia społecznego, będzie to prowadziło do rozbudowania ośrodków miejskich i wiejskich według planu, który powinien postawić sobie za cel doprowadzenie kraju do jak największego poziomu dobrobytu i kultury równomiernie rozłożonego na przestrzeni całego kraju. Tu w ramach ogólnego planu, wypracowanego przy współudziale samorządu, rozwinie się ogromna inicjatywa samorządu terytorialnego, który będzie musiał znaleźć najlepszy i najbardziej odpowiadający miejscowym warunkom kierunek rozbudowy miast i osiedli.
Wielki dział pracy obejmą również samorządowe instytucje społeczne, szczególnie ubezpieczeniowe. Ta zasada samorządu zdała już świetnie egzamin nawet na naszym terenie. Jeżeli zaś instytucje te spotkały się z nieufnością organów państwowych i kontragitacją, to przede wszystkim działo się tak dlatego, że w grę wchodziły klasowe interesy kapitału, oburzonego na „koszta socjalne”, towarzyszące powstaniu i istnieniu ubezpieczeń społecznych, Z drugiej strony, wielkie fundusze skupiające się w kasach tych instytucji nie dawały spokoju rządzącym i nęciły do zgwałcenia samorządu. Piękny rozwój Kas Chorych w pierwszym dziesiątku lat odrodzonej państwowości polskiej zawdzięczaliśmy jednak właśnie ich szerokiemu samorządowi i demokratycznym zasadom organizacji. Dzięki temu stały się one w szybkim czasie instytucjami bliskimi dla ludności pracującej, otoczonymi serdeczną życzliwością ogółu robotniczego oraz polem jego twórczej inicjatywy. Bez oddziaływania tych trudno uchwytnych, a jednak bardzo istotnych czynników, nie do pomyślenia byłoby objęcie w tak szybkim tempie instytucjami ubezpieczeniowymi, funkcjonującymi sprawnie, a nieraz doskonale, całego kraju o tak różnolitym poziomie uprzemysłowienia i społecznego rozwoju. Instytucje te ze swej strony przyczyniły się też bardzo silnie do zorganizowania i obywatelskiego wyrobienia mas pracujących. Kiedy zaś w wyniku nieustannych ataków sfer kapitalistycznych i posłusznej im biurokracji zniszczono samorząd i zburzono demokratyczną organizację, zastępując ją przez biurokratyczną scentralizowaną machinę Ubezpieczalni Społecznej, sama instytucja szybko oderwała się od podłoża, straciła swe znaczenie wychowawcze i zamarła w biurokratycznym skostnieniu. Gdyby jednak reakcja dyktatorska nie zepchnęła ich z pięknej początkowej drogi rozwoju, Kasy Chorych mogłyby coraz bardziej rozszerzać zakres swych czynności. Istniejące Kasy Chorych można było rozwijać w kierunku poszczególnego ubezpieczenia od choroby, a jednocześnie rozszerzać na tejże podstawie oparte akcje profilaktyki zdrowotnej, jak np. racjonalna organizacja wczasów robotniczych, kolonie dziecięce, sport itp. To wszystko, co dla efektu demagogicznego i przyciągnięcia do faszyzmu głównie młodzieży pracującej zrobiły państwa w formie akcji „Kraft durch Freude” lub ,,dopolavoro” – można było doskonalić na tej bazie samorządnych ubezpieczeń ludzi pracy. Wszystkie takie możliwości istniały już u nas i trzeba będzie ku nim nawrócić.
