Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Mieczysław Niedziałkowski

Socjalizm i patriotyzm

[1926]

1.

Myślenie w kategoriach klasowych o zjawiskach społecznych pozwala rozwiązać jedno z zagadnień podstawowych, jakie stoją dzisiaj przed polityką socjalistyczną. Mówię o stosunku socjalizmu do patriotyzmu.

Patriotyzm kojarzymy ściśle z pojęciem narodu. To ostatnie zaś tak samo, jak w rozdziale poprzednim pojęcie klasy społecznej, wymaga dokładnej definicji.

Najczęściej spotkać można metodę wyliczania wszystkich cech, które autorzy poszczególni uważają za charakterystyczne. Socjologowie włoscy, poczynając od Pascala Mancini, wymieniali zazwyczaj wspólność terytorium, pochodzenia, obyczajów, języka, przeszłości dziejowej. Niektórzy dodawali jeszcze wspólność religii i praw. Zapatrywaniom podobnym hołduje wielu pisarzy także w innych krajach.

Ze stanowiska logiki formalnej nasuwa się zarzut, że wszelkie określenie „przez wyliczenie” (enumerationem) łatwo prowadzi do sprzeczności bardzo jaskrawych. Nigdy bowiem nie jesteśmy pewni, czy uwzględniliśmy naprawdę wszystkie cechy istotne, a poza tym sama kwalifikacja istotności należy do przeżyć już zupełnie podmiotowych. Jeżeli, na przykład, „wspólność praw” gra rolę rozstrzygającą, Polacy przez cały wiek XIX nie stanowili wcale narodu. Jeżeli decyduje pochodzenie – jakże wytłumaczyć zespolenie Normandów, Anglów, Sasów, Jutów w jeden naród angielski.

Rzecz naturalna, każda spośród cech, które wymieniają uczeni włoscy, posiada znaczenie jako czynnik dodatkowy, pomocniczy przy ustalaniu naszego pojęcia. Odnajdujemy je w przeważającej ilości wypadków, gdy badamy poszczególne narody konkretne, ale nie zawsze pod względem faktycznym i niekoniecznie, o ile idzie o postulat logiczny.

Budowano teorie łączące naród z pojęciem państwa nieomal w jedną całość. Réné Johannet nazywa narodem grupę ludzi, zdolną do utworzenia państwa narodowego. Tu wpadamy w subiektywizm absolutny. Któż będzie ustalał, czy dana grupa ludzka posiada ową zdolność, jeżeli nie potrafiła jej dotąd zrealizować.

Z przyczyn analogicznych nie wytrzymują krytyki poglądy, które chcą szukać cech odróżniających pojęcia narodu w psychologii jednostek wchodzących do jego składu. Zdaniem Emila Durkheima, „narodowość jest grupą ludzką, której członkowie ze względów etnicznych lub /.../ historycznych pragną żyć pod tymi samymi prawami, tworzyć jedno państwo...”. W naszej nowszej publicystyce p. Mieczysław Szen sądzi, że „rozstrzygają tu (w określaniu pojęcia narodu) nie jakieś przedmiotowe objawy, lecz właśnie czysto podmiotowe odczucie przynależności i odrębności zbiorowej, do którego dodajemy tu wolę utrzymania swoistości danego zespołu...”.

Z tego punktu widzenia masy włościańskie należałoby postawić prawie w całej Europie aż do progu XIX stulecia poza obrębem narodów, Polska przedrozbiorowa byłaby nie tylko państwem, ale narodem szlacheckim.

Pozostawiam na uboczu nieudane próby utożsamienia narodu z rasą. Sprzeczność tego poglądu ze wszystkimi znanymi faktami jest oczywista.

Jak dotąd, odrzuciliśmy różne rozwiązania. Wydaje mi się, że przyjąć można, jako podstawę, określenie, które zaproponował Otto Bauer. Wedle formuły teoretyka socjalizmu niemiecko-austriackiego, naród jest „wspólnotą losu historycznego” (Schicksalsgemeinschaft); polega z jednej strony na „wspólnocie naturalnej” (Naturgemeinschaft), tj. przechodzeniu z pokolenia na pokolenie pewnych, wytworzonych historycznie, właściwości naturalnych; z drugiej – w grę wchodzi „wspólnota kulturalna”, również powstała historycznie, w wyniku wspólnej historii społecznej, politycznej, gospodarczej, przyrodniczej, wartości kulturalne w dziedzinach myśli, uczucia, emocji (Kulturgemeinschaft). Mamy tu jednakowy w zasadzie stosunek zbiorowy do rzeczywistości.

Określenie Bauera obejmuje większość cech, o których wspominają inni pisarze. Wysuwa ono zarazem na plan pierwszy rzecz najważniejszą: charakter historyczny pojęcia narodu. Nie wpada w jednostronność, „wspólnota naturalna” jest pojęciem o wiele szerszym od wspólnoty pochodzenia, a „wspólnota losu historycznego” – od sumy wyliczanych mozolnie cech charakterystycznych. Pozwala na odróżnienie narodu od pokrewnych grup ludzkich, na przykład od szczepu, plemienia. Uwzględnia wreszcie punkty wartościowe teorii psychologicznych, ponieważ „wspólnota kulturalna” ogarnia także cały świat przeżyć podmiotowych jednostki wchodzącej w skład narodu, nie stawiając jednak określonej formy odczuwania, jako warunku, by dany zespół ludzki mógł tworzyć „prawdziwy” naród.

2.

Ignacy Seipel konstruował pojęcie patriotyzmu, wychodząc z założenia, że oznacza ono umiłowanie państwa. Sztuczność tego poglądu uderza od razu. Trzeba by szukać nowego określenia dla wszystkich uczuć, które przywykliśmy obdarzać mianem patriotyzmu w mowie potocznej. Polacy w dobie porozbiorowej, Irlandczycy do ostatniej niemal chwili, nie mieliby prawa do nazwy, dotąd zawsze używanej dla określenia ich zbiorowego stanu psychicznego, na przykład w okresach powstań 1863 i 1916 r.

Podobnież nie wystarcza formuła „ukochania narodu”, jako zbyt ogólna i nie tłumacząca samego procesu psychicznego, o który idzie.

Sądzę, że u źródeł patriotyzmu leży znany powszechnie fakt psychologiczny: przywiązywanie się człowieka do jego własnego dzieła. Rolnik kocha ziemię, robotnik, o ile ma znośne warunki bytu – warsztat swojej pracy, maszyny, produkt przez siebie wytworzony, artysta, uczony, publicysta – to, co powstało z jego wysiłku ducha. W kulturze narodowej patriota odnajduje cząstkę samego siebie, w jej piśmiennictwie swoje myśli, w jej sztuce – swoje tęsknoty i marzenia, w całym jej sposobie ujmowania rzeczywistości – swoje przeżycia najgłębsze, nieraz zaledwie uświadamiane.

Wszelkie objawy kultury są właściwie formami reagowania danej zbiorowości ludzkiej na rzeczywistość. Społeczeństwo utrwala swe stanowisko w przyrodzie przez wysiłek nieustanny myśli abstrakcyjnej, techniki i artyzmu. Kultura jest tym, co zdobyliśmy już na przyrodzie. Kultura narodowa, jako owoc „wspólnoty losu historycznego”, zawiera w sobie wyniki skrystalizowane wiekowej walki narodu o miejsce w otaczającym go świecie. W miarę wzrostu mego wykształcenia, mojej subtelności osobistej, jeśli w tym samym kierunku działały tradycje rodzinne, otoczenie najbliższe, wychowanie, szkoła – ujmuję coraz głębiej i coraz świadomiej swój własny udział we „wspólnocie kulturalnej” mego narodu i kocham ją niezależnie od sytuacji prawno-politycznej kraju, chociażbym mieszkał na obczyźnie i nie znał wcale z doświadczeń bezpośrednich geografii i etnografii ojczystej.

Teraz możemy sformułować wniosek: treścią główną patriotyzmu jest przywiązanie do kultury narodowej, wynikłe stąd, że człowiek, należący do danego narodu, uczestniczy w powstałej historycznie odnośnej „wspólnocie kulturalnej” i ujmuje kulturę narodową, jako dzieło swoje i związanych z nim węzłem „wspólnoty naturalnej” pokoleń poprzednich [1].

W określeniu powyższym charakter historyczny patriotyzmu został z naciskiem uwypuklony. Z kolei musimy przejść do roli, jaką w społeczeństwie klasowym odgrywają w stosunku do omawianego zagadnienia klasy społeczne.

Błąd zasadniczy doktryn nacjonalistycznych i liberalnych polega na rozmyślnym pomijaniu faktu, że jednostka ludzka uczestniczy we „wspólnotach” naturalnej i kulturalnej, które zakreślają granice narodu, nie bezpośrednio, lecz za pośrednictwem tej klasy społecznej, jakiej część składową stanowi. Jednostki, należące do danej klasy, znajdują się, jak pamiętamy, „w tym samem położeniu gospodarczym w stosunku do społecznego procesu przyswajania sobie przez jedne grupy społeczne pracy dodatkowej grup innych...”.

Z owego jednakowego położenia gospodarczego wynikają konsekwencje następujące:

  1. Dana klasa społeczna posiada jednakową historię społeczno-polityczną.

  2. Bierze udział mniej więcej jednakowy w procesie społeczno-gospodarczym.

3)  Wytwarza w rezultacie psychologię własną, swoisty stosunek do rzeczywistości, swoistą umysłowość, uczuciowość i stan emocjonalny, innymi słowy, swoistą kulturę klasową.

Struktura klasowa społeczeństwa staje się „podstawą” jego całej „nadbudowy” kulturalnej.

W ten sposób doszliśmy do pytania najważniejszego: jaki jest stosunek kultury klasowej do kultury narodowej?

Marks powiedział, że „idee panujące pewnej epoki nie były nigdy niczym innym, jak ideami klasy panującej”. Zdanie to można rozszerzyć: wartości kulturalne, przeważające w pewnej epoce, nadające jej ton, powstają z doświadczeń i przeżyć klasy panującej, jako twór przeszłości i teraźniejszości tej klasy.

Jednocześnie wypada uczynić dla uniknięcia nieporozumień pewne wyraźne zastrzeżenie.

Podobnie, jak żadna klasa społeczna nie dochodziła do władzy społecznej i politycznej od razu – tym bardziej niepodobna mówić o całkowitym opanowaniu jakiegokolwiek okresu historycznego przez myśli, uczucia, dążenia klasy rządzącej. Zastaje ona we wszystkich dziedzinach kultury, a więc w filozofii, nauce, sztuce, prawie, pojmowaniu religii itd., moc rzeczy wytworzonych pracą klas, które przed nią ustąpiły, a zarazem narastają już wartości, dojrzewające w świecie walki i marzeń klas, które nadchodzą z kolei.

Jeżeli weźmiemy, dla przykładu, atmosferę kulturalną trzeciej Rzeczypospolitej francuskiej bezpośrednio po upadku Mac-Mahona, kiedy przewaga polityczna, społeczna i towarzyska nawet mieszczaństwa nie ulegała wątpliwości najmniejszej – spotkamy na każdym kroku tysiące pozostałości po rządach duchowych Francji szlachecko-feudalnej i widoczne wszędzie pędy narastających wpływów proletariatu, nie wspominając już o różnicach kulturalnych między wielkim mieszczaństwem orleanistycznym z epoki Ludwika Filipa a demokratycznym drobnomieszczaństwem spod znaku Leona Gambetty, o swoistej zupełnie dobie drugiego Cesarstwa i żywej jeszcze w dosyć szerokich sferach tradycji napoleońskiej.

Słowem, wyrażenie „Manifestu Komunistycznego” o „ideach panujących” należy rozumieć nie bezwzględnie. Historia kultury danego narodu przedstawia się nam jak narastanie kolejne coraz to nowych pokładów kulturalnych na ginącym we mgle wieków podłożu wspólnoty plemiennej czy rodowej. Klasa społeczna, dochodząc do wpływów lub przewagi w społeczeństwie, wnosi ze sobą z warunków jej życia, pracy i walki powstałe wartości do skarbnicy ogólnej, asymiluje część kapitału, nagromadzonego poprzednio, przetwarza część drugą, usuwa w cień, niekiedy niszczy – trzecią, i natychmiast ulega naciskowi swej następczyni bezpośredniej. Nie ma w kulturze narodowej momentu bezwzględnej i wyłącznej dyktatury jednej tylko klasy rządzącej czy grupy klas rządzących. Zawsze obok „dzisiaj” istnieje jeszcze „wczoraj” i już istnieje „jutro” [2].

Kultury klasowe nie są ani przeciwstawieniem, ani uzupełnieniem kultury narodowej; stanowią one jej poszczególne epoki. Epoki te burzą i tworzą. W granicach społeczeństwa klasowego nie można zrozumieć dziejów kultury narodowej inaczej, niż myśląc o nich w kategoriach klasowych za pomocą metody materializmu dziejowego.

3.

