Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Ignacy Solarz

Czas już na nową nutę

[1938]

Idziemy wyraźnie już i bez wątpienia ku demokracji. Przygotowujemy się wewnętrznie, aby móc usuwać z wolna a pewnie ostatnie kłody na drodze. Myślimy o postaci nowego ładu nie tylko politycznego, ale coraz więcej wysiłków na dole wkładamy ku zdemokratyzowaniu gospodarki posiadania i dochodu. W najmłodszych pokoleniach chłopskich usiłujemy praktykować obyczaje coraz głębiej z istoty demokracji pochodzące. Wszyscy w Polsce musimy przestawiać naszą starą, szlachecką w dużym stopniu, duchowość społeczną – na nową. Musimy się zbliżyć i zrównać w traktowaniu, w obyczajach, i w myśleniu o sobie. Inteligencja, chłopi, robotnicy to trzy główne grupy społeczne, o które się musi oprzeć przyszły ład – i między nimi przede wszystkim dojść musi do zbliżenia i usunięcia istniejących psychicznych zapór.

Na pozór wydałoby się, że jest już dość dobrze. Jest to jednak jeszcze świąteczny pozór. W duszy zmiany idą niełatwo, zwłaszcza w duszy zbiorowej. Zwłaszcza między inteligencją, która najwięcej odziedziczyła spuścizny kulturalnej szlacheckiej, a surowymi, samorodnymi grupami chłopów i robotników najwięcej jest chropawo. Nawet wewnątrz tak formalnie demokratycznej gromady spółdzielczej jest ostre starcie między chłopami, tymi masowymi właścicielami spółdzielni, a inteligencją urzędniczą, pracującą w zrzeszeniach spółdzielczych, o władzę w nich. Taki bardzo przykry dowód ogromnej duchowej odległości inteligencji od chłopa już nie w polityczno-elitarnych kręgach, ale nawet wewnątrz spółdzielczego ruchu znajduje się w przedmowie do polskiego wydania książeczki N. Colombaina pt. „Zdrowotność wsi a spółdzielnie zdrowia w Jugosławii”. Przedstawiciel oficjalnej polskiej spółdzielczości pisze tam: „...od 10 lat odwrót inteligencji z prowincji, a co za tym idzie i ze wsi”. „W miarę odpływu obcego żywiołu wieś wraca do starych form bytowania, otrząsając się z krótkotrwałego nalotu kultury i zasklepia się coraz to bardziej w apatii i bezwolnym nieróbstwie, potęgującym kryzys”... „Najtrudniejszą do opanowania przy tworzeniu u nas spółdzielni zdrowia będzie sama wieś, która pewnie zareaguje z niechęcią na zbędną nowość w szczerym przekonaniu, że jest to najgorszy czas na tego rodzaju pomysły”...

Nowa wieś dotknięta jest tu do żywego. To nie spółdzielczy, braterski stosunek do ludzi. To krzywda. To inteligencka zupełnie nieusprawiedliwiona zarozumiałość. To ujawnienie pańszczyźnianego stosunku w nowej dziedzinie. Tu nie autor sam winien, on jest tylko dziedzicem starej opinii i tych „wyższych” mniemaniem o sobie sfer społecznych. Wieś w tej opinii jest gliną stworzoną dla ujścia twórczych uzdolnień inteligencji, a gdy tych braknie, glina rozłazi się w błoto. Gdy zaś inteligencja się zaweźmie, wtedy stworzy chłopom „Lisków”. Bolesna to opinia dla ludzi wsi i tych, co trzewiami ze wsią związani. A taka jednak tradycją uświęcona, rzucana z wysokości piętrowych kamienic ku dymnym chałupom – od dawna... Tu właśnie jest początek tragedii niepowodzeń zawodowej inteligencji, gdy na wsi podejmowała działanie społeczne. W nierozumieniu wsi i w nieumiejętności odniesienia się do człowieka, do grupy społecznej.