Rozumie się, nawrotowi w tym kierunku, wyznaczonemu zresztą przez organizacje robotnicze w chwili powoływania ubezpieczenia chorobowego, musi towarzyszyć powrotne zdecentralizowanie instytucji ubezpieczeniowych i zbliżenie ich do członków, by kontrola i zainteresowanie członków mogło mieć bezpośredni i realny wpływ na bieg życia instytucji. Tak samo odbudowana być musi demokracja w zakresie powoływania kierowniczych organów i wewnętrznego życia. Tylko obecnie nie da się już ograniczyć ubezpieczeń tylko do robotników i pracowników najemnych. Teraz na porządku dziennym stoi sprawa zabezpieczenia powszechnego. Idea ubezpieczenia ustępuje miejsca idei zabezpieczenia wszystkich obywateli na wypadek choroby, bezrobocia czy inwalidztwa. Charakterystyczne, że nawet wśród ludności chłopskiej podnoszą się bardzo autorytatywne głosy, domagające się ubezpieczenia chorobowego dla ludności wiejskiej. Oto droga rozszerzania tych instytucji. Po tej drodze pójdą społeczeństwa niewątpliwie z chwilą zorganizowania gospodarki na zasadach społecznych – zarówno na biegunie produkcji, jak i spożycia. Ubezpieczenie bowiem w istocie jest przejawem uspołecznienia pewnych rodzajów zaspakajania potrzeb i dziedzin określonych usług. Tylko trzeba przestrzec przed tendencjami centralizmu i biurokratyzmu, podkreślając najbardziej stanowczo konieczność oparcia tej akcji od razu na zasadach szerokiego samorządu demokratycznego, gwarantującego silny związek z ludnością, oparty o jej rzeczywisty współudział w kierownictwie.
Przykład ubezpieczeń chorobowych może też stać się wskazówką dla najrozmaitszych innych instytucji, które na zasadach inicjatywy społecznej będą powstawać i obejmować najróżnorodniejsze dziedziny usług i świadczeń dla ludności. Ważnym jest, by te instytucje otrzymały pole pracy nie zastrzegane dla organów centralnych i aby ich wewnętrzna organizacja była rzeczywiście pozostawiona pieczy zainteresowanych grup obywateli. Szczególniej doniosłą rolę mogą tu odegrać wszelkiego typu spółdzielnie, obejmujące rozdział produktów, jak również w coraz szerszym zakresie organizowaną produkcję artykułów szerokiego i codziennego użytku, aż do produkcji i rozdziału książek i pism wzorem gildii książkowych, rozwijających się już świetnie przed wojną.
Wreszcie słowo o tak zwanej demokracji gospodarczej. W następnej części zatrzymamy się nad bliższym rozpatrzeniem tego zagadnienia w stosunku do organizacji produkcji. Tu chodzi tylko o podkreślenie nowej funkcji obywatela w życiu zakładu przemysłowego. Kapitał oddzielił robotnika całkowicie od kierownictwa produkcją. Sprowadził go do roli niemego czynnika produkcji. Czynnik ten, chociaż niemy, pozostał czynnikiem rozumiejącym i oceniającym swą rolę. Zniweczenie indywidualnego stosunku do wykonywanej pracy, mimo systematycznego działania w tym kierunku, jednak całkowicie nie nastąpiło. Robotnik zachował krytyczny i twórczy stosunek do swej pracy. Pierwiastki te zostały przytłumione, zgaszone przez system pracy kapitalistycznej, ale dość zdobyć trochę zaufania robotnika, by móc usłyszeć na przykład prawdziwą opowieść o maszynie, przy której pracuje, jej wadach, narowach, zaletach i sposobach, jakimi trzeba ją zażywać, by wydobyć pożądany efekt. Opowieść ta, tchnąca żywym i twórczym stosunkiem do pracy, mogłaby wielu rzeczy nauczyć najlepszych nawet techników i administratorów. Co ważniejsze jednak, daje ona świadectwo, że w robotniku tkwi potrzeba zmiany stosunku do pracy, potrzeba świadomego i twórczego ustosunkowania się do jej przebiegu i wyników. Rozwinięcie tej potrzeby nie tylko podniesie szacunek do pracy i samopoczucie robotnika, ale też przyniesie z sobą niejedno ulepszenie, niejeden wynalazek ułatwiający i przyśpieszający pracę lub też zmniejszający związane z nią niebezpieczeństwa. Rozwiązanie tego dylematu może dać tylko demokratyzacja kierownictwa przemysłowych zakładów, umożliwiająca ujawnienie się twórczego ducha robotników i zrywająca z schematyzmem absolutyzmu fabrycznego. Wówczas dopiero we współczesnym wielkim zakładzie przemysłowym zostaną pogodzone dobre strony zbiorowej, zmechanizowanej pracy i indywidualnego powiązania człowieka z