Konrad Wrzos
Dajcie nam żyć i pracować!
[1933]
Skoro „tylko sam Wszechmocny może pokonać Lewiatana”, czy znajdzie się śmiałek, który zechce zaprzeczyć cytatom z Biblii?
Z pewnością jednak znajdą się przeciwnicy centralnego związku przemysłu.
Pan poseł Zygmunt Żuławski, sekretarz generalny komisji centralnej związków zawodowych będzie wśród nich pierwszy.
Te związki liczą z górą 200 000 członków, stanowiąc zwartą organizację robotników, „uświadomionych klasowo”.
P. Zygmunt Żuławski jest ich przywódcą. Rubaszny i jowialny, posiada dość mocny głos, by słychać go było, gdy przemawia w Sejmie lub na zgromadzeniach w najdalszych rzędach i na najwyższej galerii.
P. Zygmunt Żuławski jest trybunem. Można być z nim w zgodzie lub przeciw niemu, jedno jest wszakże pewne, że stojąc od lat na czele związków zawodowych w Polsce i stale obracając się wśród robotników, orientuje się doskonale w ich życiowych potrzebach.
Będziemy z nim rozmawiali o zagadnieniach gospodarczych.
Mijamy hol sejmowy, stary kuluar i przyklejony do niego, a przylegający do półokrągłej sali obrad, kuluar nowego gmachu, aby pozwolić się unieść windzie do hotelu poselskiego.
P. Zygmunt Żuławski zajmuje w tym hotelu pokój.
W tym pokoju, którego umeblowanie stanowi łóżko i tapczan, biurko i kilka krzeseł, odbyliśmy też dłuższą rozmowę z szefem związków zawodowych.
P. Zygmunt Żuławski mówił do nas swoim mocnym głosem, uśmiechał się i gestykulował. Był taki, jakim go zwykliśmy widzieć i słyszeć na trybunie.
Nasze pierwsze pytanie nie było efektowne.
– Jak z punktu widzenia p. posła oddziaływa zagadnienie płac i cen na kryzys i uruchomienie produkcji?
– Moim zdaniem, zagadnienie to na życie gospodarcze nie ma prawie żadnego wpływu.
– Jakie jest pana zdanie?
– Jeżeli ktoś rozwiązania, czy chociażby złagodzenia kryzysu szuka w obniżeniu kosztów produkcji i obniżeniu cen – jest na zupełnie błędnej drodze. Dla życia gospodarczego bowiem ważna jest nie absolutna wysokość płac i cen, lecz jedynie relatywny ich stosunek, gdyż od tego jedynie zależna jest wielkość obrotów, która decyduje o nasileniu i tempie życia gospodarczego. Że tak jest w istocie – proszę popatrzeć poza wszystkimi teoretycznymi dociekaniami na samo życie. W Ameryce, w czasie najlepszej koniunktury, ceny szły ustawicznie w górę, a przecież ludność konsumowała wówczas najwięcej i stan jej dobrobytu był najwyższy. To samo zjawisko możemy zresztą zaobserwować i u nas. Od roku 1930 ceny w kraju ustawicznie spadają, a mimo to konsumpcja się nie zwiększa, lecz przeciwnie – kurczy się coraz bardziej, a wraz z nią kurczy się całe życie gospodarcze. Krajem najmniej dotkniętym kryzysem – jest dziś Skandynawia, gdzie przecież drożyzna jest najwyższa i najwyższe koszta produkcji i płac. Tę teorię złagodzenia kryzysu i podniesienia konsumpcji przez obniżenie kosztów produkcji i płac – stosuje się w Polsce zupełnie konsekwentnie od lat trzech. Gdyby więc zasada ta była istotnie słuszna – to stosowana przez ten okres czasu musiałaby wydać jakiekolwiek bądź pozytywne rezultaty. A przecież widzimy, że tak nie jest! Po obniżeniu kosztów produkcji, po każdym obniżeniu płac i poborów, następuje z nieubłaganą koniecznością – obniżenie konsumpcji i dalsze zamieranie życia gospodarczego. Teoria, która stoi w sprzeczności z praktycznymi doświadczeniami życia – nie może być słuszna. W wysokości kosztów produkcji nie można szukać powodu kryzysu i przyczyn ciągłego spadku konsumpcji.
– A w czym p. poseł dopatruje się istotnego źródła kryzysu?
