Henryk Rowid
Rozwój samorządu w szkole twórczej
[1931]
W miarę jak klasa szkolna staje się jednostką psychiczną wyższego rzędu i wspólnotą duchową, wyłaniają się różne potrzeby grupy społecznej i wytwarzają równocześnie odpowiednie formy współżycia, wspólnej pracy i nauki. Formy te coraz bogatsze w treść i coraz różnorodniejsze rozwijają się dzięki współdziałaniu nauczycieli, dzieci i rodziców, którzy wchodzą w skład wspólnoty, opierającej się na zasadach samorządu, jako instytucji organicznie wchodzącej w życie szkoły twórczej. Samorząd uczniowski, czyli gmina szkolna, jest właśnie jednym z istotnych czynników umożliwiających realizację nowej szkoły, rzec można – stanowi o jej charakterze i duchu. Nie będę tu rozpatrywał dziejów samorządu szkolnego, a tylko zwrócę uwagę na niektóre zagadnienia praktyczne w związku z pracą w szkole twórczej [1].
Stopniowe wprowadzanie samorządu uczniowskiego powinno być wynikiem potrzeb i zainteresowań zarówno poszczególnych dzieci, jak całej klasy i szkoły. W miarę jak się ujawniają różne potrzeby życia gromady w związku z organizowaniem pracy i nauki, jak zachodzi potrzeba rozdzielenia czynności celem utrzymania porządku, udzielenia pomocy, osądzenia pewnych objawów wynikających ze współżycia i wzajemnych stosunków członków grupy itp., tworzą się w sposób samorzutny pewne formy życia społecznego, pewne zwyczaje i normy, przy czym pamiętać należy o przystosowaniu tych form i zasad postępowania do rozwoju duchowego dzieci w poszczególnych okresach ich życia oraz do środowiska, w jakim się dana szkoła znajduje.
W rozwijaniu się form życia społecznego dzieci widzą niektórzy psychologowie powtarzanie się w skrócie tych faz kulturalnych, jakie przechodziła ludzkość w ciągu tysiącleci swego rozwoju w myśl tzw. zasady biogenetycznej, stwierdzającej, że ontogeneza, czyli rozwój jednostki odpowiada filogenezie, czyli rozwojowi rasy. Dziecko podobnie jak dorosły odznacza się instynktem towarzyskim, jest według Arystotelesa zwierzęciem społecznym. Popęd towarzyski ujawnia się u dzieci dość wcześnie, już między 3. a 7. rokiem życia. Dziecko szuka zazwyczaj towarzystwa uczestników zabawy, jednakże objaw ten nie jest jeszcze właściwą formą życia społecznego, trwa krótko, przemija za każdym razem z chwilą, gdy dzieci rozstają się po zabawie. W pierwszym roku nauki zachowuje życie społeczne tę pierwotną postać; dopiero po 7. roku życia popęd do zrzeszania się przybiera formy trwalsze i co szczególne, że już w tym okresie stwierdzić można istnienie przywódców [2]. Tworzą się gromadki dzieci 9-, 10-letnich o charakterze jakoby klanów pierwotnych z przywódcami na czele, którzy godność tę piastują zazwyczaj nie z wyboru, ale po prostu sami się wysuwają dzięki swym specjalnym zaletom, o których już była mowa w poprzednim rozdziale.
Dzieci, odczuwając potrzebę kierownictwa jednostki silniejszej, chętnie podporządkowują się autorytetowi, podobnie jak członkowie szczepu pierwotnego podlegali swemu wodzowi. Na fakt ten zwrócił uwagę dr H. Jaworski, który badał objawy autorytetu i subordynacji u ludów pierwotnych. Wykazuje on, że ludy pierwotne i dzicy współcześnie żyjący upodobnieni są do dzieci w tym, że normą dla nich jest autorytet absolutny ojca rodziny, to znaczy potęga, z której płynie całkowita organizacja społeczna, i która odpowiada potrzebom jednostek [3].
Biorąc pod uwagę naturalny rozwój instynktu społecznego i pojęć społecznych, należy formę samorządu wprowadzać w szkole stopniowo, a punktem wyjścia powinien być rozumny absolutyzm patriarchalny, oparty na miłości nauczyciela ku dzieciom i ciągłej trosce o ich dobro fizyczne i duchowe. Dzieciom powierzamy zrazu drobne czynności, jak czuwanie nad porządkiem w klasie, czystością tablicy, przewietrzaniem klasy, utrzymywanie w należytym porządku przyborów, środków naukowych, materiałów i narzędzi pracy itp. W miarę rozwoju duchowego odbywa się stopniowo przejście od absolutyzmu do częściowej autonomii, obejmującej coraz więcej spraw życia społecznego klasy. Dopiero po 12. lub 13. roku życia należy wprowadzić pełną autonomię, albowiem zrozumienie idei samorządu możliwe jest – sądzę – mniej więcej po 13-14. roku życia w początkach pokwitania, kiedy budzić się poczyna zdolność ujmowania pojęć oderwanych, tworzenia pojęć społecznych myślenia abstrakcyjnego, kiedy wybitniej zarysowują się indywidualne zainteresowania i wyraźnie występuje zmysł społeczny i organizacyjny młodzieży nie tylko przy zabawie, ale i w pracy szkolnej.