narzędziem i procesem pracy, cechującym zakład rzemieślniczy. Demokracja ta winna być zrealizowana jako współudział przedstawicieli stale zatrudnionych w przedsiębiorstwie robotników i pracowników umysłowych w kierownictwie poszczególnych oddziałów i całego przedsiębiorstwa. Współudział ten winien obejmować nie tylko kwestie regulaminu pracy, do czego sprowadzono zagadnienie w praktyce ubiegłego okresu, ale również winien dotyczyć spraw technicznych i administracyjnych, szczególnie związanych z wykonaniem przypadającej na dany zakład części ogólnego planu gospodarczego. Nie musi to oznaczać bynajmniej ani rozbicia niezbędnej jednolitości kierownictwa, ani też osłabienia jego odpowiedzialności przez rozłożenie jej na wieloosobowe organy kierownicze. Jest to jedynie sprawa należytego rozgraniczenia kompetencji dyrekcji i poszczególnych dyrektorów od kompetencji rady oddziałowej i rady zakładowej. Jest to także sprawa taktu i wyrobienia społecznego jednej i drugiej strony oraz całej obyczajowości, której podstawy prawne winny być ściśle sprecyzowane, a praktyka wypracowana w atmosferze dobrej woli robotników i kierownictwa zakładów przemysłowych przy bacznym wychowawczym i kontrolnym oddziaływaniu centralnych organów gospodarczych państwa. Nie jest to bezsprzecznie sprawa łatwa. To cała rewolucja w stosunku do zwyczajów i norm ustalonych przez wieki pracy społecznej pod przymusem. Zrealizowanie jednak tak pomyślanej demokracji gospodarczej będzie najdonioślejszym wyrazem postępu społecznego naszej epoki i stanie się największą zdobyczą demokracji społecznej, bowiem przez to przeniknie ona do najgłębszych pokładów życia zbiorowego i stworzy wreszcie dla człowieka warunki urzeczywistnienia wolności w dziedzinie, gdzie dotąd panował tylko bezwzględny przymus.
Demokracja mieszczańska istniała pod znakiem rosnącej nieufności do samej siebie. Im bardziej burżuazja oddalała się od swej epoki rewolucyjnej, im bardziej podejrzliwie patrzała na rosnący ruch ludowy, tym bardziej obawiała się rozwoju demokracji. Trwająca wciąż walka z przeżytkami feudalizmu nakazywała jej utrzymywać demokrację przy życiu, bo na tej drodze tylko można było pozyskać współdziałanie siły ludu, niezbędnej do szachowania bądź pozostałości szlachetczyzny, bądź też zakusów despotyzmu monarchów. Jednak każdy nowy krok rozwoju demokracji musiał być zdobywany na drodze bezpośredniej walki mas ludowych, Był to więc rozwój powolny, ograniczony tysiącami zapór różnego rodzaju. Wypełnił on dzieje polityczne XIX i początku XX wieku walkami o ordynację wyborczą do parlamentów i ciał samorządowych. Wyrazem tych walk były hasła powszechnego, tajnego, równego, bezpośredniego i proporcjonalnego prawa głosowania, które odegrały wielką rolę wychowawczą w stosunku do mas, a przebieg walk wytworzył współczesne typy organizacji masowych. Rok 1918 był w większości państw ukoronowaniem zwycięskich dążeń do całkowitej demokratyzacji życia politycznego. Tym samym jednak podważył on ten układ społeczno-polityczny, który zrodzony pod sztandarem walki z feudalizmem i okryty frazeologicznymi osłonkami demokracji, istnieć mógł tylko pod warunkiem niedopuszczenia mas do faktycznego sprawowania rządów i kontroli nad rządem. Tym samym rok 1918 otworzył erę „kryzysu demokracji”, doprowadzonego w swej logicznej konsekwencji do form dyktatury faszystowskiej. Konflikt między demokracją i ustrojem kapitalistycznym, który istniał od pierwszych dni triumfu ustroju burżuazyjnego, rozstrzyga się dziś w toku najbardziej dramatycznej wojny światowej, kiedy podstawy starego ustroju zostały w sposób widoczny podważone, a często skruszone. W tych warunkach winna wreszcie nastąpić harmonia między demokracją polityczną a ustrojem społeczno-gospodarczym. Wystąpienie mas ludowych jako siły przewodniej otworzy i zapewni ostatecznie demokracji pole szerokiego rozwoju, zaszczepiając jej metody organizacji zbiorowego życia na wszystkich szczeblach społecznej budowli. Ta demokracja przyszłości, demokracja uniwersalna i wszechobejmująca, zasłuży dopiero na nazwę demokracji społecznej, pozostającej w takim stosunku do demokracji formalnej, jak motyl do swej poczwarki.
