Stanisław Dubois
Przemówienie w związku z pacyfikacją w Małopolsce wschodniej
[1931]
Wysoki Sejmie! Sprawa pacyfikacji Małopolski wschodniej i nasz stosunek do zagadnienia ukraińskiego był już obszernie umotywowany i oświetlony przez mojego przyjaciela politycznego p. Ciołkosza w Komisji Administracyjnej. Nie chciałbym tutaj więc wracać do szczegółów już poruszanych i chcę ograniczyć się jedynie do zasadniczego naszego stanowiska w tej sprawie. Niestety, przemówienie p. posła Strońskiego z jednej strony, a z drugiej strony to, co mówił przedstawiciel Klubu Ukraińskiego, wstrząsnęło mną, tak panie Sanojca, wstrząsnęło mną, zdaje mi się, że wstrząśnie także całą uczciwą Polską. [Oklaski na lewicy i w ławach mniejszości, wrzawa]. Zmusza to mnie, Szanowni Panowie, do może dłuższego zajęcia się tą sprawą. [Wrzawa].
Zdaje mi się, proszę Panów, że najboleśniejsze, najbardziej uderzające może są dwa drobne fakty w chwili obecnej, kiedy dziś te rzeczy bezpośrednio przeżywam. Jeden fakt, który mnie tak boleśnie dotknął, to było wtedy, kiedy mówił p. poseł przedstawiciel Klubu Ukraińskiego. Nie wtedy nawet, gdy mówił o tych strasznych faktach torturowania, katowania, ale to, co mnie tak głęboko przejęło, to był ten moment, kiedy mówił o zrywaniu portretów Szewczenki. Fakt ten może jest drobny... [Wrzawa. Głosy: A zrywanie portretów Prezydenta i godeł państwowych? Przerywania i różne okrzyki].
Marszałek: Proszę panów o spokój.
P. Dubois:
...ale jest to fakt, który dla nas, którzy czciliśmy i czcimy naszych wielkich poetów, jest czymś strasznie bolesnym i upokarzającym dla nas, jako Polaków.
Drugim bolesnym faktem jest to, że jednak mimo wszystko, mimo mego Brześcia, ja myślałem, że wśród Was, gdy się będzie mówiło o tych bolesnych dla nas i dla Ukraińców sprawach, to znajdzie się u Was pewną powagę w odniesieniu do tych zagadnień. Tymczasem spotkaliśmy się u Panów tylko z jakimś wesołym, szubienicznym humorem i cynizmem. Kiedy się śmialiście z tego, jak kijami ludzi zmuszano, aby się za konie modlili, i kiedy śmialiście się i mówiliście do Ukraińców: „Mało wam jeszcze” lub „Teraz już nie będziecie podpalać” – to doszedłem do wniosku, że w sumieniach Panów honoru i jakiegoś poczucia godności Państwa szukać nie należy.
Proszę Panów, my wypowiadamy się za wnioskiem Klubu Ukraińskiego, nawet gdyby tylko 10 procent tych faktów było prawdziwe. A po Brześciu my, niestety, wierzymy, że w Polsce mogą się dziać rzeczy całkiem zdawałoby się nieprawdopodobne. Sprawę tych faktów i tych oskarżeń Klubu Ukraińskiego należałoby do głębi zbadać i winnych tych strasznych gwałtów ukarać, nie tylko w imię zasad sprawiedliwości i prawa, ale w imię interesów Polski, kompromitowanej niestety ustawicznie przez Panów za granicą i przez całe te rządy sanacyjne. [Wrzawa na ławach BBWR]. I Szanowni Panowie, w imię polityki pokojowej, w imię zgodnego współżycia obu narodów, ukraińskiego i polskiego, nie dziś, bo dziś jest ona niemożliwa, ale w przyszłości, gdy się Wasze niesławne rządy skończą [okrzyki i przerywania na ławach BBWR], chcemy wyjaśnienia sprawy pacyfikacji i ukarania winnych, chcemy, bo wierzymy, że wreszcie kiedyś zaistnieją lepsze stosunki między narodem polskim a narodem ukraińskim.
Nie możemy być przecież krajem, w którym bezkarnie dzieją się takie przerażające rzeczy.
