Szmul Zygielbojm
List pożegnalny
[1943]
11 maja 1943 Do Pana Prezydenta RP Władysława Raczkiewicza Do Pana Prezesa Rady Ministrów Generała Władysława Sikorskiego
Panie Prezydencie, Panie Premierze,
Pozwalam sobie skierować do Panów ostatnie moje słowa, a przez Panów – do Rządu i społeczeństwa polskiego, do Rządów i narodów państw sprzymierzonych, do sumienia świata: Z ostatnich wiadomości z Kraju wynika bez żadnych wątpliwości, że Niemcy z całym bezwzględnym okrucieństwem mordują już obecnie resztki Żydów w Polsce. Za murami gett odbywa się obecnie ostatni akt niebywałej w dziejach tragedii.
Odpowiedzialność za zbrodnię wymordowania całej narodowości żydowskiej spada przede wszystkim na sprawców, ale pośrednio obciąża ona ludzkość całą, Narody i Rządy Państw Sprzymierzonych, które do dziś dnia nie zdobyły się na żaden czyn konkretny w celu ukrócenia tej zbrodni. Przez bierne przypatrywanie się temu mordowi milionów bezbronnych i zmaltretowanych dzieci, kobiet i mężczyzn, stały się jego współwinowajcami. Muszę też stwierdzić, że aczkolwiek Rząd Polski w bardzo dużym stopniu przyczynił się do poruszenia opinii świata, jednak nie dostatecznie, jednak nie zdobył się na nic takiego nadzwyczajnego, co by odpowiadało rozmiarom dramatu, dokonywującego się w Kraju.
Z blisko 3 i pół miliona Żydów polskich około 700 000 Żydów deportowanych do Polski z innych krajów żyło jeszcze w kwietniu tego roku, według doniesień oficjalnych kierownictwa podziemnego „Bundu”, przesłanych nam przez Delegata Rządu, około 300 000. A mord trwa nadal bez przerwy. Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce, którego reprezentantem jestem. Towarzysze moi w getcie warszawskim zginęli z bronią w ręku, w ostatnim porywie bohaterskim. Nie było mi dane zginąć tak jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich, do ich grobów masowych.
Przez śmierć swą pragnę wyrazić najgłębszy protest przeciwko bezczynności, z jaką świat się przypatruje i pozwala lud żydowski wytępić. Wiem, jak mało znaczy życie ludzkie, szczególnie dzisiaj. Ale skoro nie potrafiłem tego dokonać za życia, może śmiercią swą przyczynię się do wyrwania z obojętności tych, którzy mogą i powinni działać, by teraz jeszcze, w ostatniej bodaj chwili, uratować od niechybnej zagłady tę garstkę Żydów polskich, jaka jeszcze żyje.
Życie moje należy do narodu żydowskiego w Polsce, więc je daję. Pragnę, by ta garstka, która ostała się jeszcze z kilkumilionowego żydostwa polskiego, dożyła wraz z masami polskimi wyzwolenia, by mogła oddychać w Kraju i w świecie wolności i sprawiedliwości socjalizmu za wszystkie swe męki i cierpienia nieludzkie. A wierzę, że taka właśnie Polska powstanie i że taki właśnie świat nastąpi.
Ufam, że Pan Prezydent i Pan Premier skieruje powyższe moje słowa do wszystkich tych, dla których przeznaczone są, i że Rząd Polski natychmiast rozpocznie odpowiednią akcję na terenie dyplomatycznym i propagandowym, ażeby jednak tę resztkę żyjących jeszcze Żydów polskich uratować przed zagładą.
Żegnam wszystkich i wszystko, co mi było drogie i co kochałem.
Źródło: Kazimierz Iranek-Osmecki, „Kto ratuje jedno życie... Polacy i Żydzi 1939-1945”, Londyn 1968, s. 213-214. Przedruk za: http://www.zydziwpolsce.edu.pl
Szmul Zygielbojm (1895-1943) – pochodził z bardzo ubogiej żydowskiej rodziny, już jako 10-latek musiał pracować w fabryce. Jako nastolatek wstąpił w szeregi żydowskiego ugrupowania socjalistyczno-demokratycznego Bund. Dał się poznać jako utalentowany działacz, co zaowocowało przyjęciem go w skład najwyższych władz partii. Był sekretarzem generalnym Sekcji Żydowskiej Centralnej Komisji Związków Zawodowych oraz redaktorem naczelnym pisma „Arbeiter Fragen”. W 1927 r. wybrany radnym Warszawy, a po przeprowadzce do Łodzi w 1936 r. – radnym tego miasta. Po agresji hitlerowskiej brał udział w obronie Warszawy na czele żydowsko-robotniczego batalionu, który utworzył. Po kapitulacji przystąpił do organizowania podziemnych struktur na bazie członków Bundu. W roku 1940 zorganizowano jego ucieczkę z Polski i przez Belgię dotarł do Londynu. Wszedł tam w skład emigracyjnej Rady Narodowej RP. Na podstawie informacji od struktur podziemnych z okupowanego kraju, nagłaśniał problem eksterminacji Żydów i apelował o wszelką możliwą pomoc u władz alianckich i międzynarodowych organizacji żydowskich. Te dramatyczne apele pozostały – w jego ocenie – bez właściwej reakcji. Po upadku powstania w getcie warszawskim, 12 maja 1943 r. w Londynie popełnił samobójstwo na znak protestu wobec obojętności na los mordowanych Żydów. Jego pożegnalny list-apel drukujemy powyżej.
Władysław Broniewski Żydom polskim
Z polskich miast i miasteczek nie słychać krzyków rozpaczy, padli, jak hufiec bojowy, warszawscy obrońcy getta... Słowa me we krwi nurzam, a serce w ogromnym płaczu, dla was, o Żydzi polscy, polski tułaczy poeta.
Nie ludzie, lecz psy skrwawione, i nie żołnierze, lecz kaci przyszli, by śmiercią porazić was, wasze dzieci i żony: gazem w komorach wydusić, wapnem w wagonach wytracić i szydzić z umierających, bezbronnych i przerażonych.
Lecz wyście podnieśli kamień, by cisnąć nim w kanoniera, który nastawiał działo, by dom wasz zburzyć do szczętu... Synowie Machabeuszów! i wy potraficie umierać, podjąć bez cienia nadziei walkę, we Wrześniu zaczętą.
Oto, co trzeba wyryć, jak w głazie, w polskiej pamięci: wspólny dom nam zburzono i krew przelana nas brata, łączy nas mur egzekucyj, łączy nas Dachau, Oświęcim, każdy grób bezimienny i każda więzienna krata.
Wspólne zaświeci nam niebo ponad zburzoną Warszawą, gdy zakończymy zwycięstwem krwawy nasz trud wieloletni: każdy człowiek otrzyma wolność, kęs chleba i prawo i jedna powstanie rasa, najwyższa: ludzie szlachetni.