Edward Szymański
Żółta łata
[1936]
Znamy wszyscy takie okresy. Bezrobocie – głód – zaciskające się pięści i rozbiegane oczy, szukające winowajców nędznego losu. Budzący się bunt, uporczywie cisnące się na usta i wyrzucane z gardła wściekłym okrzykiem pytanie: Dlaczego? Kto winien? Kto winien, że nie ma roboty, kto winien, że w izbie zimno, że sklepikarz już nie chce dawać na kredyt, że podarte buty i zniszczony łachman na grzbiecie, że nie ma nic, nic, żadnej nadziei, tylko ta ciągła, nieustająca nędza. Kto winien, że brak pieniędzy na czesne, że nie ma lekcji, że trudno się w takich warunkach uczyć, że trudno tak żyć dalej. Myśl nabrzmiewa buntem, grozi wybuchem. Wtedy przychodzi endecki pałkarz, stary wyjadacz pogromowy, z gotową odpowiedzią na wszystkie dręczące pytania. Przychodzi z zakłamaną, zaplutą od nienawiści gazetką, z tanim demagogicznym frazesem, ze szpadryną i pałą w garści. To Żyd! Żydowski student, który ci odbiera miejsce na uczelni, żydowski sklepikarz, który jest twoim konkurentem, żydowski rzemieślnik, który śmie tutaj w Polsce zabierać ci pracę. Wyjście jest proste – bij Żyda! Bij Żyda, a wtedy polepszy się twoja dola, zniknie nędza i głód i brak pracy.
Zaczyna się zwykle na uniwersytetach. Od lat już listopad jest tym miesiącem, kiedy awantury antysemickie na wyższych uczelniach są hasłem do ekscesów pogromowych w kraju. Od lat już żeruje endecki i oenerowski faszyzm na ciemnocie i nieświadomości motłochu, byle tylko skierować budzącą się świadomość mas na ślepy tor nacjonalistycznej nagonki i rasowej nienawiści.
Kraj nasz ma różne tradycje. Obok tradycji walk wolnościowych ciemne tradycje czarnej sotni, pogromów na Żydów i Polaków, urządzanych przez okupacyjny rząd carski. Obok postaci bohaterskich działaczy wolnościowych – postacie płatnych zbirów, którymi posługiwano się dla siania nienawiści i waśni narodowej.
Do której z tych tradycji nawiązuje wojujący faszyzm endecki? W czyim interesie pełni on swoją nikczemną służbę? Komu jest potrzebna nienawiść i bratobójcza walka nędzarzy, których gnębi ten sam kryzys, którzy uginają się pod jarzmem tego samego wyzysku, którzy cierpią ten sam głód i nędzę? Najwstrętniejsze tradycje średniowiecza i barbarzyńskiego carskiego jarzma święcą dzisiaj swój renesans. Reakcja rzuca hasło „żółtej łaty”. Rozpalona według hitlerowskich wzorów narodowa nienawiść znaczy swoją drogę jękami ofiar, krzykiem bitych, brzękiem tłuczonych szyb. Obok dobrze odżywionych korporantów i ich wysokich politycznych protektorów idzie część zrozpaczonej, zdeklasowanej biedoty inteligenckiej i robotniczej, otumanionej przez kłamliwy nacjonalistyczny i społeczny frazes endecji. Idzie ta biedota przeciw nędzy żydowskiej, którą wyzyskuje ten sam kapitał. Wielka burżuazja żydowska i polska znajduje swój wspólny język bez pomocy szpadryny i pałki. Mówią oni ze sobą językiem swej klasy i doskonale się rozumieją. Ale zarówno jedni, jak i drudzy nie chcą, by ich pracujący współplemieńcy znaleźli swój wspólny język.
