Wacław Nałkowski
Proletariat i twórcy
[1905]
Sprawa proletariatu, sprawa jego cierpień niewymownych i walk bohaterskich, nie znajdowała dotąd w literaturze pięknej odpowiednio potężnego oddźwięku, odpowiednio olbrzymiego wyrazu.
Twórcy artystyczni – głównie z warstw uprzywilejowanych pochodzący lub przez warstwy te za pieniądze i zaszczyty zwerbowani, odnosili się do sprawy tej bądź wrogo, bądź indyferentnie; a nawet w razie, gdy dla jakich bądź powodów, choćby najszlachetniejszych, stawali się rzecznikami czy bojownikami tej sprawy, nie mogli jej, jako nie odczutej bezpośrednio, wyrazić w swych utworach z dostateczną potęgą i wpadali najczęściej w mdły sentymentalizm.
Tylko jednostki z ludu dość silne, by nie stać się renegatami, nie pójść na służbę warstw uprzywilejowanych, jednostki, które same przeżyły to piekło, mogłyby je przedstawić w utworach artystycznych z całą przerażającą prawdą, z groźbą sztyletowych błysków, z druzgocącą potęgą gromów, z grozą łun pożarnych bijących w okna spokojnych sypialni.
Ale wszystko przeżyć, wszystko przecierpieć, przewalczyć, wszystko to uświadomić sobie, zrozumieć i nie umrzeć, nie oszaleć, i wreszcie zadać sobie po raz drugi to cierpienie, by je z całą potęgą odtworzyć w dziele artyzmu – to zdaje się przechodzić siły człowieka; synteza wielkiego barda i wielkiego bojownika w dzisiejszych czasach zdaje się być niedoścignioną.
Pośród twórców z warstw uprzywilejowanych można z naszego punktu widzenia rozróżnić dwa typy (pominąwszy indyferentnych).
Jeden – to typ, który we własnym i warstw tych interesie świadomie lub podświadomie ochrania swą twórczością te warstwy od nowych prądów, w ogóle od wszystkiego, co warstwom mogłoby grozić utratą lub uszczupleniem przywilejów, mogłoby naruszyć ochraniający te przywileje porządek.
Z typów takich największej sławy dorobił się pan Sienkiewicz, a sława jego jest zupełnie zasłużona; wprawdzie w tej swojej pełnej zasług działalności miał silnych pomocników, a przynajmniej ochranę [2]: w kartelu zbogaconych wydawców, którzy nie chcieli drukować słów krytyki przeciw niemu zwróconej; w przemocy cenzorów, którzy kreślili lub konfiskowali takie prace [3]; wreszcie nawet w straży pogranicznej, która nie przepuszczała przez komorę książek przeciw panu Sienkiewiczowi zwróconych, a drukowanych za granicą. Tak! „Patriotyczna” działalność pana Sienkiewicza miała dzielnych, a zwłaszcza skutecznych pomocników.
Ale trzeba przyznać, że mając przy tej pomocy zupełną swobodę działania pan Sienkiewicz umiał ze swobody tej skorzystać owocnie: on to pismami swymi powstrzymał i osłabił tę falę wolności, która dziś wezbrała, a głównie – on to skondensował, udoskonalił tę arystokratyczno-plutokratyczno-klerykalno-ugodowo-nacjonalną oliwę, która usiłuje fale te uspokoić, a miałaby ochotę nawet je zdusić, gdyby jej się udało wyżebrać sobie po lokajsku zaufanie i łaski biurokracji.
Sława więc pana Sienkiewicza jest całkowicie zasłużona, a nawet zdoła przetrwać długie wieki, tylko że przeniesiona z dzisiejszego brudnego, zakopconego, pokrzywionego tła reakcyjnego na przyszłe czyste, jasne, równe tło dusz uświadomionych i wolnych, nabierze innych kształtów, kształtów prawdziwych – kształtów herostratowych [4].