Dana klasa społeczna, wkraczając na tory samodzielnego bytu dziejowego, znajduje od razu w kulturze narodowej szereg wartości bliskich jej i zrozumiałych, co wynika z samego faktu „wspólnoty naturalnej”, ze wspólnoty językowej, tradycji rodowych czy plemiennych. Istnieje wtedy pewna forma patriotyzmu, którą nazwałbym pierwotną. W charakterze ciekawego przykładu, jaki dotrwał aż do naszych czasów, można przytoczyć słynne aforyzmy żołnierzy rosyjskich z r. 1917, oświadczających, że nie będą bronili Mińska, Petersburga i Moskwy, bo sami pochodzą z guberni kałuskiej.

W tym stadium początkowym ilość wspomnianych wartości bliskich i zrozumiałych jest stosunkowo znikomą. Stopniowo nowa klasa wywalcza sobie coraz wpływowsze stanowisko w społeczeństwie.

A więc:

  1. zdobywa nieraz określone ustępstwa społeczne ze strony klas rządzących, względnie klasy rządzącej, budzi się w niej poczucie solidarności klasowej, świadomość siły własnej, powstają organizacje, niekiedy osiąga podniesienie stopy życiowej;

  2. zyskuje wpływ bezpośredni czy pośredni na urządzenia państwowe i politykę państwową, na prawo;

  3. równolegle rozwija się oświata, następuje proces asymilowania dóbr kulturalnych, wytworzonych przez poprzednią i współczesną historię narodu, przystosowywania ich do jej własnych pojęć i dążeń;

  4. narasta samoistna twórczość kulturalna; potrzeby nowej klasy znajdują wyraz w nauce, pragnienia – w filozofii i sztuce, obyczaje, moralność – w etyce; powstają grupy ideologów, którzy budują odnośne systemy i doktryny.

W zwierciadle kultury narodowej nasza grupa klasowa spostrzega siebie, jej ideologia modyfikuje ideologie tradycyjne w społeczeństwie, patriotyzm przestaje być pierwotnym, ogarnia całość kultury narodowej, w której panować zaczynają jej myśli i odczuwania, dojrzewa potrzeba obrony państwa, stanowiącego warunek niezbędny dla normalnego rozwoju życia kulturalnego i społeczno-politycznego; w następstwie, gdy nowa klasa osiąga przewagę zupełną, ujmując władzę sama lub w łączności z klasami innymi, bierze na siebie odpowiedzialność za losy narodu, staje się warstwą kierowniczą, reprezentantką patriotyzmu – powiedziałbym – oficjalnego.

Tak wygląda schemat. Rzeczywistość odbiega odeń, jak zawsze, w mniejszym czy większym stopniu. A jednak słuszność linii zasadniczej da się bez trudu wyśledzić w toku dziejów. Zanim przystąpimy do sprawdzeń historycznych, należy zwrócić uwagę jeszcze na rzecz jedną.

Poszczególne okresy w rozwoju kulturalnym klasy społecznej odbijają się, naturalnie, na doktrynach oraz ideologiach, zrodzonych z jej ducha. Łatwo stwierdzić fakt, że teorie wyrozumowane posuwają się zazwyczaj dalej, niż nastroje społeczne, z których czerpią źródła. Jest to zupełnie zrozumiałe. Teoretyk wyciąga konsekwencje logiczne aż do końca. Krystalizuje w formułach jasnych, określonych odruchy płynne, przelewne mas. Myśl abstrakcyjna bywa zawsze odważniejsza od uczuć i czynów, działających w sferze zjawisk konkretnych.

Dziewięć dziesiątych narodowych demokratów w Polsce odmówiłoby przysięgi na wszystkie tezy „Myśli nowoczesnego Polaka” Romana Dmowskiego i „Egoizmu narodowego wobec etyki” Zygmunta Balickiego. Istotna polityka stronnictw socjalistycznych odznaczała się i odznacza stokroć większym umiarkowaniem, niż koncepcje doktryny politycznej, formułowane w książkach, broszurach i uchwałach Kongresów Międzynarodowych. To samo, bodaj jaskrawiej, zachodzi w praktyce III Międzynarodówki i partii komunistycznych w różnych krajach.

Przeciętne usposobienie mas pewnej klasy przełamuje się w skrajnych teoriach odnośnego kierunku społecznego niby w krzywym zwierciadle, w formie karykaturalnej, ale wiernie oddającej niektóre rysy rzeczywistości. Dlatego też badanie szczegółowe tych teorii posiada znaczenie bardzo doniosłe dla wykrycia tendencji i prądów ideologicznych w określonej epoce rozwoju klasowego.

4.

Pierwociny okresu feudalnego nie znają patriotyzmu w naszym znaczeniu słowa. Stosunek lojalności do wodza był cementem łączącym członków tej samej drużyny rycerskiej. Patriotyzm ludności pozostałej nosił wszystkie cechy pierwotnego. Anglowie, Sasi i Jutowie, gdy podbili w połowie V stulecia Brytanię, przejęli szybko wiele tradycji i obyczajów mieszkańców rdzennych, zaszczepili im swoje, czuli się równie dobrze na nowych śmieciach, jak na starych. I późniejsze najście duńskie w niczym nie zmieniło sytuacji. Normandowie, kierowani przez Wilhelma Zdobywcę, z całą łatwością zmienili terytorialną ojczyznę. Analogicznie wyglądały stosunki na obszarze dzisiejszej Francji. Historycy odnajdują ślady świadomości narodowej najwcześniej w stuleciu IX (Augustyn Thierry), XII (Lougnon), przeważnie XIII (Babelon, Ranke, Duruy, Flach). Zdaniem Guizota, dynastia Walezjuszy dźwignęła patriotyzm szlachty francuskiej. Zapatrywanie podobne wygłosił Miche1et. Słowem, dopiero utrwalenie feudalizmu a wraz z nim zapewnienie stanowi szlacheckiemu wpływu na życie państwowe, a zarazem organizacja tego stanu jako warstwy jasno oddzielonej od innych, zrodziły uczucia patriotyczne w jej łonie. Rolę ogromną odegrała rycerska twórczość artystyczna, w szczególności w dobie wypraw krzyżowych.

Ale naprawdę charakterystyczną z naszego punktu widzenia jest historia doktryn Wielkiej Rewolucji.

Grunt ideowy dla tej ostatniej przygotował ruch umysłowy, któremu przewodzili tzw. encyklopedyści. Uczestniczyli w nim, jak wiadomo, przedstawiciele stanów uprzywilejowanych, niemniej wyrażali aspiracje i poglądy przede wszystkim mieszczaństwa. Filozofia XVIII stulecia przewartościowała wszelkie wartości tradycyjne, poddała ostrej, nieprzyjaznej krytyce Boga, religię, strukturę państwa i społeczeństwa. Chciała rozwiązać każde zagadnienie za pomocą metody matematycznej. Sieyès afiszował głęboką pogardę dla historii, Destutt de Tracy zarzucał Monteskiuszowi zbytnie przejęcie się „mistrzynią życia”, Rousseau, Condorcet brali za punkt wyjścia dowolną tezę ogólną i na takiej budowli dźwigali drogą dedukcyjną całe systemy filozoficzne, socjologiczne, polityczne. Człowiek abstrakcyjny, człowiek „wyzwolony” ze stosunków rzeczywistych był przedmiotem uwielbień i rozumowań logicznych. Ahistorycyzm i krańcowy racjonalizm – oto cechy ówczesnego myślenia.

Praca ideologiczna stronnictw i działaczy Rewolucji rozwijała dalej, względnie uzupełniała postulaty filozofów. Jeżeli „Deklaracja praw” dotyczy człowieka „w ogóle”, człowieka abstrakcyjnego, czyn rewolucyjny Francji winien ogarnąć całą ludzkość. I słusznie podkreśla Aulard, że „jedną z jej (Rewolucji) tendencji logicznych była fuzja ojczyzny francuskiej z innymi ojczyznami europejskimi”, nie w znaczeniu kosmopolityzmu, jeno swoistej międzynarodowości.

W przekonaniu większości demokratów (z wyjątkiem Robespierre’a) szło o wyzwolenie całej ludzkości, nie tylko Francji. Stąd powstała ideologia polityki propagandystycznej żyrondystów. Projekt konstytucji i deklaracji praw, referowany przez Condorceta na posiedzeniu Konwentu w dniu 15 lutego 1793 r., zawierał nakaz wyraźny, by generałowie francuscy zapewnili mieszkańcom terytoriów okupowanych korzystanie w pełni z praw naturalnych, cywilnych i politycznych. Klub jakobinów zaakceptował uroczyście w dniu 21 kwietnia projekt Robespierre’a, który na przekór własnemu przekonaniu, chcąc skaptować koła skrajne w rodzaju Anacharsisa Clootsa przeciw Żyrondzie, umieścił tam oświadczenia jawnie międzynarodowe, jak „ludzie wszystkich krajów są braćmi i różne ludy powinny pomagać sobie wzajemnie w miarę możności, jak obywatele tego samego państwa”, albo „ten, kto uciska jeden naród, staje się wrogiem wszystkich”.

Ale wyraz najjaskrawszy znalazły nastroje kosmopolityczne w poglądach wspomnianego Clootsa.

W dniu 9 września 1792 przemawiał on imieniem drukarzy do Zgromadzenia Prawodawczego słowy następującymi:

„Czy chcecie zniszczyć od jednego uderzenia wszystkich tyranów? Ogłoście niedwuznacznie, że suwerenność – to patriotyzm wspólny i solidarny ogółu ludzi jedynego narodu (w znaczeniu ludzkość – przyp. mój). To stanowisko jest tym bardziej naturalne, że żaden z naszych artykułów Deklaracji praw nie dotyczy Francji wyłącznie... Francuzi, Anglicy, Niemcy stracą swą etykietkę gotycką, swe osamotnienie barbarzyńskie, swą niezawisłość względną, ...wojowniczą, rujnującą; stracą – powiadam – wspomnienie wszystkich nieszczęść politycznych, w braterstwie wszechświatowym, w olbrzymim państwie Filadelfii... Znajdziemy w narodzie jedynym najlepszy rząd spośród możliwych przy najmniejszych możliwie wydatkach... Świat, podzielony na tysiąc równych departamentów, zatraci wspomnienie swych dawnych nazw i sporów międzynarodowych... Świat utworzy jedno Państwo, Państwo jednostek zjednoczonych, ...rzeczpospolitą powszechną”.

Odkładając na stronę frazeologię napuszoną słynnego awanturnika, zgodzimy się z Aulardem, że ideał owej kosmopolitycznej rzeczypospolitej powszechnej przebija wyraziście w koncepcjach przytoczonych. Nie były zaś one bynajmniej odosobnione. Cloots grał aż do końca (został gilotynowany 24 marca 1794 r. wespół z Hebertem) dużą rolę w kołach skrajnie rewolucyjnych, do Konwentu powołano go z dwóch departamentów, przemówienia w rodzaju cytowanego spotykały bardzo gorące przyjęcie.

Wśród jakobinów innych krajów polityka propagandystyczna cieszyła się z natury rzeczy szczególnym powodzeniem. Polacy łączyli ją ściśle z nadziejami na ocalenie niepodległości kraju, ale stanowisko „sankiulotów” szwajcarskich, włoskich, belgijskich przypomina do złudzenia postawę naszych komunistów wobec inwazji bolszewickiej w lipcu i sierpniu r. 1920.

Podkreślam, by z góry uchylić możliwe zarzuty, że nie twierdzę wcale, jakoby hasła propagandy międzynarodowej, które głosiła Żyronda, i kosmopolityzm skrajnego odłamu jakobinów, reprezentowały całość idei Rewolucji. Robespierre, jak wspominałem, hołdował przekonaniom odmiennym, tak samo Danton, umysł wybitnie realistyczny, zwolennik polityki pokojowej.

Nie ulega wszakże wątpliwości – a to jest dla nas ważne – że podczas pierwszej w epoce nowożytnej walki mieszczaństwa o władzę prądy międzynarodowe i kosmopolityczne, stanowiące rozwinięcie logiczne filozofii racjonalistycznej i ahistorycznej XVIII stulecia, istniały wśród warstw „stanu trzeciego”, przodujących ruchowi, i posiadały znaczenie stosunkowo duże.

Liberalizm mieszczański XIX wieku żył przez długie lata legendą, tradycją i treścią ideologiczną Wielkiej Rewolucji. Jego skrzydło radykalne sięgało chętnie do myśli działaczy 1793 r. W okresie reakcji ponapoleońskiej odnaleźć łatwo kierunki o zabarwieniu międzynarodowym w niezliczonych sprzysiężeniach tajnych zarówno francuskich, jak włoskich czy niemieckich. Wiele związków przekracza granice państw i narodów, tworząc zorganizowane dokładnie międzynarodówki o celach i zadaniach bezsprzecznie międzynarodowych. W r. 1817, na przykład, policja austriacka wykryła w prowincji włoskiej Lecce grupy konspiracyjne „filadelfów” i tzw. zdecydowanych, przeszczepione z Ameryki, które marzyły o rzeczypospolitej powszechnej. Wenty „węglarzy” (Carbonarii) i loże wolnomularskie ogarniały całą Zachodnią, a po części także Środkową i Wschodnią Europę, dochodziły zaś do potęgi prawdziwej, jeżeli idzie o wpływy pośród szerokich mas ludności. Podobno w latach 1816-1818 liczba „węglarzy” w samem tylko Królestwie Neapolu sięgała 60 000. Z epoki „wiosny ludów” słynna jest poza tym „Młoda Europa” Mazziniego.