P. Stroński wyszedł i wystąpił tutaj z prawdziwym talentem adwokata złej sprawy, ale wydaje mi się, że to przemówienie było obliczone nie dla tych, którzy te stosunki jak ja znają. [Głos na ławach BBWR: Albo Pan je zna?] Ale obliczone było wyłącznie na to, żeby się odbiło tam gdzieś za granicami Polski, tam, gdzie dla nas ta sprawa jest niesłychanie już przykra. Chodzi tu o zatarcie złego wrażenia za granicą. P. Stroński ujął to całe zagadnienie w sposób bardzo „inteligentny”. Przedstawił nam oto, że na terenie Małopolski wschodniej rozwijało się wszystko: kultura, organizacje gospodarcze w sposób niesłychanie wspaniały. Przyszli Ukraińcy i zaczęli podpalać.
Ja się, proszę Panów, na chwilę zgadzam na te twierdzenia.
Nie wchodzę w to, czy te wszystkie akty podpalania, przytoczone przez p. Strońskiego, były dokonane przez sabotażystów. Być może, że tak było, ale przecież może przynajmniej część tego przypisać można zwykłym podpalaczom, którzy wszędzie się zdarzają, powiedzmy jednak, że te akty sabotażu były i ani na chwilę nie waham się stwierdzić, że my te akty sabotażu potępialiśmy i potępiamy, bo my chcemy innych metod walki o sprawiedliwość.
Ale Panowie muszą się zgodzić z jednym: że jeżeli ktoś popełnił akt sabotażu, to jest podpalił stertę czy stodołę, to za ten czyn zbrodniczy tylko on może odpowiadać. Tu jednak niestety mieliśmy do czynienia z zupełnie odrębnym, swoistym sposobem wymiaru sprawiedliwości. Ja pomijam to, że swobodny kulturalny rozwój organizacji ukraińskich był całkowitą legendą, że nie tylko w okresie pacyfikacji rozbijało się sklepy, i to sklepy nie z jakimiś karabinami czy rewolwerami, ale sklepy niewinne, sklepy „Masłosojuza” [ukraińskiej spółdzielczości mleczarskiej – przyp. redakcji Lewicowo.pl]. Działo się to nie tylko w 1930 r., ale działo się to również i w latach poprzednich.
Proszę Panów, jeżeli znaleźliście tysiąc kilkaset karabinów, to rzeczywiście jest to niepokojące dla spokoju i bezpieczeństwa publicznego, ale ja stwierdzam – nie mam niestety cyfr, ale przypuszczam, że p. minister Składkowski potwierdzi, że i w zachodniej Małopolsce i w Kongresówce od czasu do czasu, jak się zrobi na wsi rewizję, to pewna ilość karabinów zostanie znaleziona. [Oklaski na ławach ukraińskich]. A już, zdaje mi się, najmniejszym niebezpieczeństwem dla Państwa Polskiego było te 40 sztyletów, które znaleziono. Co do tych karabinów powiedzmy zresztą także, że to są dowody zbrodni. To w takim razie wniosek jest jeden: niech wszyscy właściciele znalezionych karabinów i w Małopolsce wschodniej i gdzie indziej idą do kozy, niech wszyscy zostaną przez sąd ukarani, ale pytam, co mają tu do czynienia ułani i ekspedycje? Referent p. Stroński powiedział, że cala akcja pacyfikacyjna to było wzięcie ludności w opiekę, powiedział tak dosłownie, bo ja notowałem, jeżeli się mylę, to proszę, aby p. referent zaprzeczył, i powiedział, że Rząd innej drogi nie miał. Jak to? Rząd, ten silny Rząd, ten Rząd dyktatorski nie ma środków na to, ażeby tę zbrodnię nielegalnego posiadania broni czy zbrodnię podpalania, czy zbrodnię sabotażu w normalnej drodze wymiaru sprawiedliwości ukarać? To Rząd musi koniecznie, Panie Ministrze, wojsko do tego wysłać? To Rząd musi masowo katować ludzi, to muszą funkcjonariusze państwowi zdzierać portrety Szewczenki, to muszą demolować lokale i przeprowadzać „dobrowolną”, w cudzysłowie, likwidację wszystkich stowarzyszeń ukraińskich pod grozą i przymusem? Jeśli Rząd nie ma tej siły, żeby w drodze normalnej zbrodnię ścigać i karać, to taki rząd jest słaby, a jeśli jest słaby, niech rząd taki ustąpi.