Sprawy, wchodzące w zakres samorządu, powinny wynikać – jak już wspomniałem – w sposób naturalny z potrzeb i okoliczności, jakie nasuwa samo życie klasy. W tym duchu właśnie wprowadzali praktycznie samorząd w naszych szkołach liczni pedagogowie, jak subtelny znawca duszy dziecka J. Korczak w Domu Sierot, Wład. Przanowski w szkole im. Karola Szlenkiera w Warszawie, M. Szczawińska w szkole powszechnej, S. Kisielewska, Fr. Mittek, Fr. Kuś i inni.
Jeszcze w okresie przedwojennym, a więc przed dr. Prodingerem, już w r. 1904 podejmuje u nas pierwsze próby samorządu dzieci nauczyciel w Harbutowicach koło Wadowic Fr. Kuś. Pomysł jego – jak pisze – był zupełnie samodzielny, nie oparty na żadnych wzorach. Bezpośrednim powodem wprowadzenia samorządu na IV stopniu nauki były ustawiczne skargi w klasie, rozpatrywanie których zajmowało nauczycielowi zbyt dużo czasu. Powiedział więc uczniom, że wybiorą spośród siebie pięciu, do których skargi zanosić będą, a ten sąd koleżeński wyda wyrok po uzyskaniu aprobaty nauczyciela. Wybory były zupełnie wolne. W skład sądu koleżeńskiego weszli 3 uczniowie i 2 uczennice. Na trzech wybranych chłopców jeden był zdolny, spokojny i pracowity, drugi mniej zdolny i pilny, lecz odznaczający się powagą (tego wybrano przewodniczącym), trzeci to chłopiec żywego temperamentu, a koledzy, wybierając go do wydziału, dali mu do zrozumienia, że teraz swą żywość hamować musi. Wydział ten miał jeszcze za zadanie łagodzenie sporów w klasie, czuwanie nad porządkiem, obronę słabszych i pomoc wzajemną; nawet przyczyny nieregularnego uczęszczania do szkoły oddawał nauczyciel do zbadania wydziałowi. Wyniki działalności tej gminy szkolnej były nader dodatnie: znikła swawola, coraz rzadziej dopuszczały się dzieci kłamstwa, postęp w naukach był widoczny, a przede wszystkim urabiały się charaktery, kształciło poczucie prawa i obowiązku. Działalność tej gminy trwała dwa lata i nauczyciel stwierdził jej zbawienne skutki także i w późniejszym życiu młodzieży po opuszczeniu szkoły [4].
W swoich usiłowaniach około wprowadzenia sądu w szkole opiera się M. Szczawińska na kodeksie opracowanym przez J. Korczaka i słusznie podkreśla konieczność stopniowego rozwijania formy samorządowej w klasie. „W poczynaniach swych – mówi M. Szczawińska – zrozumiałam, że pomimo gotowych już wypracowanych form, będę zmuszona bardzo ostrożnie i umiarkowanie posuwać się naprzód, że nieprędko dojrzeją dzieci do wyższych form organizacyjnych”. Pracę rozpoczęła w III oddziale, w którym było 68 dzieci w wieku od 8 do 14 lat, od porozumienia się z gromadą na piśmie za pomocą kartek i ogłoszeń, które dzieci wrzucały do specjalnej skrzynki lub też umieszczały na przeznaczonej na to tablicy, np. jeśli uczniowi ginie scyzoryk, podaje ogłoszenie. Sprawy rozpatrywał sąd koleżeński, złożony z 5 sędziów i 5 zastępców, tudzież z sekretarza, którym był wychowawca. Wyrazem zewnętrznym gminy była gazetka szkolna, w której nauczycielka i dzieci ogłaszały ważniejsze zdarzenia z życia klasy [5]. Odmienną formę przybrał samorząd w szkole im. K. Szlenkiera i w szkole XXIX w Warszawie [6]. Na zasadzie samorzutności i inicjatywy dzieci w rozwijaniu i tworzeniu form życia społecznego w gminie szkolnej opiera się też S. Kisielewska, podając nader cenne i szczegółowe wskazówki, wynikające z bezpośredniej dłuższej obserwacji i umiejętnych doświadczeń poczynionych w szkole. W serii artykułów w „Pracy Szkolnej”: „Jak wprowadzałam samorząd w szkole?” [7], daje autorka barwny i plastyczny obraz życia wspólnoty szkolnej. Nauczyciel we Włocławku F. Mittek skupia życie gminy szkolnej w ramach kooperatywy, której zadaniem jest spopularyzowanie idei spółdzielczości wśród dzieci szkolnych i praktyczne przygotowanie ich do późniejszego życia społecznego. Jako najbardziej odpowiednią formę organizacji samorządu w szkole powszechnej zaleca „kooperację uczniowską”, obejmującą cztery lub więcej wydziałów, a mianowicie: 1. Wydział kulturalno-oświatowy (urządza zebrania, odczyty, wydaje pisemka itp.). 2. Wydział handlowy (prowadzi sklepik szkolny). 3. Wydział Bratniej Pomocy (pomaga słabszym). 4. Wydział Sprawiedliwości (sądy koleżeńskie, przestrzeganie regulaminu). 5. Wydział drużyny harcerskiej itd. Organem kooperacji jest Rada nadzorcza, złożona z 12 lub 15 członków, zależnie od ilości wydziałów (w każdym wydziale zarząd składa się z 3 członków). Forma kooperatywy stanowi jedną z najlepszych nowoczesnych metod wychowania społecznego i obywatelskiego; kooperatywa uczniowska jest bowiem niejako warsztatem pracy społecznej i zgodnie z zasadami szkoły twórczej kształci bezpośrednio pod względem etycznym i obywatelskim. Metodyczne i praktyczne wskazania, jak organizować i prowadzić pracę w kooperatywie szkolnej, znajdujemy w wartościowej książce Franciszka Dąbrowskiego pt. „Spółdzielnie uczniowskie” (Warszawa 1925).