Jednakże z tych samych warstw uprzywilejowanych wyrasta też inny typ twórców – lepszy, szlachetniejszy, nawet bojowy; sił wyssanych z pracy ludu nie obraca typ ten, jak poprzedni, na szkodę ludu, na wzmocnienie jego więzów, owszem, nadmiaru swej energii typ ten używa często na korzyść ludu, bądź bezpośrednio, stając się jego rzecznikiem, bądź walcząc nawet przeciw przywilejom, przemocy, gwałtom, z których sam wyrósł, i tym sposobem przyczynia się do wyzwolenia uciśnionych; tak bogacz ofiarowuje nieraz cząstkę bogactw zagrabionych na cele ludzkości. Lecz twórcy ci ani cierpień ludu, ani walk ludu sami nie przeżyli, więc nieimmanentna jest ich tendencja; stąd ckliwe, deklamacyjne są ich sympatie, suche są ich morały; nawet walki ich mają w sobie coś sztucznego, teatralnego, w najlepszym razie coś z młodzieńczych figlów lub wielkopańskiego sportu.
Jednym z największych takich wielkopańskich twórców-wojowników był Byron. W twórczości swej zwalczał on obłudę, ucisk, podważał powagę Kościoła i państwa, był przyjacielem karbonarów i uciśnionych Greków, opiewał męstwo ich bohaterów walczących o wolność, sam nawet chciał o tę wolność walczyć z orężem w ręku.
Ale czynił to w części kosztem niewolników angielskich i pociągało go estetyczne ambitne pragnienie zabłyśnięcia w złotym hełmie greckim ze swą złotą dewizą, a może i zakosztowanie uroku władzy nad uwolnionymi niewolnikami greckimi.
Wszystko to miało charakter sportu, zabawy, a nawet płatania komuś złośliwych figlów. Figle muzy Byrona mogły na razie bardzo drażnić obłudników, okrutników, filistrów, choćby przez jawne bezczelne ogłaszanie ich słów i czynów poufnych, ukrytych, przez wdmuchiwanie im w nosy ich własnej zgnilizny. Lecz prędko otrząsnęli się oni z tych drobnych nieprzyjemności, prędko wylizali z tych powierzchownych zadrapań i z czasem muza Byrona stała się dla nich pieprzną przyprawą zaostrzającą apetyt, ostrym poobiednim serem.
Nie dość stanąć przed budą jarmarczną i zwyczajem długo krępowanych żaków pokazywać język kramarzom – trzeba cały ten burżuazyjny budynek, ten przybytek podłości, ucisku i grabieży, wysadzić w powietrze i pole spod niego zaorać!
Takich bojowników w twórczości może wydać tylko ta warstwa, która wydaje dziś bojowników w życiu – warstwa proletariatu, warstwa ludu pracującego; jesteśmy w przededniu takiej twórczości.
Taki typ robotnika-twórcy ujawnił się do pewnego stopnia już nawet dziś w Gorkim.
Poznaliśmy tym sposobem trzy typy twórców i odpowiednie im charakterystyczne indywidualności zarysowane na tle sprawy społecznej.
Dla jeszcze ostrzejszego ich zarysowania, upoglądowania ich niejako, poszukujemy dla nich odpowiedników pośród działaczy społeczno-politycznych. Dla pana Sienkiewicza będzie to np. Pobiedonoscew, dla Byrona np. Bonaparte, dla Gorkija np. Okrzeja. Ale pójdźmy jeszcze o krok dalej na drodze upoglądowania i przeciwstawmy krańcowości: Pobiedonoscew i Okrzeja, pan Sienkiewicz i Gorkij. W danym razie chodzi nam tylko o przeciwstawienie twórców.
Pan Sienkiewicz i Gorkij to dwa przeciwległe ogniwa naszego łańcucha, to dwie dusze nie posiadające ani jednego tonu wspólnego, dusze niewspółmierne, wrogie. A jednak czytaliśmy niedawno w „Kurierze Warszawskim” wiadomości, że „Koło Literacko-Artystyczne w Moskwie wybrało Maksyma Gorkija i Henryka Sienkiewicza na swych członków honorowych”.
Wprawdzie w Rosji grywano Marsyliankę z hymnem urzędowym, ale łatwiej jest kojarzyć melodie o najsprzeczniejszej treści niż żywych ludzi o najsprzeczniejszych duszach.