Szanowni Panowie, pod jednym względem popełniacie tutaj głęboką niesprawiedliwość. Nie chciałbym się omylić, albo w ostatnich dniach sierpnia, albo w pierwszych dniach września ukazało się oficjalne oświadczenie UNDO [Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne – największe ugrupowanie mniejszości ukraińskiej w Polsce międzywojennej – przyp. redakcji Lewicowo.pl], które odgradzało się całkowicie od akcji sabotażowej. Więc proszę Panów, Wy nie macie prawa obwiniać całego narodu ukraińskiego, jakoby on te rzeczy popełniał. [Wrzawa na ławach BBWR]. Nie macie prawa w ten sposób swe porachunki z narodem ukraińskim załatwiać. Ze strony narodu ukraińskiego mieliśmy do czynienia – jeżeli bierzemy ciągle to, co p. Stroński opowiada, za prawdę – z czynami jednostek czy pewnych organizacji. [Głos: Kierowanych]. Ze strony pacyfikatorów polskich mieliśmy do czynienia z Rządem jako takim, i tutaj, Panowie, tkwi ta największa różnica, tu się kończy tragedia narodu ukraińskiego, tu się zaczyna tragedia narodu polskiego. [Oklaski na ławach PPS]. Bo, proszę Panów, zdaje się, że naszym dążeniem w latach ubiegłych, kiedyśmy jeszcze tej niepodległości nie mieli, jak i potem, kiedyśmy o tę niepodległość walczyli, to naszym dążeniem było, żeby z Polski stworzyć kraj europejski i żeby u nas azjatyckie metody pacyfikacji miejsca nie miały i mieć nie mogły. P. Stroński cieszy się ze spokoju na Ukrainie. [Głos: Gdzie – na Ukrainie?]. Przepraszam, pomyłka. Z pokoju w Małopolsce wschodniej. [Głosy na lawach BBWR: Tak, tak]. Radość, wydaje mi się, nie ma podstaw. I przed burzą bywa spokój i na cmentarzach bywa spokój. [Głos: To już Ciołkosz mówił]. Nie byłem na Komisji Administracyjnej. I dlatego tym „spokojem” cieszyć się nie można. Myślę, że ten spokój Panowie nie na długo osiągnęliście i przez ten przez Was zaprowadzony rzekomo „spokój” kopiecie dół między narodem polskim i ukraińskim, stwarzacie trudności w rozwiązaniu tego trudnego zagadnienia ukraińskiego i ten „spokój” Państwu naprawdę nie przyniesie żadnych korzyści.
Jeżeli szanowni Panowie mówią o swobodzie w Małopolsce wschodniej [wrzawa], jaka tam rzekomo panuje, jeśli mówicie zresztą to samo o całej Polsce, to ta swoboda jest tak „dobrowolna”, jak dobrowolne było rozwiązywanie się organizacji ukraińskich pod grozą terroru.
Swoboda Polski da się dziś scharakteryzować w jednym krótkim słowie – „Brześć”.
Tego wszystkiego, co się działo w Małopolsce wschodniej, przytaczać nie potrzebuję. Są fakty umieszczone we wniosku, przedstawiciele ukraińscy przytaczali też nowe materiały. Nie mamy żadnych złudzeń. Panowie macie tu większość i uchwalicie to, co będziecie chcieli, uchwalicie ten swój wniosek, przechodząc nad całą tą tragedią narodu ukraińskiego i tragedią narodu polskiego do porządku dziennego. Przecież to jest znana rzecz, że nawet Wasz organ prawie oficjalny „Cyrulik Warszawski” powiedział, że jesteście „bezpartyjnym batalionem w Dowództwie Okręgu Korpusu Sejm” [Głos: A co mówi Bocian?] i dlatego my pod tym względem żadnych, ale to żadnych złudzeń nie mamy. Wystarczyło Panom zaledwie te parę słów wyjaśnienia p. Ministra na Komisji. Gdybym ja na przykład w mojej skromnej osobie był na jego miejscu, gdyby podniesiono przeciwko resortowi mnie podlegającemu tego rodzaju zarzuty, to bym wszelkimi wyjaśnieniami służył zaraz i albo bym się przyznał do winy, albo bym wszystkie zarzuty odparował. [Różne okrzyki. Okrzyki z ław BBWR: Przed Panem Demantem będzie się pan tłumaczył].
