„Tydzień Robotnika”
Czarny sztandar głodu. Walka bezrobotnych Tarnowa
[1937]
Czarna chorągiew, która pod wieczór dnia 12 bm. zawisła z okna Domu Robotniczego przy ul. Narutowicza w Tarnowie – rozpostarła się nad całym miastem. Głodówka bezrobotnych – to straszne słowo znalazło się na ustach wszystkich w mieście. Ta czarna chorągiew dopiero uświadomiła wszystkim, jak ciężką musi być dola bezrobotnych, skoro nie pozostał im inny środek walki jak ten akt rozpaczy – głodówka!
Długo dopraszali się bezrobotni poprawy bytu. Od połowy grudnia chodziły delegacje do p. starosty Syski i prosiły o podwyżkę zasiłków. Pan starosta obiecał: może w połowie stycznia. Istotnie podwyższono zasiłki – w I kategorii o jednego złotego na miesiąc. Nie ma pieniędzy – tak brzmiała stale odpowiedź. Długo jeszcze chodziły delegacje. Jeszcze w dniu rozpoczęcia głodówki pertraktowano z p. starostą. Wszystko na nic.
I wreszcie w ubiegły piątek o godzinie 3 po południu zgromadziło się 262 bezrobotnych. Podnieśli do góry zaciśnięte pięści, zaśpiewali „Czerwony Sztandar” i rozpoczęli walkę – walkę głodową!
„Straszna to walka, co nas czeka” – powiada nasza pieśń. I rzeczywiście straszna walka! Ludzie wycieńczeni niedojadaniem, padają jak muchy. Już następnego dnia karetka pogotowia zabrała trzech ludzi do szpitala, w niedzielę znowu czterech odesłano do szpitala, a trzem kazał lekarz odejść do domu. Ale tym mocniej zwarły się szeregi pozostałych.
Bezrobotni żądają przede wszystkim podwyższenia zapomóg z pomocy zimowej. Żądania bezrobotnych są umiarkowane. O pieniądze na zaspokojenie tych żądań nie tak trudno – wystarczy zatrzymać na miejscu w Tarnowie fundusze zbierane przez kolejarzy, wojsko i pracowników Ubezpieczalni i nie odsyłać tych pieniędzy do Warszawy.
Dalej żądają bezrobotni nieodrabiania zapomóg z pomocy zimowej. Niemożliwą jest rzeczą, aby ludzie wycieńczeni, niedojedzeni, osłabieni – szli do pracy. A jakże nie mają być wycieńczeni, skoro na przykład w IV kategorii wypada z zapomogi aż 12 groszy dziennie na osobę!
Dalej bezrobotni zredukowani z robót wodnych na Wontoku żądają przyznania im zapomóg ustawowych, którym im wojewódzkie biuro Funduszu Pracy niesłusznie odmówiło.
Ponadto żądamy przywrócenia bezrobotnym w gminach wiejskich zapomóg w wysokości równej zapomogom w Tarnowie.
Dalej żądamy niepotrącania zapomóg pomocy zimowej z zasiłków ustawowych wstecz, a tylko od dnia nadejścia zasiłku ustawowego.
Wszystko to są żądania słuszne, uzasadnione, legalne.
W chwili, gdy numer ten dojdzie do rąk czytelników, losy walki będą już rozstrzygnięte. Jakikolwiek będzie jej wynik – zostanie ona chlubną kartą w dziejach robotników Tarnowa.
O duchu ożywiającym bezrobotnych świadczy fakt, że tow. Szostak, odwieziony do szpitala, zaraz po zwolnieniu go ze szpitala powrócił do głodujących i dopiero na wyraźny rozkaz lekarza opuścił lokal – a tak samo tow. Gońka.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w tygodniku „Tydzień Robotnika” nr 8/1937, 21 lutego 1937 roku. Był to wysokonakładowy tygodnik wydawany przez Polską Partię Socjalistyczną, funkcję redaktora naczelnego pełnił Zygmunt Zaremba. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.