Pamiętamy rok 1905. Rozlane szeroko fale ludowego buntu starano się wtedy zatruć jadem hec pogromowych. Szczuto na siebie walczące o swe społeczne i narodowe wyzwolenie narody w myśl starej, cynicznej maksymy rzymskiej: „divide et impera”. Minęło trzydzieści lat. I znów słychać na ulicach stary okrzyk czarnej sotni. Znów dzieli się, segreguje, odgradza, szczuje. Byle tylko nie dopuścić do solidarności. Kastet pałkarza-pogromszczyka wznosi się nie tylko w imię interesu endeckiego. Patronuje mu obóz całej reakcji. Ale tym razem coraz silniejszy jest odruch protestu i oburzenia. W obronie napadanych stają Polacy. Zabierają głos profesorowie wyższych uczelni, demaskując swoich antysemickich kolegów. Przyjmują potępiające rezolucje robotnicze i akademickie organizacje. Robotnicy występują aktywnie przeciw gwałtom antysemickim. Na podział ławek na żydowskie i polskie na Politechnice Lwowskiej odpowiada profesor uniwersytetu warszawskiego, dr Z. Szymanowski, w „Robotniku”:
Praktyki grona profesorów Politechniki Lwowskiej, rozsadzających Żydów w audytoriach osobno od chrześcijan, muszą oburzyć do głębi każdego człowieka kulturalnego. Nic nie pomogą obłudne interpretacje, że chodzi tu tylko o wyznaczenie miejsc stałych dla wszystkich studentów, bez różnicy wyznania. W istocie swej omawiane zarządzenie wprowadza do wyższej uczelni zasadę średniowiecznego getta żydowskich ulic i żółtych łat.
Przeżywamy okres już nie wzmożenia, lecz rozhukania walk rasowych i narodowościowych, z całym aparatem brutalnej przemocy i nacisku moralnego. Tak gasnący świat kapitalistyczny broni się przed zagładą. Rej wodzi tu chuligański antysemityzm, wciska pałkę do rąk ciemnego motłochu miasteczek i wiosek i każe bić Żydów, zamiast walczyć o wyzwolenie społeczne.
Odzywa się szereg innych głosów przeciw fali pogromowej.
Trzeba powiedzieć wyraźnie. Na wzrost świadomości mas ludowych reakcja chce odpowiedzieć rozpętaniem hecy pogromowej na szeroką skalę, chce zaszczepić w Polsce coraz bardziej bankrutujący frazes hitlerowskiej rasowej nienawiści. Odpowiedzią na to musi być wzmożona walka z antysemityzmem.
Edward Szymański
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w broszurze „Prawda o antysemityzmie” (1936). Następnie wznowiono go w Edward Szymański – „Dzieła zebrane”, tom II, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1971. Przedruk za tym ostatnim źródłem.
Edward Szymański (1907-1943) – poeta, prozaik, publicysta, dziennikarz, działacz społeczno-polityczny. Pochodził z robotniczej rodziny z warszawskiej Woli, o silnych tradycjach socjalistycznych. W roku 1928, po rozpoczęciu studiów polonistycznych, wstąpił do PPS. Był autorem licznych wierszy, publikowanych w prasie dla dzieci, w pismach socjalistycznych i spółdzielczych, m.in. w „Robotniku”, „Płomieniach” (organ Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej; był członkiem jego redakcji), „Głosie Kobiet”, „Spólnocie”, „Społem”, „Kolejarzu Związkowcu”, „Głosie Tytoniowca”, „Tygodniu Robotnika”, „Chłopskiej Prawdzie”, „Lewym Torze”, a także w satyrycznych „Szpilkach”. Autor kilku tomów wierszy: „20 milionów” (skonfiskowany przez cenzurę), „Do mieszkańców Marsa”, „ABC” (wiersze dla dzieci), „Słońce na szynach” (wiersze o tematyce związkowej), zredagował także tom „Piosenki robotnicze”. Autor przekładów utworów klasycznych: „Lenora” A. G. Bürgera i „De rerum natura” Lukrecjusza. Zarobkowo pracował m.in. jako nauczyciel, urzędnik pocztowy, redaktor pisma „Przegląd Futrzarski i Kuśnierski”, bywał bezrobotnym. Jego utwory budziły uznanie m.in. Juliana Tuwima, Władysława Broniewskiego i Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Pod koniec lat 30. wraz z rodziną przeniósł się z Warszawy na Podlasie, gdzie zastała go wojna. Podczas ucieczki na wschód przed hitlerowcami uległ wypadkowi, którego skutkiem było pęknięcie czaszki. Ciężko chory, operowany i poddany rekonwalescencji, został w czerwcu 1943 r. aresztowany przez Gestapo w niejasnych okolicznościach, przebywał na Pawiaku, a następnie został uwięziony w Auschwitz, gdzie zmarł pod koniec tego roku.