– Nie chciałbym tutaj teoretyzować – i sądzę, że będzie najlepiej poszukać odpowiedzi przez zanalizowanie czynników, które potrzebne są do życia gospodarczego – i warunków, wśród jakich przejawiają się niedomagania w tym życiu, a więc to, co powszechnie nazywamy kryzysem. W ten sposób najłatwiej znajdziemy ten punkt, na którym rozwój życia gospodarczego utknął. A więc jakież to są czynniki wymagane dla rozwoju życia gospodarczego i produkcji? Widzę ich tylko sześć – powiedział nasz rozmówca i zaczął liczyć na palcach: niezaspokojone potrzeby ludzkie – a więc – konsumenci; surowce, z których można stworzyć potrzebne dobro dla zaspokojenia tych istniejących potrzeb; narzędzie pracy, przy pomocy którego można je stworzyć; ludzką siłę roboczą, która ma tego dokonać; istnienie potrzebnych dla tego człowieka środków żywności i wreszcie – w dzisiejszych stosunkach – pieniądz. – Pięć pierwszych czynników – znajduje się w stanie doskonałym. Potrzeby istnieją w ogromnych rozmiarach, istnieje zatem konsument i fałszem jest twierdzenie, że konsument zanikł lub że zanikła jego zdolność konsumpcji. Temu zdolnemu do konsumpcji człowiekowi odebrano jedynie możność zaspokojenia jego potrzeb przez niedostarczenie mu odpowiednich środków pieniężnych. Istnieją również surowce, gdyż przecież był okres, że obecny kryzys nazywano kryzysem nadmiaru surowców, które rozmyślnie zniszczono, by uwolnić rynek od ich nadmiaru. Istnieją zracjonalizowane warsztaty pracy, tak dobre, jak nie istniały nigdy. Istnieje szalony rezerwuar zdolnej do pracy siły ludzkiej, istnieje żywność potrzebna dla wyżywienia tych ludzi, a więc rozwój życia gospodarczego utknąć musiał na tym szóstym czynniku – na pieniądzu.
Chwila milczenia, po czym p. Żuławski ciągnie dalej:
– A teraz proszę pójść krok dalej w tej analizie. Kryzys przejawia się równocześnie w Ameryce i w Polsce, w Niemczech, i we Francji, w Anglii i Austrii. Widzimy go zarówno w krajach wierzycielskich, jak i w krajach dłużniczych, w krajach o nadmiernie rozwiniętym przemyśle, jak Niemcy i Anglia, jak również w krajach rolniczych, w krajach, które mają nadmiar pieniądza, jak i w tych, które go nie mają, w krajach duszących się od złota zarówno jak i w krajach pozbawionych tego złota. I zdaje mi się, że byłoby błędem, gdybyśmy dla tego samego zjawiska kryzysowego, przejawiającego się w tak różnych warunkach, szukali w każdym poszczególnym wypadku innego wytłumaczenia. Przeciwnie – przyczyną jednego zjawiska w różnych warunkach będzie to tylko, co wśród tych różnych warunków jest jednakowe i zgodne. Nie będzie więc tą przyczyną brak czy nadmiar złota, nie będzie charakter wierzycielski czy dłużniczy kraju, lecz jedynie dzisiejszy ustrój pieniężny i fakt, że produkcja skierowana została nie dla faktycznego, naturalnego swojego celu: zaspokajania potrzeb ludzkich – lecz dla zdobywania pieniądza.
Po tym uderzeniu w spaczone cele produkcji, p. Żuławski rozprawia się z pieniądzem.
– W dzisiejszych warunkach – banknot wszechwładnie zastąpił pieniądz metalowy – wszyscy producenci łącznie wewnątrz kraju mogą zdobyć tylko ten pieniądz, który sami puścili. Szukając więc jego nadmiaru, szukając zysku, którego zdobycie stało się jedynym motorem produkcji, wywożą za każdą cenę towar zagranicę, nie bacząc, czy towar ten jest potrzebny w kraju, czy nie. Wmówiono w całe społeczeństwo, w rządy, w ludność, że eksport ten ma być jakąś potężną dźwignią dobrobytu ludności i państwa. A przecież jest on jedynie źródłem dobrobytu drobnej grupki eksportujących, a równocześnie źródłem nędzy i niedostatku mas. Któż to może wmówić w zdrowego człowieka, że gdy w spodniach, które zrobił polski robotnik, będzie chodził Chińczyk – polskiej ludności będzie lepiej? Kto w to uwierzy, że społeczeństwo polskie będzie bogatsze i będzie mu lepiej, gdy cukier wyrobiony przez polskich chłopów i robotników – zjedzą Anglicy czy Francuzi, a przy węglu wydobytym przez polskich górników, ogrzeją się Szwedzi czy Norwegowie. Dzisiejszy eksport – to wyrzucanie dóbr poza granicę kraju wówczas, gdy tych dóbr łaknie i pragnie ludność, która je zrobiła. Na tego rodzaju eksporcie nie polega gospodarcza współpraca narodu, gdyż przeciwnie jest on dzisiaj tylko przyczyną i źródłem walki narodów o rynki. Współpraca narodów – to rekompensacyjna wymiana towarów, których jeden kraj ma nadmiar, za towary, które w nadmiarze posiada kraj inny. Ale, czy dzisiaj eksport, którego jedynym celem jest zdobywanie pieniędzy, odpowiada temu? Cóż to ludność polska dostaje w zamian za wywiezione, zrobione przez siebie towary? Co dostaje za to polski chłop i robotnik? Z tego rodzaju eksportem, jak dzisiejszy – trzeba skończyć, a wytworzony produkt należy kierować do konsumpcji wewnętrznej tak długo, jak długo istnieje jej naturalna powinność, a nie tak uzależniona od ilości puszczonych pieniędzy.
