Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Gustaw Herling-Grudziński

Socjalista, jakich coraz mniej

[1972]

Po ucieczce z Włoch faszystowskich Filippo Turati przyjechał w roku 1926 do Paryża. Zamieszkał na Boulevard d’Ornano.

Pewnie, że źle znosi wygnanie, pewnie, że dusi go jak astma oderwanie od kraju – on, przywódca i ojciec socjalizmu włoskiego, wielki mistrz placowego oratorstwa, który przemawia do trzydziestu współtowarzyszy w małej salce klubu emigracyjnego w Paryżu... A mimo to? A mimo to wierzy, pamięta dawne czasy, wspomina pierwszomajowe morze głów na Piazza del Duomo w Mediolanie. Wstaje o szóstej rano, siada do biurka zawalonego książkami i gazetami w pokoiku tak ciasnym, że między stertami druków, odezw i ulotek trudno mu dobrze rozprostować kości. Pisze listy do przyjaciół na emigracji i we Włoszech, do przywódców socjalistycznych w wolnych krajach, którzy nie odmawiają mu nigdy słowa, ale tylko słowa, solidarności i otuchy. Drobnym maczkiem zapełnia kartki artykułów do paryskiego „Avanti!” Angeliki Bałabanow, do własnej „Italii”, do „Populaire”. Wychodzi z domu o jedenastej, żeby wrzucić pocztę do skrzynki – nie zawierza nikomu tej najważniejszej czynności dnia... Powtarza często ulubiony werset Miltona: they also serve who only stand and wait.

Adam Ciołkosz nie wie, że opisując w ten sposób, w moim opowiadaniu „Książę Niezłomny”, Turatiego na Boulevard d’Ornano w Paryżu, miałem przed oczami właśnie jego na Balmuir Gardens w Londynie. Oczywiście istnieje jedna ogromna różnica: Turati był już wówczas sam, przybity śmiercią Anny Kuliszow; Lidia i Adam Ciołkoszowie, choć straszliwie osieroceni po śmierci jedynego syna Andrzeja, mają szczęście razem walczyć i razem budować imponujący gmach „Zarysu dziejów socjalizmu polskiego”.

Coraz mniej na świecie takich socjalistów, ich miejsce zajmuje typ szczwanego bossa bez skrupułów, manipulatora „machiny partyjnej”, nierzadko cynicznego gracza, którego poza frazeologią mało różni od „profesjonalistów politycznych” z przeciwnego obozu. Kim wobec Nenniego, przy wszystkich jego błędach przeszłości, są figury w rodzaju De Martine czy Manciniego? Kto postawi Guy Molleta obok Leona Bluma? Komu przyjdzie do głowy, nawet w bardzo specyficznych warunkach ruchu labourzystowskiego, uważać Wilsona za spadkobiercę Gaitskella?

Można by zapewne wskazać wiele przyczyn tej stopniowej degradacji ruchu socjalistycznego, ale najważniejszą widzę w zaniku poczucia internacjonalizmu. Orwell napisał kiedyś: „Dla większości ludzi socjalizm oznacza społeczeństwo bezklasowe, albo w ogóle nic nie znaczy”. Należy go dziś uzupełnić: „Dla większości ludzi socjalizm oznacza poczucie autentycznej solidarności międzynarodowej, albo w ogóle nic nie znaczy”. Odkąd znam Ciołkosza, a znam go od lat blisko dwudziestu pięciu, uderzała mnie w nim zawsze piękna symbioza patrioty i internacjonalisty. Nie było w tym, i nie ma, ani cienia powierzchownego „obycia w świecie”, tak znamiennego dla polskiego blichtru „kosmopolitycznego”. Socjalizm jest po prostu dla Ciołkosza równoznaczny z internacjonalizmem ludzi głęboko przywiązanych do swego kraju ojczystego, albo sprowadza się do pustego słowa. W jednym z jego ostatnich szkiców („Dzielnica żydowska obozu w Jabłonnie” w „Zeszytach Historycznych”) czytam: „Stara reguła internacjonalizmu socjalistycznego nakazywała walczyć z nacjonalizmem i reakcją przede wszystkim w łonie własnego narodu”. Przede wszystkim. Druga część tej reguły nakazuje walczyć z zamykaniem ruchu socjalistycznego w opłotkach (bo dla umiejących myśleć dalekowzrocznie są to w końcu opłotki) jakiegokolwiek wyłączonego i „uprzywilejowanego” rejonu świata. Socjalizm demokratyczny jako „luksus, na który może sobie pozwolić tylko Zachód” jest małostkowym, głupim i krótkowzrocznym właśnie wybiegiem rzekomej Realpolitik. U progu siedemdziesiątej rocznicy urodzin los zaoszczędził przynajmniej Ciołkoszowi jednego: udziału w haniebnym zbiegowisku Międzynarodówki Socjalistycznej w Helsinkach, które wolało nie zauważyć rewolty robotniczej w Polsce...