Przed p. Demantem tłumaczyć się nie będę [sędzia śledczy Demant, świadek oskarżenia w procesie brzeskim – przyp. redakcji Lewicowo.pl]. Dziś właśnie p. Demant tłumaczy się przed sądem. Gdy przyjdzie moja kolej, to nie wątpię, że wyjdę z tych wszystkich opresji, w które mnie p. sędzia Demant ku uciesze Panów chce wpakować, zupełnie zwycięsko, nie tylko w moim sumieniu, ale w sumieniu ogromnej większości obywateli. Wyjdę zwycięsko – nawet wtedy, kiedy „niezawisłe” siły Wasze znowu mnie zechcą do więzienia wpakować.
Otóż wystarczyło Panom te parę wyjaśnień p. Ministra Składkowskiego na Komisji, bo Panowie myślą, że na tym ta rzecz się kończy. Może interes Wasz wymaga, żeby o tym milczeć, ale interes Państwa znowu domaga się, żeby tak lekko to wszystko nie było strawione. Dlatego też nad sprawą pacyfikacji do porządku dziennego nie przejdziemy ani my, ani większość społeczeństwa polskiego. [Wrzawa. Różne okrzyki. Głos z ław BBWR: Wybory co innego pokazały]. Moi Panowie, nie powołujcie się na wynik wyborów, bo wynik wyborów, dzięki metodom ich przeprowadzania, wcale nie znaczy, że macie większość społeczeństwa za sobą.
Nie przejdzie do porządku dziennego nad tą sprawą pacyfikacji proletariat polski wiejski i miejski, nie przejdzie również historia.
Muszę przyznać, że wniosek ukraiński właściwie tej sprawy też by nie rozstrzygnął, bo proszę Panów, gdyby Rząd nawet przeprowadził śledztwo, to przeprowadzałby je p. Składkowski, a przecież nikt inny, jak p. Składkowski tę pacyfikację prowadził. Wątpię, czy skrzętne poszukiwanie winowajców pacyfikacji Małopolski wschodniej, prowadzone przez p. Ministra Składkowskiego, znalazłoby winowajcę pacyfikacji – tegoż p. Ministra Składkowskiego.
Zdaje mi się, że gdyby przeszedł wniosek ukraiński, całe to śledztwo byłoby tak dobrze ukartowane i zaaranżowane, że winni albo nie znaleźliby się wcale, albo znaleźliby się w mikroskopijnej liczbie, a ci nawet, którzy by zostali znalezieni, nie zostaliby ukarani, lub też, jak niektórzy, określmy delikatnie, „organizatorzy” Brześcia, dostaliby nowe medale i odznaczenia.
Ale, proszę Panów, jeżeliby przeszedł wniosek ukraiński, to jeszcze byśmy przed Europą jako tako wyglądali. [Różne okrzyki]. My jako Państwo, nie my jako PPS, bo my tam mamy dobrą opinię... [Głos: Międzynarodówka]. Proszę Panów, z tą międzynarodówką, to jest taki stary kawał i tyle razy już odpieraliśmy go i wykazywaliśmy, że jeżeli chodzi o niepodległość Polski, to nikt inny, jak Marks, twórca międzynarodówki, najgłośniej w całej Europie o tę niepodległość walczył i w dużym stopniu to międzynarodówka do odbudowy niepodległości Polski się przyczyniła.
Otóż, proszę Panów, ten wniosek wywołałby jakie takie wrażenie w Europie.
W każdym razie uchwalenie wniosku ukraińskiego oświetliłoby całokształt tych zagadnień, ujawniłoby choćby część prawdy.
Jeżeli Panowie tego wniosku nie uchwalicie, okażecie, że prawdy nie chcecie, nie chcecie się z nią spotkać. My przyjmujemy, że nawet wszystkie te fakty sabotażu ukraińskiego, podane przez p. Strońskiego, są prawdziwe, choć opierając się na doświadczeniach, moglibyśmy przypuszczać, a ja osobiście przypuszczam, że jest w tym tyle przesady policyjnej, że całość przez tę przesadę jest zamącona. Ale czy to usprawiedliwia metody stosowane przy pacyfikacji? Panowie z Rządu czynów nie negujecie, Panowie nie przeczycie temu, co opowiadają we wniosku w mowach posłowie ukraińscy o tych metodach, usprawiedliwiacie tylko sprawę pacyfikacyjną koniecznością życiową, tak jak usprawiedliwiacie Brześć. Mówicie o tym, że trzeba było ukrócić sabotaż. Jedno z dwojga: albo mieliśmy do czynienia na terenie Małopolski wschodniej z powstaniem ukraińskim, to wtedy Wasza polityka dotychczasowa na terenie Małopolski wschodniej okazuje się jeszcze bardziej groźną, niż ogólnie się sądzi obecnie, albo mieliśmy do czynienia z terrorem poszczególnych mniej lub bardziej licznych ugrupowań ukraińskich. I w takim razie powstaje pytanie, które przy polemice z p. Strońskim poruszałem, jakim prawem wprowadza się zasady, nie uznawane w żadnym nowoczesnym cywilizowanym państwie, zasady odpowiedzialności zbiorowej i kary zbiorowej, kary bez śledztwa i sądu?