I w szeregach obozu umiarkowanie-liberalnego program popierania ruchów wolnościowych zagranicą, a zarazem koncepcja solidarności międzynarodowej tych ruchów, miały jawnych zwolenników. We Francji po przewrocie lipcowym z r. 1830 stali oni przez czas niejaki u steru rządów, z czym wiązano daleko idące nadzieje w Warszawie (gabinet Laffitte’a od 2 listopada r. 1830 do 13 marca r. 1831). Ideologia jaskrawo kosmopolityczna panowała niepodzielnie w najbardziej rewolucyjnym odłamie liberalizmu mieszczańskiego – anarchistycznym.

Mamy tedy prawo sformułować wniosek ogólny.

Idee międzynarodowe i kosmopolityczne nie są cechą, charakteryzującą wyłącznie myśl socjalistyczną, jako całość, względnie, gdy mowa o kosmopolityzmie, pewien swoisty jej kierunek. Klasy, rządzące dotąd, składały im także dank w swoim czasie, a, jak zobaczymy, składają częściowo nadal. Marzenia kosmopolityczne średniowiecza reprezentował sen o Cesarstwie powszechnym. Odpowiednie koncepcje ideologiczne nie były obce mieszczaństwu w zaraniu jego szturmów na okopy feudalne (Cloots) i później (niektóre spiski tajne w. XIX, anarchiści); doktrynę międzynarodowej solidarności rewolucji mieszczańskiej akceptowała ongi większość żywiołów kierowniczych w obozie liberalnym (żyrondyści, część jakobinów, „węglarze”, wolnomularstwo).

5.

Filozofia XVIII stulecia ujmowała jednostkę ludzką abstrakcyjnie, w oderwaniu od historii, stosunków społeczno-gospodarczych, środowiska geograficznego. Punkt wyjścia każdej teorii kosmopolitycznej jest w istocie rzeczy taki sam. Rzeczpospolitą powszechną, kulturę wszechludzką można myśleć tylko stając poza historią i poza życiem zbiorowym. Podłoże, na którym powstają tego rodzaju nastroje, stanowi klasa społeczna, będąca w opozycji zasadniczej, nie uczestnicząca w mierze dostatecznej w rządach i twórczości kulturalnej swego narodu. Gleba urodzajna dla rozwoju odnośnych systemów myślowych – to klasa, której członkowie biorą udział w życiu gospodarczym indywidualistycznie.

W przededniu Wielkiej Rewolucji mieszczaństwu francuskiemu przewodziły duchowo dwie warstwy: wielko-kupiecka i przedsiębiorców przemysłowych, co pełni inicjatywy, dusząc się w pętach zaskorupiałej reglamentacji cechowej, tworzyli pierwsze manufaktury.

Rola gospodarcza zarówno ówczesnego kupca, jak i organizatora pierwotnych form przemysłu była wybitnie indywidualną. Obydwaj są zdani na własną inicjatywę, energię, na własne siły. Powstałe historycznie urządzenia społeczne i państwowe stawiają im raczej przeszkody. W samotnej nieraz walce z nimi zdobywają dla siebie stanowisko i majątek. Ujmują swe powodzenie życiowe, jako dzieło pracy osobistej, jednostkowej. Pod takim samym kątem widzenia zaczynają traktować zagadnienia wszystkie.

Zarazem funkcja gospodarcza jednego polega na pośredniczeniu w procesie wymiany i podziału dóbr, drugiego zaś – na administrowaniu przedsiębiorstwem. Bezpośrednie wytwarzanie wartości gospodarczych nowych odbywa się poza plecami obydwu. Kalkulacje i przewidywania kupca wykraczają rychło poza granice państwa, w drugiej połowie XVIII stulecia wzrasta bowiem nieustannie handel międzynarodowy. Wywóz francuski, na przykład, wynosił w r. 1720 – 106 milionów franków, w r. 1735 – 124 miliony, w r. 1748 – 192 miliony, w r. 1755 – 257 milionów, w r. 1776 – 309 milionów, w r. 1788 – 354 miliony. Jedno San Domingo wysyła w r. 1786 do Francji wytworów swoich na sumę 131 milionów franków, otrzymując w zamian towaru na 44 miliony. Przedsiębiorca manufaktury jest z natury rzeczy także wciągnięty w sferę interesów zagranicznych.

Obie warstwy kierownicze ówczesnego mieszczaństwa wzbogacają| się szybko, potężnieje wykształcenie, zrozumienie swego znaczenia, a jednocześnie dojrzewa protest przeciw ustrojowi społecznemu i politycznemu, który zawiera moc dużych i małych przywilejów dla szlachty, odsuwa przywódców „stanu trzeciego” od wpływu na państwo, co więcej, okazuje im na każdym kroku w rzeczach poważnych i drobnostkach pogardę i lekceważenie. Szlachta nie płaci podatków; ma monopol na wiele stanowisk urzędowych, a jednocześnie w Grenoble wyrzucają z loży teatralnej panią Barnare, matkę słynnego później członka Konwentu bo... bo książę de Tonnerre chciał tam ulokować kogoś ze swych przyjaciół. Stara Francja, Francja tradycji, krępuje inicjatywę gospodarczą mieszczaństwa, jest przesiąknięta kulturą szlachecką, niechętni i wroga. Trzeba ją złamać...

Oto są źródła społeczne, z których wyrosła psychologia klasy mieszczańskiej w owej epoce jej dziejów. W dziedzinie poglądów ekonomicznych mamy, jako odbicie ideologiczne stanu psychicznego, teorie szkoły manchesterskiej, słynne hasło „laissez faire” i walkę z systemem korporacyjnym (prawo Chapeliera z r. 1791 we Francji); w zakresie społeczno-politycznym – liberalizm i jego konsekwencje paradoksalnie krańcowe aż do kosmopolityzmu włącznie; w filozoficznym – racjonalizm, ahistorycyzm, antyklerykalizm, przechodzący w antyreligijność.

Charakterystyka powyższa stosuje się, naturalnie, nie tylko do Francuzów; tak samo mutatis mutandis wygląda sytuacja w Niemczech, Anglii i gdzie indziej. Walka mieszczaństwa z pozostałościami feudalizmu posiadała wszędzie cechy zasadniczo jednakowe, przy wszystkich, zresztą bardzo poważnych, różnicach i swoistościach, wynikających z odmienności kultur narodowych oraz historii.

Ale równolegle do tendencji wskazanych, działały inne, także potężne.

Nie potrzebuję zastrzegać, że mieszczaństwo w momencie, o którym mowa, nie było dziecięciem nowonarodzonym, niczym nie związanym ze światem, co je otaczał. Istniały odwieczne wartości kultury narodowej, wspólne i dla szlachty i dla niego; nie brakło owoców twórczości kulturalnej samego „stanu trzeciego”, złożonych już w skarbnicy ogólnej; funkcjonował, rzecz jasna, czynnik „wspólnoty naturalnej”.

Na wiele lat przed Rewolucją szlachta zarówno francuska, jak i w krajach sąsiednich, uległa czarowi filozofii wyrosłej z ducha mieszczaństwa. Idzie nie tylko o fakt, że liczni luminarze filozoficzni należeli osobiście do warstw uprzywilejowanych. Poza tym wyrzekania na tradycję, zachwyty nad doskonałością naturalną i dobrocią człowieka „abstrakcyjnego”, debaty o „umowie społecznej” i przyrodzonej równości ludzi stanowiły temat ulubiony konwersacji salonowych w pierwszych domach arystokracji. Do zamków feudalnych przeciskały się obyczaje mieszczańskie. W przededniu r. 1789 francuski mieszczanin zamożny uważa siebie w głębi sumienia za współgospodarza królestwa.

Rewolucja przyśpiesza ten proces kolosalnie. Przemiana Stanów Generalnych na Zgromadzenie Narodowe, później ucieczka króla do Varennes i upadek monarchii, emigracja przywódców szlacheckich, czynią z mieszczaństwa głównego kierownika nawy państwowej. Jego myśli, uczucia, pragnienia stają się doktryną oficjalną władzy. W dniu 20 kwietnia 1792 r. wybucha wojna z Austrią; powstaje niebawem koalicja reakcyjna, wymierzona przeciw zbuntowanemu ludowi. Wkroczenie wojsk obcych oznacza powrót monarchii feudalnej; w obozie nieprzyjaciela przebywają arystokraci francuscy z hrabią d’Artois na czele. Obrona rzeczypospolitej, deklaracji praw człowieka i obywatela, zdobyczy społecznych i politycznych mieszczaństwa, zespala się nierozerwalnie z obroną ojczyzny. Płomieniem jasnym strzelił egzaltowany, ofiarny patriotyzm ludzi Rewolucji Dźwięki „Marsylianki” prowadzą do boju ochotników. Francja – to my! „Stan trzeci” bierze na swoje barki odpowiedzialność za losy narodu.

Myśl polityczna nie pozostaje obcą nowemu układowi stosunków. Brissot odrzucał wyraźnie w imię odrębności narodowej „rzeczpospolitą powszechną”; w artykułach pism, w przemówieniach wybitnych członków Konwentu spotykamy już formułę „egoizmu narodowego” w przeciwstawieniu do marzeń kosmopolitycznych. Polityka zagraniczna Dantona usiłowała kierować się wyłącznie interesem Francji jako państwa, nie potrzebami międzynarodowej propagandy rewolucyjnej.

W ciągu dziesięcioleci następnych wzrost świadomości patriotycznej postępuje dalej naprzód, w miarę utrwalania się przewagi mieszczaństwa.

We Francji po epopei napoleońskiej, która była dziecięciem Rewolucji, po niedługiej reakcji burbońskiej, bije godzina monarchii „lipcowej” z jej klasycznym funkcjonowaniem machiny parlamentarnej i kolejnymi rządami umiarkowanych, spokojnych, pewnych siebie stronnictw zamożnej burżuazji. W r. 1848 cały obóz mieszczański występuje po raz pierwszy w roli społecznie kontrrewolucyjnej pod wodzą gen. Cavaignaca w dniach „rzezi czerwcowej”. Trzecie Cesarstwo, wsparte o bierność chłopstwa i drobnomieszczaństwa prowincjonalnego, nie było w możności cofnąć wstecz rzeczy głęboko już ugruntowanych. Bój ostatni o panowanie stoczyli dziedzice „stanu trzeciego” w Zgromadzeniu Narodowym z lat 1871-1876 i w chwili quasi-zamachu stanu w roku 1877. Opór ostatnich Mohikanów tradycji szlacheckiej został złamany ostatecznie i nieodwołalnie. „Nowe warstwy społeczne”, jak mówił Leon Gambetta, przyszły do władzy na stałe, raczej... na długo. Mieszczaństwo stało się gospodarzem zupełnym państwa i społeczeństwa. W polityce decydowała jego doktryna ulubiona, w świecie myśli i sztuki znajdowało odbicie przeżyć własnych, obyczajowość publiczna wynikała z jego pojęć i usposobień.

Proces analogiczny zachodził we wszystkich prawie krajach Europy.

W Anglii słupami granicznymi są cyfry wskazujące na rozwój przemysłu i handlu, oraz daty reform wyborczych z lat 1832, 1867, 1884-1885, które usunęły stopniowo przeszkody sztuczne na drodze do przewagi klasy mieszczańskiej. W Niemczech – rewolucja 1848 r., długoletnia praca nad zjednoczeniem, uwieńczona koronacją wersalską Wilhelma I w r. 1871, i wreszcie epoka wpływów stronnictwa narodowo-liberalnego. We Włoszech – walki o zjednoczenie i przeciw absolutyzmowi klerykalnemu, utworzenie państwa jednolitego w r. 1861, położenie kresu pofeudalnemu rozdrobnieniu przez przyłączenie państwa kościelnego w r. 1870.

W dziesięcioleciach ostatnich XIX wieku proces ten został w większości krajów Europy Zachodniej i Środkowej ukończony. Mieszczaństwo bądź osiągnęło pełnię władzy państwowej, bądź też, jak na przykład w Niemczech, faktycznie uzyskało głos rozstrzygający. Oblicze kultur narodowych przystosowało się do zmienionego układu sił społecznych. W literaturze spotykamy coraz częściej utyskiwania na owładnięcie światem myśli i sztuki przez ducha mieszczańskiego. Równolegle patriotyzm dawnego „stanu trzeciego” nie może już ulegać żadnej kwestii, przeciwnie, nabiera stopniowo cech nacjonalizmu, idee liberalno-rewolucyjne albo otwarcie składane są do lamusa historii, albo znowuż stają się akcesoriami uroczystości narodowych, obcymi życiu rzeczywistemu.

Do tego zjawiska powrócimy za chwilę. Pragnę jeszcze wskazać na jeden przykład, który a contrario potwierdza tezę postawioną. W Rosji, gdzie absolutyzm monarchiczny, wsparty o biurokrację i właścicieli ziemskich, utrzymał swą przewagę aż do r. 1905, najdłużej także trwał liberalizm radykalny, jako ideologia urzędowa „burżuazji” i związanych z nią kół inteligencji. A zarazem święciła triumfy daleko idąca obojętność w stosunku do zagadnień państwowo-narodowych. Podczas wojny japońskiej ludzie mający niebawem zapełnić szeregi stronnictw konstytucyjno-demokratycznego i tzw. październikowców, cieszyli się niedwuznacznie z porażek „armii carskiej”, a więc armii rosyjskiej, na Dalekim Wschodzie.

