„Głos Żołnierza”
1919-1920
I nad znękaną ziemią polską Wzejdzie jasne słońce – wolności.
Rok przeszło minął od czasu, gdy pierwsze oddziały wojsk polskich jako siła zbrojna Niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej stanęły w obronie tworzącego się Państwa Polskiego. Rok przeminął od owej chwili, kiedy po raz pierwszy pod Katedrą Lubelską żołnierz polski wobec dziesiątków tysięcy gromadzonego ludu głosem mocnym złożył przysięgę na wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz ludowi polskiemu. „Bronić praw ludu będziemy” – jak echo rozbrzmiało po całej ziemi polskiej. Po raz szósty żołnierze I i II brygady witają rok nowy w okopach, marząc o tym, by nareszcie zamienić oręż na narzędzie pracy. Wiele przeżyliśmy przez te kilka lat. Wielu z naszych szeregów ubyło. Cześć im i sława po wieczne czasy.
My żywi walczymy dalej – borykamy się z wszelkimi przeciwnościami. Niedostatek pożywienia, brak odzieży, ciężkie mrozy czy choroby nie są w stanie sprowadzić nas z raz obranej drogi. My żołnierze Rzeczypospolitej Polskiej oddać musimy ludowi polskiemu jego Ojczyznę, oddać ją musimy zabezpieczoną raz na zawsze od wszelkiego najazdu. Idziemy do celu śmiało i otwarcie, nie lękając się twierdzeń, że broniąc Polski, bronimy nie ludu polskiego, lecz burżuazji polskiej. Gdyż wiemy i rozumiejmy, że bogacze polscy, że ci wszyscy, co z wyzysku żyją, nie chcą i nie pragną Polski wolnej: oni pragną zawsze i wszędzie zysku, choćby za cenę wolności Ojczyzny i krwi naszej. Wszak mówią o tym wyraźnie fakty: Śląsk Cieszyński, Górny i Lwów, ten bohaterski Lwów osłaniany piersiami dzieci i kobiet –dyplomacja polska, owi możni, zaprzepaścili z powrotem. O, my tu, broniąc granic Rzeczypospolitej Polskiej, rozumiemy, dlaczego nam często brakuje żywności i dlaczego nie wszyscy odzienie mamy –rozumiemy, że kuferki pełne pieniędzy, że pugilaresy wypchane banknotami, nie otworzą się dla potrzeb i podtrzymania zdrowia i siły żołnierzy polskich, ale otworzą się chętnie dla podtrzymania pijackich orgii rozbestwionych paskarzy i łapowników. My to rozumiemy i dlatego twierdzimy, że bronimy Polski dla ludu, nie dla bogaczy. Gdyby nie my i gdyby nie nasze zwarte szeregi, niejednokrotnie w ciągu tego roku Polska byłaby sprzedaną i wydaną na łup najeźdźcom, wydaną przez polskich bogaczy, wielkich polityków siedzących tam w Paryżu. Lud polski – lud pracujący za to, że dla niego pracujemy dzieli się z nami tym, co ma, dzieli się z nami swoją nędzą. A za tę nędzę jego – my żołnierze polscy zdobywamy i pilnujemy, by z gruzów niewoli i spod najazdów powstała cała potężna Rzeczpospolita pracy – Ojczyzna ludu polskiego.
I lekki mi jest trud i znój,
Z pieśnią na ustach idę w boi —
O Twoją wolność ludu mój!
Ze wszystkich stron w czasie ubiegłego roku na nas żołnierzy naciskają. Reakcja polska pragnie do dziś i próbuje użyć nas za narzędzie swoje przeciwko ludowi.
Pragnie ona zdemoralizować nas i pchnąć robotnika przeciw robotnikowi, chłopa przeciw chłopu.
Komuniści usiłują nas pchnąć w objęcia anarchii, dowodząc nam, że bronimy interesów kapitalizmu i reakcji polskiej. Naiwni – nie rozumieją, że pod naszym mundurem bije serce przepełnione pragnieniem wywalczenia Polski tylko dla ludu... Pierwsi nas szczują, drudzy demoralizują. Pierwszym i drugim Niepodległa Rzeczpospolita Ludowa nie jest potrzebną. Ale my, których zrodziła rewolucja o Niepodległość Narodu, ale my, wychowani przez rewolucyjny militaryzm, nie pozwolimy użyć się za narzędzie jednym i drugim. I wielki okrzyk wznosi się ponad naszymi zbroczonymi krwią szeregami: „Walczymy dla Ludu!”. Okrzyk ten, potężnym echem lecąc poprzez wsi, miasteczka i miasta, poprzez pola i lasy nasze, zabłądzi pod strzechy rodzime, do chaty włościanina, do izby robotników: tam nas zrozumieją.
1920 rok zastał nas w okopach – w polu.
Czuwamy – bo najazd ciągle krajowi zagraża. Sąsiedzi radzi by okroić terytorium, na którym tworzy się niepodległe państwo polskie.
Wewnątrz nie pomna na nic reakcja z anarchią, podawszy sobie dłonie, próbują raz wraz przeprowadzać swoje, pozornie różne, do jednego zmierzające celu zamiary.
Ale myśmy gotowi przeciwstawić się jak jednej, tak drugiej stronie, albowiem ludowi polskiemu musimy dać Ojczyznę – albowiem przez bojowników o wolność narodu jest przepowiedziane, że Polska powstanie z martwych tylko Polską ludową!
Więc czuwać i walczyć będziemy dotąd, aż w roku 1920 na czele Rzeczypospolitej Polskiej stanie rząd z przedstawicieli ludu pracującego złożony.
Aż najeźdźcy stłumią swoje chęci ujarzmienia nas na nowo, aż wewnątrz kraju lud pracujący, zdobywszy prawo – gospodarzem zostanie.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Głos żołnierza (Żołnierz i Lud). Organ Związku Republikańskiego Armii Polskiej”, będącego kontynuacją pisma „Żołnierz i Lud”, w numerze 2(5), Warszawa, styczeń 1920 r.