Wraz z przesyceniem całego życia zbiorowego zasadami demokracji i radykalnym zdecentralizowaniem wielu dziedzin życia państwowego w celu zbliżenia jego problematów do obywatela i umożliwienia rzeczywistej kontroli i współdziałania obywateli z państwem, zmienić się też musi zasadniczy stosunek do państwa i jego organów.
Praktykę polityczną demokracji mieszczańskiej charakteryzował stosunek nieufności do organizacji państwowej. Wypływał on z różnych pobudek u różnych klas społecznych. Wielki kapitał obawiał się więzów państwowych w rządzonym samowładnie przez kapitalistów życiu gospodarczym, drobnomieszczaństwo patrzyło nieufnie na krępowanie inicjatywy, na praktykę podatkową itp., proletariat widział w organach państwowych uosobienie władzy wrogich mu klas, władzy zawsze wymierzonej przeciwko ludowi, wykorzystywał więc demokrację jedynie w celu ochrony swych pozycji przed wrogą ingerencją państwa i z niechęcią widział każdy wzrost siły rządów. Stąd niewątpliwie istnieje duża doza słuszności w twierdzeniu, że demokracja była czynnikiem osłabiającym rządy. Wynikało to z samego układu sił społecznych, jaki wytworzył kapitalizm. Inaczej zupełnie muszą się ułożyć stosunki w państwie ludowym, państwie demokracji społecznej.
Przewodnią ideą takiego państwa musi być sprzęgnięcie obywateli z wszystkimi funkcjami administracji i polityki państwowej. Pod tym właśnie kątem widzenia musi być ukształtowany cały wewnętrzny ustrój państwowy. Przede wszystkim więc zaginąć musi przesadny centralizm, skupiający w ręku organów państwowych możliwie największy zakres działania. Tendencja ta zrodziła się na gruncie nieufności rządzących do mas ludowych. Była ona wyrazem antagonizmu między rządzącymi i rządzonymi. Oddalenie organów sprawujących władzę od obywateli, otoczenie aparatu rządów nimbem nieprzeniknionej tajemnicy, czyniło z funkcji kierowniczej rodzaj magicznej sztuki, dostępnej tylko dla nielicznych wybranych. Prawdziwa demokracja nie potrzebuje i nie może stosować tej metody. Przeciwnie, racja bytu demokracji polega na udostępnieniu funkcji rządzenia najszerszym kołom społeczeństwa. Najskuteczniejszym zaś krokiem w tym kierunku będzie przekazanie wielu funkcji sprawowanych dotąd przez centralną władzę państwową, organom samorządu lokalnego i samorządnym instytucjom specjalnym w rodzaju Kas Chorych czy spółdzielni. W ten sposób problemy publiczne będą się stawać w coraz szerszym zakresie zagadnieniem bliskim i zrozumiałym dla wszystkich; wszyscy będą mogli brać czynny udział w ich rozstrzyganiu i stawać się współuczestnikami procesów kształtujących życie gromadne i określających byt poszczególnych obywateli. Taki układ stosunków był nie do pogodzenia z ustrojem społecznym opartym o wyzysk i niewolę ludności pracującej.