I właśnie tutaj odpowiadam pani posłance na jej poprzedni okrzyk. Chcecie nas wepchnąć na pozycję obrony sabotażystów. To się Panom nie uda. Wcale tego rodzaju walki nie pochwalamy, ale musimy stwierdzić, że oceniamy nieco inaczej niż Wy, Panowie, źródła tych aktów sabotażu. Widzimy je nie tylko w nieopanowaniu rozwydrzonych młodych nacjonalistów ukraińskich, w mniej lub więcej prawdziwych bajeczkach o interwencji pieniędzy obcych, ale widzimy je w głównej mierze w bankructwie waszej polityki narodowościowej, noszącej wszelkie cechy eksterminacji.
Przeciwko sabotażowi wypowiedziały się żywioły ukraińskie, wypowiedzieliśmy się my, wypowiedziały się polska demokracja, ale jeżeli wypowiedzieliśmy się przeciwko temu, to tak samo musimy potępić wasze, szanowni Panowie, metody w Małopolsce wschodniej, tak zresztą jak potępia je zagranica [wrzawa], która o jedno pyta tylko wraz z nami: czy dla ukarania sabotażystów Państwo Polskie, które ma normalne, a potężne środki, potrzebowało się uciekać do tego rodzaju metod strasznych i szkodzących Polsce wewnątrz i zewnątrz?
Panowie nam zarzucacie i doprawdy nieszczere łzy lejecie, że my, zajmując w tej sprawie stanowisko jasne i szczere, szkodzimy swoim stanowiskiem Polsce za granicą. Proszę Panów, my głęboko ubolewamy, że po Brześciu i pacyfikacji opinia Polski za granicą jest zła, ale to nie jest nasza wina, bo nie myśmy robili Brześć i nie myśmy pacyfikowali Małopolskę. [Wrzawa na ławach BBWR]. Niech Panowie rozumieją, i tu przepraszam p. Strońskiego, ale zdaje się, że powtórzę słowa p. Ciołkosza, że są pewne sprawy, które, czy my je będziemy poruszać, czy nie, będą głośne w całej Europie.
Bez naszej woli i bez naszego przemawiania te głośne sprawy Brześcia i pacyfikacji omawiane byłyby za granicą. Nikt nie przeszkodził, jak mówił, Panie Kolego Stroński, p. Ciołkosz, że sprawa Matteottiego, nieprzyjemna dla dyktatora Włoch – Mussoliniego, poruszona była w całej Europie, nikt nie przeszkodził, że sprawa Jakubowskiego była również omawiana w całej Europie, nikt, proszę Panów...
[Głos na ławach BB: Ale my sprawy Częstochowy i tego czynu nie poruszamy].
Częstochowa jest czynem jednostki, to nie jest system. [Głosy: Ale tworzycie piątki]. Tam nie działał rząd, tam nie nadużyto dla ubocznych celów wymiaru sprawiedliwości, tam był odruch nieszczęśliwej jednostki, doprowadzonej przez Was do ostateczności, jednostki, która z wielką tragedią przeżywała, jak sztandary, które kochała i w które wierzyła, zostały podarte, jak lokal partii, do której należała i której wierzyła, został zdemolowany. Jednostka ta nie mogła tego ścierpieć, dokonała indywidualnie odruchu i sama sobie wymierzyła sprawiedliwość. [Wrzawa]. Odpowiedzialność za tragedię częstochowską obarcza wasze sumienia, bo pierwszym napadem w Częstochowie był napad przez was dokonany na lokal PPS. [Głos na lawach BBWR: A Jagodziński?] Proszę Panów, Jagodziński zrobił zamach bombowy bombą, która nigdy nie istniała. Sprawa Jagodzińskiego to jest właśnie ta wasza bomba. [Głos: A Kraków w 1923 roku?]. O Krakowie nie mówimy, bo wtedy wielu z Was brało udział w Krakowie, niestety dla nas, po tej stronie barykady, co i my.
