Nasza misja
Misją portalu Lewicowo.pl jest popularyzowanie dorobku i tradycji polskiej myśli lewicowej, a dokładnie ujmując, tej jej części, która od lat spychana jest w niepamięć.
Tradycje polskiej lewicy sięgają przynajmniej dwustu lat wstecz, a składają się na nie przeróżne inicjatywy i projekty o charakterze egalitarnym i emancypacyjnym. Poczynając od spisków przeciwko władzom zaborczym i zarazem niesprawiedliwym stosunkom społecznym, powstania narodowyzwoleńcze, które niemal każdorazowo miały silne „frakcje” prosocjalne, przez XIX-wieczne emigracyjne i krajowe wizje „lepszego świata”, poprzez pierwsze przejawy zorganizowanego ruchu socjalistycznego i związkowego, inicjatywy na rzecz samoorganizacji ludu, spółdzielczość, po silne partie socjalistyczne, klasowe związki zawodowe, radykalny ruch chłopski, lewicowe organizacje młodzieży, wielorakie działania inteligencji zaangażowanej społecznie itp. Mimo tych znakomitych tradycji, swego czasu oddziałujących na znaczną część społeczeństwa i stanowiących jeden z dominujących w Polsce nurtów ideowych, dziś pozostało po nich niewiele.
Przyczyn takiego stanu rzeczy upatrujemy w dwóch czynnikach. Pierwszym jest 45 lat PRL-u, który wbrew swej nazwie i deklaracjom daleki, a wręcz wrogi był polskiej lewicowej tradycji – znaczną jej część odrzucił, pozostałą potraktował wybiórczo, a narzucony przez władze i jej instytucje monopol polityczny, naukowy, kulturalny i wydawniczy uniemożliwił to, co dla każdej tradycji jest kluczowe, czyli twórczą i swobodną kontynuację w wielorakich postaciach. Nic dziwnego, że tak się stało, bowiem zarówno „sojusze” międzynarodowe, jak i to, że władzę w PRL-u sprawowali ludzie wywodzący się z marginalnego przed wojną nurtu komunistycznego, sprawiły, że znaczna część dorobku polskiej lewicy była tyleż niewygodna, co niepotrzebna w „państwie robotników i chłopów”. Choć władze komunistyczne podkreślały swoją ciągłość z przedwojenną lewicą, to niewiele z tego wynikło w praktyce. Dość wspomnieć, że w kraju, w którym w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy publikowano „dzieła Lenina”, przez niemal półwiecze nie wznowiono prac tej klasy teoretyka polskiego socjalizmu, co Mieczysław Niedziałkowski, a teksty Edwarda Abramowskiego, Ignacego Daszyńskiego czy Feliksa Perla raczono wydać w nakładach dwu- czy czterotysięcznych, każdorazowo opatrując przedmową w „ideowo słusznym” duchu, aby czytelnik przypadkiem nie wyczytał z nich czegoś niewłaściwego z punktu widzenia PRL-owskich decydentów.
W ten sposób włodarze PRL skutecznie wymazali z pamięci zbiorowej znaczną część lewicowych tradycji. Inną zaś jej część równie skutecznie obrzydzili, opatrując bełkotliwo-dialektycznym komentarzem i odsyłając na zakurzone biblioteczne półki w postaci wydań „klasyków”, których nie warto czytać, a jeśli nawet, to tylko po to, by przekonać się, jak wielkie błędy popełniali oni z punktu widzenia marksistowsko-leninowskiej ortodoksji. Pozbawiono także społeczeństwo możliwości swobodnego kontynuowania owych tradycji, a to jest wszak najważniejsze – myśl lewicowa w latach swego powstawania i rozwoju była myślą żywą, kształtującą się pod wpływem wydarzeń, inicjatyw i walk społecznych, w toku debat ideowych itp. Gdy zabrakło tego wszystkiego – zarówno możliwości swobodnego rozwoju, jak i społecznego zaplecza – stała się muzealnym eksponatem.