6.

W końcu stulecia ubiegłego i początkach bieżącego koncentracja kapitału w przemyśle i handlu zrobiła kroki olbrzymie.

W Niemczech było:

robotników pracujących w przedsiębiorstwach drobnych, poniżej 5 robotników w każdym:

r. 1882               1895             1907

4 336 000      4 771 000      5 383 000;

robotników pracujących w przedsiębiorstwach wielkości średniej, od 6 do 50 robotników w każdym:

r. 1882              1895               1907

1 392 000       2 454 000    3 689 000;

robotników pracujących w przedsiębiorstwach dużych, powyżej 50 robotników w każdym:

r. 1882                1895               1907

1 613 000        3 044 000       5 364 000 We Francji, według sprawozdania p. Luciena March, dyrektora urzędu statystycznego, liczba przedsiębiorstw zatrudniających więcej niż 500 robotników, wzrosła w okresie czasu 1896-1906 o 40% (450 w r. 1896, 627 w r. 1906), liczba przedsiębiorstw zatrudniających od 50 do 500 robotników – o 20%, liczba przedsiębiorstw wielkości średniej (od 6 do 50 robotników) tylko o 3%, liczba przedsiębiorstw drobnych zmniejszyła się absolutnie.

Z koncentracją idzie w parze przewaga produkcji maszynowej. We francuskim przemyśle cukrowniczym istniało w latach 1881-1882 – 486 fabryk z 65 923 pracownikami i wytwórczością 337 milionów kilogramów. W latach 1912-1913 fabryk pozostało 220, pracowników 34 314, ale produkcja podskoczyła dzięki zastosowaniu maszyn do 878 milionów kilogramów.

W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej liczba przedsiębiorstw wzrosła od r. 1901 do 1905 zaledwie o 4,2%, a produkcja o całe 30%.

W stosunkach handlowych domy wielkie zaczynają odbierać klientelę masom kupiectwa drobnego.

Organizacja wewnętrzna produkcji kapitalistycznej uległa w ciągu ostatnich dziesięcioleci zmianie radykalnej. Na miejsce „osamotnionego”, pojedynczego przedsiębiorcy wstępują różnego rodzaju związki przedsiębiorców, których formę najdoskonalszą stanowią trusty. Te ostatnie energicznie opanowują przemysł i handel. Za pomocą towarzystw akcyjnych wchłaniają w siebie oszczędności kapitalistów pomniejszych. Przedsiębiorstwa pojedyncze albo muszą się podporządkować, albo zostają zmiecione. Gdzieś znika sławiona ongi wolność konkurencji. Narady przywódców trustu ustalają ostatecznie i nieodwołalnie ceny. W r. 1901 superfosfat 13-15 kosztował we Francji 5 franków za 100 kilo. Powstał związek przedsiębiorstw i cena podskoczyła niezwłocznie do 6 fr. 40 centymów. W r. 1904 związek upadł. Ceny spadły do 4 fr. 35 centymów. Następuje w rok później odbudowa trustu i ceny wynoszą wiosną 1907 r. 7 fr. 45 cent. za 100 kilo. Tendencja ku monopolowi wielkokapitalistycznemu zarysowuje się coraz wyraźniej.

Sfery kapitalistyczne rozumiały od dawna charakter ewolucji. W przededniu niemal wojny przedstawiciele gałęzi przemysłu uzależnionych od metalurgii w Niemczech, protestowali gwałtownie przeciw cenom, jakie im narzucał trust stalowy. W Rosji zjazd fabrykantów narzędzi rolniczych powziął w r. 1911 rezolucję następującą:

„Zjazd uważa za konieczne zwrócić uwagę Rządu oraz Izb prawodawczych na skoncentrowanie całego handlu żelazem i stalą w rękach syndykatu metalowego (Prodametu)... Ten stan rzeczy odbija się fatalnie na wielkim przemyśle narzędzi rolniczych”...

Szczupaki kapitalizmu wołają do państwa o pomoc wobec groźby ze strony rekinów. Ale walka jest zbyt nierówną...

Ojczyzna klasyczna trustów – to Stany Zjednoczone. Na początku stulecia bieżącego trust naftowy kierował wydobywaniem 82% nafty krajowej, trust stalowy produkował 70% stali, trust cukrowy – 90% całego cukru. Stamtąd nowe zasady organizacyjne przeniknęły szybko do Europy. Dalszym etapem ich rozwoju jest stopniowa koncentracja trustów, przygotowywanie czegoś, co nazwać by można olbrzymim trustem trustów.

W r. 1912 „Temps” paryski ogłosił wyniki badań komisji Izby reprezentantów w Stanach Zjednoczonych nad działalnością związków kapitalistycznych. Stwierdzono, że dwie grupy Morgana i Rockfellera, kierujące trustem srebra, zawładnęły 36% bogactwa narodowego w Ameryce Północnej. Kapitał 123 431 643 375 franków był do ich dyspozycji, 320 milionerów stanowiło podwładny sztab generalny.

„Nie trzeba więcej mówić – pisał wtedy Jan Jaures – o feudalizmie kapitalistycznym. Bo feudalizm to jeszcze rozproszenie. Porównanie jest przedawnione, i wypadki idą szybciej, niż nasze formuły. To imperium kapitału się przygotowuje i zaczyna ujawniać przez suwerenność dwóch wielkich monarchów kapitalistycznych, grupujących pod swym zarządem wielkich feudałów. Czy będzie pewnego dnia jeden Cezar? Na razie to cezaryzm o dwóch głowach, jak orzeł rosyjski. Ale obydwa dzioby orła ruchem jednakowym sięgają aż do wnętrzności ludu amerykańskiego, by mu wyrwać całe bogactwo. Jakże straszliwi poprzednicy, przygotowujący rewolucję społeczną!”.

W krajach o rozwiniętym ustroju kapitalistycznym przedsiębiorca pojedynczy przestał być, jak powiedziałem, jednostką zdaną na własne siły, inicjatywę i energię. Żelazna dłoń potężnych organizacji spoczęła na jego losie. Każdy z 320 milionerów amerykańskiego trustu srebra stanowił tylko drobne kółko bezwolne w ogromnej maszynie. Warunki życia i pracy kapitalisty przemysłowego czy handlowego nabierają cech przeciwstawności w porównaniu ze stanem rzeczy końca XVIII stulecia. Funkcja gospodarcza wygląda zgoła inaczej. Punkt widzenia indywidualistyczny traci wszelkie uzasadnienie w stosunkach faktycznych.

Wielki kapitał działa w formach zorganizowanego zbiorowego wysiłku. A jednocześnie podporządkowuje sobie w stopniu bardzo poważnym kapitał średni i drobniejszy. Obejmuje pełnię władzy nad klasą mieszczańską. Łamiąc bezwzględnie zarówno ekonomiczną, jak i polityczną opozycję w jej łonie, narzuca światu mieszczańskiemu swoje pojęcia, popularyzuje i rozszerza je pośród najszerszych mas ludności za pomocą utrzymywanej przez siebie prasy i propagandy odpowiednich stronnictw politycznych. Rozmach nowej potęgi przyciąga wielu bezinteresownych nawet ideologów. Tworzą się potrzebne programy socjologiczne i gospodarcze, teorie filozoficzne i historyczne, które z kolei wywierają wpływ na własną „podstawę” klasową, a w konsekwencji i ekonomiczną. Opanowanie władzy i polityki państwowej staje się prostym skutkiem logicznym zmiany układu sił w klasie rządzącej.

Kto zna chociażby trochę kulisy parlamentów i ministerstw, ten wie doskonale, jak dalece wszelkie sprężyny nowożytnej maszyny państwowej ulegają planom i decyzjom potentatów kapitalistycznych. Nasz słynny „Lewiatan” miał niemal od początków niepodległości polskiej głos rozstrzygający w ministerstwie przemysłu i handlu, a ministerstwo skarbu skwapliwie wykonywało wolę różnych grup bankowych, niezależnie najczęściej od zmian osobistych.

Wielki kapitał odnajduje wierne odbicie swej psychologii w tysięcznych przejawach filozofii, myśli naukowej, sztuki, obyczajowości. Rządzi narodami. Nie prowadził walki o władzę z feudalizmem szlacheckim. Obce mu są tradycje mieszczańskiej rewolucji liberalnej. Osiągnął przewagę nad klasą burżuazyjną, tępiąc wolną konkurencję, korzystając z faktu, że liberalizm mieszczański ongi w krwawych chwilami bojach szedł do rządów w państwie. Jego sposób myślenia i odczuwania, jego stosunek do rzeczywistości różni się radykalnie od idei uczniów filozofii XVIII stulecia.

Punkt widzenia indywidualistyczny należy do przeszłości. Wielki kapitał utożsamia swój interes grupowy z interesem całej klasy mieszczańskiej, interes tej klasy znowuż z interesem narodu i państwa. Zakres jego planów i posunięć gospodarczych przekracza granice ojczyzny; powstają trusty międzynarodowe, grupujące sfery kapitalistyczne pewnych narodów, a skierowane przeciw innym. Stąd dążność do zawładnięcia polityką zagraniczną i dyplomacją.

Rockfeller, wspomniany król srebra, oświadcza wyraźnie: „jest zbyt późno, by dyskutować złe i dobre strony trustów (międzynarodowych). Są one koniecznością”). Walka właściwa wre o rynki zbytu w krajach obcych, w pierwszym rzędzie kolonialnych. Konkurencja już nie indywidualna, ale między trustami różnych państw, względnie różnych grup międzypaństwowych, zostaje ujmowana jako zmaganie się ze sobą narodów samych [3].

Tu – wydaje mi się – leżą źródła nowożytnej ideologii nacjonalistycznej.

7.

Doktryna nacjonalistyczna ujmuje, rzecz naturalna, zagadnienie zgoła inaczej. Podmiotowo jej prorocy i zwolennicy są najczęściej szczerzy. Nie zdają sobie sprawy, że w istocie podlegają wpływowi potężnych, zorganizowanych, a nieraz obcych im albo i wrogich interesów społeczno-gospodarczych. U podstawy myślenia nacjonalistycznego leży zawsze wyobrażenie o społeczeństwie, jako o organizmie, w którym organy poszczególne pozostają ze sobą w ścisłym związku – powiedziałbym – biologicznym. Ten punkt widzenia przeciwstawia się marksowskiemu wysuwaniu na pierwszy plan pojęć klasy społecznej i antagonizmu klasowego, a zarazem koncepcji indywidualistycznej liberalizmu. Jak widzieliśmy, w miarę przewagi wielkiego kapitału nad innymi formami produkcji i wymiany w świecie mieszczańskim, zwycięża także doktryna nacjonalistyczna wszelkie prądy liberalno-demokratyczne. Przykładów można przytoczyć bez liku.

W Niemczech stronnictwo narodowo-liberalne zaczęło swą karierę historyczną, jako chorąży sztandaru wolności osobistych jednostki. Stanowiło opozycję przeciw polityce Bismarcka. Solidaryzowało się z kierunkami radykalnymi innych krajów. Skończyło na roli głównego narzędzia imperializmu i nacjonalizmu Prus przedwojennych.

We Francji typowy jest rozwój myśli Clemenceau od skrajnego, niemal rewolucyjnego radykalizmu lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy późniejszy „ojciec zwycięstwa” próbował pośredniczyć wraz z merami Paryża między Komuną i Zgromadzeniem Narodowym, aż do stanowiska zajętego w dobie rokowań wersalskich

W Rosji uderza ewolucja tzw. kadetów. Wspominałem o ich defetyzmie podczas wojny rosyjsko-japońskiej w r. 1904. Dziesięciolecie następne przyniosło postępy kolosalne na polu życia wielkoprzemysłowego. Zarazem konstytucja 17 października, pomimo całej swej iluzoryczności, powołała Dumę Państwową, dopuściła chociaż w bardzo skromnym zakresie, ale bądź jak bądź dopuściła odnośne warstwy społeczne do pewnego wpływu na sprawy państwowe, w szczególności na politykę zagraniczną. I w latach 1914-1917 konstytucyjni demokraci właśnie reprezentują program zdobycia Konstantynopola, stawiają czoło wentylowanej po zajęciu przez Niemców Warszawy unii realnej Królestwa Polskiego i Rosji, zwalczają w epoce Rządu Tymczasowego dążenia narodowe Finów, Ukraińców, a dzisiaj, na emigracji, przyjmują już urzędowo ideologię nacjonalistyczną i społecznie zachowawczą, z wyjątkiem drobnej grupy Milukowa i redakcji „Posliednich Nowostiej” w Paryżu.

