Zygmunt Żuławski
Humanitarne społeczeństwo
[1937]
Wraz z postępem kultury rośnie również dbałość o człowieka.
A to bułeczki opakowane w specjalne, higieniczne torebki, by nikt nie mógł ich dotknąć – to klosze osłaniające owoce i ciastka – tam znowu stała dezynfekcja słuchawek telefonicznych, by nikt się przez nie nie zaraził... Rzeczywiście dzisiejsze społeczeństwo dba na każdym kroku o zdrowie człowieka i każdą niemal drobnostkę przewiduje, byleby go tylko uchronić przed czyhającym na niego niebezpieczeństwem.
No – a kiedy chodzi już nie o zdrowie, lecz o życie człowieka, to społeczeństwo robi wszystko, by mu je obronić, nawet wbrew jego woli. Niedawno czytałem, że jakiś młody człowiek wyskoczył z IV piętra w celach samobójczych. Uratowano go – wyleczono – odcięto mu nogę, którą stracił w tym wypadku, a gdy powracając do domu, otruł się w bramie, znowu go uratowano – tak że mógł wyskoczyć z okna na nowo i wreszcie po nowym wyleczeniu mógł się już raz skutecznie powiesić na skręconym ręczniku. W ciągu tego samego tygodnia inny młody człowiek padł na ulicy Krakowa z głodu, wówczas też odwiozła go karetka pogotowia do szpitala, by go tam leczyć i pielęgnować, a potem to samo – jakaś służąca targnęła się z głodu na życie, a kilkunastoletni chłopak, nie mając możności życia, kupił za ostatnie grosze truciznę i wypił na ulicy. Również go wyratowano, a kiedy wołał: pozwólcie mi umrzeć! – naturalnie humanitarne społeczeństwo nie mogło mu na to pozwolić. Uratowało więc życie i jemu – tak jak innym podobnym mu zrozpaczeńcom – ale nie dało mu możności utrzymania tego uratowanego życia! Po wyjściu ze szpitala mogą na nowo stanąć na ulicy – głodni, bez kawałka chleba i bez dachu nad głową – i na nowo mogą podjąć swą rozpaczliwą wędrówkę ku nowemu samobójstwu.
Tak, społeczeństwo kapitalistyczne jest bardzo humanitarne! Dba o człowieka, by nie dotknął palcami jedzenia i nie przeniósł w ten sposób na siebie bakcylów, ale spokojnie patrzy, jak zmęczony, wygłodniały robotnik na robotach publicznych, zarabiający niewiele ponad 10 zł w tygodniu, je brudnymi od roboty rękami przy przydrożnym rowie. Dba o dezynfekcję słuchawek telefonicznych – zwłaszcza gdy taka impreza dezynfekcyjna daje dobre dochody – ale spokojnie patrzy, jak stary człowiek lub dziecko wyciąga odpadki z ulicznych koszów, by znaleźć kawałek chleba, i szuka na podmiejskich śmietnikach, będących rozsadnikami zarazy, przedmiotów, które by mógł jeszcze zużyć. Dba o życie człowieka i ratuje je, ale nie dba o możność utrzymania tego życia, które uratowało, i nie chce mu go zapewnić na jutro.
Zygmunt Żuławski
Lipiec 1937 r.
Powyższy tekst przedrukowujemy za książką Z. Żuławskiego „Refleksje”, Wydawnictwo Komisji Centralnej Związków Zawodowych, Warszawa 1939. Zawiera ona teksty autora drukowane uprzednio na łamach czasopism wydawanych przez Polską Partię Socjalistyczną i klasowe związki zawodowe. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski.
Zygmunt Żuławski (1880-1949) – działacz socjalistyczny i związkowy. Członek Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego, po odzyskaniu niepodległości wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej, był członkiem jej władz. Przez prawie cały okres trwania II RP był przewodniczącym lub sekretarzem Komisji Centralnej Związków Zawodowych (tzw. klasowych związków zawodowych), a także posłem. Podczas II wojny światowej aktywnie działał w konspiracyjnej PPS. Po wojnie próbował tworzyć niezależną od prokomunistycznej PPS – Polską Partię Socjalno-Demokratyczną, a po zablokowaniu tej inicjatywy przez komunistów został posłem z listy opozycyjnego PSL.
- Kategorie:
- Publicystyka
- Religia i etyka
- Teksty