Wspomniałem już, że w miarę rozwoju duchowego dzieci dochodzimy do coraz wyższych form życia społecznego w klasie, do pełnej autonomii. Obraz życia takiego przedstawiała gmina kl. IV wydziałowej (ósmy rok nauki) w szkole im. św. Jana Kantego w Krakowie, gdzie wprowadziłem samorząd w r. szkol. 1913/14 [8]. W roku tym uczęszczało do kl. IV wydz. 42 uczniów w wieku od 14 do 16 lat.
Młodzież ta przybyła z kilku szkół krakowskich i spoza Krakowa, była ona więc niejednolicie prowadzona w ostatnich latach nauki, wychowywana w rożnym środowisku i w różnych warunkach. Uczniowie szkół wydziałowych, istniejących przed wojną w Małopolsce, pochodzili przeważnie ze sfer uboższych, a pod względem rozwoju duchowego stali zazwyczaj niżej, aniżeli młodzież szkół średnich w tym wieku. W szkołach wydziałowych przeważali uczniowie, którzy przepadli przy egzaminie wstępnym do gimnazjum, albo też tacy, którzy z powodu słabych zdolności, a wreszcie z powodu ciężkich warunków materialnych rodziców nie mogli się dostać do szkoły średniej. Próby pedagogiczne, podejmowane z takim materiałem uczniowskim, wymagają wiele ostrożności, i są bądź co bądź trudniejsze w wykonaniu, aniżeli np. w zastosowaniu do młodzieży szkół średnich.
Z początkiem roku szkolnego zaproponowałem moim uczniom, by spróbowali sami ująć rządy w klasie. Omówiliśmy wspólnie projekt urządzenia gminy szkolnej, który następnie przybrał formę ustawy. Oto treść „Konstytucji”, na której opierało się życie w naszej gminie szkolnej:
1. Klasa IV wydziałowa w szkole im. św. Jana Kantego w Krakowie stanowi gminę szkolną.
2. Gminą zarządza Zwierzchność gminna, wybierana przez uczniów klasy większością głosów na przeciąg jednego kwartału szkolnego, tj. 2 ½ miesięcy.
3. Zwierzchność gminna składa się z wójta i 6 wydziałowych.
4. Wybory do Zwierzchności gminnej odbywają się kartkami pod dozorem gospodarza klasy.
5. Do obowiązków Zwierzchności należy: a) czuwanie nad porządkiem i czystością w klasie i na korytarzach, tudzież nad całością sprzętów szkolnych, b) czuwanie nad przyzwoitym zachowaniem się uczniów zarówno w budynku szkolnym, jak i poza nim, c) nadzór nad czystością odzieży, obuwia, książek i przyborów szkolnych poszczególnych uczniów d) nadzór nad środkami naukowymi, pozostawionymi w klasie przez nauczyciela, e) rozdzielanie zeszytów i innych środków naukowych na polecenie nauczyciela, f) dozór nad przestrzeganiem przez uczniów regulaminu szkolnego.
Zwierzchność gminna stara się też a) o urządzanie wycieczek, zebrań sprawozdawczych z przeczytanych książek, pogadanek, urządzanie pomocy naukowej dla współuczniów, uroczystych zebrań (z odczytami, śpiewem, deklamacją, muzyką), o prenumerowanie pism dla młodzieży, b) wydawanie pisemka, c) organizowanie drużyny harcerskiej, d) założenie sklepiku szkolnego.
6. Dla należytego spełniania tych obowiązków członkowie Zwierzchności dzielą się pracą w ten sposób: a) wójt sprawuje władzę zwierzchniczą nad wszystkimi wydziałowymi i pilnuje, aby sumiennie wypełniali przyjęte obowiązki, b) gospodarze pilnują porządku i czystości w klasie i na korytarzach, czuwają nad czystością uczniów, ich odzieży i ich przyborów szkolnych, rozdzielają przybory. W tym celu wójt dzieli klasę na dwa oddziały i każdemu z gospodarzy wyznacza dozór nad jednym z nich, c) sekretarze czuwają nad zachowaniem się uczniów w szkole i poza budynkiem szkolnym, nad postępami i pilnością uczniów, d) bibliotekarz zawiaduje biblioteczką szkolną, e) skarbnik zawiaduje kasą klasową.
7. Zwierzchność gminna odbywa posiedzenia w oznaczonych terminach, a mianowicie: koło pierwszego i 16. każdego miesiąca. Posiedzenia zwołuje wójt i przewodniczy na nich. Sekretarz zapisuje uchwały w zeszycie na ten cel przeznaczonym. Uchwały zapadają większością głosów. W posiedzeniach Zwierzchności bierze udział gospodarz klasy.
8. Dla urzeczywistnienia zadań, wymienionych w ustępie 5., może Zwierzchność gminna nałożyć na uczniów opłaty jednorazowe lub stałe. O takiej uchwale zawiadamia wójt wszystkich współuczniów Opłaty te zbiera skarbnik, wybrany przez Zwierzchność i zapisuje wszystkie dochody i wydatki w osobnej książeczce kasowej. Wydatki może on czynić za wiedzą i zgodą gospodarza klasy jedynie na podstawie uchwały Zwierzchności, która wykonuje nadzór nad funduszami gminy i przedkłada sprawozdania na posiedzeniach Zwierzchności.
