Zygmunt Zaremba
Bohaterom Samoobrony Robotniczej
[1918]
Ostatnie dziesiątki lat życia w Polsce, szczególnie w zaborze rosyjskim, były jednym pasmem systematycznego gwałtu, stosowanego z wyrafinowanym okrucieństwem.
Społeczeństwo oficjalne, społeczeństwo reprezentowane przez sytych mieszczuchów i obszarników, mimo ciężaru niewoli uwiło sobie ciepłe gniazdko, w którym poryw ku wolności nazywał się szaleństwem, w którym dążenie do zmian społecznych po dziś dzień nazywa się anarchizmem. Chłop ciemny i apatyczny biernie poddawał się wszystkiemu, bojąc się, że zmiana jakakolwiek sprowadzi powrót jarzma pańszczyzny.
A ciężka była pańszczyzna u naszej szlachty, ponure pozostały po niej wspomnienia wśród włościaństwa.
Tylko na poddaszach, w suterenach i w koszarowych domach miast polskich nie wygasał nigdy ogień ludu.
Tlił on się ciągle i co chwila groził potężnym wybuchem.
W 1905 i 1906 roku ogień buntu ogarnął całą klasę robotniczą. Przeniknął on nawet na wieś, budząc z uśpienia chłopa. Polska Partia Socjalistyczna stanęła na czele ruchu.
Gwałt musiał gwałt rodzić. Terror najeźdźcy musiał zrodzić terror przeciwrządowy. Inaczej naród byłby już niewolnikiem, trupem cuchnącym.
PPS kierowała akcją terrorystyczną. Jej bojówki udowodniły, że zdrową treścią narodu jest robotnik i okryły sławą polską klasę robotniczą.
Niezliczone były ofiary tej walki. Ale walka nie ustała, klasa robotnicza się nie ugięła.
W 1917 i 1918 roku akcja bojówki znów przejawia się z siłą i zwraca na siebie powszechną uwagę.
Działa ona teraz pod firmą „Samoobrony robotniczej”. Usunięcie całego szeregu szpiegów i prowokatorów, których rząd niemiecki wypuścił dla śledzenia i wykrywania ośrodków rewolucyjnego socjalistycznego ruchu robotniczego, zabicie kierownika akcji szpiegowskiej Schultzego – oto jej znane wszystkim czyny.
Walka ta, jak każda walka, pociągnęła za sobą nowe ofiary. Giną w takiej walce najlepsi, giną, bo nie mogli znieść dłużej najazdu i gwałtu.
Dziś, gdy z ich ofiary powstaje Polska wolna, Polska ludu pracującego, gdy spełniają się te ideały, o których marzyli przed samą śmiercią jeszcze, niech pozna klasa robotnicza ich imiona. Niech okryje ich ciepłem, kochającym wspomnieniem, niech przyłączy do szeregu wcześniej poległych za sprawę robotniczą – do szeregu Okrzejów, Baronów, Mireckich.
Ignacy Szczepaniak. Który ze świadomych robotników nie znał towarzysza „Białego”?! Szczepaniak-Biały jako 19-letni młodzieniec wstąpił do PPS. Było to w 1903 roku, w wigilię rewolucji. Gorący temperament i siła ukochanej idei pchnęły go do organizacji spiskowo-bojowej – do słynnej bojówki PPS.
Jako sprawny, śmiały wykonawca i kierownik bierze udział w całym szeregu akcji przeprowadzanych w 1905, 1906 i 1907 roku. Brał udział między innymi w uprowadzeniu 10 więźniów z Pawiaka. W 1908 roku dostaje się w ręce carskich oprawców i sąd skazuje go na 4 lata katorgi. Katorga nie łamie „Białego”, przeciwnie – hartuje jego ducha i stwarza zaciętość nieubłaganą. I kiedy w 1912 roku „Biały” wrócił z katorgi, od razu wszedł w stosunki partyjne, wytrwałością i siłą swoją budząc do pracy przygnębionych reakcją. Gdy w 1917 roku PPS na nowo organizuje swoją bojówkę, Szczepaniak-Biały jeden z pierwszych staje w jej szeregu.
Ujęty w kwietniu 1918 roku w związku z zamachem na prowokatora, męczony bezlitośnie przez pruskich oprawców, ginie w szpitalu wojskowym 16 kwietnia.
Aleksander Stahl – pseudonim „Olek”. Też stary członek PPS. W 1905 i 1906 roku jako młody chłopiec oddaje partii szereg ważnych usług, pracując z oddaniem i zapałem. Skazany na 6 lat katorgi, ucieka, by w kraju znów stanąć do pracy.
W odtworzonej bojówce PPS, Samoobronie robotniczej, od pierwszych dni bierze czynny udział.
W kwietniu wraz z innymi towarzyszami przeprowadza nieudany zamach na prowokatora Prymusiewicza. Zaczajeni szpicle oddają do niego salwę strzałów. Ostrzeliwując się, towarzysz „Olek” cofa się szczęśliwie. Wtem milicjant miejski w nadmiernej gorliwości łapie go i oddaje w ręce niemieckich szutzmanów. Został rozstrzelany 29 sierpnia 1918 roku.
Ignacy Folman – pseudonim „Ignac”. Już czasy reakcji nastawały, gdy towarzysz „Ignac” wstąpił do PPS, wtedy jeszcze Frakcji Rewolucyjnej. Mało kto z nowych ludzi przystępował w tym czasie do walki. „Ignac” przystąpił i wytrwał najgorsze czasy, kiedy zwątpienie w siły ogarnęło klasę robotniczą, kiedy każdy bał się własnego cienia. W 1917 roku wstępuje do pogotowia bojowego PPS i bierze udział w szeregu akcji.
W 1918 roku wraz ze Stahlem-Olkiem uczestniczy w zamachu na Prymusiewicza. Raniony kulą szutzmana dostaje się w ręce najeźdźców i umiera z ran tego dnia, 29 sierpnia, kiedy towarzysz Stahl padał od kul karabinów niemieckich.
Padli. Ofiara ich nie była próżna. Krew ich połączyła się z krwią poprzednio wylaną w walce i dopełniła czary.
Strzały ich obudziły z odrętwienia masy robotnicze. Strzały ich zwołały pod sztandar PPS wszystko, co dzielne i zdrowe.
Ginęli nieznani, jak bandyci, bez możności przyłączenia się nawet do szeregu starych ofiar PPS, pod nazwą nową – Samoobrona robotnicza. Dziś imiona ich staną się drogie robotnikom, staną się imionami ich bohaterów.
Zygmunt Zaremba
Powyższy tekst, podpisany pseudonimem Andrzej Czarski, pierwotnie ukazał się w PPS-owskim dzienniku „Robotnik”, nr 293, z 13 listopada 1918 roku. Od tamtej pory nie był wznawiany. Na potrzeby Lewicowo.pl przygotował Przemysław Kmieciak.