Leży przede mną wydana niedawno we Włoszech książka „Dal vilaggio all ‘Europa” – Od wsi do Europy. Jest to zbiór artykułów dla uczczenia siedemdziesiątej rocznicy urodzin Silonego. Poprzedza go, jako motto, okrzyk Camusa: „Spójrzcie na Silonego. Jest tak bardzo związany ze swoją ziemią rodzinną, a równocześnie tak bardzo, do szpiku kości, Europejczykiem”. Silone w rozmowach przechodzi od swojej rodzinnej wioski w Abruzzach do całej Europy z absolutną naturalnością, jakby to był jeden zaledwie krok. Podobnie Ciołkosz, gdy wywód o światowej sytuacji politycznej zdarza mu się (dość często) zacząć od wspomnień o swoim Tarnowie. Po wszystkich doświadczeniach długiego życia politycznego (był po pierwszej wojnie członkiem kierownictwa włoskiej partii komunistycznej, a po drugiej socjalistycznym posłem do parlamentu i redaktorem naczelnym „Avanti!”) Silone uważa się obecnie za „chrześcijanina bez kościoła i socjalistę bez partii”. Dla Ciołkosza zbyt bolesne prawdopodobnie byłoby powiedzieć o sobie, że jest „socjalistą bez partii”, sądzę jednak, że nie gorzej niż Silone rozumie, w jak nielicznych socjalistach współczesnych przetrwał i żyje dalej prawdziwy i pełny sens socjalizmu.

Gustaw Herling-Grudziński


Powyższy tekst pochodzi z książki „Adam Ciołkosz. Polityk – pisarz – historyk socjalizmu”, praca zbiorowa pod redakcją dr. Józefa Żmigrodzkiego, Wydawnictwo Komitetu Uczczenia 70-lecia Urodzin Adama Ciołkosza, Londyn 1972.  

 

  Gustaw Herling-Grudziński (1919-2000) – pisarz, krytyk literacki, eseista. Pochodził ze spolonizowanej rodziny żydowskiej z Kielecczyzny. Przed wojną rozpoczął studia polonistyczne w Warszawie, był publicystą i współtwórcą kilku pism literackich. Po rozpoczęciu okupacji hitlerowskiej był w stolicy współtwórcą, a początkowo także liderem (szef Sztabu) jednej z pierwszych organizacji konspiracyjnych – Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa, o lewicowym profilu ideowym. Po aresztowaniach w łonie grupy, wyruszył przez Litwę na Zachód, aby wstąpić do wojska polskiego. Wiosną 1940 r. został aresztowany przez NKWD i skazany na 5 lat łagrów. Wolność odzyskał na mocy układu Sikorski – Majski, został żołnierzem armii gen. Andersa. Jako radiotelegrafista 3 Dywizji Strzelców Karpackich brał udział w walkach o Monte Cassino, za co został odznaczony Orderem Virtuti Militari. Po wojnie początkowo przebywał w Rzymie, później na emigracji w Londynie, publicysta tamtejszych „Wiadomości”, odegrał znaczną rolę w tworzeniu paryskiej „Kultury”. Od 1952 r. przebywał w Monachium jako współpracownik Radia Wolna Europa, od 1955 r. mieszkał w Neapolu. Autor kilkunastu książek oraz wielu opowiadań, esejów i tekstów publicystycznych. Zasłynął książką „Inny Świat” (1951), która należy do klasyki literatury łagierniczej – początkowo ukazała się w przekładzie na angielski, z przedmową Bertranda Russela, w tłumaczeniu Andrzeja Ciołkosza, syna Adama i Lidii. W okresie powojennym działacz, a później do końca życia sympatyk ideologii i etosu emigracyjnej Polskiej Partii Socjalistycznej – m.in. publicysta czasopism partyjnych „Robotnik Polski” i „Światło”, w 1948 r. wybrany zastępcą członka Komitetu Głównego brytyjskich struktur PPS, zaś na II zjeździe emigracyjnej PPS w Lens w 1952 r. wybrany do Centralnego Sądu Partyjnego. Sympatyzował z polską opozycją, współpracował z Komitetem Obrony Robotników i Polskim Porozumieniem Niepodległościowym. Laureat licznych nagród literackich i kulturalnych, doktor honoris causa uniwersytetów w Krakowie, Toruniu i Lublinie.

↑ Wróć na górę