Powtarzam więc, że czy byście chcieli, czy nie chcieli, musielibyśmy się wszyscy spotkać z tym, że tak jak sprawa Matteottiego, tak jak sprawa Jakubowskiego, jak sprawa Sacco i Vanzettiego poruszyła cały świat, tak samo sprawa Brześcia i sprawa pacyfikacji Małopolski cały świat będzie poruszała i zapożyczona od narodowo-demokratycznego obozu metoda monopolu na patriotyzm Panom nic nie pomoże, bo ponad frazesy, ponad obłudę, która bije ze słów Waszych, wzbija się sprawiedliwość. [Głos: To jest taki zagraniczny patriota].
Proszę Panów, ja bym chciał właściwie na jedno tylko usłyszeć od Panów odpowiedź. Mnie i w sprawie Brześcia i pacyfikacji interesuje tylko jedno ludzkie zagadnienie. I tak jak pytałem p. Ministra Michałowskiego o jedno tylko: czy w Brześciu bito, czy nie bito, i jak będę, go pytał o to do końca mojego życia, tak dziś zapytuję p. Ministra Składkowskiego: Czy w Małopolsce wschodniej działy się podczas pacyfikacji te rzeczy, o których tu mówiono, czy się nie działy? [Oklaski na ławach PPS]. I dopóki na to nie otrzymamy odpowiedzi, będziemy ciągle o to pytać, aż cała ta historia w swej ohydzie i jaskrawości nie zostanie ujawniona.
Cała kwestia pacyfikacji ma tło szersze, jest ona ogniwem w łańcuchu obecnego systemu dyktatury, gwałtem i siłą pragnącego rozwiązać konflikty narodowościowe, społeczne i polityczne.
I Panowie, niestety, kiedyś inaczej o tych sprawach myśleliście. Właśnie siedzi przede mną p. Hołówko, a w ręku moim znajduje się książka przez niego napisana, w której p. Hołówko pisał ongiś, ale już chyba w te rzeczy dziś nie wierzy, skoro na tych ławach zasiada: „Poza tym te pięć milionów w województwach kresowych stanowią w jednych przytłaczającą większość, a w drugich bardzo nieznaczną mniejszość. O polonizacji całych obszarów, o zwartej etnograficznej masie nie może być mowy. Zmarnowana byłaby energia narodu polskiego, utopione byłyby olbrzymie środki z wręcz przeciwnym rezultatem, bo spotęgowaniem obrażonego i krzywdzonego uczucia narodowego, rozpaleniem nienawiści do narodu i państwa polskiego, gdybyśmy siłą wobec Ukraińców, chcieli postępować. [Głos: To on w to wierzył]. Jak już próbowałem udowodnić, również beznadziejna byłaby polityka silnej pięści – przy pomocy wojska i policji”.
Czy pacyfikację Małopolski wschodniej nie przeprowadzało wojsko i policja? [Głos: Ale to pisał inny Hołówko]. „Beznadziejną byłaby polityka silnej pięści” – powiada p. Hołówko. Panie Ministrze Składkowski, Panie Prezesie Hołówko, obaj jesteście z BBWR, pogódźcie się ze swoją odrębną polityka. [Głos: Nie ma żadnej rozbieżności. Oklaski na lawach PPS. Głos: Tamten Hołówko umarł].
A dalej pisze p. Hołówko, że „przy pomocy wojska i policji nie utrzyma się w ryzach posłuszeństwa prowincji, gdzie mniejszości narodowe stanowią przytłaczającą większość, jak np. na Wołyniu”.
Tak radził ongiś p. Hołówko, a jak teraz postępuje P. Składkowski? I gdy za chwilę zreferuję nasze zasadnicze stanowisko, będziecie Panowie krzyczeli, że ja wyprzedaję Polskę i zdradzam ją. Dobrze, niech tak będzie, ale przynajmniej powiedzmy, że wyprzedaję Polskę wspólnie z p. Hołówką. Pozwolę sobie zacytować jego stanowisko w sprawie ukraińskiej głoszone przed laty, co prawda dawnymi, bo ośmioma; p. Hołówko pisze: „Otóż taką jedyną formą rozwiązania bolączki wschodniej Galicji jest nadanie jej szerokiej autonomii terytorialnej. Przeciwko takiemu rozwiązaniu podnoszą energiczny protest zarówno Polacy, jak i Ukraińcy we wschodniej Galicji”.