9. Członkowie gminy wybierają spośród siebie większością głosów na przeciąg kwartału czterech sędziów i prokuratora, którzy tworzą sąd koleżeński.
10. Przedmiotem rozpraw sądu koleżeńskiego są: a) zaniedbanie obowiązków ze strony członków gminy, b) nieporozumienia między współuczniami, c) naruszenie obowiązujących praw, d) w ogóle wszelkie wykroczenia członków, które by narazić mogły honor gminy szkolnej. Sprawy tego rodzaju przedkładają członkowie gminy przewodniczącemu sądu koleżeńskiego.
11. Kary stosowane przez sąd koleżeński są następujące: a) upomnienie wobec Zwierzchności, b) upomnienie przez gospodarza klasy, c) upomnienie przez dyrektora szkoły, d) pozbawienie piastowanego urzędu, e) usunięcie od wspólnych zabaw i wycieczek na pewien przeciąg czasu, f) wykluczenie z gminy szkolnej.
12. Sąd koleżeński zbiera się na posiedzenie raz na 2 tygodnie.
13. Uchwały Zwierzchności i sądu koleżeńskiego są ważne wówczas, gdy je zatwierdzi gospodarz klasy.
14. Majątek gminy szkolnej przechodzi z końcem roku szkolnego lub w razie jej rozwiązania pod zarząd gospodarza klasy. Cala gmina uchwala wtedy większością 2/3 głosów, w jaki sposób rozporządzić należy majątkiem gminy. Jeden z uczniów postarał się o odbicie „Ustawy” na maszynie do pisania w tylu egzemplarzach, ilu było uczniów, tak, że każdy przyszły obywatel gminy szkolnej otrzymał tekst „Konstytucji gminy szkolnej”, z którą mógł się doskonale zaznajomić.
Z końcem września, skoro się już uczniowie w ciągu tego miesiąca wzajemnie nieco bliżej poznali, odbyły się w myśl „Konstytucji” wybory zwierzchności gminnej. Podziwiałem powagę uczniów, z jaką dokonywali owych wyborów, skrupulatność w obliczaniu głosów (jeden z członków gminy pisał na tablicy kreski obok nazwisk odczytywanych przez drugiego „skrutatora”), wcale silne naprężenie wśród młodocianych wyborców, którzy niecierpliwie oczekiwali wyników „skrutynium”. To zachowanie się moich młodych obywateli usunęło wątpliwości, jakie miałem z początkiem wprowadzania samorządu.
Po dokonaniu wyborów odbyło się posiedzenie konstytuujące zwierzchności gminnej. Protokół z tego I posiedzenia (30. IX. 1913) zaznajamia nas, że „na zebraniu wybrano: kol. B. wójtem, kol. Cz. i S. sekretarzami, kol. L. i S. gospodarzami klasy, kol. L. skarbnikiem, kol. Iv. bibliotekarzem. Uchwalono podatek gminny 8 gr. (miesięcznie) na bibliotekę i prenumerowanie pisma »Skaut«”.
W sprawozdaniach z następnych posiedzeń zwierzchności gminnej, w powziętych uchwałach, odzwierciedla się częściowo życie młodych obywateli w łonie gminy szkolnej. Podajemy niżej kilka bardziej charakterystycznych protokołów w oryginale, napisanych przez jednego z sekretarzy.
Na porządku dziennym (II. zebranie zwierzchności z 14. X. 1913) omawiano karność, sprawę biblioteki klasowej, kasy gminnej i organizację sądu.
Kol. S. o karności: uczniowie nie umieją musztry i lekceważą przepisy. [9]
Kol. K. (bibliotekarz) wnosi, ażeby odebrać wszystkie książki z tamtego roku, oznaczyć godziny bibliotekarskie. Uchwalono 1 godzinę w tygodniu, w poniedziałek po pierwszej.
Kol. S. proponuje 2 godziny w tygodniu (wniosek upadł).
Kto będzie trzymał pożyczoną książkę dłużej niż 2 tygodnie, będzie zmuszony zapłacić 2 hal. kary.
Zgubioną książkę ma się zapłacić lub zastąpić nową tej samej wartości.
Kol. 1.. (skarbnik): Podatek gminny ma być uiszczony do 15. b. m.
Uchwalono 20 hal. miesięcznie na „Skauta”, który będzie przyznany uczniom na 2 dni według alfabetu.
28. X. 1913. „Na porządku dziennym: sprawa podatku, pilności w nauce i biblioteka.
Skarbnik zdaje sprawę kasową: dochody w dniu 28 października 1913 wynoszą 2 K 78 h. Wydano 20 h. na pismo „Skaut”. Panu gospodarzowi klasy zwrócono 50 h. Bibliotekarzowi na książki 12 h. Ogółem wydano 82 h. Pozostałość kasowa wynosi 2 K 8 h.
Podatku nie uiściło jeszcze 13 uczniów. Tych uczniów skarbnik ma napomnieć.
Kol. S. zgłasza, żeby za te pieniądze (odnosi się to do pozostałych 2 K 8 h.) kupić książki do biblioteki. Wniosek uchwalono.
Uchwalono także, ażeby książki wypożyczać przed godziną ósmą [10].
Kol. L. zgłasza, ażeby większą uwagę zwrócić na tych uczniów, którzy nie noszą zadań.