Teraz jednak państwo przestanie spełniać rolę sługi klas posiadających, stanie się natomiast najwyższym organem zbiorowej woli społeczeństwa, organizatorem centralnym gospodarki społecznej i generalnym regulatorem pracy oraz czynnikiem koordynującym wysiłek licznych komórek demokratycznego samorządu bez tendencji ograniczania jego kompetencji. Stosunek jakiejkolwiek wrogości, niechęci czy nieufności nie może istnieć w takich warunkach. Stary paradoks demokracji formalnej: cnotą ludu jest jego nieufność do rządzących – traci wszelki sens. Przeciwnie, stosunki muszą się oprzeć na najdalej idącym zaufaniu obywateli do organów państwowych czy samorządowych. Nie znaczy to, by kontrola miała być osłabiona. Przeciwnie, należyta i rzeczywista kontrola jest rękojmią zaufania. Wszelkie jednak ograniczanie zakresu działania rządu, krępowanie go najrozmaitszymi formalnościami, hamowanie jego inicjatywy – wszystkie te przejawy zrozumiałej nieufności do rządów w ustroju kapitalistycznym, staną się anachronizmem. Demokracja społeczna musi być przecież przeniknięta dumą tworzenia rzeczy wielkich i doskonałych na miarę naszej epoki wspaniałego rozkwitu nauki i techniki. Musi być władna do podjęcia tych zadań. Jej organy wykonawcze, rząd czy zarządy samorządów, muszą mieć rzeczywistą władzę sprężystą i mocną, by zamierzenia określone planami społecznie opracowanymi wprowadzać w życie i usuwać wszelkie przeszkody, jakie zjawią się na tej drodze. Bez należytego wyposażenia we władzę ten szeroki zakres czynności, jakie otrzyma państwo, nie mógłby być przez rząd zrealizowany. To samo dotyczy samorządów. Demokracja społeczna musi więc stać na stanowisku rządów silnych. Nie oznacza to bynajmniej rządów dyktatorskich, ani tym bardziej jednostkowych. Obok bowiem silnego rządu stanąć musi silny parlament, nakreślający ustawowe ramy działania rządu, kontrolujący go politycznie i czuwający, by rząd nie wyradzał się w dyktaturę. Parlament również musi czuwać, by dysponenci gospodarki publicznej wraz z biurokracją państwową nie wytwarzali uprzywilejowanej i usuwającej się od publicznej kontroli kliki. Parlament ten musi być powołany na zasadach demokratycznej ordynacji wyborczej i związany jak najsilniej z masami wyborców, czerpiąc stąd swą siłę i znaczenie moralne.
Przełamanie władzy kapitalistycznej usunie też rozproszkowanie polityczne społeczeństwa. System dwu czy trzech partii politycznych zupełnie wystarczy dla określenia głównych tendencji politycznych i społecznych, nurtujących masy.
W sferze pojęć politycznych epoka zamętu ideologicznego, jaką przeżyliśmy ostatnio, zostawia całą masę osadu kłamstwa i obłudy, którymi to środkami usiłowano paraliżować demokrację od wewnątrz. Najbardziej popularnym wyrazem tych zabiegów była forsowana różnymi sposobami propaganda tzw. bezpartyjności, wymierzona przede wszystkim przeciwko partiom demokratycznym. Jak niewybrednymi posługiwano sie tu środkami najlepszym tego dowodem było powołanie w Polsce dla walki z partiami... partii Bezpartyjnego Bloku [Współpracy z Rządem]. Tymczasem nie znamy innej formy organizacyjnej dla zogniskowania woli społeczeństwa w sprawach politycznych, jak partia, pojęta jako dobrowolna organizacja obywateli, łącząca ich dla urzeczywistnienia określonych ideałów społecznych i politycznych. Bez takich organizacji społeczeństwa stają sie podobne do rozproszonego stada. Sytuacja wygodna dla wszelkich dążności dyktatorskich.