Przede wszystkim jednak, PRL skompromitował samo pojęcie „lewicy”, na długie lata przypinając doń skojarzenia z zamordyzmem, brakiem swobód obywatelskich i politycznych, monopolem państwa na myślenie i inicjatywy życia zbiorowego, z niedoborami gospodarki i lekceważeniem tego samego „szarego człowieka”, którego wyniesiono na sztandary i do propagandowych haseł. Z takiego względu upadek „realnego socjalizmu” oznaczał bezwzględny triumf rozmaitych odmian prawicy w polityce, a ideologii konserwatywno-liberalnej w sferze szeroko pojętej kultury i etosu zbiorowego. Nawet ci z dawnych dysydentów, którzy przed rokiem 1989 odwoływali się do tradycji lewicy niekomunistycznej – a czyniła tak znaczna część środowiska KOR-u i sporo osób z pierwszej „Solidarności” – błyskawicznie zamienili się w orędowników liberalizmu gospodarczego i dzikiego kapitalizmu lub dla odmiany, wskutek wspomnianej dominacji ideologicznej, zawędrowali w szeregi prawicy, nie chcąc pozostać na marginesie życia publicznego. Odwoływanie się do idei lewicowych było źle widziane (również za sprawą kompromitujących rządów postkomunistów), niemodne i skazywało na porażkę.
Sytuację taką skwapliwie wykorzystała prawica. Dziś w sferze idei święci ona triumfy, a z „bitwy o pamięć” wyszła jako hegemon. Polski dyskurs publiczny nie jest – co byłoby zrozumiałe i pożądane – antykomunistyczny. On jest na wskroś antylewicowy. Wpływ na to ma m.in. właśnie brak ciągłości myśli lewicowej i jej nieobecność w debacie publicznej, jako inspiracji czy punktu odniesienia. Po roku 1989 nie tylko nie udało się nawiązać zerwanych nici, ale wręcz ów problem się pogłębił. „Moda” na prawicę i liberalizm ekonomiczny skutkuje m.in. dalszą nieobecnością tradycji lewicowych w obiegu publicznym. Badania i publikacje ośrodków akademickich dość rzadko podejmują tematykę dorobku lewicy – w przeciwieństwie do wysiłku naukowego poświęconego np. dziejom endecji czy Kościoła. Również publiczne media w kwestii odwołań do przeszłości preferują tematykę i postaci prawicowe. Takie podmioty, jak Instytut Pamięci Narodowej, publikują dziesiątki pozycji o „żołnierzach wyklętych” z Narodowych Sił Zbrojnych, przemilczając okupacyjne i powojenne inicjatywy ruchu socjalistycznego czy ludowego, chociaż były one równie antykomunistyczne, a ich członków spotkał niejednokrotnie ten sam los, co zamordowanych lub prześladowanych narodowców. W Muzeum Powstania Warszawskiego niemal zupełnie nie wspomina się o tym, że jedną z głównych sił politycznych i militarnych zrywu mieszkańców stolicy stanowili antysowieccy socjaliści. Tego rodzaju przykłady można mnożyć.
Oczywiście nie bez winy są tu również środowiska, które współcześnie odwołują się do ideałów lewicowych. Trudno o cokolwiek obwiniać SLD, gdyż partia ta jako związek zawodowy dawnych aparatczyków partii komunistycznej nie tylko nie ma obowiązku, ale nawet i prawa odwoływać się do tradycji, które jej ideowi i organizacyjni poprzednicy bądź to niszczyli, bądź wypaczali, bądź uniemożliwiali ich kontynuację. Jednak również niepostkomunistyczna lewica popełniła w tej kwestii ciężki grzech zaniedbania, rzadko sięgając do rodzimych tradycji. Wolała ona rozważać koleje losu „Che” Guevary niż kultywować pamięć o polskich bohaterach walk o socjalizm; wolała analizować kolektywy z czasów hiszpańskiej wojny domowej niż przypomnieć dorobek potężnego polskiego ruchu spółdzielczego i takie jego lewicowe perły, jak choćby Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Jednak i do nich trudno mieć pretensje, jeśli mamy na uwadze wspomniane zerwanie ciągłości historycznej z jednej strony oraz wieloletnie zmonopolizowanie pojęcia „lewica” przez komunistów – z drugiej.
Taki stan rzeczy należy zmienić. Warto przypomnieć piękne, różnorodne i bogate tradycje polskiej lewicy, zarówno w sferze ideowej, jak i w kwestii licznych, godnych podziwu dokonań praktycznych. Bez tego niemożliwe jest bowiem w perspektywie długofalowej odrodzenie etosu lewicowego. Zaniechanie tego zadania oznacza dalszą hegemonię myśli konserwatywno-liberalnej, utrwalenie monopolu postkomunistów na lewicy, skazanie pozostałych środowisk lewicowych na trwałe społeczno-kulturowe wyobcowanie, a także ułatwienie prawicy ukazywania ich – nie bez racji – jako obcego „przeszczepu”, egzotycznej kalki, oraz rozgrywania tejże karty przeciwko zwolennikom lewicowych rozwiązań.
Nasz portal spróbuje – na miarę swoich skromnych możliwości – przypominać tradycje polskiej lewicy. Czynić to będziemy poprzez publikację tekstów źródłowych (dokumenty programowe, publicystyka, fragmenty broszur i książek), z pierwszeństwem dla tych nie wznawianych od lat, wspomnień, opracowań naukowych oraz rzetelnych publicystycznych prezentacji zjawiska. Będziemy też anonsowali publikacje książek poświęconych takiej tematyce oraz inne inicjatywy służące upamiętnieniu dorobku polskiej lewicy, jak sympozja naukowe, wystawy, konferencje, obchody rocznicowe itp.
Ową lewicowość chcemy traktować szeroko. Oprócz nurtu głównego, który nazwać można PPS-owskim, przypomnimy radykalny ruch chłopski, lewicowe lub lewicujące skrzydło ruchu spółdzielczego, polski syndykalizm, organizacje młodzieżowe, klasowe związki zawodowe, postawy inteligencji zaangażowanej społecznie itp. Przypomnimy także głębokie korzenie lewicy w Polsce, sięgające co najmniej kilku dekad przed powstaniem PPS. Postaramy się ukazać całą różnorodność tego nurtu ideowego, nie pomijając różnic, podziałów i dyskusji toczących się w jego łonie. Natomiast tym, co wspólne dla nich, a co jednocześnie określało etos polskiej lewicy, są trzy czynniki:
- patriotyzm – cały główny nurt polskiej lewicy był patriotyczny, nie widząc żadnych sprzeczności między wyzwoleniem społecznym i narodowym. Od Gromad Ludu Polskiego czy „Trybuny Ludów” Mickiewicza, poprzez Bolesława Limanowskiego, Ignacego Daszyńskiego i Stanisława Thugutta, na Adamie Ciołkoszu kończąc, dążyła polska lewica do tego, aby w wolnej Polsce żyli wolni ludzie. Patriotyzm ten, nie mający nic wspólnego z szowinizmem, obywatelski, nie zaś etniczny, nie kłócił się wcale z rozsądnie pojętym internacjonalizmem, który – jak sama nazwa wskazuje – oznacza solidarność i współpracę między narodami stanowiącymi o sobie. Ów lewicowy patriotyzm warto dziś przypominać nie tylko dlatego, że stanowił istotny składnik tradycji tego nurtu, lecz również z uwagi na to, iż jego pomijanie jest na rękę wyłącznie prawicy, która zdobywa monopol na takie postawy, portretując środowiska lewicowe jako obojętne na „sprawy polskie”. Co więcej, ów pozbawiony szowinizmu patriotyzm lewicy kontrastuje z postawami PRL-owskich komunistów, których polityka więcej miała wspólnego z doktryną endecji niż z wizjami przedwojennych socjalistów czy lewicowych ludowców.
- demokratyzm – przejawiający się nie tylko w silnym akcentowaniu postulatu udziału szerokich rzesz społecznych w podejmowaniu decyzji politycznych, ale także w tworzeniu bądź wspieraniu takich inicjatyw i instytucji, które umożliwiały partycypację w życiu publicznym na wielorakie sposoby (samorząd terytorialny, niezależny ruch związkowy, samorząd pracowniczy i gospodarczy, spółdzielczość itp.). Ów demokratyzm przybierał różne formy, nieraz sprzeczne ze sobą – jak obrona demokracji parlamentarnej przez PPS oraz jej krytyka przez syndykalistów – jednak zawsze zawierał postulaty jak najszerszego udziału społeczeństwa w decydowaniu o własnym życiu i kształcie sfery publicznej oraz w kontroli instytucji i ośrodków władzy.
- antykomunizm – dystans, a zazwyczaj jawna niechęć wobec komunizmu, jako systemu władzy opartego na zamordyzmie i braku swobód obywatelskich, a przy tym – wbrew deklaracjom – nie prowadzącego do emancypacji świata pracy. Niemałe znaczenie w kształtowaniu się lewicowego antykomunizmu w Polsce miał także fakt, iż „pierwsze państwo robotników i chłopów” zagrażało niedawno odzyskanej niepodległości. Jednak krytyczna ocena komunizmu miała w tych kręgach znacznie dłuższą tradycję, bowiem już na przełomie wieków XIX i XX Edward Abramowski trafnie przewidział, iż ideały marksowskie przerodzą się w praktyce w państwo autorytarne lub totalitarne, jeśli zostaną wcielone w życie po myśli ugrupowań komunistycznych.
Tu warto poczynić pewne zastrzeżenie. Choć stanowczo potępiamy lewicę komunistyczną oraz jej wątpliwej jakości osiągnięcia w postaci realiów PRL-u, to jednak prezentując dorobek polskiej lewicy nie będziemy stosowali komunistycznych cenzorskich metod w rodzaju „zapisów na nazwisko”. Z tego też względu wśród przypomnianych tekstów, dokumentów czy wspomnień znajdą się między innymi takie, które wyszły spod pióra ludzi nie potrafiących dochować wierności ideałom. Jeśli ktoś po wojnie zapisał się do PZPR i „utrwalał władzę ludową”, ale przed wojną zachowywał się porządnie, to tę przedwojenną jego działalność przypomnimy. Podobną zasadę przyjmujemy w kwestii źródeł prezentowanych materiałów, nie wykluczając przedruku rzetelnych opracowań ze źródeł o opcji odmiennej od profilu naszego portalu. Z tych samych względów przypomnimy ciekawe teksty takiej lewicy, która wyłamuje się z powyższych ram, np. pozostaje antykomunistyczna, ale jednocześnie krytykuje patriotyzm. Wychodzimy z założenia, że tym, co lewicy najbardziej zaszkodziło w toku dziejów, były zbytni dogmatyzm, kurczowe trzymanie się żelaznych jakoby zasad, sekciarstwo, zwalczanie swobodnej dyskusji itp.
Nasz portal nie ma służyć celom „muzealnym”. Przypominamy dorobek polskiej lewicy nie w celach hobbystyczno-archiwistycznych. Przypominamy go nie tylko po to, aby ukazać fałsz tezy, jakoby Polacy byli „genetycznymi” konserwatystami czy liberałami. Zwracamy się ku tym tradycjom przede wszystkim w przekonaniu, że są one wartościowe i mogą być inspirujące dla dzisiejszego i przyszłych pokoleń. Sądzimy, że zarówno w sferze idei, jak i postaw osobowych polska lewica nie ustępuje, a bywa, że przewyższa rozmaite zagraniczne nurty i „ikony” myśli lewicowej. Uważamy, że Edward Abramowski, który „odwrócił” marksowską tezę o prymacie bazy nad nadbudową, jest myślicielem oryginalnym w skali świata. Uważamy, że tenże Abramowski, który przewidział, iż każdy komunizm odgórny zamieni się w tyranię, jest wart znacznie większego zainteresowania niż Trocki i jego wywody o „zdradzonej rewolucji”. Uważamy, że ubogi robotnik Stefan Okrzeja, bohaterski bojownik o niepodległość i socjalizm, to lepszy wzór osobowy niż współtwórca kubańskiego reżimu, „Che” Guevara. Uważamy, że Stanisław Brzozowski sięgający po inspiracje zarówno marksistowskie i syndykalistyczne, jak i katolickie, jest godny uwagi nie mniej niż wywody francuskich maoistów o świętym Pawle. Uważamy, że warto przypomnieć, iż zanim w Ameryce Południowej pojawiła się „teologia wyzwolenia”, w Polsce w podobnym duchu mówił i pisał – tyle że kilka dekad wcześniej – ks. Antoni Szech (Izydor Wysłouch). Uważamy, że warto wiedzieć, iż Ludwik Krzywicki już u schyłku XIX wieku krytykował kulturę masową z podobnych pozycji, jakie pół wieku później zajęła tzw. Szkoła Frankfurcka. Uważamy, że konsekwentna obrona swobód politycznych i demokracji przez Mieczysława Niedziałkowskiego okazała się znacznie bardziej dalekowzroczna niż różne lewicowe pomysły totalistyczne. Uważamy, że niezłomny antykomunizm Adama i Lidii Ciołkoszów był ze wszech miar mądrzejszy i bardziej odpowiedzialny etycznie niż peany paryskich „poputczików” na cześć Stalina, a później Chruszczowa. I tak dalej.
Z takim przesłaniem przystępujemy do pracy.