Uchwalono i radzono nad tym, ażeby odbyć wycieczkę do „Pałacu Sztuk Pięknych”, ażeby zwiedzić pamiątki po księciu Józefie Poniatowskim i do Muzeum Narodowego [11].
11. XI. 1913. „Na porządku dziennym: sprawa kasowa i biblioteki: 7 uczniów nie uiściło podatku za 1 miesiąc.
Bibliotekarz zdaje sprawę z biblioteki: Książek jest w bibliotece 55.
Kol. K. zgłasza, ażeby książki wypożyczać 3 razy na tydzień, w poniedziałki, środy i soboty przed godziną ósmą. Wniosek ten uchwalono.
Książek nowych kupiono 10, a za książki wydano 2 K 3 h.
Kol. S. zgłasza, że kol. B. zgubił dwa numery „Skauta”, a następnych numerów jeszcze nie ma, i żeby kol. B. odkupił numery „Skauta”, albo za nie zapłacił, a za karę niepożyczanie mu „Skauta” na 2 miesiące. Wniosek uchwalono.
Sprawa wycieczki: Pałac Sztuk Pięknych z pamiątkami po ks. Józefie Poniatowskim zwiedziliśmy dnia 30. X. 1913.
Zaprojektowano zwiedzenie Muzeum Narodowego w najbliższych dniach”.
1 XII 1913. „Muzeum Narodowe zwiedziliśmy dnia 25. XI. 1913. Stan kasy wynosi 2 K 29 h.
Za te pieniądze uchwalono kupić nowy zapas książek [12].
2. XII. 1913 odbyło się walne zgromadzenie członków gminy.
Kol. S. (sekretarz) przedstawia dotychczasowe czynności.
Biblioteka liczy dzieł 53. Omówiono zwiedzenie Muzeum Narodowego. W poniedziałki, środy i soboty wypożyczanie książek. Podatek 8 h.
Kol. St. proponuje urządzenie wieczorku.
Kol. H.: Zginęła rysownica.
Kol. K. zarzuca, iż gazeta szkolna nie wychodzi”.
Na zebraniu tym dokonano nowych wyborów, ponieważ 3 członków zwierzchności i jeden sędzia złożyli swoje urzędy.
Z protokołów innych dowiadujemy się, że gmina oprócz „Skauta” zaprenumerowała tygodnik warszawski „Z bliska i z daleka”. W ogóle zarządzanie czytelnictwem było jedną z najważniejszych czynności członków zwierzchności. Z końcem lutego biblioteczka klasowa gminy zawierała 87 tomików i dwa czasopisma dla młodzieży. Z biblioteki korzystało, jak się dowiadujemy z protokołu – w miesiącu grudniu np. 45 uczniów, a więc książki były w ustawicznym ruchu.
Na następnym posiedzeniu zwierzchność roztrząsała inne sprawy, jak zwiedzenie Muzeum Czartoryskich, urządzenie wycieczki do Zakopanego. „Ta wycieczka – wywodzi jeden z członków zwierzchności – kosztowałaby 12 koron, więc uczniowie mogą składać przez zimę pieniądze. Mielibyśmy pamiątkę z młodych lat”. „Sprawą wycieczki do Zakopanego zajmą się kol. L. i K.”. Zastanawiano się też „nad urządzeniem sztuczki dramatycznej i tę sprawę oddano w ręce kol. Sk.”, tudzież nad urządzeniem „poranku staraniem gminy szkolnej IV klasy wydziałowej dla uczniów całej szkoły”.
Program poranku wykonali uczniowie własnymi siłami. Podajemy „zaproszenie”, które urządzający rozesłali po innych klasach.
II. Poranek, urządzony staraniem gminy szkolnej IV kl. wydziałowej na Smoleńsku, odbędzie się dnia 20. II. 1914.
Na program złożą się:
1. Odczyt: „O znaczeniu skautingu” – J. K.
2. Gra na skrzypcach: „Träumerei” Schumana – L. St.
3. Deklamacja: „Reduta Ordona” – E. S.
4. Gra na skrzypcach: „Nokturn” Chopina – L. St.
5. Podziękowanie – I. L.
Początek o godz. 11. przed południem.
Nader ochotnie wygłaszali też członkowie gminy wobec klasy referaty na temat, który sobie sami obrali. Uczeń, który grał na poranku szkolnym, mówił na temat „Z historii muzyki średniowiecznej”, inni „O awiatyce”, „O skautingu” itp. Sprawami porządku w klasie zajmowali się „gospodarze”, jednakowoż na zebraniach zwierzchności nie radzono nad tym wiele. Od czasu do czasu tylko jeden z gospodarzy przedstawiał stan porządku w sali szkolnej, przy czym raz zgłosił wniosek, „że od każdego śmiecia, znajdującego się pod uczniem, płaci ten uczeń za karę 1 gr.”.
Przytoczone sprawozdania z posiedzeń zwierzchności odsłaniają nam częściowo obraz życia młodzieży w szkole, dowiadujemy się, jakimi sprawami zajmowali się uczniowie, jaki wpływ miały uchwały zwierzchności na tryb życia szkolnego, o ile występuje u młodzieży w tym wieku zdolność inicjatywy, umiejętność samokształcenia. Przy dyskretnym kierownictwie wiele spraw, dotyczących wychowania, a nawet nauki samej, powierzyć można młodzieży. Przecież zwiedzanie muzeów i wystaw, urządzanie wycieczek, poranków szkolnych, organizowanie czytelnictwa własnymi siłami uczniów – wielki wpływ wywierają na ich rozwój duchowy i „nauka” taka chyba nie mniej im korzyści przyniesie, aniżeli odrabianie lekcji i „nietracenie drogiego czasu”.