Ale pochód zwycięski wielkiego kapitału ma swoją odwrotną stronę medalu. Położenie rzemieślników, małych przemysłowców, kupców detalicznych, słowem drobnomieszczaństwa staje się coraz gorsze. Jedni giną w walce konkurencyjnej, inni zostają wciągnięci w orbitę kolosów, tracą samodzielność, są bezwzględnie wyzyskiwani. Stopa życiowa obniża się. Powstaje tęsknota do „dawnych dobrych czasów”, opozycja przeciw nowym stosunkom. Żyje tradycja, opromieniona legendą „górnych i chmurnych” lat minionych. W tych to okopach ostatnich znajduje przytułek ideologia liberalno-indywidualistyczna, a sympatię i poparcie – polityczny obóz liberalny.

Jego rola i wartość społeczna wyglądają jednak zupełnie inaczej, niż na początku XIX stulecia.

Tak samo, jak w dziedzinie gospodarczej walka drobnego przemysłu i handlu z potężnymi organizacjami wielkokapitalistycznymi przedstawia się beznadziejnie, tak samo również starcie odpowiednich ideologii prowadzi do klęski liberalizmu, kierunku myśli, broniącego przezwyciężonych form gospodarczego i społecznego bytowania.

Program pozytywny został w części przeważającej wykonany. Wszędzie padła „władza tyranów”, wszędzie konstytucje zagwarantowały swobody obywatelskie. Antyklerykalizm przestał pociągać i fascynować ludzi Zachodu; ma charakter raczej obronny, zabezpieczający przed powrotną falą pretensji przeciwnika. Razi natomiast bezradność wobec nowych olbrzymich zagadnień, niezrozumienie nowego świata, niechęć i sarkanie, mające zastąpić niemożność czynu. Przedmiotowo rzecz biorąc, ideologia liberalno-indywidualistyczna stała się ideologią konserwatywną, nawet wsteczną; reprezentuje bowiem dążenia grup, o których zbyt wcześnie byłoby mówić, że zginą, ale które z całą pewnością zeszły na plan dalszy, bez szans zajęcia stanowiska dominującego w społeczeństwie, a więc bez szans postępu naprzód i realizacji własnych potrzeb i pragnień.

Stąd wynika kryzys głęboki, jaki przeżywają dzisiaj w Europie stronnictwa liberalne.

Francuska Partia Radykałów „socjalistycznych” od lat usiłuje na każdym Kongresie dorocznym sformułować nowe myśli, nowy program. I wciąż nie może tego uskutecznić. Spójnię jedyną między poszczególnymi odłamami, grupami, jednostkami, stanowi negacja w stosunku do polityki Bloku Narodowego. W Belgii od końca wojny światowej ustał prawie zupełnie dopływ młodych sił do stronnictwa liberalnego. Synowie rodzin, które tradycyjnie stają na jego czele, zapisują się bądź do szeregów socjalistycznych, bądź katolickich. W Anglii wybory z roku 1922 wykazały dowodnie, że część znaczną klienteli ongi liberalnej objęła definitywnie Partia Pracy, której przywódca Ramsay Macdonald wyrósł na „leadera” całej opozycji parlamentarnej. Wszędzie utrata wpływów, idąca w ślad za skostnieniem ideologicznym, wszędzie negacja czy to programu socjalistycznego, czy też nacjonalistyczno-imperialistycznego, jako cecha niemal wyłączna propagandy politycznej, brak zaś twórczości samodzielnej, pozytywnej.

„Polityka wewnętrzna nie budzi już namiętności – pisał w styczniu r. 1923 Henryk de Jouvenel, omawiając stosunki wśród francuskich radykałów „socjalistycznych” – na próżno próbują to tu, to tam ożywić ją, budząc walki religijne. Te nas nudzą. Dawne hasła mają wygląd zużyty: tak samo czarne, jak czerwone... Wszystko to pachnie starzyzną... – Jesteśmy głodni nowej pieśni i nowego szczęścia”.

Rzecz jasna, liberalizm nieraz jeszcze oddaje i oddawać będzie duże usługi ruchowi robotniczemu i w ogóle postępowi społecznemu. Broni konstytucji demokratycznych, walczy z polityką nacjonalistyczną, przeciwstawia się dążeniom wielkiego kapitału do przewagi zupełnej w państwach. Wszystko to wynika wszakże z interesów, idei, pragnień historycznie już przeżytych. Wartość dodatnią liberalizmu stanowi jego opozycja w stosunku do polityki społecznej, międzynarodowej, wewnętrzno-państwowej organizacji kapitalistycznych. Ale „sny polityczne” obozu, który kiedyś kroczył na czele ludzkości, należą nieodwołalnie do kategorii „snów przegranych”.

8.

Klasa robotnicza, występując na widownię dziejową na przełomie XVIII i XIX stuleci, nie zjawiła się ni stąd ni zowąd, jakby jakiś „deus ex machina”! Korzeniami wrastała głęboko w przeszłość historyczną. Poszczególne jej składniki – synowie chłopscy, podupadli rzemieślnicy, czeladnicy itd. – przynosiły ze sobą własne tradycje, pojęcia, stany uczuciowe i emocjonalne. „Wspólnota naturalna” łączyła z minionym i współczesnym życiem narodu. Więź ta była od razu silniejsza, niż u mieszczaństwa.

Robotnik manufaktury czy fabryki bierze udział w gospodarstwie społecznym w roli wytwórcy bezpośredniego. Proces dźwigania całego bytu ludzkiego odbywa się nie gdzieś poza nim, lecz właśnie przez niego. Widzi on swój wysiłek u podstawy dobrobytu, zaspakajania potrzeb nieodzownych, bogactwa. Wysiłek jest zbiorowy i zorganizowany. Stąd powstaje w postaci bardzo jeszcze prymitywnej, prawie nieświadomej, poczucie związku między człowiekiem pracy a jego dziełem i odpowiedzialności za los społeczeństwa, które pod względem przemysłowo- gospodarczym staje się owocem trudu robotnika.

Dlatego też można twierdzić, że funkcja gospodarcza proletariatu zakłada w nim z góry daleko więcej uczuć patriotycznych, aniżeli widzieliśmy to w zastosowaniu do klasy mieszczańskiej. Nie ma jeszcze, naturalnie, mowy o patriotyzmie świadomym. Robotnik odnajduje w kulturze narodowej wiele rzeczy dlań zrozumiałych i bliskich, jako dla członka „wspólnoty naturalnej”. Nie uczestniczy jednak w intensywnej twórczości kulturalnej, nie zdążyły wyrosnąć samodzielne wartości kulturalne na podłożu odrębności klasowej. Tu znów widzimy warunki umożliwiające powstanie i rozwój prądów kosmopolitycznych. Charakter ogólny produkcji kapitalistycznej, która bardzo wcześnie przekracza granice państw oddzielnych, budzi równolegle poczucie międzynarodowej solidarności interesów proletariuszy.

Do tego dochodzi jeszcze jeden moment pozornie drugorzędny, w istocie bardzo ważny.

Myśl socjalistyczna w dzisiejszym znaczeniu słowa datuje się od olbrzymiej pracy naukowej Karola Marksa i Fryderyka Engelsa. Poczynając od I Międzynarodówki, ruch robotniczy nabiera cech zupełnej dojrzałości klasowej. Przedtem rewolucyjne i socjalizujące organizacje robotnicze stały na pograniczu socjalizmu nowożytnego i radykalizmu mieszczańskiego. „Sprzysiężenie równych” Babeufa, wszelakie spiski z doby Restauracji, monarchii lipcowej, walk o zjednoczenie Włoch i o zjednoczenie Niemiec były z jednej strony jakby wstępem do socjalistycznego ruchu klasowego, z drugiej jednak uzupełnieniem, bezpośrednim dalszym ciągiem skrajnego skrzydła lewicy burżuazyjnej. I później normalna droga rozwoju przywódców socjalistycznych prowadziła, a poniekąd prowadzi i dzisiaj, do socjalizmu przez radykalno-liberalną ideologię polityczną.

Tak wygląda historia osobista samego Marksa, który w r. 1842 wydawał „Gazetę Reńską”, jako organ opozycji liberalnej za wiedzą i zgodą kierowników obozu liberalnego Camphausena i Hansemanna; dalej Augusta Bebla, Jana Jauresa, niezliczonej falangi pomniejszych pisarzy i działaczy.

W rezultacie idee, pojęcia, sposoby ujmowania rzeczy, stworzone przez radykalizm rewolucyjny mieszczaństwa, przenikały do proletariatu. Środowisko nie było, jak widzieliśmy, szczególniej podatne. Ale zarówno ideologia, jak i doktryna urzędowa, budowane przez inteligencję i elitę robotniczą, które wyszły z liberalizmu, włączyły, a w pewnych odłamach wysunęły na plan pierwszy, mnóstwo poglądów i ujęć pochodzenia niewątpliwie mieszczańskiego. Rzecz naturalna, umysły potężne wyzwalały się rychło spod wpływu poprzednich punktów widzenia. Inne wszakże, zwłaszcza zamiłowane w prostolinijnej logice formalnej, budowały sztuczne koncepcje, kłócące się nieustannie z rzeczywistą logiką życia, wyrosłe na nierobotniczym podłożu klasowym. W ten sposób kosmopolityzm przeniknął do ruchu proletariackiego i do ideologii socjalistycznej; niekiedy występował otwarcie bez żadnych osłonek, na przykład w propagandzie masowej naszej „Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy”, albo grupy Hervego i „Guerre Sociale” we Francji przedwojennej; gdzie indziej oddziaływał pośrednio, rykoszetem, powodując u bardzo wielu pisarzy i działaczy socjalistycznych nieszczery, jakby wstydliwy stosunek do zagadnień bytu narodowego. Typową pod tym względem była dyskusja nad sprawą niepodległości Polski pomiędzy tzw. lewicą a frakcją rewolucyjną PPS w epoce rozłamu z r. 1907, w której zwolennicy walki o samodzielność kraju w szeregach „lewicy” a także niektórzy publicyści „frakcji” wywodzili kunsztownie a zgoła sprzecznie z istotnym uczuciem mas robotniczych, że „dążymy do niepodległości tylko dlatego, że nam to ułatwi walkę klasową”.

Kosmopolityzmu nie było w pismach Marksa, Kautsky’ego, Jauresa, Antonio Labrioli, Adlera, Krauza, Plechanowa. Ujawniał się on w artykułach i mowach drugorzędnych dziennikarzy i agitatorów, w deklaracjach skrzydła chcącego uchodzić za skrajne, w którego imieniu głosili na Kongresach Międzynarodowych „czystość” zasad Róża Luxemburg, Hevre, do pewnego stopnia przywódcy socjalnej demokracji rosyjskiej.

Ze stanowiska ogólnego charakteru doktryn socjalistycznych nastroje kosmopolityczne musiałyby być a priori odrzucone. Widzieliśmy, że pozostają one w związku logicznym z indywidualistycznym punktem widzenia filozofii XVIII wieku i liberalizmu. Socjalizm, podobnie, jak nacjonalizm i konserwatyzm, ujmuje człowieka w ścisłej łączności ze środowiskiem społecznym, które go wychowało i w którym on działa. Człowiek abstrakcyjny nie istnieje. Rzadkie jednostki o wyjątkowo potężnym napięciu myślowym „wyzwalają się” niekiedy w mniejszym czy większym stopniu spod wpływu otoczenia, nigdy całkowicie. Kant – pomimo wszystkie wartości wszechludzkie – był filozofem mieszczaństwa niemieckiego, Bergson jest Francuzem XX stulecia, August Bebel – geniuszem robotnika niemieckiego. Socjalizm nie tylko uwzględnia historię, ale stawia ją na pierwszym planie. Myśl twórcy operuje kapitałem doświadczeń i prac pokoleń klasy społecznej, z którą wspólnie lub w której szeregach walczy, a ta klasa znowuż dźwiga swój los w ramach konkretnej historii, nie na księżycu. Racjonalizm – to sposób myślenia radykalnie obcy każdej doktrynie socjalistycznej, a w szczególności marksizmowi. Jeżeli pewne wyobrażenia racjonalistyczne zyskały popularność wśród socjalistów, mamy w danym razie przykład typowy wpływu pojęć mieszczańskich na ideologię proletariatu i nieraz na sam proletariat [4].

Filozofia socjalizmu jest filozofią dziejów grup społecznych. Wznosi chorągiew zorganizowanego, zbiorowego wysiłku klasy robotniczej. Nie jest dalszym ciągiem filozofii indywidualistyczno-racjonalistycznej; jest raczej jej zaprzeczeniem. I dlatego kosmopolityzm jawny czy potencjalny nie stanowi dla myśli socjalistycznej najczystszego objawienia międzynarodowości, wręcz przeciwnie – sztuczną naleciałość.

Jeżeli idzie o rozwój myśli i uczuć klasy robotniczej, etapy poszczególne następowały po sobie zgodnie z teorią, sformułowaną powyżej.

W pierwszej połowie XIX stulecia proletariat nie odgrywał na ogół samodzielnej roli politycznej, nie osiągnął jeszcze większych zdobyczy społecznych i gospodarczych, nie był ściślej związany z twórczością narodowo-kulturalną. Stanowił zarazem armię czynną radykalizmu mieszczańskiego, który chętnie „cierpiał za miliony” i wdziewał na siebie mundur sztabu generalnego mas „ludu”. Wówczas właśnie wyrastały dosyć bujnie na podłożu doktryny socjalistycznej, właściwie doktryn socjalistycznych, różnorakie nastroje kosmopolityczne.

