Zygmunt Piotrowski
Walka z niewiadomszczyzną
[1938]
15 lat minęło... A jak żywo stają przed oczyma wydarzenia historyczne... Pamiętne dni grudnia 1922 roku...
Młode Państwo Polskie wybierać miało przez swe Przedstawicielstwo Narodowe (połączony Sejm i Senat) Pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej. Józef Piłsudski oświadczył publicznie, że ewentualnej kandydatury nie przyjmie. Wobec tego ugrupowania Demokracji Polskiej wysunęły jako swego kandydata na Prezydenta ówczesnego ministra robót publicznych Gabriela Narutowicza.
Gabriel Narutowicz był uczonym na miarę europejską, znanym długoletnim profesorem jednego z uniwersytetów szwajcarskich. Wyszedł z dawnej grupy założycieli Polskiej Partii Socjalistycznej i choć się wycofał później z czynnego życia politycznego, to jednak pozostał wiernym ideałom Demokracji i Wolności. Narutowicz, człowiek o wielkiej kulturze i o wielkich walorach moralnych, był znaną osobistością w Zachodniej Europie jako wybitny mąż stanu i symbol dążeń demokratycznych w Polsce.
Reakcja Polska, uosobiona przez endecję (wraz z pomniejszymi przybudówkami) wysunęła jako kandydata hr. M. Zamoyskiego. Kandydat endeków był przeciwstawieniem Narutowicza pod względem oblicza społecznego, politycznego itd.
Narutowicz – Zamoyski – to były dwa światy, dwa symbole, dwie drogi, którymi młode Państwo Polskie miało w dzieje wkroczyć.
Rozegrała się zasadnicza kampania.
Na kandydata demokracji polskiej oddały również swe głosy mniejszości narodowe. Prezydentem został wybrany dużą większością głosów Gabriel Narutowicz.
Wybór ten miał jeszcze szczególne znaczenie. Dla scementowania, dla związania mniejszości narodowych z młodą państwowością polską – była to mianowicie okazja. Miał on nie tylko symbolizować, ale i w życie wprowadzać dawną myśl historyczną, ujętą tak lapidarnie, a nowocześnie: wolni z wolnymi – równi z równymi!
Ale odezwała się Targowica.
Endecja, pobita w głosowaniu najwyższego Przedstawicielstwa Rzeczypospolitej, w Zgromadzeniu Narodowym nie schyliła głowy przed wybrańcem większości obywateli, lecz poszła na drogę anarchii, omal wojny domowej.
Rozegrały się pamiętne, grozą i ohydą przejmujące sceny z dni grudniowych... Szowinizm i najniższe instynkty mętów społecznych rozpętano. Wołano z gazet endeckich „usunąć zawadę z drogi...”. A tą „zawadą” miał być Prezydent elekt. Dzień zaprzysiężenia nowo wybranego Prezydenta stał się jakby próbą sił. Droga z Belwederu do Sejmu stała się dla Prezydenta ciężką... Grudy śniegu, złowrogie okrzyki tłumu padały pod adresem Pierwszego Prezydenta.
Tłum usiłował nie dopuścić posłów i senatorów z lewicy i mniejszości narodowych na akt zaprzysiężenia Prezydenta. Przez kilka godzin zatrzymani byli na Placu Trzech Krzyży: nestor Polskiej Demokracji i Socjalizmu – 88-letni Bolesław Limanowski i Leader Socjalizmu – Ignacy Daszyński. Dopiero odsiecz, złożona z robotników z fabryk, uwolniła swych drogich towarzyszy z opresji. Szereg posłów odniosło rany i krwią ociekało... na oczach ówczesnej policji, patrzącej przez palce na hulający tłum, podjudzany przez endecję. Piszący te słowa padł nieprzytomny od razów rozszalałych mętów endeckich; inny poseł, Żyd – Deutscher, z rozbitą głową, ociekając krwią, z trudem przedostał się do Sejmu. Orgia ostatnich dni zbierała plon...
Prezydent Narutowicz zaprzysiągł na wierność konstytucji.
Czyżby obecnie elementy tzw. „narodowe”, „patriotyczne”, „praworządne” – pogodziły się z wolą większości narodu!?
Bynajmniej. Fala namiętności nie opadła. Judzono dalej. Aż znalazł się realizator: Padł skrytobójczy strzał w Zachęcie, który zamordował Pierwszego Prezydenta Odrodzonej Polski.
Nawet staroszlachecka Rzeczpospolita Polska nie miała królobójstwa. Doczekały się tej hańby – zabójstwa Prezydenta – pierwsze lata Niepodległej Polski.
Opinia publiczna została wstrząśnięta. I choć wobec postawy ludu endecy zaczęli pisać... „ciszej nad trumną...” – to jednak rozegrać się miał dalszy akt ohydy: gloryfikowanie mordercy. Niewiadomszczyzna zatruwać zaczynała atmosferę, zamącając współżycie między obywatelami, usiłując dzielić ich na obywateli pierwszej i drugiej klasy.
Dalsze lata są aż nazbyt znane, aby je przypominać. Tworzenie pierwszych kadr faszystowskich przez tajne PPP (Polskie Pogotowie Patriotów) aż do ONR.
Gdy teraz znów podnosi łeb niewiadomszczyzna i zalać i zatruć usiłuje życie polskie, musi się organizować zdrowa opinia publiczna. Stanąć winna wzniosła postać wielkiego Demokraty, Męża Stanu, Uczonego i Pierwszego Prezydenta Męczennika, jako żywy pomnik, wskazujący, że w imię Polskiej Racji Stanu, w imię najszlachetniejszych tradycji Mickiewiczów, Worcellów, poprzez Waryńskich, do Limanowskich i Daszyńskich, aby Rzeczpospolita Polska mogła być silna, wielka i ciesząca się uznaniem Demokracji Świata – musi zerwać z niewiadomszczyzną, a zdecydowanie wkroczyć na szlak pełnego równouprawnienia obywateli z nakazem: równe obowiązki i równe prawa dla wszystkich!
Zygmunt Piotrowski
Powyższy tekst Zygmunta Piotrowskiego pierwotnie ukazał się w piśmie „Nasza Trybuna – żydowski dwutygodnik socjalistyczny”, nr 1 (5), Warszawa 9 stycznia 1938 r. Było to czasopismo związane z syjonistycznym nurtem w żydowskim ruchu socjalistycznym w Polsce. Tekst publikujemy w 92. rocznicę zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza.