Tadeusz Hołówko
Nasz stosunek do Koalicji [Ententy]
[1918]
Wiekowa niewola mocno nadwyrężyła w narodzie polskim instynkt polityczny. Większość społeczeństwa naszego nigdy nie zna miary w swym stosunku do obcych sił politycznych.
Tak przed wojną pan Roman Dmowski widział przed rosnącym niebezpieczeństwem potęgi pruskiej jedyny ratunek w rzuceniu się bez zastrzeżeń pod stopy carskiej Rosji. Wybuchła wojna. Narodowa Demokracja płaszczyła się przed carem, zwąc go „miłościwie panującym nam” królem polskim, widząc w szalbierczej odezwie Mikołaja Mikołajewicza testament pragnień ojców i praojców, niosąc w darze zdobywcom polskiego Lwowa złote szable. W tej orgii uniżoności i płaszczenia się znikł zupełnie pierwiastek walki z zaborczością Prus.
A jednocześnie w tym samym okresie płaszczyli się w Wiedniu doktor Jaworski [Władysław Leopold Jaworski, konserwatywny polityk galicyjski] i spółka, i wielką myśl Piłsudskiego walki zbrojnej narodu polskiego z despotyczną Rosją starali się wykoślawić w nędzną demonstrację przywiązania Galicji do dynastii Habsburgów.
Nie trzeba mówić o tym bezmiarze moralnego upadku, którego była świadectwem Rada Regencyjna. Chciała ona wyżebrać ustępstwa od Prus obrzydliwym pochlebstwem, że Wilhelm II jest szermierzem haseł sprawiedliwości.
I oto dziś wszyscy, którzy płaszczyli się przed carem i jego żandarmami, przed wiedeńskimi biurokratami i pruskimi generałami, ci wszyscy dawni moskalofile, austrofile i prusofile, ci wszyscy, którzy słali hołdownicze telegramy do Mikołaja II, Franciszka Józefa i Wilhelma II, dziś pojednani w płaszczeniu się przed każdą obcą siłą – zgodnie i solidarnie zaczynają płaszczyć się przed Koalicją [Ententą]. Nie tylko płaszczą się sami, lecz ośmielają się jeszcze odsądzać nas od patriotyzmu za to, że my im w tym nie wtórujemy.
Ale tak jak nigdy nie płaszczyliśmy się przed zaborcami, tak nie będziemy płaszczyli się przed Koalicją.
Rozumiemy dobrze, że w interesie polskich mas pracujących jest, aby Polska nawiązała dobre stosunki z Koalicją. Lecz pragniemy, aby były one nie stosunkiem wasala do przemożnego monarchy, lecz równego do równych, aby były takie, jakie leżą w interesie polskich mas pracujących. Żadnej ani wojskowej, ani ekonomicznej okupacji Polski przez Koalicję nie chcemy. Opieramy nasz stosunek do Koalicji na tej podstawie, że w jej interesie dziś leży, aby powstało silne, zjednoczone państwo polskie.
Ale takie państwo polskie powstanie tylko wówczas, gdy będzie ludowe i demokratyczne w najszerszym znaczeniu tego słowa.
I oto rząd Moraczewskiego daje, zdawałoby się, największe gwarancje, że z Polski uczyni istotnie demokratyczne państwo, czego dowodem chociażby ordynacja wyborcza do Sejmu, która stawia Polskę w szeregu najbardziej nowoczesnych pod tym względem państw.
Z drugiej strony Polska winna dać dowód, że istotnie jest zdolna do państwowotwórczej pracy, że potrafi z siebie wykrzesać tyle twórczego ducha, iż własnymi siłami zbuduje zręby państwowości polskiej, połączy wszystkie swe ziemie w jedną całość, obroni swe granice.
Taki egzamin winna zdać Polska. Tymczasem co się dzieje? Polsce w oczach Koalicji, a Koalicji w oczach polskich mas ludowych najwięcej szkodzą nasi polscy wielbiciele Koalicji, ci wszyscy, którzy wygimnastykowawszy swe karki, kłaniając się po kolei w stronę Petersburga, Wiednia, wreszcie Berlina, obecnie z coraz to większym zapałem biją pokłony w stronę stolic Koalicji.
Bo cóż oni dziś robią? Zohydzają Polskę w oczach Koalicji.
Tak, zohydzają. Zohydzają rząd Moraczewskiego, gdy upewniają Koalicję, że jest on uzurpatorski, że nie ma żadnego poparcia w masach, że szerzy w kraju anarchię i bezład. To mówią o rządzie, który dziś pracuje nad zwołaniem Sejmu ustawodawczego. A mówiąc tak, chcą, aby Koalicja miała o Polsce takie same pojęcie jak o Rosji. Mówią o tym, że Polskę należy odbudować niemal w granicach historycznych, a jednocześnie wołają o pomoc wojsk Koalicji, bo upewniają się, że sami nie potrafimy nawet polskiego Lwowa obronić.
Mówią słusznie Koalicji, że Poznańskie jest polską dzielnicą, a jednocześnie narodowi demokraci poznańscy upewniają Koalicję, że Niemcy rzucają oszczerstwa, mówiąc, że ono chce gwałtem oderwać się od Prus.
Mówią Koalicji o sile, karności i organizacji Polaków w Poznańskiem, a oto okazuje się, że jedna pusta groźba Solfa [Wilhelm Solf, były niemiecki minister spraw zagranicznych], tarzającego się u stóp Koalicji, decyduje o tym, że Poznańskie nie będzie wybierało na razie do polskiego Sejmu ustawodawczego. Czy to wszystko ma świadczyć o naszej sile, o naszej zdolności do państwowego życia?
Lecz wielbiciele Koalicji chcą zohydzić w oczach Koalicji i naszą godność narodową. Oto 15 stronnictw Królestwa i Galicji i reprezentacja Poznańskiego składają Koalicji oświadczenie z pominięciem własnego polskiego rządu. I sądzicie, wy wszyscy dawni wielbiciele wszystkich trzech zaborców, że tym wzbudzicie do siebie szacunek i zaufanie?
A więc wstępujemy w ślady Rosji, gdzie przeciwnicy bolszewików uciekają się do pomocy Koalicji i jak psy zgłodniałe gryzą się między sobą, w nadziei otrzymania tylko dla siebie z jej rąk ochłapu władzy. Gryzą się psy rosyjskie, ci wszyscy Milukowy, Aleksiejewy, Izwolscy, Sawinkowy, liżą ręce koalicyjnych generałów, którzy ich godzą, kłócą, sadzają jednych do kozy, drugim dają władzę. Ale czy szanują ich? Śmiem mocno wątpić. I oto dziś zgodnie obok siebie stanęli aktywistyczny Narodowy Związek Robotniczy obok moskalofilskiej ChD, ND obok Związku Budowy Państwa Polskiego [konserwatywna organizacja polityczna z dawnego Królestwa Polskiego]. Zacznie się orgia łaszenia się do Koalicji, błagania, aby przysłała tu wojska, pod ochroną których będzie się sprawowało władzę, którą się będzie sobie wydzierało w drodze przelicytowywania się w płaszczeniu przed nowymi okupantami.
Mali ludzie! Sądzicie, że narody Koalicji, w których jest tak silnie rozwinięte uczucie szacunku do własnej rodzimej władzy, będą szanować was, którzy demonstrujecie przed nią swój anarchizm i swawolę wobec własnego polskiego rządu? Będą być może Was wykorzystywać, Wami posługiwać się, lecz jakże jednocześnie głęboko i szczerze pogardzać. Przeklęty duchu Targowicy, kiedy przestaniesz wreszcie wśród nas pokutować?!
I oto ci panowie, tak postępując wobec Koalicji, dziwią się, że szerokie polskie masy zaczynają coraz bardziej bać się jej, chociaż dziś ku temu nie ma jeszcze powodów. Ale jakże nie mają się bać? Oto jakiś zwyrodniały kabotyn woła w zachwycie, że będzie całować laskę gumową policjanta amerykańskiego, gdy stanie na ulicy Warszawy, aby robić porządek z bolszewizmem. Zapewne ten pan i wielu innych policjanta koalicyjnego, gdyby on się tu zjawił, pocałowałoby z zapałem nie tylko w laskę, lecz i w inne miejsce.
Ale kto by tak gorliwie manifestował swoje „sojusznicze” uczucia, kto tak nieludzko pragnie widzieć koalicyjną policję w Polsce? Obszarnik, który już czepiał się bagnetu niemieckiego, widząc w nim obrońcę przed bolszewizmem; fabrykant, który boi się dziś puścić w ruch fabrykę; kamienicznik, który nie może dziś podwyższyć komornego; spekulant, który za funt cukru drogo sprzedany może dostać 6 lat więzienia. Oto ci dziś modlą się do wojsk Koalicji, oto ci chcieliby z niej uczynić żandarma swoich kapitałów, swoich przywilejów, swojego bezwzględnego wyzysku mas pracujących.
I cóż dziwnego, że masy z coraz to większą nieufnością myślą o Koalicji?
I pragnąłbym, aby głos mój doszedł do socjalistów Koalicji, aby zrozumieli, że ci wszyscy Dmowscy, Sobańscy, którzy oczerniają rząd Moraczewskiego, chcą zrobić z nich tu żandarmów pilnujących ich przywilejów. I niech usłyszą również, że polski lud, polski robotnik i chłop na to nigdy się nie zgodzi, aby przy pomocy obcych bagnetów rządził w Polsce pan Roman Dmowski i spółka. Żadnej okupacji nie chcemy. Z radością powitamy polskie wojska Hallera w Gdańsku, bo wierzymy w to, że on podporządkuje się temu rządowi polskiemu, który w chwili jego lądowania będzie sprawował władzę w Warszawie. Ale obcej okupacji nie chcemy i do niej nie dopuścimy. Nigdy nie zgodzimy się, aby generałowie Koalicji byli sędziami w naszych wewnętrznych sprawach, aby oni mianowali i rozwiązywali rządy polskie. I wierzymy, że istotna demokracja w państwach Koalicji do tego nie dopuści, nie dopuści do tego, aby polski lud widział w żołnierzu Koalicji żandarma, który ma pilnować przywilejów klasowych naszej burżuazji.
Wierzymy, że demokracji Zachodu chodzi o to, aby powstało silne państwo polskie. A jeśli tak, to winna ona nam dopomóc stanąć mocno na nogi.
Aby tak się stało, nie trzeba przysyłać tu żadnych wojsk. Należy Koalicji uznać tylko Piłsudskiego jako Naczelnika Państwa Polskiego, uznać obecny rząd Moraczewskiego, przez co uzyska Koalicja od razu duże zaufanie w szerokich masach ludu polskiego, na czym jej winno więcej zależeć, aniżeli na sympatii Narodowej Demokracji lub takiego Związku Budowy Państwa Polskiego, jedynej ostoi Rady Regencyjnej. Należy następnie dać Polsce pożyczkę, która da jej możność rozpocząć w wielkim stylu roboty publiczne. Należy dać surowce, przez co uruchomi się przemysł. Należy nawiązać stosunki handlowe. Ale wszystko to należy zrobić przy pomocy obecnego rządu ludowego. Tylko takiej pożyczki, tylko takich umów handlowych lud polski nie będzie się bał, które zawrze Piłsudski i Moraczewski, bo do tych ludzi ma zaufanie. Bo kto miałby i prawo i odwagę wymagać od ludu polskiego zaufania do pana Romana Dmowskiego i jego towarzyszy? Jeśli pan Dmowski mógł ofiarowywać swoje usługi Wittemu w poskromieniu ruchu robotniczego w Polsce, to dlaczego obecnie za cenę władzy nie miałby sprzedać interesów ekonomicznych robotnika polskiego francuskim kapitalistom, którzy są tacy sami, jak wszyscy kapitaliści na świecie. Koalicja wreszcie musi dostarczyć nam jak najwięcej żywności dla ludności, broni i amunicji dla wojska, a w ciągu pół roku bez żadnej interwencji wojskowej dźwigniemy się na równe nogi, staniemy się państwem silnym i na wskroś ludowym, gdzie każdy chłop będzie rozumiał, że państwo polskie swą świetną przyszłość zawdzięcza w dużym stopniu pomocy wielkich narodów Zachodu.
Doskonale rozumiemy, że w państwach Koalicji walczą w tej chwili dwa obozy – burżuazja o imperialistycznych apetytach, wielki przemysł i kapitał, a z drugiej strony szerokie masy ludowe.
Pierwsze siły mają jeszcze dziś władzę. I one z chęcią przyszłyby ze zbrojną pomocą naszej burżuazji, aby z nią wspólnie ekonomicznie nasz kraj wyzyskiwać. Ale czy tyle mają tej władzy, że mogą to uczynić?
Sądzę, że jest inaczej. Sądzę, że demokracja Zachodu nie pozwoli na to, aby jej burżuazja robiła z Polski nową kolonię. Demokracja Zachodu rozumie, że ma sposobność dokonania wielkiej rzeczy – dopomożenia powstaniu na wschodzie Europy silnego, ludowego państwa, które będzie iść ręka w rękę z demokracją całego świata.
Nie ufamy burżuazji państw Koalicji. Ufamy socjalistom i szczerym demokratom Francji, Anglii i Ameryki.
Tadeusz Hołówko
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w PPS-owskim dzienniku „Robotnik”, nr 368 z 24 grudnia 1918 roku (wydanie poranne). Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Na potrzeby Lewicowo.pl przygotował Przemysław Kmieciak.