Podczas gdy zwierzchność gminna dbała o porządek w klasie, załatwiała sprawy natury administracyjnej i troszczyła się o potrzeby intelektualne młodych obywateli, Sąd koleżeński zajmował się sprawami wynikłymi z nieporozumień i zatargów w gminie szkolnej. Poczucie sprawiedliwości i słuszności tkwi w duszy dziecka głęboko, doznaną krzywdę odczuwa ono dotkliwie i pragnie zadośćuczynienia.
O ile krzywda wyrządzona została dziecku ze strony starszego, silniejszego, np. wychowawcy, a nie ma możności zadośćuczynienia, budzi się w nim niechęć, a nawet nienawiść, co oczywista niekorzystny wywiera wpływ na stronę uczuciową i na charakter ucznia. W gronie rówieśników dziecko samo wymierza sobie sprawiedliwość, albo też zwraca się ze swą sprawą do starszych. I oto w takich wypadkach sąd koleżeński ważnym może być czynnikiem wychowawczym, przyzwyczaja młodzież do życia obywatelskiego w przyszłości, uczy bezpośrednio, na przykładach, jakie życie samo nasuwa, pojęcia prawa. Oddajmy wymierzanie sprawiedliwości, tam, gdzie to młodzieży dotyczy – młodzieży samej.
Według postanowienia „Konstytucji” zajęła się zwierzchność gminna na II posiedzeniu sprawą wyboru sądu koleżeńskiego. Wybory do sądu odbyły się podobnie jak do zwierzchności w sposób poważny, na jaki zasługuje podobny akt w życiu gminy. Podkreślamy ten moment, bo gdyby w takich wypadkach ujawnił się w klasie „nastrój wesoły”, gdybyśmy wówczas zauważyli znaczące uśmiechy, dowcipkowanie – słowem lekceważenie samorządu ze strony uczniów, patrzenie nań jako na „zabawkę” – z góry spodziewać się można, że próba urządzenia gminy szkolnej nie miałaby wtedy powodzenia. W zarodku samym tkwiłby pierwiastek, który by unicestwił środek tak doniosły w wychowaniu, jakim jest samorząd uczniów. Zdaje mi się, że obok osobowości nauczyciela, zapewnia gminie szkolnej powodzenie i rozwój przede wszystkim pierwsze wystąpienie uczniów w charakterze „obywatelskim”, a więc stosunek „na serio” do tych czynności, które ściśle są związane z pojęciem autonomii uczniów.
Po wybraniu sędziów członkowie gminy odnosili się w wypadkach, które uznawali za ważne, do Sądu koleżeńskiego, złożonego z pięciu uczniów. Wniesione „skargi” oraz sprawozdania z posiedzeń Sądu koleżeńskiego odzwierciedlają nam w pewnej mierze inną znowu stronę życia w małej społeczności naszej gminy szkolnej.
Oto litania „przestępstw” w ciągu pierwszych miesięcy istnienia gminy szkolnej: przezywanie i trącanie, rzucanie skórkami pomarańczowymi (właśnie nastał sezon pomarańczowy), odrywanie wieszadeł u płaszczy wskutek gonienia po klasie, rzucanie gąbką i ścierką na kolegów, wreszcie bicie i kłucie igłą. Wszystkich tych wykroczeń dopuścili się sprawcy w czasie przerw w nauce.
Jeden z uczniów pisze do sądu koleżeńskiego: „Uskarżam się na izraelitę R. M., który mnie przezywa i nie daje mi spokoju, przychodzi do mnie na pauzie i trąca, jak co piszę. Upraszam przeto o poparcie sprawy. W. M.”.
Inny donosi „uprzejmie, że U. i Ł. nie dadzą spokoju na przerwie i rzucają skórkami pomarańczy, przez co walają ubranie, rozrzucają skórki, a przechodząc, można nogę złamać. Dlatego żądam wglądnięcia i zadośćuczynienia”. Na skardze oprócz podpisu oskarżyciela widnieją nazwiska trzech świadków.
Przeciwko tym samym uczniom wpłynęła i druga skarga o „rzucanie łupkami całą pauzę do kolegów tak, że w ławce siedzieć niepodobna, lecz całą pauzę trzeba stać przy drzwiach, za szafą, albo w sieni. Już kilka razy – pisze oskarżyciel – prosiłem Ł., aby rzucania zaniechał, lecz to nie pomogło – więc upraszam Świetny Sąd o łaskawe załatwienie tej sprawy, od której spokój w klasie podczas pauzy zależy. Za prawdziwość tej skargi ręczą: (następują podpisy)”.
Jeden z obywateli wniósł pismo do Sądu koleżeńskiego z prośbą o „łaskawe przeprowadzenie śledztwa w sprawie zrzucania i urywania przy płaszczach wieszadeł. Już trzy razy – żali się – zerwano mi wieszadło, a płaszcz prawie co dzień leży na ziemi. Ja przychodzę do szkoły w czyściutkim płaszczu, a wychodzę, jakbym się w nim po ziemi tulał...”. Uczeń ten wymienił nazwiska trzech kolegów, których podejrzewał jako sprawców. Między posądzonymi jeden czuł się niewinny i zażądał satysfakcji: „Oskarżam – pisze – Sk. o posądzenie mnie o zrzucanie płaszczów z wieszadeł, a to biegają po klasie Ł. J. i E. I., także M. biega po klasie i bije każdego, który jest słabszym i kłuje igłą”.
