Ignacy Daszyński
Odezwa wyborcza
[1930]
Do Szanownych Wyborczyń i Szanownych Wyborców Krakowa
Ubiegam się o Wasze zaufanie po raz piąty w mej pracy publicznej. Trzydzieści lat posłowałem z Ziemi Krakowskiej i z jej stolicy. Przez te długie lata wytworzył się ścisły związek mój z ukochanym miastem, z prastarą naszą stolicą.
Ubiegam się o Wasze zaufanie, jako przedstawiciel zorganizowanej i złączonej demokracji polskiej, która była zbawczą ideą Polski w obronie przed zalewem wroga w r. 1920.
Pracowałem całe życie wśród ludzi ubogich, ludzi żyjących z pracy, a więc wśród ogromnej większości naszego społeczeństwa. Trudziłem się całe życie nad uświadomieniem i zorganizowaniem ogromnej masy ludzi pracy, aby się mogli skutecznie bronić przed wyzyskiem, aby nie dali poniżyć swej godności ludzkiej, aby nie zmarnieli w niewoli zaborców.
I dzisiaj wierzę głęboko, że tylko uświadomienie, tylko organizacja społeczeństwa, tylko dobrobyt masy pracującej, tylko godność obywatelska i walka prowadzona środkami godziwymi i prawnymi mnożą siły społeczeństwa wewnątrz państwa, a zagranicą budzą zaufanie i wzmacniają nasz kredyt.
Nie dadzą Polsce siły ani gwałt szukający uzasadnienia w anarchii, ani przemoc brutalna, ani prześladowania masowe za przekonania polityczne obywateli, ani poniżanie ich godności, czy zmniejszanie ich wartości moralnej.
Posłuszeństwo prawom i poczucie wolności obywatelskiej w Niepodległej Rzeczypospolitej więcej warte, niż karność i posłuszeństwo wobec nie wiedzieć jak zasłużonej jednostki.
Wśród szerokiej masy ludzkiej szerzy się dziś nędza. Warsztaty pracy zamykają się jeden po drugim, bezrobocie jawne i ukryte ogarnia już setki tysięcy ludzi. Wieś nie ma grosza na najkonieczniejsze potrzeby. Urzędnicy, rzemieślnicy, wolne zawody, kupcy ograniczają swoje potrzeby do ostateczności. Stan finansów kraju i państwa jest ciężki. Kredyt podupadł.
Kryzys wyniszcza nasze i tak ubogie społeczeństwo, wyniszcza więcej niż społeczeństwa bogatsze. Społeczeństwo musi się bronić, myśleć o sobie. Powinno wybrać ludzi rzeczywistego zaufania, którzy by stanęli w obronie jego interesów życiowych, jego egzystencji. To pierwsze dzisiaj, to najważniejsze zadanie.
Ustrój naszego państwa wymaga naprawy, wiele ustaw trzeba zmodernizować, wiele nowych uchwalić, ale żaden ustrój, żadna konstytucja, żadna ustawa nie przyniosą zbawienia, jeżeli można będzie nadal drwić z nich, wyszydzać je publicznie, nie wykonywać ich wcale – jeżeli ponad prawo postawi się wolę jednostki.
Położenie międzynarodowe Polski nie jest dzisiaj korzystne. Nie mamy wiele kredytu, a o naszych granicach dyskutuje się na świecie w sposób bezceremonialny. Spośród składników naszej siły w świecie są dwa w naszej mocy: Sojusze przyjaźni z innymi narodami i siła wewnętrzna państwa, czyli rozwój wszechstronny, zaufanie, miłość i wierność obywateli. Nikt na świecie nie może jednak twierdzić, że ten dodatni stosunek obywateli do państwa można uzyskać przemocą, prześladowaniem, więzieniem.
Po roku 1926 wprowadzono do życia publicznego Polski wiele haseł, które w wolnym społeczeństwie mogły odegrać rolę pożyteczną. Tymczasem w społeczeństwie, którego wolność i instytucje prawne skoślawiono, przyniosły te hasła tylko bolesny zawód. Któż dziś bez uśmiechu wypowie np. słowo „sanacja” lub „radosna twórczość”? Po czterech latach jest gorzej niż było.
Taka sama sprawa jest z namiętnymi zarzutami przeciw „partyjnictwu”. Jeżeli złącza się partie rządowe w jeden blok, to ma być dobrze. Jeżeli to samo zrobią partie ludowe, to ma być źle. Blok BBWR ma być szczytnym wyzbyciem się egoizmu partyjnego, blok chłopów i robotników zaś ma być przeklęty... Jakiż sens w tym wszystkim?
Różne dzieci polityczne, prowadzone na pasku przez zręcznych obłudników, piorunują na to, że jest w Polsce „opozycja”. Nie rozumieją, że gdyby opozycji w państwie nie było przeciw rządowi, zapanowałyby tak nieznośne stosunki, że obywatele najspokojniejsi błagaliby życzliwe losy, aby stworzyły opozycję!
Niedojrzałość polityczna panuje nieraz u nas raczej „u góry” niż „u dołu”. Kto chce ją zwalczyć, musi stworzyć podstawę prawną dla publicznego życia, musi wytrwale pracować, musi liczyć się ze społeczeństwem, a nie tylko besztać i komenderować.
W żadnym razie nie pomoże tu ani pałka gumowa, ani wybijanie szyb, ani wyrzucanie z posad, ani terror...
Żywotne interesy Krakowa są nieraz po macoszemu traktowane. Kraków oddał Polsce swoją inteligencję, odstąpił jej niejeden owoc swoich prac i trudów. Ale nie zawsze liczą się z jego ciężkim położeniem. Kraków nie może być tylko wspaniałym pomnikiem dawnych czasów i strażnikiem grobów. Miasto chce żyć i rozwijać się gospodarczo, chce być centrum wielkiej nowoczesnej pracy i dobrobytu.
Szanowne Wyborczynie i Szanowni Wyborcy Krakowa!
Nie mogę choćby w najdłuższej odezwie wyczerpać nawet części ciężkich i poważnych zagadnień, które przyszły Sejm będzie musiał dyskutować i rozstrzygać.
Muszę apelować do Waszego zaufania.
Jestem socjalistą polskim i demokratą, jestem człowiekiem walczącym o wolność swego narodu, jestem wreszcie obywatelem naszego drogiego miasta.
Ignacy Daszyński
Kraków, 8 listopada 1930 r.
Powyższy tekst jest odezwą wyborczą, mającą formalnie postać nadzwyczajnego wydania pisma „Naprzód”. Od momentu publikacji nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
- Kategorie:
- Ludzie
- Odezwy, ulotki itp.
- PPS
- Teksty