Cóż wspólnego mieć może bard burżuazyjnych wyzyskiwaczy, arystokratycznych okrutników i opojów, oszukańczych szamanów – tych wszystkich wampirów wysysających krew ludu – co wspólnego mieć może z twórcą, który wyszedł z ludu, dźwigał na sobie brzemię wszystkich jego cierpień i miał jeszcze dość potęgi ducha, by cierpienia te z siebie wypromienić, skrystalizować w dzieła sztuki, wykuć w oręż ku obronie uciśnionych? Co wspólnego mieć może pan Sienkiewicz, który „buduje”, z Gorkim, który „burzy”? Co wspólnego mieć może z panem Sienkiewiczem ten Gorkij, który na bardów gnijącej burżuazji patrzy jak na płatne metresy podtrzymujące swymi wdziękami przy życiu padlinę zużytych starców?
Nie, przeciw tak niestosownemu towarzystwu Gorkij powinien zaprotestować, jak zaprotestowali robotnicy rosyjscy, gdy hrabia Witte nazwał ich swoimi braćmi.
***
Kiedy przed kilku laty nasza garstka proletariatu pióra walczyła przeciw przemocy uosobionej w literaturze przez twórczość pana Sienkiewicza, wówczas jego kurierowe knechty, dumne ze swego wysokiego żołdu, nazwały nas „oberwańcami znad Wisły”, a gdy głosy nasze, duszone przez cenzurę, słabły, cieszyli się przedwcześnie, że „wrzawa cichnie” i że teraz będą mogli (oni) przejść do „spraw ważniejszych”.Odpowiedzieliśmy im wtedy: „Nie ma spraw ważniejszych, bo tu się toczy walka o zmianę podstaw wszelkiego sądu i wszelkiego działania!”. Pojmowaliśmy, że ta walka naszej garstki była tylko literacką formą masowej walki proletariatu z burżuazyjną zgnilizną.
I patrzcież teraz – i wy, utytułowani panowie, i wy, krwią ludu utuczeni rentierzy, i wy, dobrze płatni knechci, i wy, oszukańczy szamani, patrzcież, czarnosotieńcy, jak się to zmieniły podstawy, jak odwróciły się wartości! [5]
Wacław Nałkowski
Powyższy tekst Wacława Nałkowskiego pierwotnie ukazał się w piśmie „Młodość” nr 1, 1905. Następnie wznowiono go w książce Wacław Nałkowski – „Pisma społeczne”, wybór i opracowanie Stefan Żółkiewski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1951. Przypisy:
1. Skrócona wersja łacińskiego zwrotu „Ne misce antur sacra profanis” – nie należy mieszać rzeczy świętych ze świeckimi.Gra słów „ochrona” i „Ochrana” (carska policja polityczna).
Szczególnie zaciekłym obrońcą pana Sienkiewicza był cenzor pan Iwanowski, najbrutalniejszy, a przy tym najprzenikliwszy z cenzorów – synteza cenzora i żandarma [przypis autora].
Podczas korekty niniejszego artykułu dowiadujemy się („Prawda”), iż pan Sienkiewicz – podobno dzięki wpływom stańczyków – otrzymał nagrodę Nobla za swą pracę o tendencji antyrewolucyjnej. Że komitet udzielający nagród nie jest nieczuły na „Wink von oben” [znak z góry], dowodzi między innymi fakt, że Tołstoj, choć z pewnością bardziej niż pan Sienkiewicz miał na celu przyczynienie się do szczęścia ludzkości, nie dostał jednak nagrody; a nie dostał dlatego (jak twierdzi Sjergiejenko w „Russkim Słowie”), gdyż „komitet obawiał się wywołać niezadowolenie w rosyjskich sferach rządowych”. W ostatnich czasach pisma wspominały o kandydaturze cesarza Wilhelma. Ten położył wielkie zasługi dla szczęścia ludzkości (tymczasem dostał za to samo stopień doctor honoris causa). Godny kolega! [przypis autora]
A niech się dzisiaj, po pięciu latach, panowie nie cieszą jak nieznawcy fal sejsmicznych, że fala ustąpiła: ona znów powróci ze wzmożoną siłą [przypis autora].
- Kategorie:
- Kultura
- Publicystyka
- Teksty