Charakterystyczną nader jest skarga, której treść i podane tam motywy świadczą o wysokim pojmowaniu powierzonych godności i połączonych z nimi obowiązków. Członkowie Sądu koleżeńskiego sami przestrzegali surowo i wzajemnie na siebie uważali, by każdy z nich wywiązał się należycie z powierzonego mu zadania. „Niniejszym zawiadamiam kolegów Sądu koleżeńskiego – pisze wątły i małego wzrostu chłopczyna, najmłodszy w gronie sędziowskim – iż kol. Prz. nie nadaje się do spełniania godności sędziego z powodu nieodpowiedniego zachowania się podczas pauz, który jako sędzia (podkreślone w oryginale) powinien dać przykład swym kolegom, by i oni ustatkowali się. Ja zaś jako prokurator muszę oskarżać bezwzględnie (sic!), lecz najlepiej niech osądzi to Sąd koleżeński, jaki wyrok może ustatkować kol. Prz.”.
Na ogół tego rodzaju skarg wpłynęło w ciągu dwu miesięcy osiem, a więc liczba wcale skromna, tak że nie było obawy, by się owo wzajemne skarżenie wyrodziło w przyzwyczajenie i w nałóg pieniactwa. Sąd koleżeński rozpatrywał wniesione skargi na swych posiedzeniach i zazwyczaj zapadała uchwała, by przewodniczący sądu „upomniał najsurowiej” winnego. W sprawie zrzucania płaszczy powziął ten Sąd wielce oryginalną uchwałę, zanotowaną w protokóle, a mianowicie, „by jeden z członków Sądu pilnował wieszadeł podczas pauz; został przeznaczony do pilnowania kol. sędzia K.”. Zapobieganie złemu posunięte tu do ostatecznych granic.
W jednym wypadku zastosował Sąd karę najostrzejszą, podaną w „Ustawie”, tak że musiałem pośredniczyć i nieco złagodzić wyrok zbyt surowy. „Ponieważ przez wszystkie pauzy – brzmi wyrok – kol. U. rzuca pomarańczowe skórki na kolegów, przez co nie tylko przeszkadza kolegom swoim w nauce (widocznie chodzi o powtórkę lekcji w czasie przerw), ale i może spowodować jakieś nieszczęście, Sąd koleżeński uchwalił, by kol. U. wykluczyć przez 1 miesiąc, tj. luty, z gminy szkolnej i pozbawić go korzystania z biblioteki klasowej”.
Wiadomo, że młodzież skłonna jest do wymierzania surowych kar, do pomijania okoliczności łagodzących i w takich wypadkach interwencja wychowawcy jest wskazana, może on bowiem wtedy na przykładzie wytłumaczyć, że zbyt ostry wyrok nie zawsze prowadzi do celu.
W sprawie skargi podanej przez jednego z członków Sądu na kolegę-sędziego, odbyło się osobne posiedzenie, którego przebieg według zapisków był następujący:
„Prokurator Sądu kol. K. oskarża członka Sądu Prz. o nieodpowiednie zachowanie się i nie spełnianie swych obowiązków. Kol. St. (drugi sędzia) podał wniosek, by Prz-go przewodniczący Sądu upomniał najsurowiej, przeciw czemu kol. Prz. protestował i podał się do dymisji. Dymisję eks-sędziego przyjęła też następnie cała gmina do wiadomości i wybrała na jego miejsce godniejszego”.
Zadaniem moim było podanie możliwie wiernego obrazu życia samorządowego we wspomnianej klasie. W przytoczonych sprawozdaniach uczniów z posiedzeń Zwierzchności i Sądu koleżeńskiego, jak również w podanych skargach ujawnia się najzupełniej poważny stosunek uczniów do instytucji samorządowych – stosunek wynikający ze współżycia młodzieży. Czasami uderza nas szczera naiwność uczniów w tym okresie życia. Oczywista, ten ton poważny w stosunku do gminy szkolnej ujawnić się musi także i w postępowaniu nauczyciela, w sposobie przyjmowania „uchwał, wniosków i życzeń” młodych obywateli, w czuwaniu nad tym, by powzięte uchwały były wykonane. Jeśliby pewne postanowienia były bezcelowe albo nawet szkodliwe dla dobra gminy, dla wychowania, wówczas należy odpowiednio pokierować obradami i wykazać niewłaściwość uchwały. Wypadki takie są jednak – o ile się przekonałem – rzadkością, z reguły młodzież kieruje się zdrowym instynktem w swoich planach, projektach i dążeniach.
Poczynione doświadczenia przekonały mnie w zupełności o wysokiej wartości wychowawczej samorządu uczniów w szkole. Nie będziemy tu rozpatrywali wpływu gminy szkolnej na rezultat klasyfikacji z końcem roku czy półrocza, albowiem nie byłoby to właściwym kryterium w ocenianiu wartości młodzieży. Na postępy uczniów w przedmiotach nauki, w zachowaniu tyle się składa różnorodnych czynników – i inteligencja dziecka, jego wrodzone zdolności, imitowanie do przedmiotów, środowisko i stosunki społeczne, a co najważniejsza metoda nauczania i umiejętność zainteresowania młodzieży danym przedmiotem – że ocena gminy szkolnej i jej znaczenia pod tym kątem widzenia nie miałaby właściwie celu. Znaczenie samorządu w szkole tkwi przede wszystkim w nim samym, jako w doniosłym czynniku wychowawczym, i bez względu na niezawodny wpływ, jaki wywiera na całokształt pracy uczniów, na jej wydajność, posiada samorząd sam w sobie wysoką i trwałą wartość kształcącą, jest on bowiem znakomitą szkołą życia i wdraża młodzież na podstawie działania i bezpośrednich przeżyć do wykonywania funkcji obywatelskich w przyszłości.