Poczynając od lat sześćdziesiątych-siedemdziesiątych sytuacja ulega gruntownej zmianie.

W całym szeregu krajów europejskich utrwala się ustrój konstytucyjny i rozszerza prawo wyborcze. We Francji, w Belgii, w państwach skandynawskich, w Anglii robotnicy w mniejszym czy większym stopniu uzyskują wpływ pośredni na ustawodawstwo i politykę państwową, zostają wciągnięci w wir zagadnień życia państwowego. Na zgromadzeniach, podczas kampanii wyborczych, przez prasę, nieskrępowaną warunkami cenzuralnymi, uczą się myśleć w kategoriach politycznych, zastanawiać, ujmować realnie problematy realne. Gdzieniegdzie praktyka wysuwa pytanie, czy wolno socjaliście uczestniczyć w gabinetach ministrów wespół ze stronnictwami mieszczańskimi. Wszędzie rodzi się psychologia robotnika jako współgospodarza kraju, a wraz z nią poczucie odpowiedzialności.

Równolegle zachodzą modyfikacje doniosłe w stosunkach społecznych. Przede wszystkim zanikają formalnie lub wychodzą z użycia wszelakie prawa wyjątkowe, przestaje być karygodne należenie do związków zawodowych czy partii socjalistycznych, zbiorowe porzucanie pracy. Wręcz przeciwnie, rozwija się szybko ustawodawstwo ochronne, w zastosowaniu do ilości godzin roboczych, zakazu pewnych form pracy dla kobiet i dzieci, ochrony pracy małoletnich, dalej – ustawodawstwo ubezpieczeniowe, zwłaszcza w Niemczech od chwili słynnego orędzia cesarskiego z 17 listopada 1881 r. i w Anglii.

W zakresie nauki i sztuki sprawa robotnicza zajmuje stopniowo miejsce uprzywilejowane. Nie przestają się nad nią trudzić filozofia, socjologia, ekonomia społeczna. Tematy z historii i warunków bytu proletariatu są stale wykorzystywane przez dramat, poezję, powieść, rzeźbę, malarstwo.

Jeśli wolno mi powtórzyć ulubione wyrażenie, robotnik odnajduje coraz bardziej siebie samego i swoje myśli czy tęsknoty w kulturze narodowej i w życiu państwowo-politycznym. Jego potrzeby są dokładniej zaspakajane, a przynajmniej istnieją próby zaspakajania. Nawiązywać się jęły nici mocne między ojczyzną a proletariatem. Dojrzewał patriotyzm świadomy. I kiedy w sierpniu 1914 r. wybuchnął raptownie potężnym płomieniem ku zdumieniu wielu przyjaciół i wszystkich wrogów, było to łatwym przerwaniem cieniutkiego pokostu przebrzmiałej frazeologii, ujawnieniem rzeczy trwającej od dawna, podobnie, jak motyl wyłania się z poczwarki w postaci skończonej.

Dlatego też twierdzenie, jakoby „pokój społeczny”, jaki zapanował po rozpoczęciu wielkiej wojny w obu obozach walczących, był rezultatem „zdrady” przywódców robotniczych, twierdzenie tak często powtarzane dawniej przez zwolenników Zimmerwaldu [5] a dziś przez komunistów, jest ze stanowiska marksowskiej metody myślenia śmiesznie naiwne i powierzchowne. Osobisty stan psychiczny Scheidemanna, Vanderweldego czy Austerlitza mógł się odbić na sformułowaniu oświadczenia jakiejś frakcji parlamentarnej, na tonie jakiegoś artykułu w gazecie, nigdy nie decydował o samej treści zjawiska; przeciwnie, jak świadczą niezliczone „wspomnienia” z tej epoki, oficjalni kierownicy socjalizmu europejskiego posuwali się w zapale wojennym bez porównania mniej daleko, niż masy proletariackie, a w szczególności politycy „inteligenci” byli o wiele wstrzemięźliwsi, niż elita robotnicza, stanowiąca grupę kierowniczą w związkach zawodowych [6].

Wyjątkiem, jednak niezupełnym, była Rosja. W jej perypetiach znajdujemy znakomity „dowód á contrario” na poparcie naszej tezy.

Rosyjski ruch robotniczy przywykł ujmować imperium, jako siłę nie tylko całkiem obcą, ale zasadniczo wrogą. Wszystkie tradycje i legendy walki socjalistycznej nosiły z konieczności charakter jaskrawo rewolucyjny, nienawistny wobec państwa. Ograniczone niesłychanie prawo wyborcze, minimalne kompetencje Dumy, skromniutkie początki prawodawstwa społecznego nie grały tej roli wychowawczej, która przypadła w udziale demokracji parlamentarnej i konstytucjonalizmowi Zachodu. Myśl filozoficzna i sztuka, uwikłane w tragiczne zmaganie się z własną bezsiłą, nie przenikały do pogrążonych w analfabetyzmie mas. Rosję Dostojewskiego, Sołowjewa, Mereżkowskiego oddzielała przepaść bezdenna od Rosji izb robotniczych i chat wiejskich. Carat uczestniczył w wojnie, będąc organizacją państwową z poprzednich stuleci, odpowiednio była ukształtowana psychologia społeczeństwa. Ani organizacja państwowa, ani społeczeństwo nie wytrzymały kolosalnego napięcia wszystkich sił materialnych i psychicznych.

I tu wszakże spotykamy na razie objawy nastroju patriotycznego zarówno wśród szerszych kół proletariatu, jak i w działalności części obozu socjalistycznego, tzw. oboroncew z Jerzym Plechanowem i socjalistą-rewolucjonistą Minorem na czele. Dzienniki petersburskie z sierpnia r. 1914 przepełnione były opisami samorzutnych manifestacji na rzecz obrony kraju w dzielnicach wyłącznie robotniczych. Mobilizacja przeszła wspaniale. W każdym bądź razie historia caratu przygotowała wspaniale grunt dla bardzo szybkiego zniechęcenia mas i dla apatriotycznej doktryny większości socjalistów rosyjskich.

Istotnie, w konferencjach Zimmerwaldu i Kienthalu Rosjanie, względnie wychowańcy Rosjan, jak Róża Luxemburg, dominują. Później zaś, po zwycięstwie rewolucji 1917 r., tworzą się od razu trzy grupy urzędowo antypatriotyczne: bolszewików [7], mienszewików-międzynarodowców i socjalistów-rewolucjonistów-międzynarodowców (odłam Ramkowa). Poglądy tego typu znalazły wyraz najbardziej zakończony w „tezach o wojnie” redakcji czasopisma „Internacjonał”, w szczególności w „tezie” trzeciej: „prawdziwa ojczyzna proletariatu – Międzynarodówka”.

Ale równolegle trysnął prąd silny w kierunku wręcz odwrotnym.

W epokach rewolucyjnych ludzie odbywają w tempie bardzo przyspieszonym tę samą drogę rozwoju, na którą w warunkach normalnych musieliby poświęcić dziesięciolecia i stulecia. Po przewrocie lutowym, a zwłaszcza po utworzeniu pierwszego Rządu koalicyjnego [8], ogromna część socjalistów akceptowała bez zastrzeżeń postulat obrony ojczyzny, nastrój patriotyczny rósł potem nieprzerwanie, ogarnął duży odłam elity robotniczej, załamał się dopiero w październiku, w momencie, gdy rewolta zmęczonych wojną chłopów, odzianych w mundury, i ciemnych tłumów miejskich, w połączeniu z osobistą słabością i niezdecydowaniem wielu kierowników czy obrońców Rządu Tymczasowego, zgotowała ostateczną klęskę socjalizmu patriotycznego.

Jeszcze ciekawszą jest ewolucja bolszewizmu.

W chwili zwycięstwa urzędowa ich doktryna nosiła wyraźne cechy kosmopolityzmu. „Komunizm zniesie wszystkie granice”. Niebawem pod płaszczykiem na razie niezmienionej frazeologii jęły się budzić i rosnąć pojęcia o konieczności „przywiązania do ojczyzny socjalistycznej”. Stopniowo uległa rewizji i frazeologia. W dobie pochodu Piłsudskiego na Kijów grzmiało w Moskwie od haseł „obrony ziemi rdzennie rosyjskiej”; przyszła „stawka” na pojednanie z częścią burżuazji, tzw. smienowiechowcami [9]; zaczęto mówić i pisać, że Sowiety mają dokonać odbudowy jednej i niepodzielnej Rosji. Polityka zagraniczna Rady Komisarzy Ludowych bardzo prędko dała spokój „nowym” pomysłom rewolucyjnym i wkroczyła czy to w okresie wojny polsko-rosyjskiej, czy w stosunku do zagadnień Wschodu, czy wobec Gruzji, czy wreszcie w Genui na gościniec utarty tradycyjnych dążeń i metod dyplomacji carskiej, aż Cziczerin doczekał się podziękowań i pochlebstw od znamienitych mężów stanu z otoczenia Mikołaja II.

Niezależnie zgoła od oceny obserwujemy tu działanie tego samego prawa społeczno-psychologicznego: szybkie dojrzewanie patriotyzmu u grup rządzących w danym społeczeństwie, tym szybsze, im grupa rządząca pełniej ogarnia wszelakie dziedziny życia, im całkowiciej włada krajem.

9.

Z chwilą ukończenia wojny światowej klasa robotnicza na ogół ogromnie rozszerzyła zakres swego wpływu politycznego i społecznego. Udział jej w kierowaniu losami państw zwiększył się niepomiernie.

a) W nowych formacjach państwowych, jak Polska, Czechosłowacja, Finlandia, Estonia, Litwa, socjaliści najczęściej stali na czele walki o niepodległość i bądź kierowali realizacją samodzielności politycznej, bądź bardzo czynnie w niej uczestniczyli. W Polsce proletariat socjalistyczny był przez długie lata niemal jedynym chorążym sztandaru niezależności państwowej, wygnanie okupantów i pierwsze zręby budowy Rzeczypospolitej zostały dokonane pod auspicjami gabinetów ludowych Daszyńskiego i Moraczewskiego. W Czechosłowacji socjalni demokraci grali rolę decydującą zarówno przy likwidowaniu panowania monarchii austro-węgierskiej, jak i w dobie opracowywania konstytucji i w praktycznej działalności państwo-twórczej w różnych kolejnych gabinetach. W Finlandii po rewolucji lutowej 1917 r. socjalni demokraci osiągnęli większość sejmową, pierwsi wysunęli hasło oderwania od Rosji, prowadzili walkę z Rządem Tymczasowym aż oderwanie stało się faktem. W Estonii proklamowanie samodzielności młodej Rzeczypospolitej, obrona jej przed bolszewikami, uwieńczona ostatecznie powodzeniem, były dziełem w przeważającej mierze socjalnych demokratów, z których Rej przewodniczył Konstytuancie, a Hellat, jako minister spraw wewnętrznych, zaprowadzał porządek i ład. Z niepodległością Litwy związane są nierozerwalnie nazwiska Kairysa i Wencławskiego – przywódców socjalistycznych, los Rzeczypospolitej Gruzińskiej to zarazem los gruzińskiej socjalnej demokracji, w której dłoniach spoczywała od dnia ogłoszenia niezależności w r. 1918 pełnia władzy wykonawczej i która posiadała w Zgromadzeniu Narodowym około 90% mandatów.

b) W państwach, co przegrały wielki pojedynek wojenny, socjalistom i stojącym poza nimi szerokim masom robotniczym przypadło w udziale ratowanie tonących wśród burzy okrętów. Wystarczy wymienić niemiecką Radę pełnomocników ludowych z listopada 1918 r. z Ebertem, Scheidemannem i Haasem u steru, późniejszą rolę Eberta, jako prezydenta Rzeczypospolitej, gabinety Scheidemanna i Hermana Mullera. To samo dotyczy Austrii, gdzie w czasach najcięższych trwał gabinet Rennera-Bauera, prowadząc politykę ratunku kraju i wszechniemieckiej jedności narodowej [10], Węgier, gdzie po upadku dyktatury komunistycznej w r. 1919, krótkotrwały gabinet socjalistyczny oznaczał próbę rozpaczliwą ocalenia państwa przed okupacją rumuńską, okropnościami białego terroru i wojną domową.

c) W państwach zwycięskich i neutralnych po pewnych wahaniach zaszły zmiany podobne, aczkolwiek w mniejszym stopniu. W Anglii wpływy Partii Pracy wzrosły olbrzymio w życiu wewnętrznym, a jeszcze bardziej w polityce zagranicznej. W Szwecji socjalni-demokraci dwukrotnie dochodzili do władzy (dwa od r. 1918 gabinety Brantinga),

Socjalni demokraci austriaccy wyznają program połączenia Austrii z Niemcami.

W Danii i Belgii socjaliści, jako ministrowie, nie budzą już ani zdziwienia, ani oburzenia z niczyjej strony.