Inna sprawa to zbytnie rozproszkowanie polityczne. W dużej mierze wypływało ono z tego zamętu pojęć i tymczasowości rozstrzygnięć, jakie panowały w epoce kryzysu kapitalizmu Wejście na drogę społecznej gospodarki i społecznej demokracji niewątpliwie uprości problemy i zogniskuje opinie przy kilku głównych ideach. Można wiec przewidywać, że przede wszystkim będziemy mieli do czynienia z dążeniami zachowawczymi, korzeniącymi sie w warstwach opartych w swym istnieniu o warsztaty prywatne i z dążnościami zmierzającymi do rozszerzenia gospodarki społecznej i coraz większego socjalizowania życia. Te dwa nurty będą musiały znaleźć swój wyraz polityczny w odpowiednich partiach. Zjawi się może również jakaś partia środka, usiłująca łagodzić zbyt rozbieżne dążenia. I na tym właściwie podział polityczny może być wyczerpany. Wszelkie indywidualne dążności czy tendencje będą musiały poprzestać na swobodzie propagandy swych idei i poglądów, ale zupełnie nie potrzebują odgrywać roli politycznej. Każda demokracja to rządy większości, którym mniejszość musi się podporządkować, korzystając jednocześnie z praw kontroli i krytyki. Parlament silny to parlament o wyraźnej większości związanej wspólnym, określonym programem działania. Rzeczą ordynacji wyborczej jest, by selekcjonować grupy poetyczne według ich zasięgu wpływów i przy jej pomocy nie jest rzeczą trudną ustalić system, powiedzmy, trzech wielkich partii jako system chroniący parlament przed rozbiciem i bezsiłą. W takich warunkach stosunki między silnym rządem i silnym parlamentem muszą być ułożone w płaszczyźnie jasnego podziału funkcji ustawodawczych i wykonawczych oraz wzajemnego najsilniejszego współdziałania. W warunkach demokracji społecznej nie będzie zresztą podstawy do tarć, gdy rząd będzie posiadał wyraźną większość, która go wyłoni, a parlament będzie miał rząd całkowitego zaufania. Zresztą siła jednego organu zależna jest od siły drugiego, co jest gwarancją ścisłej współpracy.
Klasyczny podział władz widzi w sądownictwie niezależny organ wymiaru sprawiedliwości. I słusznie. Łamanie niezależności sądownictwa zawsze było przejawem degeneracji ustroju. Demokracja społeczna musi odrodzić prawdziwie niezależne sądownictwo, ale jednocześnie musi je zdemokratyzować i przystosować do tych nowych wymogów, jakie stworzy nowe życie. Sądownictwo złożone wyłącznie z elementów prawniczych, a dyscyplina prawa jest najbardziej chyba konserwatywną dyscypliną, w ustroju demokracji społecznej opartej o społeczną gospodarkę wymaga bardziej niż kiedykolwiek nowych sił, wnoszących nowe idee. W pierwszym rzędzie musi je wnieść w wyższym niż dotychczas stopniu dopuszczone do sądownictwa przedstawicielstwo społeczne, pochodzące z wyboru obywateli. Jest to niezbędny czynnik demokracji społecznej, gdyż inaczej mogłoby nastąpić głębokie i bardzo demoralizujące rozszczepienie pojęć sprawiedliwości i pojęć związanych z wyobrażeniami o dobrze publicznym, które dotąd kształtowało się na podstawie prywatnej gospodarki.
Demokracja społeczna opierać się musi w swym życiu codziennym na najdalej idącej inicjatywie obywateli i dumą jej winien się stać jak największy postęp we wszystkich dziedzinach. Musi być ona ustrojem największych możliwości rozwojowych w nauce, technice, kulturze, obyczajowości. Nie wolno więc jej zasklepiać się i zaskorupiać w jakiejkolwiek formułce. Wolność i tolerancja to największe cnoty demokracji i musi im ona pozostać wierna. Całkowita wolność sumienia, wyznań, badań naukowych, propagandy poglądów filozoficznych i społecznych czy politycznych – musi cechować wewnętrzne życie demokracji. Tylko nie może ona być słaba i tolerancyjna wobec wszystkiego, co zagraża samej wolności i demokratycznym instytucjom. Tutaj musi być zdecydowana w walce ze złem i nieustępliwa wobec swych wrogów. Historia poucza, że demokracja padała na skutek wytwarzania się sił gospodarczych, które kształtowały władzę w myśl swych potrzeb, nie będąc zaś w stanie skupić przy sobie większości społeczeństwa, w końcu obalały demokrację na rzecz takiej czy innej formy absolutyzmu. Toteż demokracja społeczna musi się zdecydowanie oprzeć na tych siłach, które są najgłębiej zainteresowane w utrzymaniu wolności i realizowaniu równości społecznej Taką siłą jest przede wszystkim proletariat, rozumiany jako klasa robotników fizycznych i umysłowych, żyjących z pracy najemnej. Ta klasa jest dziś bojowniczką najbardziej gorliwą ideałów demokratycznych, ona też musi stać się głównym czynnikiem urzeczywistnienia demokracji społecznej i objąć przednią straż, zabezpieczającą jej istnienie i rozwój. Tak samo większa część chłopów, mianowicie wszyscy bezrolni, małorolni i średniacy, którzy rozwijać się i żyć w dobrobycie mogą tylko w warunkach rzetelnej gospodarki społecznej, zainteresowani są w utrzymaniu i rozwoju społecznej demokracji. Współdziałanie, sojusz proletariatu z chłopstwem jest naturalnym wynikiem wspólnoty interesów. Sojusz ten zabezpieczy trwałość, sprężystość i energię rządów, stwarzając zarazem wyraźną większość i siłę parlamentu. Tutaj też leży centralne zagadnienie polityczne idącej epoki.