Liczne miałem dowody, że nauczyciel powierzyć może młodzieży wiele spraw i zaufać jej taktowi. Młodzież wychowywana w atmosferze samorządu, jest rzeczywiście karna i nie nadużyje zaufania nauczyciela także i w takich wypadkach, gdy pozostawiona jest samej sobie. Okazuje wówczas samodzielność i szczere zrozumienie honoru gminy szkolnej. Przytoczę tu jeden szczegół z życia małej społeczności autonomicznej.
Pewnego razu, zatrzymany jakimś ważnym wypadkiem, spóźniłem się do szkoły i zamiast o godzinie ósmej, przyszedłem o 8.45. Zatrzymawszy się chwilę przed drzwiami klasy, zwróciłem uwagę na niezwykły spokój. Nie słychać hałasu, ani nawet głośnej pogwarki, toteż byłem przekonany, że mnie dyrektor albo który z kolegów zastępuje. Wchodzę do klasy i za katedrą widzę nie kolegę, ale wójta gminy szkolnej z książką w ręku, który z powagą wywołuje małych obywateli do czytania. Podziękowałem wójtowi uprzejmie za zastępstwo i kazałem chłopcom wstać do modlitwy, ale i w tej czynności wójt mnie już był wyręczył. Fakt ten świadczy wymownie, że spokój, porządek, karność w klasie osiągnąć można nie budzeniem obawy przed jakimiś następstwami nieprzyjemnymi, jak to bywa w szkole tradycyjnej, ale środkiem o wiele pewniejszym, a co ważniejsza – prawdziwie wychowawczym, tj. szczerym zaufaniem okazywanym młodzieży, powierzaniem jej ważnych czynności przy dyskretnym kierownictwie nauczyciela.
Dajmy młodzieży sposobność samowychowania wówczas, kiedy coraz silniej występuje poczucie własnego „Ja”, kiedy ona troskliwą opiekę starszych odczuwać poczyna jako ciężar i więzy krępujące. Zaufanie okazane wtedy młodzieży, pozyska nam serca naszych młodych przyjaciół, a tym samem przyczyni się do usunięcia konfliktów cichych i ukrytych w duszy, lub też jawnych, jakie dzisiaj jeszcze zdarzają się w życiu szkolnym.
Henryk Rowid
Powyższy tekst to rozdział książki Henryka Rowida „Szkoła twórcza. Podstawy teoretyczne i drogi urzeczywistnienia nowej szkoły”, wydanie III poprawione i uzupełnione, Gebethner i Wolff, Kraków 1931. Na potrzeby Lewicowo.pl tekst opracował Piotr Kuligowski.
Przypisy:
O samorządzie w szkole pisali: Ad. Ferrière, L’Autonomie des écoliers. L’art de former des citoyens pour la nation et pour l’humanité. Neuchatel - Paris 1921; W. Forster. Szkoła i charakter. Zagadnienia moralno-pedagogiczne życia szkolnego. Tłum. J. Kramer i Bol. Kaprocki. Lwów 1928. Anna Grudzińska. Gminy szkolne (Ruch Ped. 1913); Dr M. Bienenstock. (Muzeum 1911 i Nowe Tory 1912); Dr L. Bykowski. Gmina szkolna im. Jędrzeja Śniadeckiego w gimnazjum VIII we Lwowie; J. Mirski. Gmina szkolna jako forma samorządu uczniów (Buch Ped. r. 1922). Dr Wł. Szczygieł. Gmina szkolna. 1929. Dr B. Taubenszlag. Samorząd uczniowski w świetle opinii różnorodnych grup młodzieży szkolnej. Warszawa 1931.
M. J. Varendonck. Les Sociétés d’Enfants. I-er Congrès international de Pédologie. Vol. I et II publiés par les soins de Dr J. Joteyko. Bruksela 1912. Str. 510 i n.
Ad Ferriere, op.cit., s. 30.
Ruch Pedagogiczny. R. 1914, nr 1-2.
M. Szczawińska, Gazeta i sąd w szkole (Rocznik Pedagogiczny, Tom I, Warszawa 1923).
W. Przanowski, M. Szczawińska, J. Wójcik, Samorząd w szkole powszechnej. Przykłady realizacji, Warszawa 1928.
Praca Szkolna, rok 1922. Fr. Mittek. Idea współdziałania w szkole nowoczesnej. Warszawa 1928.
Ruch Pedagogiczny, 1917, nr 1-2 (Samorząd uczniów w szkole).
Odnosi się to do pierwszych początków organizowania oddziału skautowego w klasie.
Po 1. zapewne spieszno im było do domu.
Z powodu 100. rocznicy śmierci ks. Józefa urządzona była wystawa pamiątek po bohaterze w pałacu Towarzystwa Sztuk Pięknych w Krakowie.
W myśl polecenia kupowali odpowiednie tanie dziełka z wydawnictwa Arcta w Warszawie i z „Biblioteczki Uniwersytetów ludowych i młodzieży szkolnej”.