Wyjątek stanowią Francja i Włochy. W pierwszym wypadku rozstrzygnęło opanowanie ruchu politycznego i zawodowego przez komunistów i wynikłe stąd zniechęcenie oraz rozbicie klasy robotniczej, straszliwe roztrwonienie nagromadzonego kapitału [11], w drugim – klęska gospodarcza i zawiedzenie marzeń ułatwiły żywiołom komunistycznym przewagę, co, jak wiadomo, wywołało w latach 1921-1922 potężną reakcję faszystowską. Przyłączyły się do niej także duże odłamy proletariatu miejskiego i rolnego.

Bądź jak bądź wpływ klasy robotniczej na losy państw i narodów przybrał rozmiary imponujące. Odpowiednio uległy zmianom gruntownym same ustroje państwowe.

Nowe państwa powstały wszystkie, jako republiki, oparte na powszechnym prawie głosowania. Wielkie monarchie europejskie, jak Rosja, Niemcy i Austro-Węgry, które stanowiły przed wojną ośrodek konserwatyzmu politycznego, runęły w latach 1917-1918; niemieckie i austriackie Zgromadzenia Narodowe przyjęły konstytucje republikańskie. W krajach zwycięskich i neutralnych dokonano wszędzie – z wyjątkiem Francji – mniejszych czy większych reform w kierunku demokratycznym. Europa uczyniła krok olbrzymi na drodze ku ugruntowaniu demokracji politycznej.

Pod względem społecznym cała przepaść nas oddziela od stanu rzeczy sprzed lat dziesięciu.

a) Ośmiogodzinny dzień pracy, którego żądanie uważano do niedawna za postulat nieomal maksymalny, został zaprowadzony w Polsce i w Niemczech dekretami Rządu Ludowego, względnie Rady pełnomocników ludowych z dnia 23 listopada 1918 r., w Austrii i Czechosłowacji – z dnia 19 grudnia. W końcu r. 1919 ustawy odnośne obowiązywały – poza państwami wymienionymi – w Finlandii, Luksemburgu, Francji, Holandii, Norwegii, Portugalii, Hiszpanii, Szwecji i Szwajcarii. W latach 1920 i 1921 przyłączyły się do ich rzędu Grecja i Belgia. W Anglii w wielu zawodach umowy zbiorowe, ściśle przestrzegane, wprowadziły dzień ośmiogodzinny, w górnictwie nawet siedmiogodzinny.

b) W Niemczech, Austrii i Norwegii istnieją ustawy o radach zakładowych, będące wyrazem postulatu kontroli robotniczej. Pewne kroki poczyniono także w Anglii, Francji, Czechosłowacji, a zwłaszcza w Luksemburgu.

c) Wolność koalicji została zagwarantowana i na ogół wprowadzona w życie w państwach nowych, w tych, które przeżyły rewolucję, i w wielu zwycięskich. We Francji ustawa z dnia 12 marca 1920 r. ulepszyła znacznie na korzyść związków zawodowych dawną ustawę z r. 1884.

d) Postąpiło ogromnie naprzód ustawodawstwo ubezpieczeniowe, w szczególności ubezpieczenia na starość i na wypadek niezdolności do pracy (Włochy, Hiszpania, Holandia, Dania, Belgia), oraz na wypadek bezrobocia (Włochy, Anglia, Niemcy).

e) Nastąpiła duża poprawa losu pracowników i robotników rolnych, między innymi w Anglii, Polsce, Niemczech, Czechosłowacji, Estonii.

f) W szeregu krajów bądź w drodze ustawodawczej, bądź umów zbiorowych, robotnicy osiągnęli polepszenie warunków pracy, higieny i bezpieczeństwa pracy, skali płac, ustawową opiekę nad chałupnictwem, nad małoletnimi i dziećmi, ochronę macierzyństwa.

Wszystkie te czynniki razem wzięte musiały – zgodnie z naszą teorią – oddziałać na proletariat w kierunku wzrostu świadomości patriotycznej. W wielu krajach burza rewolucyjna wysunęła go chwilowo czy na dłużej do pierwszego szeregu wśród innych grup społecznych. To wywarło z kolei wpływ ogromny na literaturę naukową i publicystyczną, na sztukę i stan emocjonalny społeczeństwa. Przeżycia wojenne związały miliony żołnierzy nićmi nierozerwalnymi z ojczyzną. Proces „unaradawiania się”, jeśli wolno użyć tak nieścisłego wyrażenia, klasy robotniczej, poczynił niesłychane postępy.

Nie można, naturalnie, lekceważyć momentów pchających masy w stronę wręcz przeciwną, a więc straszliwego zmęczenia wojną, kryzysu gospodarczego i płynącego zeń bezrobocia, niedoli i rozpaczy inwalidów, wdów, sierot. Stąd czerpał soki żywotne komunizm, który obchodzi nas w tej chwili jako forma myślenia i odczuwania w kategoriach kosmopolitycznych, a w każdym bądź razie apatriotycznych. Nie ulega wszakże już dzisiaj wątpliwości, że te prądy przegrały kampanię.

W Rosji, jak widzieliśmy wyżej, nastąpiło wkroczenie na drogę obrony państwa. W Anglii, Niemczech, Szwecji itd. bądź zupełne osłabienie ruchu komunistycznego, bądź nawet zanik, we Francji – rozkład wewnętrzny, w Polsce – załamanie się i bankructwo ideowe w dobie najścia bolszewickiego. Szczególniej zaś uderzający przykład stanowią Włochy.

W łatach 1919-1920 dawna partia socjalistyczna została opanowana całkowicie przez III Międzynarodówkę. „Królowa moda” nakazywała traktować Włochy, kulturę włoską, tradycję włoską z niechęcią, lekceważeniem i pogardą. Na ulicach zdzierano odznaki waleczności byłym oficerom i żołnierzom. W r. 1921 zaczęła się reakcja faszystowska. Jedną z głównych jej przyczyn bezpośrednich stanowiła niewątpliwie obrażona godność narodowa. A uczestniczyły w tej reakcji bardzo liczne grupy robotnicze, wczoraj jeszcze podlegające dyrektywom komunistów. Całe związki zawodowe wraz z zarządami i sekretarzami przechodziły na stronę faszyzmu, powołując się nieraz urzędowo na boleśnie dotknięte uczucie miłości ojczyzny.

Czy są widoki zmiany nakreślonego stanu rzeczy? Wydaje mi się to wykluczone. Szkoła marksowska przewiduje ustawiczny wzrost wpływu klasy robotniczej na państwo i na kulturę narodową. U celu drogi leży objęcie władzy politycznej i przebudowa ustroju społecznego. O ile rozwój dziejowy pójdzie po linii, jaką przypuszczamy, proletariat będzie stopniowo coraz bardziej utożsamiał swój interes klasowy z interesem narodu, swoje dążenia kulturalne z potrzebami kultury narodowej. I dlatego doktryna musi zaprzestać wstydliwego omijania zagadnień patriotyzmu. Trzeba „przyjąć” ojczyznę a zarazem cały świat związanych z nią idei, pojęć, stanów uczuciowych. Trzeba „przyjąć” ojczyznę „bez zastrzeżeń”, ją samą i odpowiedzialność za jej los.

W cudownej książce proroczej „L’armée nouvelle” pisał Jan Jaures:

„Proletariat nie stoi poza ojczyzną... I zdaniem samego Marksa w jego pierwszych pracach, proletariat niemiecki nie osiągnie całej swej siły, dopóki nie przeniknie się rewolucyjną filozofią wielkich myślicieli Niemiec, a myśl niemiecka nie zachowa potęgi i zdolności do życia inaczej, jak w ruchu proletariatu socjalistycznego... Nie było nigdy demokracji, chociażby najbardziej pacyfistycznej, która by mogła ugruntować się i utrwalić, nie gwarantując niepodległości narodowej. Minęła godzina, w której utopiści traktowali komunizm jako sztuczną roślinę, którą można zmusić do zakwitnięcia według swojej woli w klimacie wybranym przez wodza sekty. Nie ma więcej Ikarii. Socjalizm nie odłącza się już od życia, nie odłącza się już od narodu. Nie opuszcza on ojczyzny... Międzynarodowość abstrakcyjna i anarchizująca, która by zapoznawała warunki walki, akcji, rozwoju każdej grupy historycznej, byłaby tylko Ikarią (utopią), jeszcze więcej dziwaczną i bardziej niemodną”.

10.

Pozostaje do rozstrzygnięcia pytanie ostatnie, w jakim stosunku znajduje się postęp świadomości patriotycznej mas robotniczych do ich solidarności międzynarodowej. Widzieliśmy, że mieszczaństwo europejskie odbyło ewolucję od liberalizmu do nacjonalizmu. Czyżby taka sama mutatis mutandis droga leżała, jako historyczna konieczność, przed klasą robotniczą?

Nacjonalizm nowożytny ma swe źródło w walce interesów wielkokapitalistycznych. Byłoby jednak niedopuszczalnym upraszczaniem rzeczywistości uważać źródło owe za jedyne. Monizm w socjologii polega nie na stałym ignorowaniu mnóstwa czynników będących w grze w danym procesie społecznym, lecz na metodologicznym tylko uwypuklaniu najważniejszego, z czasowym usuwaniem w cień innych. Niewątpliwie przez czas długi, niemożliwy do obliczenia, trwać będą u rozmaitych jednostek i grup ludzkich swoiste a niezbadane dokładnie stany psychiczne, które nazywamy nienawiścią rasową, oraz ich pochodne, jak nienawiść wyznaniowa czy narodowościowa. Na razie idzie mi o stwierdzenie, że czynniki wywołujące w wielkokapitalistycznych kołach, a w konsekwencji w ogóle wśród mieszczaństwa wzrost dążeń nacjonalistycznych, nie mogą wpływać w ten sam sposób na proletariat.

Działalność antyrobotnicza trustów przekracza granice państwowe. To zmusza klasę robotniczą do organizowania samoobrony również w płaszczyźnie międzynarodowej. Moment zaś zmagania się o rynki zbytu czy sfery wpływu nie egzystuje wcale, bądź odgrywa rolę drugorzędną.

Z drugiej strony, robotnik od dawna, jako bez porównania mniej związany ze stałem miejscem pobytu niż chłop albo rzemieślnik, poznawał z wrażeń bezpośrednich obce kraje, uczył się rozumieć, że współczesny proces gospodarczy wiąże je tysiącem nici i łańcuchów z jego własną ojczyzną, że – w rezultacie – zmiana ustroju społecznego jest niewykonalna na dłuższą metę w jednej tylko części olbrzymiej machiny światowej.

I wreszcie wojna lat 1914-1918 legła tak olbrzymim ciężarem nieszczęść i nędzy na szerokie masy robotnicze, iż pragnienie trwałego pokoju stało się dominującym ponad wszelkie inne uczucia. Obawa przed nową zawieruchą wojenną stanowi pobudkę wielu zbiorowych wystąpień i objawień woli społeczeństw. Pęd do łączności i zgody międzynarodowej wypływa stąd z niepowstrzymaną mocą.

Słowem, międzynarodowy charakter walki robotniczej, a zatem także ideologii socjalistycznej, powstaje z realnych potrzeb społeczno-gospodarczych i stanów psychicznych, nie jest w żadnym sensie owocem abstrakcyjnych spekulacji doktrynerów. Tu tkwi przyczyna, dlaczego rozwój duchowy klasy robotniczej nie musi bynajmniej posuwać się w miarę postępów świadomości patriotycznej w stronę nacjonalizmu. Reszty dokonać powinna działalność wychowawcza socjalizmu.

W ten sposób zamykamy cykl rozważań nad jednym z problematów podstawowych dla przyszłości myśli socjalistycznej [12]. Dawny ideał „Rzeczypospolitej świata”, rozumianej jako zlanie się wszystkich kultur narodowych w jedną kulturę wszechludzką, a „wszystkich narodów w jeden naród ludzkości”, należy złożyć ze czcią, przysługującą umarłym bóstwom, do „składu starych zabawek”. Nikt, rzecz jasna, nie może przewidzieć tego, co będzie za lat tysiące, o ile wszakże chcemy się oprzeć na doświadczeniu historycznym, jakim rozporządzamy, wypadnie stwierdzić, że rozwój kulturalny świata zmierza raczej w kierunku zróżnicowania kulturalno-narodowego, niż całkowania. Jest to wynik naturalny procesu demokratyzacji powszechnej.

Ocena samego faktu wychodzi poza obręb badania teoretycznego, związana jest z podmiotowymi nastrojami i uczuciami poszczególnych osób. Co do mnie, nie zachwycałem się nigdy jednolitością absolutną i nie uważałem jej za szczyt pragnień i dążeń. Dlaczego piękniejszy ma być bukiet jednego tylko gatunku kwiatów, niż harmonijnie ułożony z różnych? Dlaczego kultura wszechludzką nie ma być wspaniałą, jeżeli obejmie bajeczną skalę bujnych kultur narodowych? Jednostajność, chociażby imponująca ogromem, zawsze prędzej czy później nuży i zawsze zabija postęp.

11.