„Galicja”, pisze p. Hołówko, a jak to się powie teraz „Galicja”, to Panowie wielki krzyk przeciwko temu podnoszą. „To świadczy – czytamy w książce p. Hołówki – że ten projekt odpowiada potrzebie. Rzecz naturalna bowiem, że Polacy nie chcą rozstać się ze swym obecnym stanowiskiem narodowości zwycięskiej i panującej, Ukraińcy chcą zamienić się rolami. Ale biada Polsce” – przestrzega p. Hołówko i ja przestrzegam z nim razem, ale z tym p. Hołówką z 1922 roku. – „Ale biada Polsce, jeśli interes państwowy będzie podporządkowywać się lokalnym interesom i wybujałym aspiracjom polskiej ludności w tej czy innej dzielnicy”.
P. Hołówko się zmienił, on twierdzi, że się nie zmienił, że jest ten sam, ale w takim razie muszę powiedzieć, że między jego słowami a czynami, między praktyką a teorią sanacji jest przepaść. Ta przepaść między słowami a praktyką życia ujawnia się też u byłego wojewody Dunin-Borkowskiego w jego ciekawych i charakterystycznych wywodach, jakie zamieścił niedawno, bo 16 stycznia tego roku, w „Gazecie Porannej”. Pisał on między innymi, że teren Małopolski wschodniej jest mieszany narodowo i powinien być terenem równouprawnionych. Potem powiada p. Dunin-Borkowski: „Dlatego uważałbym, że jak najsilniejsze podkreślenie charakteru mieszanego narodowo terytoriów tego typu jest jedyną drogą racjonalną uświadomienia ludności, że na jakimś terenie nie żyje tylko sama. Stad łączenie terenów mieszanych narodowo z jednolitymi uważałbym dla przeprowadzenia asymilacji państwowej za nader szkodliwe, zwłaszcza o ile to łączenie obejmowałoby kraje o odmiennej przeszłości historycznej i o silnej wyżynie kulturalnej”. [Głos: Panie Pośle Dubois, czy Pan był choć raz w Małopolsce wschodniej?]
Tak, byłem tam często, a między innymi byłem i tam, gdzie bojówki Pańskie działają, na terenie Borzysławia.
A dalej pisze p. Dunin-Borkowski: „Tereny mieszane narodowo, o ile posiadają samorząd, winny go posiadać ściśle w swoich granicach, bez domieszki terenów jednolitych. Gdy jednak z konieczności geograficznej, gospodarczej, czy innej musiałyby wejść w obręb takiego samorządu i tereny jednolite, to winny być włączone tak tereny jednej, jak i drugiej narodowości, by charakter terenu mieszanego narodowo na nim się nie zatarł”.
Tak pisze p. Hołówko, tak pisze były wojewoda Dunin-Borkowski, a praktyka to jest policjant i żandarm, którzy gwałtem i terrorem załatwiają wszelkie konflikty narodowościowe na terenie wschodniej Małopolski. Tak piękne były Wasze programy liberalne. Mówiliście ongiś wiele o federalizmie. Gdzież teraz jest ten Wasz federalizm? Gdzie jest Pańska autonomia terytorialna, Panie Hołówko? Gdzie uniwersytet ukraiński, o którym tak wiele pisałeś Pan? Nie tylko nie widzimy tego wszystkiego, ale nie widzimy także, aby w tym kierunku cośkolwiek się robiło, aby był jakiś chociaż najmniejszy postęp.