Siły przeszłości nie pozostaną bierne. Gdy proletariat nawet w swej części najdłużej pozostającej pod urokiem ideologii kapitalistycznej – pracownicy umysłowi – całkowicie się usamodzielnił i zdecydowanie kroczy ku przebudowie społecznej, masy chłopskie żyjące w odosobnieniu, dalekie od prądów umysłowych epoki, nadążające myślą za zjawiskami z wielkim zawsze opóźnieniem, stwarzają wciąż dla reakcji wiele możliwości oddziaływania i mobilizacji sił konserwatywnych. Będzie się też musiała tu rozegrać walka o wielkim napięciu sił z obu stron, by wyznaczyć drogę w przyszłość. Czas wojny pracował jednak tak wyraźnie dla gospodarki społecznej i społecznej demokracji, że nie sposób nawet wyobrazić sobie możności powrotu do starych form życia. Nie sposób też wyobrazić sobie sytuację, w której zorganizowany i świadomy obóz robotniczy zepchnięty by znów został do roli opozycji, tym bardziej, że klasa robotnicza musi być powołana do najwyższego wysiłku mięśni i ducha. Nie sposób też wyobrazić sobie, by masy chłopskie dały się wepchnąć znów na drogi spekulacji polityki stanowej, polityki chłopskiego podwórka, gdy życie woła nie tylko o reformę rolną, ale o przebudowę całego ustroju w tym kierunku, żeby zbędne ręce robocze znalazły wreszcie ujście w szeroko rozbudowanym przemyśle, a ogólny plan gospodarczy stworzył warunki dobrobytu całej ludności, wraz z ludnością wsi. Problemy miasta i wsi tak się splotły, że stanowość jest już nie do utrzymania.
Demokracja społeczna jako idea dojrzała w masach ludowych przybrała określone kształty konkretnych programów przebudowy, które rozpatrzymy w następnej części tej pracy. Siły, które będą ten system realizować, są ogromne. Poprzez zwyciężenie faszyzmu droga demokracji społecznej pozostanie jedyną drogą dla całej co najmniej Europy Zachodniej. Mówi o tym donośnie ta zbieżność haseł i dążeń, jakie ujawniają się niezależnie od siebie w różnych środowiskach i różnych krajach. Trzeba tylko myśleć o wybraniu dróg najmniej kosztownych i metod przynoszących najmniej straty energii, jaka może być zmarnowana w niepotrzebnych tarciach wewnętrznych.
Zygmunt Zaremba
Powyższy tekst to jeden z rozdziałów książki Zygmunta Zaremby „Demokracja społeczna. Próba wizji ustroju przejściowego”. Ukazała się ona w podziemiu nakładem PPS-WRN w roku 1944 pod pseudonimem Wit Smrek, ze względów konspiracyjnych była antydatowana na rok 1934. Od tamtej pory nie była wznawiana, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Publikowaliśmy już inny fragment tej samej książki: Rewolucja komunistyczna