Zagadnienie patriotyzmu grało od lat wielu rolę pierwszorzędną w polskim ruchu socjalistycznym. Jak wiadomo, grupy rewolucyjne społecznie emigracji polistopadowej – gromada „Grudziąż”, później „Lud Polski”, spisek ks. Ściegiennego – łączyły organicznie ideały przewrotu społeczno-gospodarczego z walką o niepodległość kraju. Ten sam ton brzmiał głośno i uroczyście w pismach Adama Mickiewicza, Lelewela, Zenona Świętosławskiego, Worcella. Po upadku powstania 1863 r. powstaje w Genewie pod redakcją Józefa Tokarzewicza-Hodi pierwsze polskie pismo socjalistyczne „Gmina”, w którego imieniu powstaniec Mroczkowski zapowiada w r. 1868 na berneńskim zjeździe Ligi Pokoju i Wolności: „... oświadczamy, że będziemy prowadzili wojnę bezwzględną przeciwko wszystkim wrogom naszej ojczyzny”. I w latach następnych początkująca działalność socjalistyczna zespala zawsze hasła społeczne z marzeniem o odbudowaniu Polski. Wyraźne pod tym względem stanowisko zawiera odezwa „Zjednoczenia emigracji polskiej” z r. 1870, podpisana przez komitet, w którego skład wchodzili Tokarzewicz-Hodi, A. Frankowski i Walery Wróblewski: „Wszechwładztwo ludu, wziętego w przedrozbiorowych granicach naszej ojczyzny, a usuniętego spod wpływu i opieki obcej, wytworzy z rozbitych ziem naszych Rzeczpospolitą...”. W roku 1872 „Towarzystwo polskie socjalno-demokratyczne” w Zurychu oświadczało w urzędowym programie: „Pierwszym i niezbędnym obowiązkiem... jest zrzucenie i odepchnięcie cudzoziemskiej opieki z ziem, przemocą zagarniętych... przez Rosję, Austrię i Prusy...”. W r. 1875 na obchodzie [rocznicy] rewolucji listopadowej mówił Wróblewski: „...dzisiaj jedynie sztandar socjalno-demokratyczny może być sztandarem naszej drogiej ojczyzny”.

Jednolity na razie ze stanowiska nas tutaj interesującego kierunek polskiej myśli socjalistycznej rozdzielił się rychło na dwa prądy odrębne. Jeden z nich płynął dalej korytem tradycyjnym pod egidą Bolesława Limanowskiego. W r. 1888 młody entuzjasta Stanisław Barański założył w Paryżu „gminę narodowo-socjalistyczną” i doskonale redagowane czasopismo „Pobudkę”. Program „Pobudki” był skonstruowany, jak słusznie zauważa dr Feliks Perl w swej cytowanej książce, w sposób zbliżony raczej do dawnego socjalizmu utopijnego, niż do marksowskiej metody myślenia, wyrażał jednak niewątpliwie stan psychiczny tych socjalistów i rewolucjonistów polskich, którzy nie chcieli ulegać zwycięskim chwilowo nastrojom kosmopolitycznym. Pisywał przecie w „Pobudce” Limanowski, z pewnością umiejący myśleć naukowo, pisywał Kazimierz Dłuski, podówczas marksista.

Poza tym zaś młody socjalizm polski zmienił w latach osiemdziesiątych oblicze i stanął czy to w pracy publicystycznej „Równości”, czy w działalności pierwszego „Proletariatu”, na gruncie krańcowego apatriotyzmu, przechodzącego niekiedy w antypatriotyzm. Złożyło się na ów stan rzeczy kilka przyczyn.

Nowe pokolenie wychowywane było w atmosferze pozytywizmu; odrzucało romantyzm, odrzucało uczucie; myślenie racjonalistyczne, abstrakcyjne stanowiło ostatnie słowo postępu. Pojmowanie socjalizmu miało wszystkie cechy utopijności: znaleźliśmy wreszcie czarodziejski klucz, który od razu otworzy wszelkie zamki i zbawi ludzkość. Różne konkretne zagadnienia, między innymi sprawę narodową, załatwimy później, po rewolucji społecznej, bez żadnych trudności.

Z drugiej strony powszechna w kraju apatia, wyrzeczenie się „marzeń” niepodległościowych, nie dawały pokarmu dla temperamentów pragnących walki. Tradycje powstańcze składano do czcigodnego lamusa szacownych wspomnień rocznicowych: musiały zejść z pola przed „nowymi laty”.

I wtedy jednak nastrój apatriotyczny nie ogarniał nigdy całkowicie ruchu. Perl przytacza ciekawy wiersz, umieszczony w nr 1 „Głosu więźnia”, organu więźniów-socjalistów polskich, z r. 1879, wiersz, z którego bije miłość ojczyzny.

Rok 1892 zamknął ostatecznie abstrakcyjno-emigrancki okres w polskim ruchu socjalistycznym. W miarę pogłębiania się wpływów w masie robotniczej, realne potrzeby życia, istotne prądy, nurtujące w proletariacie, występowały coraz jaskrawiej na plan pierwszy. Założenie Polskiej Partii Socjalistycznej i ogłoszenie w nr 5 „Przedświtu” „szkicu programu”, który zawierał postulat „samodzielnej rzeczypospolitej demokratycznej”, uprawniły ponownie patriotyzm w myśleniu i działalności socjalisty polskiego, i odtąd rozwój dalszy postępuje już określoną drogą.

Główne jej etapy przedstawiają się niezmiernie wyraziście.

W okresie poprzedzającym ruch rewolucyjny lat 1904-1906, teoretycy, publicyści i kierownicy praktyczni PPS pogłębiają i rozwijają szybko, zwłaszcza w polemice z Socjal-Demokracją Królestwa Polskiego i Litwy, zasady programu z r. 1892, wyciągają zeń konieczne wnioski. Na czoło pracy teoretycznej wybija się Kazimierz Krauz, który już na początku XX stulecia formułuje jasno dwie tezy podstawowe późniejszej polskiej polityki socjalistycznej: 1) „patriotyzm naturalną rzeczy koleją, jak dawniej demokracji, tak dziś staje się synonimem socjalizmu, jedną z jego uczuciowych dźwigni” („Niepodległość Polski w programie socjalistycznym”, Paryż, 1900), oraz 2) „My nie możemy być miłośnikami pokoju na inny sposób, jak działacze wielkiej rewolucji francuskiej, którzy /.../ pisali w proklamacjach: wojna wolności z niewolą – będzie to ostatnia wojna” („Socjalizm a pokój europejski”, „Przedświt”, 1903).

Świadomy, bądź u wielu bezpośrednio uczuciowy patriotyzm, zaczyna grać stopniowo coraz większą rolę w działalności przywódców Partii, a zarazem odpowiada niewątpliwie stanowi psychicznemu masy robotniczej. Nie jest zadaniem moim nakreślać dzieje polskiej myśli socjalistycznej w przededniu wojny światowej. Pracowała ona w tym okresie niezwykle intensywnie, płynęła różnymi korytami, niekiedy równolegle, niekiedy znowuż rozbieżnie. Zarysował się kierunek, który później w znacznej części odszedł od socjalizmu (Sokolnicki, autor „Sprawy armii polskiej”, Filipowicz, M. Downarowicz i inni); F. Perl wraz z Wł. Kunowskim utworzyli grupę „opozycji”, przeciwstawiającą się w wielu punktach strzeleckiej polityce Centralnego Komitetu Robotniczego i J. Piłsudskiego. Zasadnicza wszakże linia myślenia politycznego była wspólna: nadchodzi wielkie starcie między grupami mocarstw, wyśniona przez Mickiewicza „powszechna wojna ludów”, jedyny układ stosunków, przy którym odzyskanie niepodległości staje się rzeczą możliwą; trzeba być gotowymi do największego wysiłku.

Na przekór złudzeniom i syzyfowej pracy stronnictw ugodowych, na przekór urąganiom na „neoromantyzm”, koncepcja sztabu PPS okazała się jedynie realną i przewidującą, działalność związków strzeleckich, przy całej swej jednostronności, odegrała jednak kolosalną rolę. Partia odbudowała szybko – wśród huku dział – organizację w b. zaborze rosyjskim, a pierwsze wybory do kurialnych rad miejskich w r. 1916 pod okupacją niemiecką dały PPS w samej tylko Warszawie trzy razy więcej głosów, niż tzw. lewicy [PPS-Lewica] i „Socjaldemokracji” Królestwa Polskiego i Litwy, dowodząc jasno, że ideologia i polityka, nazywana ironicznie „socjal-patriotyczną”, zwyciężyła bezwarunkowo pośród klasy robotniczej.

Późniejsza zbrojna walka przeciw okupantom, dzieje Rządu Ludowego w Lublinie i gabinetu Jędrzeja Moraczewskiego dokonały dzieła. Socjalizm i ukochanie ojczyzny zespoliły się ostatecznie i nieodwołalnie w świadomości i psychice polskiego proletariatu w jedną całość. Ten stan rzeczy umożliwił przetrwanie inwazji bolszewickiej, umożliwił samo istnienie Państwa.

Taką była jedna z największych zasług historycznych Polskiej Partii Socjalistycznej.

Program PPS, uchwalony definitywnie na XVII Kongresie w Warszawie w r. 1920, akceptuje otwarcie stanowisko patriotyczne:

„PPS stoi na gruncie Republiki polskiej, o którą przez długie walczyła lata. PPS walczy o doprowadzenie do końca zjednoczenia ziem polskich. Utrwalenie niepodległości Polski jest jednym z najważniejszych zadań polskiej klasy robotniczej...”. A na wstępie: „PPS dąży do utworzenia Polskiej Republiki Socjalistycznej, z wszystkich ziem polskich złożonej, a z innymi Republikami Socjalistycznymi połączonej węzłami stałego pokoju i bratniego współdziałania...”. Na końcu wreszcie: „Socjalizm stworzy nie tylko nowy ustrój gospodarczy i społeczny, ale także wyższą kulturę i wyższą moralność wolnego człowieka...”.

W ten sposób Program odrzuca wyraźnie utopię kosmopolityczną, mówi bowiem o samodzielnym, odrębnym istnieniu „Polskiej Republiki” już „Socjalistycznej”, z drugiej zaś strony, przewidując powstanie „wyższej kultury” przyszłego człowieka na gruncie zachowanej odrębności narodowo-państwowej, wchodzi na drogę myślenia, którą próbowałem rozwinąć w rozdziale niniejszym.

Mieczysław Niedziałkowski


Powyższy tekst to cały rozdział książki Mieczysława Niedziałkowskiego „Teoria i praktyka socjalizmu wobec nowych zagadnień”, Nakładem Spółdzielni Wydawniczo-Księgarskiej „Nowe Życie”, Warszawa – Kraków 1926. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski. Poprawiono pisownię wedle obecnych reguł, pominięto liczne przypisy typowo bibliograficzne. 

 

Przypisy:

  1. Użyłem wyrażenia „treść główna”, niewątpliwie wadliwego ze stanowiska wymogów logicznych dla określeń, bo patriotyzm, jako zjawisko podmiotowe w swej istocie, nie da się ująć w formułę zupełnie ścisłą. Oprócz umiłowania kultury narodowej dochodzą u różnych ludzi różne inne momenty: ukochanie zmysłowe – powiedziałbym – ziemi ojczystej, przywiązanie do państwa itd. Ale bez umiłowania kultury nie ma patriotyzmu. Ono stanowi kamień węgielny, pomimo którego niczego budować niepodobna.

  2. Kwestię wpływu kultur obco-narodowych pozostawiam na uboczu, jako nie związaną z tematem.

  3. Niezmiernie charakterystyczne z naszego punktu widzenia są poszczególne etapy sporu między Francją a Niemcami co do Maroka w latach poprzedzających bezpośrednio wojnę.

  4. Zaznaczam, że nie wchodzę wcale w ocenę, czy i o ile ów wpływ należy uznać za dodatni, względnie ujemny. Stwierdzam tylko sam fakt.

  5. Tzw. platforma zimmerwaldska skupiała w pierwszym okresie wojny szczupłą garstkę przeciwników „pokoju społecznego”, między innymi Mehringa i Liebknechta.

  6. Uderza to zwłaszcza w Niemczech.

  7. Stanowisko Lenina i jego najbliższego otoczenia było już wtedy odmienne, przygotowujące jak gdyby późniejszą politykę zagraniczną władzy sowieckiej. Na emigracji w czasopiśmie „Socjalny Demokrata” Lenin uznawał wartość interesu narodowego.

  8. Uczestniczyli w nim spośród socjalistów: Kierenski (s. r.), Czernow (s. r.), Ceretelli (s. d.), Skobielew (s. d.), Pieszechonow (ludowy socjalista) i Pierewierziew (lud. socj.). W RDR przeciw koalicji glosowali bolszewicy i grupa Martowa.

  9. Pod nazwą wymienioną w tekście znaną jest grupa działaczy emigracyjnych, którzy dążą do pojednania z władzą sowiecką. Wydają oni czasopismo „Nakanunie”.

  10. Socjalni demokraci austriaccy wyznają program połączenia Austrii z Niemcami.

  11. Socjalizm francuski uwolnił się od ideologii komunistycznej dopiero po rozłamie w Tours, jesienią 1921 r.

  12. Nie potrzebuję po wszystkim, co zostało powiedziane w tekście, podkreślać osobno, że jakiekolwiek utożsamianie pojęcia międzynarodowości z pojęciem kosmopolityzmu byłoby jaskrawym błędem i teoretycznym i praktycznym.

↑ Wróć na górę