Gdy natomiast widzimy teraz pacyfikację, musimy powiedzieć, że między słowami Panów a rzeczywistością polską jest cała przepaść. Mówią na ziemiach Małopolski wschodniej nie tylko jej przedstawiciele, czy to w Brześciu, czy tutaj na wolności, ale mówi także ludność, że nawet za endeckich czasów, kiedy panował, jak to wszyscy wówczas mówili, „zwierzęcy nacjonalizm” – w gruncie rzeczy pozwolono wtedy i kulturalnie, i gospodarczo jako tako temu narodowi ukraińskiemu się rozwijać, a teraz ten kulturalny i gospodarczy rozwój narodu ukraińskiego nie tylko podczas pacyfikacji, ale i przedtem, był zahamowany. Przedtem było jedno przynajmniej: obowiązywało jakie takie prawo. Teraz zaś nie tylko p. Kostek-Biernacki, ale i inni dygnitarze tego Państwa mówią, że prawo to jest taka rzecz, którą gdy jest niewygodna, kładzie się do lamusa.
I dlatego musimy powiedzieć, że w 13 roku niepodległości jesteśmy w tyle w stosunku do lat poprzednich, że tego pryncypialnego zagadnienia mniejszości narodowych, zagadnienia kwestii narodowościowej, w Polsce Panowie nie tylko nie posunęliście naprzód, ale cofnęliście je znacznie w tył, utrudniając dalsze jego rozwiązanie. Fundamentalne to zagadnienie doszło teraz do szczytowego punktu i musi wreszcie ruszyć z miejsca.
Żadnymi środkami administracyjnymi czy w stylu dokonanej pacyfikacji, czy w jakimkolwiek innym stylu, nie zdołacie tego zagadnienia rozwiązać, chociażby mianowany przedstawiciel narodu ruskiego i tak się sam mieniący, p. poseł Baczyński, powiedział, że w ogóle nie istnieje kwestia ukraińska. Nie rozwiążą też Panowie tej kwestii za pomocą samosądu, do którego nawołuje Federacja Obrońców Ojczyzny rozpętując groźną falę nienawiści narodowościowej na terenie Małopolski wschodniej. Gwałt, terror i zastraszenie działać może na krótko i nie zawsze bywa skuteczne. Można, przyznam się Panom, zmusić obywatela, żeby stanął na baczność nawet przed butelką madery. [Głos na lawach BB: Żebyś Pan czasem znów nie stanął na baczność]. Można coś niecoś dzięki takiej polityce skorzystać przy wyborach, ale wielkich problemów socjologicznych, wielkich problemów politycznych, wielkich problemów nacjonalistycznych, problemów gospodarczych Panowie rozwiązać tym terrorem i gwałtem nie zdołacie i nie rozwiążecie. Dlatego stoicie jak dzieci bezradni przed kryzysem gospodarczym i przed kwestią bezrobocia i nie możecie sobie dać rady, żeby zaspokoić nędzę szerokich mas, nie umiecie, nie potraficie pod rządami dyktatorskimi załatwić konfliktów narodowościowych, które tylko w demokratycznym państwie rozwiązane być mogą.
Myśmy jeszcze w sejmie ustawodawczym sformułowali swój program w kwestiach mniejszości narodowych i obecnie dążyć nadal będziemy do załatwienia tej sprawy, ustanowienia takich warunków, aby współżycie obu narodów było nie tylko możliwe, ale i harmonijne. [Głos na lawach BBWR: My też do tego dążymy]. Wniesiemy projekt ustawy o autonomii terytorialnej w granicach Państwa Polskiego dla terenów zamieszkałych przez ludność mieszaną polsko-ukraińską o większości ukraińskiej. Wierzymy, że na tej płaszczyźnie zagadnienie dałoby się rozwiązać nie tylko w imię sprawiedliwości i godności naszego Państwa, ale takie w imię dobrze zrozumianych interesów ludności polskiej i ludności ukraińskiej. Natomiast wraz z całym proletariatem wiejskim i miejskim, wraz z całym obozem demokracji polskiej, wraz z całą kulturalną Polską odgradzamy się od metod pacyfikacji, potępiamy je i przestrzegamy przed jej skutkami. [Oklaski na lewicy].
Stanisław Dubois
Powyższy tekst Stanisława Dubois to stenograficzny zapis przemówienia podczas 7 plenarnego posiedzenia Sejmu z dnia 26-27 stycznia 1931 r. Następnie opublikowano go w aneksie do książki Eugeniusz Rudziński, Roman Olszyna – „Pasja ich życia. Rzecz o Stanisławie Dubois, Kostku Jagielle, Władysławie Pisarku, Edwardzie Wieczorku, Stanisławie Dembińskim”, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1960. Przedruk za tym ostatnim źródeł, na potrzeby Lewicowo.pl tekst opracował Piotr Kuligowski.