Teraz kolej na ekonomistów. P. Żuławski mówi o nich:
– Od szeregu lat od konferencji w Genui, schodzą się ekonomiści świata, teoretycy i praktycy, szukając drogi wyjścia z obecnego kryzysu – mówi p. Żuławski. Mimo tylu ich recept, kryzys przybiera coraz większe rozmiary i żaden z zalecanych środków, ani usunięcie barier celnych, ani pożyczki, ani oszczędności i ograniczenie kosztów produkcji – nie był go w stanie usunąć. Ci mędrcy ekonomiczni – praktycznej drogi wyjścia dotąd znaleźć nie umieli i nie znajdą jej tak długo, dopóki nie zejdą na stanowisko prostej i naturalnej zasady, że produkcja nie może mieć innych celów, jak tylko zaspokajanie potrzeb ludności. Celem produkcji nie może być pieniądz – przeciwnie, on sam musi przestać być przedmiotem handle i musi być sprowadzony do istotnej swej funkcji: obrotowego środka wymiennego, który sam nie może mieć innej wartości poza tym, by można było otrzymać za niego pożądany towar. Przy usunięciu, że tak nazwę, tego eksportu „zarobkowego” – pieniądz sam przez się dojdzie do tej roli, a równocześnie zniknie obawa zdewaluowania go, która następuje nie przez inflację, jak tego mieliśmy dopiero dowód na funcie angielskim – lecz jedynie przez spekulacje wewnętrzne.
Rozmowa dobiega końca. Dochodzimy do konkluzji. P. Żuławski oświadcza:
– Tworzenie i konsumowanie wytworzonych towarów bez względu na istniejące zasoby złota, przy pomocy jedynie emitowanego przez państwo środka pieniężnego w takich ilościach, jak tego obrót i wymiana towarów wymagają – to jest jedyna zasada, która może położyć kres obecnemu absurdowi ekonomicznemu, że przy istnieniu wszystkich czynników potrzebnych do produkcji, ludzie konają z głodu lub żyją w najstraszniejszej nędzy.
– A więc detronizacja złota?...
– Złoto w praktyce zostało już dawno zdetronizowane – mówi o nim z lekceważeniem związków zawodowych. Potrzeba pokrycia złotem utrzymuje się jeszcze tylko w głowach teoretyków. W praktyce życie przeszło nad tym do porządku dziennego. Zresztą jeżeli ktoś ma złoto, może sobie z niego zrobić pieniądze, lecz jeśli go nie ma, musi je zastąpić czym innym i nie może dopuścić do tego rodzaju absurdu, by dla braku złota, przy faktycznej możliwości stworzenia wszystkich materialnych dóbr i ich wymiany, ludzie mieli żyć w niedostatku.
Rozmowa była skończona i zaczęliśmy się zastanawiać nad słusznością wywodów naszego rozmówcy.
– Czy są one proste i jasne? – zapytał on.
– Tak – odpowiedziałem żartobliwie – ale niezupełnie... socjalistyczne i niezupełnie... klasowe.
– Mój panie – odpowiedział p. Żuławski – społeczeństwu nie idzie o terminologię, lecz o to, by mogło żyć i zaspakajać swe potrzeby życiowe. Jak pan nazwie ustrój, który to umożliwi, jest obojętne. Chodzi o to jedynie, by stworzyć nowy ustrój, oparty nie o potęgę złota – lecz o twórczą pracę, która zaspokoić może wszystkie ludzkie potrzeby.
A zatem, zdaniem p. Żuławskiego, idzie tylko o umożliwienie życia i pracy szerokim rzeszom.
„Życia i pracy” – taką receptę na kryzys zaleca ten trybun ludu.
I gdyby to, co nam mówił, było wypowiedziane na zgromadzeniu ludowym, zawołałby swoim mocnym głosem:
„Precz ze złotem!”.
„Niech żyje nowy ustrój, oparty o twórczą pracę, która zaspokoić może wszystkie potrzeby ludzkie!”.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się na łamach „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” – największego polskiego dziennika w okresie międzywojennym. Następnie zamieszczono go w zbiorze reportaży autora, pt. „Oko w oko z kryzysem” (pierwsze wydanie 1933 r.), za którym go przedrukowujemy, dostosowując pisownię do dzisiejszych reguł. Książka Wrzosa uznawana jest za jeden z najlepszych portretów polskiego oblicza Wielkiego Kryzysu gospodarczego lat 30.
Zygmunt Żuławski (1880-1949) – działacz socjalistyczny i związkowy. Członek Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego, po odzyskaniu niepodległości wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej, był członkiem jej władz. Przez prawie cały okres trwania II RP był przewodniczącym lub sekretarzem Komisji Centralnej Związków Zawodowych (tzw. klasowych związków zawodowych), a także posłem. Podczas II wojny światowej aktywnie działał w konspiracyjnej PPS. Po wojnie próbował tworzyć niezależną od prokomunistycznej PPS – Polską Partię Socjalno-Demokratyczną, a po zablokowaniu tej inicjatywy przez komunistów, został posłem z listy opozycyjnego PSL.