Jeżeli więc dziś odchodzi ode wsi, to sama wystawia sobie świadectwo, że nadać się nie umiała, nie sprostała zadaniom. Nie wszyscy odchodzą zresztą, zostaną ci, co związali się z człowiekiem, ze wsią. Inni muszą odejść dla ich i wsi dobra. Nie to nieśli, czego wieś potrzebowała, nie to, co życie przyjąć mogło. Nie wszyscy nawet mieli w duszy swej do „apostolstwa” prawo. Bo byli też i tacy, co szkodę czynili w swej naiwności i małości. Chłop polski to nie murzyn, nawet i murzyn to człowiek, z duszą, ze swoją myślą, potrzebą. Wszystko musi mieć swoją drogę rozwoju, a nie czyją. Wieś też ma swoją nieodstępną drogę, z której nie „wraca” i nie „zasklepia się” bez inteligencji. Trzeba to widzieć z bliska, od środka samego jej życia. A jeśli czasem ucieka od narzuconych form, to jest jej prawo życia, jak każdego stworzenia i to jest dowód błędu nie jej, ale tego, co narzuca, tego, który wtedy musi odejść. Jeśli zrzuca wieś czasem „nalot kultury”, to dlatego właśnie, że był nalotem, a nie kulturą istotną, rzetelną, dźwigającą. Przeciw tej nie buntuje się.

Wieś jest też sama twórczynią i nie może znieść (jak każdy zespół społeczny) samego tylko życia w naśladownictwie form od innych grup pożyczonych. I myśl ma własną, i sztukę, i życie społeczne, i dorobek materialny. Część pożycza – jak wszyscy – ale część udziela innym. Jak i narody w swoich dorobkach. Nie chłop wymyślił statut spółdzielni, ale chłop bez statutu stosował żywą, pełną spółdzielczość od wieków. Gdy inteligent przyniósł tej treści jego nową formę, przyjął ją chłop i dziś samodzielnie i sprawnie prowadzi nowe spółdzielnie. Chłop nawet tworzy dziś sam nowe formy spółdzielczości, gdy np. do spółdzielni budowlanej wprowadza nowe zasady oszczędności w dniach pracy, innemu wyświadczonych członkowi i robi zapas pracy na przyszłą budowę dla siebie. Sami chłopi w łańcuckim powiecie doszli do strajku leśnego, do własnej „spółdzielni drzewnej” od nikogo, nawet od inteligencji własnej niepożyczanej, pierwszej.

W tym samym czasie, gdy autor wstępu pisał te krzywdzące i zarozumiałe słowa o wsi, zwłaszcza pełne niewiary co do tego, aby na polskiej bezwolnej wsi mogły się przyjąć spółdzielnie zdrowia, w tym samym czasie, a może nawet o rok wcześniej, powstała w Markowej pierwsza polska spółdzielnia zdrowia o własnych, miejscowych tylko siłach, a za nią powstają i inne z miejscowej chłopskiej inicjatywy i gorącej potrzeby życia. Ale co najciekawsze, że rozwój ich na ilość bardzo zahamowany jest właśnie stanowiskiem zawodowej inteligencji. Lekarze nie chcą iść na wieś, a inteligencja urzędnicza przywitała tę inicjatywę zarzutem... komunizmu! Tu życie samo daje świadectwo zupełnie innej prawdzie. Na wsi są dziś próby spółdzielczych książnic. Są wypadki, że chłopi wbrew przeszkodom i opinii inteligencji tworzyli spółdzielnie spożywców. A nie były to przeszkody i opinie fachowych lustratorów spółdzielczych, przestrzegających przed zakładaniem spółdzielni w nieprzygotowanych warunkach, ale głosy stawiające wyżej formę drobnego, prywatnego, bardziej usłużnego sklepikarstwa. Kto tu poglądem i rozwojem dalej, wyżej stanął? Twierdzę, że setki chłopów własnymi dojrzałymi poglądami społecznymi wyżej stoją od owego przeciętnego inteligenta, zwłaszcza tego, który dotąd chciał mieć monopol na oświecenie. Autorytet formalny inteligencji zawodowej w sprawach kultury wsi już się kończy, wieś idzie i tworzy sama.

Nowymi autorytetami stają się idea i charakter, a nie świadectwo papierowe i tytuł.

„Bezwolne nieróbstwo”!.. Ciężko by nam było przeciw komukolwiek tak łatwy stawiać zarzut. Czy inteligencja wykazuje w swej grupie, w życiu społecznym taki stopień aktywności i zaradności, o jakim myśli, że jest nim wyższa od chłopa, na przykład w kryzysie, we własnej spółdzielczości, w sprawach ustroju politycznego i gospodarczego, w nowej kulturze polskiej?

Musiałoby się ją bardzo zarzutem obciążyć, a nikt tego nie czyni świadom, że przyczyn jest wiele, a oni też zwyczajni ludzie.

Zdaje mi się, że Rochdale [angielskie miasto, gdzie ubodzy robotnicy założyli spółdzielnię spożywców, uznawaną za pierwszą nowoczesną i demokratyczną w skali świata – przyp. redakcji Lewicowo.pl] to nie inteligencji dzieło, że Lisków i od inteligencji słyszy dziś zastrzeżenia co do właściwości wszystkich dróg jego, takie właśnie jak tu podnosimy. Chłop musi i idzie już niepożyczanymi drogami.

To wielki zysk społeczny, że chłop się usamodzielnia, zysk narodowy i państwowy, to wielki kapitał kulturalny, którego procent na wszystkich spłynie dobrem. Przyjaciół skromnych i szczerych zawsze przyjmie wieś gorąco, ale nie zaborców i patronów czy niańki. Podejmie sama więcej, niż się spodziewamy, budować będzie wolno, ale mocniej niż kto inny i trwalej.

Jak dotąd żywiła i broniła, tak będzie teraz ponadto współtworzyć godnie nową Polski kulturę. Tylko na równi z wszystkimi.

Ignacy Solarz


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w tygodniku „Wici” – organie Związku Młodzieży Wiejskiej RP, nr 38/1938, 25 września 1938 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski.

 

Ignacy Solarz (1891-1940) – pochodził z rodziny chłopskiej z Podkarpacia, ukończył studia jako inżynier-rolnik. Ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej. Od początku lat 20. członek PSL „Piast”, nie zajmował się jednak standardową działalnością polityczną. Pracował jako instruktor rolnictwa, był animatorem ruchu młodzieży wiejskiej i inicjatorem wielu inicjatyw oświatowych w tym środowisku. W 1922 r. przebywał na stypendium w Danii, gdzie zetknął się z działalnością tamtejszych, bardzo popularnych, uniwersytetów ludowych. Od roku 1924 był dyrektorem Wiejskiego Uniwersytetu Ludowego w podkrakowskich Szycach. Pełnił także funkcję członka prezydium Zarządu Głównego, a następnie wiceprezesem Centralnego Związku Młodzieży Wiejskiej. Po opowiedzeniu się w 1927 r. za niezależnością młodzieży ludowej od sanacji, współorganizator Związku Młodzieży Wiejskiej RP i członek władz tej organizacji, przez rok prezes oddziału kieleckiego. Po zjednoczeniu ruchu ludowego działacz Stronnictwa Ludowego. W roku 1931 po zamknięciu przez władze sanacyjne placówki w Szycach, utworzył wraz z żoną Wiejski Uniwersytet Orkanowy (od nazwiska Władysława Orkana, pisarza chłopskiego) w Gaci Przeworskiej na Podkarpaciu, początkowo w wynajmowanych chłopskich chatach, a od 1937 r. mieszczący się w budynku zbudowanym ze składek i dzięki społecznej pracy kilku tysięcy osób. Placówka ta stała się jednym z najsłynniejszych i najbardziej prężnych eksperymentów pedagogicznych w historii Polski. Prowadziła kursy dla młodzieży wiejskiej, łączące naukę, zajęcia praktyczne, samokształcenie, wzajemną pomoc, wychowanie przez sztukę, wszystko to w bardzo demokratycznej i egalitarnej formie. Przez wychowanków zwany „Chrzestnym”. Sympatyzował z lewym skrzydłem ruchu ludowego, zwłaszcza z jego radykalną, młodzieżową grupą, jednak nacisk kładł na oddolne inicjatywy oraz przeobrażenia mentalne, w duchu idei Edwarda Abramowskiego. W trakcie chłopskich strajków w II połowie lat 30. dokumentował terror sanacyjnej policji wobec uczestników protestów. Był także bardzo zasłużony dla spółdzielczości, szczególnie wiejskiej. Założył w Gaci Przeworskiej spółdzielczą bibliotekę i spółdzielnię koszykarską. W rodzinnej wsi Ołpiny powołał spółdzielnię mleczarską. W Markowej k. Łańcuta z jego inicjatywy utworzono pierwszą w Polsce spółdzielnię zdrowia, a w Żołyni – Spółdzielnię Drzewną „Współdziałanie Chłopskie”. Był prezesem rzeszowskiej Rady Okręgowej oraz członkiem Rady Nadzorczej centrali spółdzielczości spożywców „Społem”. Po wybuchu II wojny światowej zorganizował grupę chłopskich ochotników, która wzięła udział w wojnie obronnej z bolszewickim najeźdźcą. Po powrocie z frontu działał w spółdzielczości, jednak w styczniu 1940 r. został aresztowany przez Gestapo. Zamordowany przez hitlerowców prawdopodobnie w kwietniu 1940 r., jego mogiła pozostaje do dziś nieznana. Kawaler Orderu Polonia Restituta.

↑ Wróć na górę